Rozdział 26 "Ludzkie oblicze"
—Nie stój tak, [t.i]!—warknął wilczym, głębokim głosem. To ci wystarczyło, byś wiedziała, kto przed tobą stoi. Nie rozumiałaś jedynie, dlaczego wygląda inaczej.—Później ci wyjaśnię! Teraz walcz!
Otrząsnęłaś się z szoku, po czym wzięłaś swoje ostrza. Przedłużyłaś je czakrą na tyle, by nie musieć się za bardzo zbliżać do Kakuzu i zaatakowałaś gwałtownie.
Używałaś najmocniejszych jutsu, uważając jednocześnie, by nie skrzywdzić przypadkiem kogoś z przyjaciół. Tuż za tobą atakował Takeshi w swojej ludzkiej postaci. Co chwilę tworzyłaś coraz to nowe klony, by odwracały uwagę przeciwnika.
Nie mogłaś wyjść z podziwu dla szybkości wilczego, przepraszam... Ludzkiego już towarzysza. Pieczęci składał tak szybko, że nawet z Kin'iro no me nie mogłaś ich rozróżnić.
—Kiedyś oboje bylibyście wiele warci—rzucił Kakuzu podczas składania pieczęci.—Szkoda, że tego nie dożyjecie. Katon: Zukokku!
Olbrzymia fala ognia pomknęła w waszą stronę. Spojrzałaś w oczy przyjaciela, który, rozumiejąc o co ci chodzi, kiwnął lekko głową. Jednocześnie ułożyliście kilka pieczęci, po czym unieśliście ręce. Przed wami powstała ściana wody, która powinna przynajmniej poważnie osłabić atak. Tak też się stało. Ostatecznie dotarł do was płomień, który jedynie lekko was poparzył.
Syknęłaś cicho, lecz twój towarzysz nawet się nie skrzywił. Tym razem to wy atakowaliście. Takeshi zaszarżował na Kakuzu, podczas gdy ty zaszłaś go od tyłu. Oboje jednocześnie użyliście twojej odmiany chidori, tyle że trochę silniejszego, gdyż dodana była do niego woda, co potęgowało porażenie. Przebiliście dwa serca jednocześnie. Kolejnych dwóch pozbyliście się zwykłym raikiri. Zanim jednak zabrałaś się za ostatnie, mężczyzna uderzył cię, z ogromną siłą rzucając o drzewo.
Jęknęłaś, wypuszczając powietrze z płuc. Błyskawicznie znalazł się przy tobie Umi. Tupnął kilka razy łapą i zamknął oczy. Po chwili w miejscu szaro-biało-błękitnego wilka pojawiła się chmura dymu, a z niego wyłonił się dość niski i chudy chłopak o włosach w ombre z kolorów swojej sierści.
Zaskoczona przypadkiem cofnęłaś kekkei genkai. Teraz już całkiem nie wiedziałaś, co masz robić i myśleć. Nie przejmując się twoim zakłopotaniem zaczął cię leczyć. Wiedziałaś, że czeka cię rozmowa z całym stadem, mimo to starałaś się wymyślić plan na pokonanie Kakuzu.
Obserwowałaś Takeshiego zajmującego się walką. Widziałaś też poruszających się nerwowo członków drużyny Asumy. W końcu wiedziałaś co masz zrobić. Wstałaś, dziękując medykowi za pomoc. Wybiegłaś tak, by być blisko walczących, po czym złożyłaś kilka pieczęci.
~Takeshi, w tył!
Od razu, kiedy szarowłosy odskoczył, z ziemi wyrosła niewielka klatka z drewna. Wzmocniłaś ją jeszcze ziemią i piaskiem. Była na tyle mała, że Kakuzu ledwo mógł się obrócić. Dobyłaś swojego ostrza i ponownie przedłużyłaś je czakrą. Uruchomiłaś Kin'iro no me, by wiedzieć, gdzie dokładnie masz celować. Podeszłaś powoli, by napawać się zwycięstwem.
—"Kiedyś oboje bylibyście wiele warci"—zacytowałaś jego wcześniejsze słowa.—To ty nie dożyjesz tego dnia. Nie my.
Nie dałaś mu nic powiedzieć, tylko przebiłaś ostatnie serce na wylot, będąc pewna, że tym razem już nic mu nie pomoże.
