Dwa
Kiedy znaleźli się w mieszkaniu Yuuriego, pierwszym, czym ich przywitało był Makkachin domagający się pieszczot, który kiedy tylko usłyszał dźwięk otwieranych drzwi poderwał się ze swojego mięciutkiego posłania i natychmiast znalazł się obok swojego właściciela i jego podopiecznego
Makkachin polubił Yuuriego już od samego początku, kiedy to jego pan wpadł na Katsukiego zmierzającego właśnie na lodowisko. Pudel przycupnął wtedy na ławce niedaleko mężczyzn i bacznie przyglądał się Japończykowi. Od razu zauważył, że Yuuri nie jest taki jak inni. Pozostali ludzie patrzyli na Viktora albo z zazdrością, albo z irytacją, albo z nienawiścią. Mało było osób, dla których Viktor był kimś więcej, niż tylko pięciokrotnym, cynicznym, złośliwym i zapatrzonym w siebie złotym medalistą Grand Prix.
Wtedy, kiedy spotkali bruneta, Makkachin zauważył zmianę w swoim właścicielu. Nie fuknął wściekły na Yuuriego, aby ten uważał jak łazi. Nawet pomógł mu się podnieść z zaśnieżonej ziemi, a potem go przeprosił! Viktor Nikiforov, z własnej, nieprzymuszonej woli kogoś przeprosił! I nawet zaprosił na kawę w ramach rekompensaty za stłuczone i lekko obolałe pośladki! To musiało coś znaczyć!
A Yuuri? Yuuri z pewnością go wtedy poznał! W końcu miał przy sobie łyżwy, nie mógł nie znać żywej legendy łyżwiarstwa figurowego! Poznał go, ale w jego oczach nie było widać nic złego, Makkachin widział tam jedynie bezgraniczny podziw i fascynację.
Pies znał swojego właściciela i w pełni popierał wszystkie... No, nie wszystkie, ale zdecydowaną większość jego decyzji. I tym razem było podobnie. Kiedy tylko Viktor spotkał bruneta w parku, jego wzrok złagodniał, a jego postawa zmieniła się. Idąc do kawiarni, nie szedł tak, jakby cały świat miałby paść mu do stóp, nie patrzył na nikogo z góry. Makkachin od razu wiedział, że Yuuri zmieni życie nie tylko Viktora, ale i jego, i jego rodziny.
I nie pomylił się. Nie minął nawet miesiąc, a obaj wprowadzili się do mieszkania Japończyka. Nie było ono ani za duże, ani zbyt małe. Takie w zupełności wystarczające dla dwóch mężczyzn i psa.
W kuchni nie spędzali dużo czasu, przynajmniej przez pierwsze tygodnie ich wspólnego mieszkania. Rano jeden z nich przychodził do kuchni, a drugi szedł do łazienki. W pomieszczeniu zawsze grało radio. Nie było dnia, aby urządzenie pozostawało wyłączone. Nie przepadali za tą samą muzyką, ale nie przeszkadzało im to. Yuuri, kiedy przebywał w kuchni, ustawiał radio na najpopularniejszą stację i słuchał tego, co aktualnie puszczali i zajmował się przygotowaniem śniadania. Zazwyczaj kończyło się to przypaloną patelnią, brudną płytą indukcyjną i często gęsto bałaganem w całym pomieszczeniu. Viktor radził sobie niewiele lepiej, ale nadal lepiej niż Yuuri. Nawet raz udało mu się nie przypalić jajecznicy! Tak naprawdę, ich umiejętności kulinarne ograniczały się do zrobienia kanapek i zalania kawy wrzątkiem. Nawet mleka nie potrafili dopilnować, aby nie wykipiało. Makkachin zawsze obserwował ich kulinarne zmagania i w duchu skakał jak mały szczeniak. Cieszył się, że jego pan ma kogoś, kto nigdy go nie zostawi.
