10

Clint zdecydował się pomóc przy kąpieli dziewczyny, jako, że Steve musiał zostać nieco dłużej i porozmawiać z Nickiem. Polubił dziewczynę, nieważne czy w formie kota czy człowieka. Wierzył, że jej charakter się przez to zbytnio nie zmieni. No i widział, że Bucky jest... Wciąż w szoku? Zdenerwowany? Zdradzony? Na pewno nie łatwo było mu przyjąć do wiadomości, że zwierzę, któremu ufał i przy którym robił tyle rzeczy okazało się człowiekiem. Bucky starał się ukryć to, co czuł, ale i tak Clint i Naomi wiedzieli, o co chodziło. Dziewczyna grzecznie dawała się nieść, nie protestowała, nawet się nie odzywała.

-Bucky, skoczysz do Nat pożyczyć jakieś ubrania? Naomi nie ma się w co ubrać – zaczął Barton, gdy mijali pokój rudowłosej. Jakoś poczuł, że musi zając się Naomi, bo skoro przez większości swojego życia udawała zwierzę to może nie wiedzieć już jak zachowuje się człowiek. Widział to już po samym jej zachowaniu na przesłuchaniu, gdzie nawet nie zasłoniła się rękami, gdy siedziała niemal naga przed prawie samymi mężczyznami.

-Naomi, wezmę cię do pokoju Bucky'ego i pomogę ci się wymyć. Trzeba ci to wszystko powyjmować z włosów. Bucky do nas dołączy – powiedział, zerkając na Zimowego Żołnierza, który bez słowa oddalił się do pokoju Natashy.

Będąc chwilowo sam odetchnął głęboko. Nie miał pojęcia, co robić i jak się zachować. Naomi była jak on, jak Natasha. Wykorzystana. Ona jednak nie miała okazji, by się :naprawić", zmienić. Cały czas żyła poniżej godności, jak zwykłe, bezdomne zwierzę. Było mu jej okropnie żal. Może nawet przez to nie był w stanie długo się na nią denerwować? W końcu jako zwierzę była cały czas świadoma, wiedziała co robi, gdy mu pomagała. Nie mógł temu zaprzeczyć. Była jedną z osób, które najbardziej mu tutaj pomogły, powinien odpłacić się tym samym.

Pożyczył od Natashy trochę ubrań, jakieś sukienki, spodnie dresowe, ze dwie koszulki. Będzie musiał zabrać ją na zakupy i znaleźć normalne ubrania. No i zabrać jej obrożę, nie przystoi by kobieta chodziła w czymś takim! Aż mu się głupio zrobiło na myśl, że był jedynym który jej ją założył! Mimowolnie się zarumienił i pokręcił głową szybko wracając do swojego pokoju. Ledwo do niego wszedł i poczuł, że coś jest nie tak... zmarszczył brwi i ostrożnie uchylił drzwi od łazienki, jakby zaraz miało zza nich co wyskoczyć. Jednak ku swojemu zdziwieniu zobaczył podłogę, całą w wodzie, a pośrodku tego wszystkiego mokrego Clinta i jeszcze bardziej mokra Naomi, która chwilowo była już całkiem naga. Na szczęście jej włosy, nawet skołtunione, były na tyle długie, że wszystko zasłaniały.

-Co wyście tutaj zrobili? – zapytał, chwytając dziewczynę delikatnie w ramiona i przenosząc ją do wanny. Wzdrygnął się, pierwszy raz czując jej ciepłą skórę. To było takie... dziwne.

-Uh... Tak jakby przypadkiem oblałem ją zimną woda, a ona wyskoczyła z wanny, ja wypuściłem prysznic... no wiesz... Standard przy myciu kotków – zaśmiał się głupio, nieco zawstydzony bałaganem, który razem zrobili.

Bucky pokręcił głową z niedowierzeniem i zaraz delikatnie pacnął dziewczynę w rękę.

-Naomi, nie będziesz się już wylizywać! Teraz jesteś człowiekiem, będziesz się normalnie myła wodą! – powiedział i zaraz napuścił wody do wanny.

-Ale po co masz, Panie, marnować na mnie wodę – mruknęła niepewnie. Została już dawno temu nauczona, że ma być posłuszna swemu Panu, nie sprawić problemów, być łatwa w utrzymaniu. A obecnie to nie kto inny tylko Bucky był jej panem.

