2.■Jesteś bez życia■

Ledwo trzymam się na nogach, patrząc z niedowierzaniem na kobietę z cholernymi dobrze mi znanymi oczami.

-Miranduś, strasznie zbladłaś. Wszystko w porządku? - marszczy brwi ciocia Britt, uważnie mi się przyglądając.

Pattie Bieber też wygląda na zaniepokojoną.

Zamykam oczy, próbując powstrzymać zawroty głowy.

Gdy je ponownie otwieram, czuję że trzymam już nad sobą kontrolę.

-Tak, wszystko w porządku - kiwam głową - Miło mi panią poznać.

Przywołanie na twarz uśmiechu kosztuje mnie tyle wysiłku, że prawie padam tam trupem. Podaję jej rękę, a ona się do mnie uśmiecha.

Jest taka miła. A ja tak bardzo chcę w tym momencie uciec.

Jednak zostaję, bo ciekawią mnie wyjaśnienia.

Co ona tu robi? Czy Justin też tu jest?

Nagle ogarnia mnie panika na myśl o spotkaniu go. Czuję uścisk w klatce piersiowej i przez chwilę nie mogę oddychać.

-Posłuchaj, Miranda nie uwierzysz! - wykrzykuje ciotka, wznosząc ręce do góry i tajemniczo spoglądając na panią Bieber. - Pattie przyjechała do mnie, bo pewien znajomy polecił jej mnie. Rozumiesz to?

Uśmiecham się mimowolnie, bo uwielbiam widzieć Britt w takim stanie. Do twarzy jej z dumą i promiennym uśmiechem.

-Chciałam wynająć twoją ciocię, jako projektantkę ubrań dla mojego syna - wtrąca Pattie.

Syna. Syna syna syna syna.

Przełykam głośno ślinę.

-Będę projektować ubrania dla Justina Biebera! - piszczy Britt.

Nagle czuję jak wszystko runęło.

Wyprowadziłam się ze Stradfort, bo każdy kojarzył mnie tam jako tą od Biebera. Za to, to Stradfort kojarzyło mi się z nim. Dostałam propozycję, że gdy skończę osiemnaście lat, żeby zamieszkać z ciocią Britt. Nie mogłam tego odmówić. Propozycja pojawiła się akurat w momencie, kiedy potrzebowałam ucieczki od tego wszystkiego.

Wiedziałam, że od Justina nie da się uciec. Był na całym świecie. W gazetach, radiach, telewizji. Codziennie go gdzieś widziałam. Codziennie też słyszałam go w swoich słuchawkach, bo mimo że nie chciałam go widzieć, słuchanie jego piosenek stało się moją obsesją.

Jednak byłam pewna, że już nigdy nie nadaży się okazja, że staniemy twarzą w twarz.

-Katy by była zachwycona, prawda? Pamiętam, że zawsze była jego wielką fanką - entuzjastycznie wymachuje rękami w powietrzu ciocia.

Mam ochotę gorzko się zaśmiać. Rok temu odkąd zniszczyłam jej wszystkie plakaty, moja siostra przestała mieć na jego punkcie świra. A z resztą teraz Justin nie jest idealnym wzorem na idola.

Wokół niego jest tyle szumu i prawie codziennie słyszy się jak zrobił coś, co wywołało burzę. Zmienił się. Jego zachowanie...

Jeśli jest choć w połowie taki jak przedstawiają go media, to nie chcę go widzieć na oczy.

- Już nie jest jego fanką - burczę opryskliwie i łapię spojrzenie Pattie - Nie wiem, jak można być jego fanem. Czego? Jego imprez i agresywnego zachowania?

-Miranda! - piszczy Britt, wstrząśnięta moimi słowami.

W oczach Pattie widzę ból, ale nie przejmuję się. Odwracam się na pięcie i idę do swojego pokoju na drugim piętrze.

Rzucam się na łóżko i wbijam spojrzenie w sufit. Śledzę każdą niedoskonałość ściany, próbując uwolnić się od myśli o Justinie.

Nie potrafię powiedzieć, co czuję. Emocje zlały mi się w jedno. To nie jest strach. Nie boję się, że go zobaczę. Czuję pewną obawę, że jest bardziej inny, niż mi się wydaje.

Media przedstawiają go w jak najgorszym światle, ale to dzięki temu ciągle o nim głośno.

Wiem, że się zmienił. Ja też to zrobiłam.

Ale uważam, że nie wszystkie zmiany są dobre.

Po kilku minutach słyszę ciche pukanie do drzwi. Wzdycham i podnoszę się z łóżka.

-Proszę - mówię.

Drzwi się otwierają i do środka wchodzi Britt.

-Chciałam porozmawiać - wyjaśnia i siada obok mnie na łóżku.

Nienawidzę tych dwóch słów, szczególnie kiedy są wypowiadane w momencie, kiedy chcę po prostu siedzieć sama i myśleć.

- Twój gość sobie poszedł? - pytam. Nie chcę być nie miła, ale nie mogę powstrzymać szorstkiego tonu.

-Tak - kiwa głową. Przygładza swoje farbowane na jasny brąz włosy i starannie wyprostowane.

Choćby nie wiem, co by się działo, ona zawsze musi wyglądać dobrze. Jestem pewna, że gdyby uciekała z pożaru, jej włosy powiewały by na wietrze, a ubranie ani trochę nie byłoby brudne. Jak w cholernym filmie.

-Twoja mama się martwi - wyjaśnia, a ja przekrzywiam głowę z ciekawością.

-Jestem już dorosła, nie powinna...

