8

W życiu najczęściej bywa tak, że nic nie idzie po naszej myśli. Gdy ktoś wierzy, że już się wszystko ułożyło, że nic nie może się zepsuć... właśnie wtedy wszystko to zaczyna się sypać i rozpadać. Tak było też tym razem. Tony wciąż próbował udowodnić, że Naomi nie jest zwykłym kotem, że jest czymś więcej, jednak to nie przynosiło efektów. Nawet Nick Fury miał dosyć tych wszystkich teorii spiskowych na temat zwykłego kota.

Naomi było trochę przykro, że nikt nie ufał Tony'emu, jednak nie mogła się przecież ujawnić! Gdyby oni dowiedzieli się kim jest... Na pewno musiałaby odejść! Przecież by jej tak po prostu nie zaakceptowali. Najpewniej chcieliby zrobić z nią to samo co Hydra, a na to nie chciała się zgodzić.

Bucky stał się dla niej bardzo ważny, nie chciała go opuszczać, szczególnie, że dopiero ostatnio przestał miewać tak często koszmary! Gdyby go teraz zostawiła mogłyby wrócić. Poza tym... Poza tym Bucky był jej. Przeszedł podobne piekło, co ona i czuła się przy nim dobrze. Nikt w końcu nie opiekował się nią tak jak on. Nikt tak o nią nie dbał i tak nie rozpieszczał. Naprawdę chciała z nim zostać, opiekować się nim i pomagać. Niezależnie od wszystkiego.

Niestety Bucky znowu musiał udać się na misję. Tym razem wraz z Natashą, Stevem i Clintem mieli jechać ma Kubę, gdzie Hydra miała stare bazy i poszukać tam przydanych informacji o ich planach i może... znaleźć sposób, by wymazać z głowy Bucky'ego ciąg słów, przez który tracił kontrolę. Gdy tylko Naomi o tym usłyszała... To musiał być koniec. Jeżeli pojadą na Kubę to na pewno znajdą informacje o niej i jej podobnych. A wtedy uznają, że Tony miał rację! Nie mogła do tego dopuścić, musiała jechać z nimi. Nie wiedziała tylko jak tego dokona. Nie chciała się znowu przemieniać, dobrze jej było jak kot, ale... no cóż. Miała spory problem.

Gdy Bucky się pakował siedziała i patrzyła smętnie na torbę. W tej postaci się do niej nie zmieści, jeżeli zmieni postać teraz to Bucky zauważy chociażby jej zniknięcia. A zawsze się z nim żegnała, gdy wychodził. To oznaczało, że musiała się z nim pożegnać, a potem jakimś cudem dobiec do odrzutowca szybciej niż on i to jeszcze tak, by nie zobaczył! Niestety, nie znała postaci jaką mogłaby przyjąć, by to osiągnąć. Chyba, że uda jej się przejść przez wentylację. I to mogło się udać.

-Hej, maleńka... wrócę przecież – powiedział Bucky z uśmiechem i pogłaskał ją po łebku. Zaraz też uklęknął na jedno kolano i pocałował ją w różowy nosek. Naomi tak bardzo nie chciała go puszczać... nawet wyciągnęła łapkę i zahaczyła pazurkami o jego kombinezon!

-Wrócę za parę dni – obiecał Bucky i wyszedł z pokoju, biorąc uprzednio torbę. Gdy tylko drzwi się zamknęły Naomi zamieniła się w myszkę i wskoczyła do przewodów wentylacyjnych, tam zamieniła się w szczura, większego i szybszego, i pomknęła jak strzała, byleby zszyć na czas do statku. Nie było to łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że rury... były raczej ciemne i skomplikowane. Nie mogła się jednak poddać. Jeżeli nie znajdzie tych wszystkich dokumentów przed nimi to będzie koniec jej sielankowego życia, znowu będzie musiała uciekać i szukać nowego miejsca. A przecież była zima...

W końcu udało jej się wyskoczyć z przewodów wentylacyjnych, prosto na płytę lotniska T.A.R.C.Z.Y. zauważyła Bucky'ego, który wchodził akurat do hangaru razem ze Stevem, obaj przebrani i gotowi do walki... nie miała już czasu, więc nie wiele myśląc wbiegła do odrzutowca i schowała się pod ławką. Będzie musiała się ukrywać dopóki nie wystartują, ale wątpiła, by teraz ktoś zwrócił na nią uwagę, szczególnie, że zamieniła się w jeszcze mniejszą myszkę. Zwinęła się w kulkę w najciemniejszym kącie jaki znalazła i czekała aż wystartują. Ta niepewność ją dosłownie zżerała od środka. Nie chciała musieć ich wszystkich oszukiwać, jednak... przecież nie zaakceptowali by jej. Szczególnie, że była przy nich tak długo, zapewne uznają, że dowiedziała się rzeczy, o których nie powinna wiedzieć. To ją całkowicie dyskwalifikuje jako ewentualnego członka S.H.I.E.L.D. Musiała teraz zapobiec katastrofie...