-Eh, Naomi, nie nazywaj mnie tak, dobrze? Nie jestem twoim panem tylko przyjacielem. Ewentualnie opiekunem. Chodź, zdejmę ci obrożę – westchnął, sięgając rękami do jej szyi. Nie spodziewał się, że kobieta nie tylko gwałtownie się odsunie, rozlewając więcej wody na podłogę, ale i zasyczy na niego! Kompletnie nie rozumiał jej zmiany zachowania!

-Nie, nie. Ja musze ją mieć. Dostałam ją od Pana... Bucky'ego! Tu jest moje imię, chcę ją nosić, nie chcę jej tracić, to prezent, jest ważna – wyjaśniła szybko i nieco pokrętnie. Wyglądała jakby wręcz wstydziła się swoich słów, obroży jednak nie zdjęła. Zasłoniła ją ręką i przycisnęła do siebie.

-Jest moja – dodała cicho, nie chcąc nikomu jej oddać. Nawet komuś takiemu jak Bucky. To była jej jedyna, prawdziwa własność, symbol jej nowego, lepszego życia.

Bucky już chciał się o to kłócić. Wytknąć jej, że ludzie nie chodzą w obrożach, ze to dziwnie, nie przystoi, jednak zanim się odezwał Clint położył mu rękę na ramieniu i pokręcił głową. Dla niego to, co prawda, było dziwne, ale starł się zrozumieć dziewczynę. Nie powinni jeszcze na to naciskać.

-Więc zostaw ją. Ale chodź tutaj bliżej, musimy ci włosy umyć. Chcesz je ściąć, Naomi? – zapytał, zabierając się za wyciąganie wszystkich paprochów z ładnych, ciemnych włosów. Wystarczyło kilka chwil, by na podłodze zebrała się cała kupka śmieci, gałązek, liści, kamyków. Miała tam chyba wszystko! Bucky oczywiście pomagał, starając się rozczesać trochę niesforne kosmyki, ale miała w nich dużo zaschniętych, lepkich rzeczy, które to uniemożliwiały, Chyba będą je musieli najpierw umyć.

Kąpiel była długa, musieli dokładnie wyszorować jej ciało i włosy, które stanowiły chyba największy problem. Trwało to w sumie niemal trzy godziny, ale misja zakończyła się sukcesem. Clint zaplótł dziewczynie długi, gruby warkocz i wróciło siebie, wiedząc, że teraz Bucky sobie już poradzi.

-Bucky... głodna jestem – szepnęła dziewczyna, gdy razem leżeli na łóżku. Mężczyzna delikatnie trzymał ją za rękę, starając się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Do jej spokojnego, dosyć cichego głosu, zapachu płynu do ciała, do jej ciepła, rozmiaru. Była już sporo większa niż kot, mogła z nim porozmawiać, objąć... To wszystko było dla niego nowe i inne. Na wojnie, gdy kobieta leżała tak spokojnie w jego łóżku znaczyło, że właśnie spędzili upojną noc, a teraz tego nie mógł zrobić. Nie czuł pociągu do Naomi, podniecenia, czy tego szybszego bicia serca. Teraz czuł się po prostu spokojnie.

-Zaczekaj tutaj moment. Przyniosę ci coś dobrego, dobrze? Teraz możesz już jeść chyba wszystko, prawda? – zapytał, a gdy otrzymał odpowiedź wyszedł z pokoju, zostawiając dziewczyną na chwilę samą.

Naomi za ten czas wstała z łóżka i wróciła do łazienki, by przejrzeć się w dosyć dużym lustrze. Już nie pamiętała kiedy ostatni raz miała na sobie ubranie, była czysta, pachnąca i tak dobrze traktowana jako człowiek. To wszystko wydawało się jej wręcz abstrakcyjne! Jej wygląd, pionowa postawa, wzrost, włosy. Przytłaczało ją to. Światem zwierząt kierowały proste zasady. Wygra najlepiej przystosowany, najsilniejszy. Nie było tam zasad. Kradzieże, bójki, zabójstwa były tam normalne. Nieraz zakradała się do śmietników, by wykraść jedzenie, włamywała się do sklepów, a teraz? Nagle musiała trzymać się ściśle określonych reguł, których nawet nie znała! Może wiedziała jakie są podstawy, ale reszta? To wszystko było dla niej zbyt skomplikowane.

-Nie poradzę sobie – szepnęła, dotykając swojego odbicia w lustrze. Pomimo, że była dużo większa od kota poczuła się nagle malutka w wielkim świecie. Miała nadzieję, że Bucky, Steve, Clint... że oni naprawdę jej pomogą!

