21 (psiak)
Od 20 minut chodziłam z zachwyconym Clausem, oglądał wszystko z błyskiem w oczach, najbardziej podobały mu się stoiska z zabawkami i słodyczami, ale chyba i tak najbardziej spodobało mu się nasze, wpatrywał się z uśmiechem w zwierzęta i w dziewczyny ubrane znowu w stroje elfów
- Co przystojniaku? Chciałbyś jakieś zwierzątko? - zapytała Caroline z uśmiechem
- Tak, chciałbym tamtego pieska - Claus pokazał na czarno-białego kundelka z oklapniętym jednym uszkiem i z jedną krótszą łapką
- Ale on nie jest rasowy i do tego w pełni sprawny, jest nie ufny, a nawet agresywny, ma dwa lata i nikt go nie chce, bo każdy się go boi, wybierz sobie innego psiaka, ten nie jest dla ciebie - powiedziała blondynka
- Mylisz się, on nie jest agresywny tylko samotny i wystraszony, on wie że każdy woli rasowe psy od niego, więc już przestał się starać, już nawet nie wierzy że kiedyś ktoś go pokocha i da mu dom, a ja go wybrałem i zrobię wszystko by odzyskał radość z życia - i zanim ktokolwiek się zorientował Claus był już przy psie
- Claus, nie! - krzyknęłyśmy i pobiegłyśmy za nim, lecz widok jaki ujrzałyśmy sprawił że zatrzymałyśmy się w miejscu
Claus siedział na śniegu i trzymał psa na kolanach, mówił do niego i głaskał, pies merdał ogonem i lizał go, a Claus się śmiał
- Nie bywałe, czy wy widzicie to samo co ja? - zapytała blondynka
- Chyba tak - odparłyśmy jej
- To cud, miał racje - odparła Bonnie
- Bo to on jest cudowny - oznajmiłam z uśmiechem
- Masz racje, widać że ma dobre serduszko i nie odtrąca nikogo kto nie jest do końca idealny, zawsze daje mu szanse, ciekawe po kim to ma - zainteresowała się ciemno-włosa
- Mam nadzieje że po ojcu
- czemu tak mówisz? - zainteresowała się Caroline - no i gdzie zostawiliście chłopaków i najważniejsze, rozmawiałaś z tym przystojnym blondynkiem?
- Caro - upomniała ją Bonnie, nie czas na twoje wzdychanie
- Oj no dobra, pomarzyć nawet nie dasz, sama masz chłopaka, to się mądrzysz, ja też bym chciała kogoś mieć, a on mi się podoba, też ma blond włosy jak ja, czy wiecie jakie śliczne by były nasze dzieci? - uśmiechnęła się zachwycona swym pomysłem
- Przestań - prychnęła Bonnie
- Dziewczyny, nie kłóćcie się
- No dobra, mów już - ponagliła ją Caroline
- Dziś rozmawiałam z nim, czy wiecie że on myślał że ja jestem nią?
- To znaczy kim? - zapytała Bonnie
- Mamą Clausa i dziewczyną Damona, że wcale nie umarłam tylko ich porzuciłam, nie wiem czemu wyglądam jak ona, ale z tego co o niej wiem to nie chciałabym być taka jak ona, Stefan miał z nią romans i teraz właśnie o tym rozmawiają, dlatego zabrałam Clausa ze sobą
- No to nie źle - skomentowała Caroline
- Eleno - zaczęła nie pewnie Bonnie
- Tak?
- Ty jesteś adoptowana prawda?
- Tak i co związku z tym?
- A co jeśli ta dziewczyna nie była twoim sobowtórem tylko siostrą bliźniaczą, co jeśli z jakiegoś powodu zostałyście rozdzielone, gdy byłyście malutkie i to dlatego Claus cię uwielbia, bo czuje cząstkę swojej mamy której nigdy nie poznał, a chłopaki czują się dobrze w twoim towarzystwie, bo przypominasz im ich ukochaną dziewczynę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top