-Nadal jesteś jej córką - przerywa mi - Oddaloną od niej tysiące kilometrów. Słuchaj, wiem że się nie znam. Twoja matka mówiła tylko, że masz jakieś problemy emocjonalne.

-Miałam - precyzuję.

-Skarbie, nie masz innych przyjaciół niż syn Grierów. Już nie wspomnę, że na początku w ogóle nie chciałaś na niego spojrzeć.

-To nieprawda! - wykrzykuję - Jest jeszcze Shay.

-Która wpada do ciebie raz na miesiąc - cmoka ciocia ze smutkiem.

-Ona pracuje - mamroczę, bo wiem że już przegrałam.

Shay była moją przyjaciółką, z którą zaprzyjaźniłam się z własnej woli od razu. Była zabawna i wszędzie jej było pełno. Pracowała jako fotomodelka, a ciocia Britt tworzyła dla niej ubrania od samego początku jej kariery.
Z powodu jej pracy ciągle wyjeżdżała i nie widywałyśmy się zbyt często. Co nie znaczy, że nie miałyśmy w ogóle kontaktu. Często pisałyśmy i rozmawiałyśmy poprzez internet.

- Mam wrażenie, że chcesz się odciąć od ludzi. Masz 19 lat, powinnaś mieć chłopaka, jesteś śliczna. Powinnaś chodzić na imprezy. Na Boga, powinnaś się upijać, żebym mogła po ciebie jeździć do klubów i dawać ci szlabany!

Krzywię się, bo żadna z rzeczy, które ona wymieniła nie sprawiłaby mi szczęścia.

-Co jest z tobą, Miranda? Jesteś bez życia. Dokładnie jakby ktoś zabrał ci kawałek serca odpowiedzialny za zabawę w życiu.

Ktoś tam był. I coś tam mi zabrał.
-Nie potrzebuję dobrej zabawy, chcę skończyć liceum i zastanowić się nad przyszłością. Nie obchodzą mnie imprezy.

Ciocia wzdycha i wstaje. Podchodzi do drzwi i rzuca mi jeszcze jedno spojrzenie :

-Czemu naskoczyłaś tak na panią Bieber?

Bo jest matką, kogoś kto zabrał mi kawałek serca odpowiedzialny za dobrą zabawę.

-Nie wiem. Mam zły humor. - mówię.

Ciocia wzdycha i zostawia mnie samą.

*****

Następnego dnia budzę się dziwnie wyspana i od razu spoglądam na zegarek.

Cholera.

Zrywam się z łóżka. Zaczynam w ekspresowym tempie ubierać się i czesać włosy.

Zaspałam dwie godziny do szkoły.

Super. Świetnie. I to pod koniec roku, kiedy najbardziej zwracają uwagę na twoje zachowanie.

Mam takie cholerne szczęście, że to powinno być aż zakazane.

Wsuwam trampki na stopy i wybiegam z pokoju.

Po całym domu rozlega się dźwięk dzwonka. Gdy schodzę po schodach, słyszę jak ciocia jest już przy drzwiach i otwiera je.

-O kur... Dzień dobry - po jej tonie rozpoznaję podekscytowanie.

Przyśpieszam schodzenie, ciekawa kto przyszedł i wtedy słyszę głos:

-Dzień dobry. Miło w końcu zobaczyć panią na oczy. Moja matka nie przestaje o pani mówić. Wiem, że przyszedłem niezapowiedziany, ale nie mogłem się powstrzymać.

Rozlega się cichy chichot cioci Britt.

Czuję się, jakbym dostała kopniaka w brzuch, a wszystkie moje wnętrzności uległy wypadkowi.

Jest już za późno, by zawrócić do pokoju i wyskoczyć przez okno.

Stoję i gapię się na niego, nie oddychając.

Zmienił się. Tak bardzo się zmienił. Jego włosy są krótsze i ciemniejsze niż zapamiętałam. Wpadają prawie w brąz. Nie jest ubrany w luźne ciuchy, które zawsze nosił, ale w białą koszulę i ciemne spodnie. Wygląda tak dorośle i jednocześnie tak seksownie, że jestem pewna że moja ciotka przeżywa wewnętrzny zawał.

Jego uwaga jest skupiona na kobiecie przed nim, kiedy rzuca jej zawadiacki uśmiech, powodując u niej kolejny zawał.

Jednak jego wzrok przesuwa się powoli za nią i wtedy styka się z moim.

Ja w przeciwieństwie do Britt nie przeżywam zawału. Ja umieram. 

-Miranda? - szepcze pustym, pozbawionym emocji głosem. Moja ciocia gwałtownie się odwraca, ale mnie już nie ma.

Wbiegam po schodach, przeskakując co dwa stopnie.

-Miranda! - krzyczy Justin.

Zaczynam panikować, kiedy słyszę że za mną biegnie.

Dopadam do drzwi i chcę je zatrzasnąć, ale uniemożliwia mi but, który w ostatniej chwili wsuwa się do środka. Przez chwilę siłuję się z drzwiami, za wszelką cenę pragnąc je zamknąć, ale ostatecznie Justin wygrywa.

Cofam się, kiedy wchodzi do mojego pokoju i staje ze mną twarzą w twarz.
 

______________________

Tum dum.. Justin come back! Hihi

Jak tam wakacje? Korzystacie mam nadzieję z pięknego słoneczka i cudnej pogody? 

Komentujcie skarby i gwiazdkujcie, bardzo was proszę. To sprawi mi ogromna przyjemność i możliwe, że rozdział pojawi się szybciej! ♥ Trzymajcie się :) 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top