4 (otwarcie jarmarku Bożonarodzeniowego #2)

Elena po wyjściu z domu od razu pożałowała że nie zabrała ze sobą czapki i szalika, ponieważ na dworze przez noc napadało dużo śniegu, a mróz był silnie wyczuwalny, szczególnie w uszy i nos. 

- Jeremy, wróć do domu i przynieś mi czapkę i szalik, bo inaczej zamarznę - uśmiechnęła się do niego uroczo 

- Sama sobie idź, mi się nie chcę 

- Ale ty jesteś młodszy

- Ale ty ładniejsza

- I co z tego? Ale tobie się bardziej pieszy, a jak ja bym poszła na tych obcasach to by zajęło więcej czasu 

- W porządku - westchnął chłopak i ruszył w stronę domu

- Sobie też weź - krzyknęła jeszcze za nim

Po chwili Jeremy wrócił z wspomnianymi wcześniej rzeczami, sam nie ich nie mając 

- Możemy już iść? - zapytał wręczając jej czapkę i szalik

- A ty gdzie masz rzeczy? - zapytała patrząc na niego groźnie

- Ja nie potrzebuję, chodźmy już wreszcie, bo już pewnie wszyscy są - odparł zdenerwowany

- Nie tak szybko braciszku, musimy jeszcze iść po dziewczyny 

- Musimy? 

- Tak 

Zniechęcony ruszył przed siebie nie oglądając się na siostrę.

- Jeremy, zaczekaj! - krzyknęła za nim

- Co znowu? - zapytał odwracając się napięcie 

- Daj mi rękę, tu jest za dużo zasp 

Chłopak westchnął zirytowany, zawrócił by podać jej rękę. Przez jakiś czas szli w milczeniu do puki nie doszli do dużego drewnianego domu, przy którym stały dwie dziewczyny, jedna z nich była ciemno-skóra o krótkich ciemnych włosach, a druga była wysoką blondynką. Na ich widok Elena zapomniała o zaspach i rzuciła się w ich stronę piszcząc.

- Ehh te dziewczyny - mruknął pod nosem lekko się uśmiechając

Lubił te dziewczyny, bo chociaż różniły się od siebie znacznie to we trzy tworzyły idealny kontrast, to one gdy się urodził zajmowały się nim do puki nie skończył 10-ciu lat, nigdy nie odmawiały mu niczego i chroniły przed rodzicami gdy coś przeskrobał. Dziewczyny zawzięcie o czymś dyskutowały i Jeremy gdyby nie musiał na nie czekać, zostawiłby je, lecz teraz zbliżała się godzina otwarcia jarmarku a on musiał jeszcze z Enzo przygotować stoisko. 

- Dziewczyny! - krzyknął - Czy możecie porozmawiać później? Bo chcę wam tylko przypomnieć że za niedługo jest otwarcie, a ani ja, ani wy nie macie jeszcze przygotowanego stoiska, za pewne schronisko ze zwierzętami już na was czeka, a na mnie Enzo

- I Victoria! - krzyknęły wszystkie trzy wybuchając śmiechem 

- Nie prawda! - oburzył się chłopak, w myślach jednak przyznał im rację 

Całą czwórką w końcu ruszyli na rynek gdzie odbywał się jarmark. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top