Po kilku minutach do pokoju wrócił Bucky z wózkiem z jedzeniem. Śmiesznie to wyglądało, Zimowy Żołnierz, który pchał wózeczek jak te, na których panie w szpitalach rozwoziły jedzenie. Smakowity zapach szybko dotarł do jej nozdrzy, od razu sprawiając, że zaburczało jej w brzuchu.

-W końcu możesz normalnie zjeść. Masz tu specjał, hamburgery, frytki i placek jagodowy – zaśmiał się i przeciągnął stolik bardziej na środek pokoju, by oboje mogli przy nim usiąść. Złożył talarze na stole i życzył dziewczynie smacznego, sam od razu zabierając się do jedzenia. Te czasy były zdecydowanie lepsze pod kątem kulinarnym. W wojsku wszystko było niedoprawione i rozgotowane, a tutaj? Poezja. Razem ze Stevem każdego tygodnia chodzili na miasto próbując nowych dań i potraw z całego świata. Czuł, że teraz Naomi będzie im w tym towarzyszyć, jeśli będzie chciała.

-Coś się stało? Masz niepewną minę... Nie smakuje ci? – zapytał, widząc, że dziewczyna jeszcze nie tknęła swojego dania. Wydawała się jakaś dziwnie nieobecna, nie pamiętał by robiła coś takiego jako kot.

-Nie, nie. Nie przywykłam do bycia człowiekiem – wyjaśniła, sięgając po ketchup, tak jak wcześniej Bucky. Nalała go trochę na talerz i zabrała się za frytki, które okazały się zadziwiająco dobre. Nie spodziewała się tego. Na Kubie nie było takich potraw. Jedyny raz, gdy jadła coś naprawdę dobrego było w Tajlandii, ale to było już tak wiele lat temu... Jeszcze podczas wojny.

-Czy... bardzo jesteś na mnie zły za to wszystko? Ja nie chciałam cię zranić czy skrzywdzić. Bałam się po prostu, że mnie nie zaakceptujesz i będziecie chcieli mnie skrzywdzić – wyjaśniła, chcąc się w jakiś sposób usprawiedliwić.

-Wiesz... Nie tyle zły... Może trochę rozczarowany, ze nie dałaś mi znać wcześniej. I głupio mi, że naśmiewaliśmy się z Tony'ego, chociaż on pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że coś jest z tobą nie tak. Ale nie jestem zły, naprawdę – zapewnił, dotykając jej drobnej dłoni. Już tyle razy głaskał ją, przytulał, nawet całował, nie wiedział czy powinien z tego teraz tak nagle zrezygnować. Z jednej trony była prawie obcą kobietą, a z drugiej... cholera, to była jego mała Naomi!

Nieco uspokojona dziewczyna zjadła resztę posiłku, nieco brudząc się sosem, który z kącika jej ust starł Bucky. Po posiłku odnieśli razem naczynia, musieli zastanowić się, co zrobić z jej kocimi rzeczami. Naomi upierała się, że może dalej być kotem, spać w łóżeczku dla zwierząt, bawić się zabawkami, Bucky jednak wolał, by nie zmieniała się bez celu w zwierzę. Chyba wolał ją jako dziewczynę, mógł z nią porozmawiać, pomóc jej. Tym bardziej, że w końcu miał się nią opiekować razem ze Stevem.

-To może oddamy to do jakiejś fundacji albo schroniska? Tamte zwierzęta potrzebują tego wszystkiego, na pewno będzie im miło.

-A my przeniesiemy się do większego pokoju. I tak miałem się przenieść, teraz mam lepszy powód. Tam będzie duże łóżko. A jutro możemy iśc na zakupy, znaleźć ci jakieś ubrania.

-Może zabierzemy Natashę? Ona zna się na tym wszystkim

-I Steva. Tak po prostu – zaśmiał się Bucky i rozłożył na łóżku.

I tak było już późno, mogli iść spać...

Naomi jednak nie była jeszcze zmęczona. Gdy Bucky regenerował siły wyszła z jego pokoju i poszła do łazienki. Czuła, że musi ściąć te włosy. Były niewygodne, niepraktyczne. Dlatego zaraz chwyciła nożyczki i ucięła warkocz na wysokości swoich łopatek. Wciąż chciała mieć długie włosy, ale nie aż tak. Poza tym... to jeszcze pozostałość po Hydrze. Musiała pozbyć się i tego, by ponownie zacząć nowe życie.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top