Odrzutowiec wystartował po kilku chwilach, a ją okropnie szarpnęło. Wypadła z kąta i poturlała się po podłodze, piszcząc przy tym ze strachu. Uderzyła w przeciwległą ścianę i tam zahaczyła pazurkami o jakąś szczelinę i utrzymała się w miejscu, dopóki lot się nie ustabilizował. Roztrzęsiona wróciła do kąta, w którym się chowała i tam już czekała.

Do pomieszczenia, w którym siedziała w pewnym momencie wszedł Bucky i zaczął wyciągać broń i chować ją do odpowiednich kieszeni w stroju. Spojrzała na niego przelotnie i zamknęła oczy. Może to głupie, ale wiedziała, że gdy ona na kogoś nie patrzy to jest mniejsza szansa, że zostanie się zauważonym.

Lot był długi i koszmarny, przynajmniej dla niej. W dodatku to ni był koniec jej zadania. Nie słyszała jak reszta obmyśla strategię ataku, co było niemałym utrudnieniem, jednak wyszła z nimi ze statku, od razu zakopując się pod liśćmi. Baza była w końcu w lesie. Miała to ułatwienie, że mogła się lepiej zakamuflować wśród drzew.

W końcu wszyscy się porozbiegali. Naomi przyjęła postać kota i pobiegła do tajnego wejścia, właśnie dla niej. Obowiązkiem każdego zmiennokształtnego agenta było wchodzenie przez specjalną, małą klapę, do której nie zmieści się człowiek. Teraz była ona niestety zardzewiała i nie działała jak powinna, jednak gdy naprawdę mocno nacisnęła kawałek odgiął się i dała radę przecisnąć się do środku. Od razu zalały ją wspomnienia. Tyle razy tędy wchodziła, by zdać raporty i wyruszyć na kolejną misję. Tyle razy tutaj zastawiała pułapki na rekrutów... A teraz, wchodząc tu, by ratować Amerykanów, wrogów... czuła się trochę jak zdrajca. To paskudne uczucie niemal zżerało ją teraz od środka. Każdy zakamarek bazy, każda półka, drzwi, znak... to były jej pierwsze wspomnienia.

Pokręciła głową. Przez chwilę niemal straciła z oczu cel swojej misji, nie mogła sobie na to pozwolić. Chciała mieszkać z Buckym. Pilnować go. Nie mogła więc dopuścić, by poznał prawdę. Nie w taki sposób. Słysząc kroki schowała się za pudło z jakimiś częściami, śmierdziało smarem, jednak zauważyła Natashę. Rozglądała się uważnie i powoli szła w kierunku głównego archiwum. A więc byli już tutaj... Naomi niemal spanikowała. Musiała jakoś odwrócić uwagę kobiety. Ostrożnie weszła za pudło i naparła na nie mocno. Ono zaraz przewróciło się z hukiem, a części rozsypały się po ziemi. Dokładnie w tym momencie Naomi znowu zamieniła się w małą mysz i przemknęła obok nóg Natashy, nie zwracając sobą uwagi zaaferowanej kobiety.

Wyprzedziła ją i pokierowała się najkrótszą drogą do archiwum. Wiedziała, gdzie powinny być dokumenty o niej. Zamieniła się szybko w człowieka, pierwszy raz od lat. Przez chwilę ciężko było jej utrzymać pionową pozycję ciała, dlatego chodziła raczej na czworaka. Zamknęła drzwi, zastawiła je czym mogła i zaczęła wysypywać na ziemię dokumenty o sobie, reszcie agentów, wszystkie informacje, które zdobyła jako szpieg. Nie miała czasu wybierać co jest dobre, a co nie. Zaraz polała kupę papierzysk wszystkim co znalazła, a po namyśle oblała też wszystkie komputery. Trochę bała się, wciąż była niepewna, ale podpaliła to wszystko. W tym momencie dotarło do niej do głupiego zrobiła. Ogień buchnął, odrzucając ją daleko do końca pomieszczenia. Jęknęła, czując wszystkie oparzenia, głównie na rękach, którymi się zasłoniła. Na szczęście szybko się goiła, szczególnie teraz, gdy Bucky ją wyleczył. Dzięki niemi miała siłę, by używać swoich mocy.

Rany zniknęły, a dziewczyna znowu przyjęła postać myszy i zaczęła uciekać. Nie sądziła jednak, że do pomieszczenia wpadną agenci Hydry. Ich tu przecież nie powinno być! Baza powinna być opuszczona od lat! A skoro oni ją zaskoczyli to na pewno zaskoczyli też resztę. Musiała ich odnaleźć! Co jeśli skrzywdzą jej Bucky'ego! Żałowała, że nie mogła teraz stanąć do walki, jednak trupy zwróciłyby za dużo uwagi. A teraz Hydra i T.A.R.C.Z.A będą się nawzajem obwiniać o wybuch.

