Rozdział 13 "Kazekage"

—Takeshi, czemu nie powiedziałeś, że [T.I] ma predyspozycje na medycznego ninja?—zapytał Kakashi.

—Nie miałem pojęcia—tłumaczył wilk.—Jak dotąd to jedyna rzecz, o jakiej nie wiedziałem o [T.I], ale może jest ich więcej—oświadczył patrząc na ciebie.

—Nie myślałem, że już umiesz technikę przywołania—rzekł Jiraiya patrząc na ciebie z podziwem w oczach.—Ile razy ją wykonałaś?

—W ostatnich dniach miałam ku temu kilka okazji—powiedziałaś, zastanawiając się.—Będzie na razie ze cztery razy, w tym dwukrotnie całą watahę.

—Watahę? Więc ile zużywasz czakry?—zapytał Gai.

—Mniej więcej tyle, co dwa razy wykonana technika Gōkakyū no Jutsu.

—Czyli stosunkowo niewiele—podsumował Sarurobi.

—Biorąc pod uwagę liczbę wilków... Tak, to niewiele—potwierdziłaś.

—Mają jakieś szczególne umiejętności?—odezwał się wyraźnie zaciekawiony Umino.

Opowiedziałaś im wszystko, co wiesz o zwierzętach, a następnie wysłałaś ich do pokoi. Na końcu został już tylko Shikamaru.

Chłopak podszedł do ciebie i kucnął. Objął cię delikatnie ramionami.

—Oyasuminasai, [T.I]-chan—szepnął ci do ucha.

—Dziękuję, oyasumi, Shikamaru-kun.

Brunet wstał i skierował się do drzwi. Stanął jednak i spojrzał na ciebie, po czym poszedł do swojej sypialni. Zarumieniłaś się, ciesząc się, że nie ma tu nikogo, poza nieprzytomnym Kage. Patrzyłaś na jego zamknięte powieki skrywające miętowe tęczówki. Krwistoczerwone włosy opadają swobodnie na czoło, zasłaniając częściowo znak "miłości". Żal było ci, że nie miałaś wystarczającej ilości czakry, by dokończyć leczenie. Cierpliwie czekałaś, jednak po dwóch godzinach twoje ciało zdrętwiało i musiałaś rozprostować kości.

~O tej porze na pewno śpią—pomyślałaś wyciągając z torebki paczkę papierosów i zapalniczkę.

Cicho otworzyłaś drzwi tarasowe (chciałam napisać balkonowe😂) i wyszłaś na zewnątrz. Przymknęłaś delikatnie wyjście, by dym nie dostał się do środka. Paliłaś, przyglądając się ponuremu niebu i myślałaś nad swoją przyszłością.

—No i przegrałaś zakład—usłyszałaś znajomy, niski głos tuż za swoimi plecami.

—Shimatta—przeklęłaś.—Jak to możliwe, że jeszcze nie śpisz, Asuma?

—Nie mogłem zasnąć—wytłumaczył.—Następnego dnia po pogrzebie twojej babci zaczynasz trening z Gai'em. A teraz wracaj do pokoju—już chciałaś odejść, kiedy dodał.—A papierosy konfiskuję.

Położyłaś paczkę na wyciągniętej ręce mężczyzny i razem weszliście do środka. Sarutobi opuścił twój pokój, a ty ponownie usiadłaś na pufie.

Po około godzinie czekania dłoń miętowookiego poruszyła się, więc wpatrywałaś się w niego, wyczekując kolejne sygnały odzyskania przytomności. Kilka minut później otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na tobie.

—Witaj, Kazekage-sama—rzekłaś.

—Witaj. Powiesz mi, gdzie jestem?

—Jesteś w innym świecie, dostałeś się tu przez portal.

—Rozumiem—nie odwrócił wzroku, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej wpatrywał się w twoją twarz

—Czy czujesz jakieś urazy, Panie? Nie...

—Chwila—przerwał ci swoim władczym głosem, jednacz czuć w nim było tycią odrobinę ciepła.—Mów mi Gaara, proszę. Jesteśmy w tym samym wieku.

—Dobrze, zatem czy czujesz jakieś urazy? Nie mam pewności czy udało mi się uleczyć wszystkie poważniejsze obrażenia, gdyż brakowało mi czakry.

—Jedyny ból, jaki teraz czuję to ból w lewym ramieniu—odparł przypatrując ci się jeszcze uważniej.

—Mogę to obejrzeć?

—Oczywiście—odparł.