Wycieńczona, opadłaś na kolana. Ostrze wylądowało tuż przy twojej nodze. Poczułaś, jak dużo zużyłaś czakry, mimo że miałaś teraz także czakrę Hisoki. Umi ponownie znalazł się obok ciebie. Położył dłonie na twoich plecach, kończąc leczenie. Przed tobą zaś usiadł Yuujin, położył łapę na twoim ręku i oddał ci część czakry.
—Arigatou, Umi-san, Yuujin-san.
—Musisz odpocząć, [T.I]-sama— szepnął medyk, kiedy chciałaś wstać.
—Nie—podniosłaś się, ignorując zawroty głowy.
Z tego powodu prawie upadłaś, jednak złapał cię stojący obok Umi. Takeshi spojrzał na ciebie z wyrzutem w oczach, po czym złapał cię jedną ręką pod kolana, a drugą pod plecami i podniósł bez problemu.
—Shimatta, jaka ty jesteś lekka—mruknął i podszedł do reszty, a za nim medyk.
—Jak się czujesz, [t.i]?—Shikamaru pogładził cię po policzku. Ty jedynie uśmiechnęłaś się do niego lekko. Spojrzał na trzymającego cię chłopaka.—Kim jesteś?
—Znasz mnie prawie tyle samo, co ją i mnie nie poznajesz, Shikamaru-san?—rzucił szarowłosy, poprawiając lekko chwyt.
—T-Takeshi?!—tym razem to Kotetsu się odezwał, choć widziałaś zdziwienie w oczach wszystkich, poza wilkami.
—No ja... Zabierzmy ją lepiej do szpitala, poważnie się przemęczyła, walcząc z tymi dwoma—jęknęłaś cicho, wtulając się w klatkę piersiową przyjaciela.—Ćśś... Odpocznij, [T.I]...
Nie chciałaś spać, jednak nie miałaś siły zaprotestować. Czułaś, jak się przemieszczacie. Słyszałaś głos Tsunade, gdy dotarliście do szpitala. Czułaś miękki materac pod plecami. Nic więcej. W końcu, po dokładnym badaniu udało ci się zasnąć.
Obudziłaś się i widziałaś siedzących przy tobie bliskich. Byli twoi rodzice, Shikamaru, część przyjaciół oraz Kakashi i Asuma. Nigdzie nie widziałaś jednak Takeshiego.
—Jest na misji—rzucił Kopiujący Ninja, domyślając się, kogo szukasz.—Od kiedy walczyłaś z członkami Akatsuki, on chodzi na misje, które ty miałaś dostać.
—Jak długo tu leżę?
—Tydzień—mama uśmiechnęła się, patrząc ci w oczy. W jej tęczówkach widziałaś żal pomieszany ze szczęściem.
—Rozumiem.
Do pomieszczenia weszła Hokage, a za nią wspomniany były wilk. Pomyślałaś, że najwyraźniej dopiero wrócił z misji.
—Macie chyba sobie coś do wyjaśnienia—powiedziała kobieta "bez owijania w bawełnę", popychając szarowłosego w twoją stronę.—Proszę wszystkich o wyjście, niech zostaną sami.
I tak zostaliście we dwójkę. Nie wiedziałaś, od czego masz zacząć. Takeshi nie odzywał się, a jedynie przypatrywał się tobie.
—Więc... Wytłumaczysz mi, o co chodzi?—odezwałaś się w końcu.
—Słuchaj... [T.I]... Ryuketsu no bara może się pojawiać w ludzkiej formie od kiedy uwolniłaś Hisokę...
—A ty?—przerwałaś mu.—Ty nie należysz do stada, które mogę przyzywać.
—To jest moja prawdziwa postać... Tsuki też tak na prawdę była kobietą. Nasz ród pochodzi z waszego świata, a w wilki zmieniamy się by wpasować się w świat Ookami.
—Dlaczego wcześniej się nie ujawniłeś?—nie wiedziałaś, czy masz płakać, czy się cieszyć.
—Tsuki mnie o to prosiła—westchnął.—Prosiła również, bym nie mówił ci, że po śmierci jej dusza wróciła do Wioski w chmurach. Z pomocą twojej techniki przywróciłem jej ciało. Niedługo będzie na tyle silna, by cię odwiedzić...
Wiadomość o żywej przyjaciółce była dla ciebie szokiem. Miałaś ochotę się rozpłakać, ale powstrzymywałaś się.
—W-więc Tsuki żyje?
—Tak... I tęskni...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top