Udało jej się wyminąć żołnierzy, jednak nie bardzo wiedziała, gdzie szukać reszty. Dlatego po prostu biegła za wszystkimi. Hydra nie unikała nigdy starć, powinni więc wiedzieć, gdzie był Bucky i Kapitan. Tutaj też się nie myliła. Walczyli. Clinta i Natashy nigdzie nie widziała, ale mogła przez chwilę zachwycić się wspólną walką kapitana i Bucky'ego. A to było coś naprawdę wartego zobaczenia. Walczyli zgodnie, płynnie, jakby czytali sobie w myślach. Dziewczyna była naprawdę pod wielkim wrażeniem, przynajmniej do czasu, gdy nie zaczęli przegrywać. Żołnierze mieli ze sobą urządzenie, które dosłownie wyrwało z rąk kapitana tarczę Naomi nie wiedziała jak to coś działało, jednak to samo urządzenie sprawiło, że Bucky jakby do niego przywarł... czyżby to był jakiś dziwny magnes...?

-A jednak... Zimowy Żołnierz, jedno z najdoskonalszych dzieł Hydry postanowił zdradzić – zaśmiał się gorzko jeden z ludzi. Naomi wykorzystała ten moment, by przemknąć się przy ścianie i schować za stosem gratów. Nie wiedziała skąd wszędzie jakieś zardzewiałe części maszyn, jednak teraz było jej to na rękę, bo miała się gdzie ukryć. Musiała zobaczyć jak to się rozwinie i w najgorszym razie... ratować mężczyznę, który był dla niej tak ważny.

Tak bardzo skupiła się na Buckym, że nawet nie zwróciła uwagi na Steva, który z jakiegoś powodu nie atakował. Przecież był Kapitanem, mistrzem walki wręcz. Spojrzała więc na mężczyznę, który został unieruchomiony.

Grube kajdany skuwały jego ręce z tyłu, wyglądały jakby były... przyczepione do ściany. Jednak ja... Wiedziała, że kiedyś próbowano opracować mechanizm, który by przyczepiał się do powierzchni płaskich i działał właśnie jak elektromagnes, jednak przez przyciągania wszystkiego wokół, jednak... czyżby jednak im się udało?

-Podobają się wam nasze nowe zabawki? Dzięki nim możemy teraz zrobić to – w tym momencie uderzyli Steve'a w brzuch. Blondyn skrzywił się z bólu, ale nic nie powiedział. Obaj mężczyźni milczeli, jakby czekając na Natashę i Clinta. Naomi jednak czuła, że dwójka mogła być daleko. A w dodatku ktoś uderzył Bucky'ego w brzuch! A tego było za wiele.

Byłą szalona, że w formie kota wyskoczyła zza sterty części i najeżyła grzbiet, sycząc jak dzika. Nie stanowiła w tej formie zagrożenia. Ba! Wyglądała komicznie. Kot kontra uzbrojeni żołnierze...

-Naomi?!Co tutaj robisz, uciekaj! – krzyknął Bucky, szarpiąc się. Pierwszy raz wyglądał na spanikowanego.

-Co...? To twój zwierzak?! – żołnierze wybuchli śmiechem, a ten który najwyraźniej im przewodził chwycił kota za sierść na karku i uniósł w powietrze.

-Przynieśliście tu zwierzę?! – zaśmiał się kpiąco. Szybko jednak jego uśmiech zgasł. Dla Naomi to był idealny moment. Rozhuśtała się w jego ręce i w momencie, gdy leciała w góry zamieniła się w człowieka. Owinęła nogę wokół szyi mężczyzny dosłownie jednam ruchem powaliła go na ziemię.

Teraz... wyglądał strasznie. Nie groźnie. Była mała, chuda, w czymś co kiedyś było sukienką bądź tuniką. W każdym razie materiał nieokreślonego koloru zwisał jej smętnie z jednego ramienia zakrywając tylko jedną pierś i nogi. Włosy dziewczyny były czarne, do pasa, całkowicie splątane i rozczochrane. Cała byłą ubrudzona, w dodatku na ubraniach miała świeże, nadpalone plamy. Można było ją przyrównać do wiedźmy... Żołnierze widocznie to właśnie robili, bo stracili czujność na tyle, że Naomi po prostu ich pokonała. Była szybka, zwinna i dosyć silna jak na swój wzrost. Wskoczyła na kolejnego mężczyznę, owinęła uda wokół jego szyi i szybkim ruchem skręciła mu kark. Zanim jeszcze jego ciało upadło jeż stała przed następnym. Chwyciła go za rękę i wykręciła mocno, by wypuścił broń, a zaraz potem rzuciła nim w pozostałych. Mężczyźni chcieli stanąć do walki. Pomimo wszystko nie czuli wielkiego zagrożenia płynącego z tak małej osóbki. Przynajmniej do czasu.

-Nikt nie będzie bił mojego Bucky'ego – krzyknęła, zamieniając się w dinozaura. Cóż... kiedyś uwielbiała być efektowana. Mężczyźni nie mieli już ratunku, szczególnie, że większość po prostu zginęła, rozerwana przez ostre zębiska. Cały pokój spłynął krwią... A do Naomi znowu wróciły wspomnienia. Nie walczyła często... była szpiegiem... ale jednak gdy już musiała zazwyczaj wszystko kończyło się krwawo i obrzydliwie... Teraz jednak musiała zmierzyć się z czymś dużo gorszym niż żołnierze Hydry. Musiała spojrzeć w oczy Bucky'emu...



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top