Podeszłaś tak, by móc wygodnie stanąć i delikatnie podwinęłaś rękaw. Ramię było obrzęknięte i pokryte siniakami. Skupiłaś się i wypuściłaś przez dłonie zieloną czakrę. Aby jej nie marnować, szybko przełożyłaś dłonie do urazu. Niestety, po pięciu minutach nie miałaś już sił, by utrzymać technikę. Cały czas czułaś na sobie spojrzenie miętowych oczu. Zakręciło ci się w głowie, przez co złapałaś się za głowę.

—Siadaj—powiedział.—Więc tutaj też są medyczni ninja?

—Niestety nie—odparłaś.—Dowiedziałam się, że można wykonywać tu jakiekolwiek techniki cztery dni temu, kiedy przez podobny portal przybili między innymi Naruto i Kakashi.

—Więc oni również tu są?

—Zgadza się.

—Opowiesz mi coś o sobie?

Rozmawialiście przez następną godzinę. W końcu byłaś tak zmęczona, że zasnęłaś, gdy tylko Gaara położył delikatnie twoją głowę na poduszkę.

Rano

—[T.I]! [T.I]! Gaara się obudził, dattebayo!

—Jasna cholera, Naruto! Wiem przecież, inaczej bym nie zasnęła—warknęłaś i spojrzałaś na zegarek.—Po jakie licho on mnie tak wcześnie obudził—mruczałaś.—Dopiero szósta rano.

—Po prostu się cieszę—tłumaczył potulnie.

—Wiem, Naru. Ja też się cieszę, ale do cholery chciałabym pospać. Zużyłam wczoraj prawie całą czakrę.

—To mało ty jej masz.

—W porównaniu do ciebie owszem. Nie jestem przecież Jinchuuriki.

—Ale masz Takeshiego, dattebayo.

—Co nie znaczy, że mam z nim dużo czakry. Dostaję od niego tylko minimalną jej ilość. Ale mniejsza z tym. Nie zasnę już i nici z treningu.

—Zjedz coś. Choji tak zawsze zbiera czakrę.

—Ehh... I tak już nie zasnę—westchnęłaś podnosząc się.

Dopiero teraz zorientowałaś się, że czerwonowłosy przysłuchiwał się waszej wymianie zdań siedząc na krawędzi łóżka.

—Ohayo, Gaara.

—Ohayo, [T.I]—odparł cicho.

—[T.I]-chan...

—Tak, Naruto?—zapytałaś przeciągając się.

—Mam do ciebie dwa pytania—powiedział cicho.

—No to mów.

—Ugotujesz ramen?

—Może potem, a drugie?

—Pokażesz nam, jak jeździsz konno?

—To zależy od innych.

—Chętnie zobaczę, jak jeździsz—odezwał się miętowooki.

—Reszta na pewno też—rzekł Uzumaki.—Proszę, zgódź się.

—A dasz mi chociaż zjeść śniadanie?—mruknęłaś.

—Jasne! Zaraz powinni wrócić Shikamaru i Asuma-sensei! Poszli do tego wcześniejszego domku po coś do jedzenia, dattebayo.

W tym momencie w drzwiach pojawił się rozpromieniony Gai.

—Co to za wylegiwanie? Gdzie twoja siła młodości?—zapytał, ukazując swój standardowy uśmiech.

—Na dnie szafy—wymamrotałaś.

—No weź.. Pojutrze zaczynasz ze mną trening.

—To pojutrze, jeszcze mam czas poleniuchować i chętnie z niego skorzystam. Poza tym, jak te wieści się szybko rozchodzą—prychnęłaś.

—Czyli przegrałaś zakład?—odezwał się Naruto.

—Tia—odparłaś ziewając i kładąc się z powrotem.

—Czyli jednak Tsuki dobrze mówiła. Jesteś jak damska wersja Shika...—nie skończył, bo dostał w twarz poduszką rzuconą przez ciebie.

—Super rzut—pochwalił cię Maito

—Ejj... Za co to?

—Nie wspominaj mi Tsuki, proszę. A poza tym to było za tą pobudkę.

—I będziesz się teraz gniewać cały dzień?

—Nie, nie jestem dzieckiem. Nie dostałbyś nawet tą poduszką, gdybyś nie wspomniał o Tsuki—wyjaśniłaś i wyszłaś z pokoju.

Skierowałaś się do kuchni, gdzie zastałaś Shikamaru robiącego naleśniki. Zamieniliście ze sobą parę zdań i czekaliście na resztę.

Po śniadaniu zabrałaś Gaarę do pokoju, gdzie uleczyłaś resztę urazów chłopaka. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top