Łyżwiarze, choć żaden z nich się do tego nie przyznawał, nie lubili się rozdzielać. Dlatego, kiedy Viktor wychodził z Makkachinem na spacer, Yuuri szedł razem z nimi. Na zakupy chodzili razem, na siłownię chodzili razem, nawet śmieci wynosili razem, a potem szli na spacer do parku, znowu razem.
Makkachin zawsze uważnie ich obserwował i był z nich niezmiernie dumny. Cieszył się, kiedy z czasem się do siebie zbliżali, nie robiąc żadnych gwałtownych ruchów. Wszystkie ich zachowania były zawsze dokładnie przemyślane, tak, aby nie spłoszyć czy zawstydzić drugiej osoby.
Powoli byli sobie coraz bliżsi, aż w końcu byli praktycznie jedną osobą. Znali się na wylot, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Wraz z kolejnymi dniami upływał czas dzielący ich od pierwszych od dawna zawodów Yuuriego. To wtedy największy przełom w ich relacji.
Yuuri, chcąc zaskoczyć i zadowolić swojego trenera, skoczył poczwórnego Flipa, popisowy numer Viktora. Rosjanin nie wiedział co mógł zrobić, aby podziękować swojemu podopiecznemu. Jedynym, co przyszło mu na myśl był pocałunek. Nie zastanawiał się nad tym. Kiedy tylko Yuuri skończył występ, Viktor ruszył biegiem w jego kierunku. Będąc przy Japończyku, pocałował go. Delikatnie, nienachalnie, jakby się bał, że go spłoszy.
Ku zaskoczeniu i równoczesnemu zachwytowi Viktora, Yuuri zamiast go odepchnąć, czy, po prostu, oddać pocałunek, jeszcze bardziej go pogłębił. Na lodowisku zapanowała wtedy całkowita cisza, jednak zaraz potem, wybuchła salwa okrzyków, gwizdów i oklasków. Viktor nigdy nie zapomni wyrazu twarzy Yuuriego, kiedy uświadomił sobie, że całował się ze swoim trenerem na oczach całego świata. Boże, jaki on był wtedy zażenowany swoim zachowaniem! Cały czerwony wtulił się w bok Viktora, a szarowłosy z uśmiechem pocałował go w czubek głowy.
Po powrocie do domu, Viktor wraz z Yuurim zaczęli sypiać w jednym łóżku. Makkachinowi spodobała się ta zmiana. Mężczyźni nie zmieniali swojego miejsca spania co drugi dzień, a wygodna sofa należała w całości do brązowego pudla. Łyżwiarze spędzali w sypialni całe noce, a czasem nawet i poranki, kiedy to nie kwapili się do podniesienia swoich czterech liter z wygodnego, dwuosobowego łóżka. Grając w marynarzyka rozstrzygali, kto wstaje i robi śniadanie, a drugi z nich leżał zakopany w pościeli i czekał na swoją kawę i kanapki. Wtedy Makkachin przybywał do ich małego królestwa, wdrapywał się na ich łóżko i chłonął miłość, którą mu dawali.
Mimo że Viktor i Yuuri spędzali dużo czasu w swojej sypialni, ulubionym pomieszczeniem całej trójki nadal pozostawał salon. Sporej wielkości telewizor, konsola do gier, głośniki, odtwarzacz DvD oraz kaset VhS, dwa regały z kasetami oraz płytami CD i jeden zapełniony książkami, głównie z gatunku fantasy i kryminałami. Szklany stolik do kawy stał tuż przed rozkładaną grafitową sofą, na której cała trójka uwielbiała się wylegiwać po ciężkim dniu.
W salonie zawsze było najfajniej, przynajmniej zdaniem Makkachina. Mężczyźni grali tam w karty, oglądali telewizję, czytali książki lub po prostu rozmawiali na najróżniejsze tematy, w międzyczasie pijąc herbatę lub kakao.
Na początku mężczyźni siedzieli na przeciwnych końcach sofy, więc Makkachin mógł legnąć pomiędzy nimi i cieszyć się pieszczotami. Potem zaczęli siadać coraz bliżej siebie i pudel musiał zadowolić się miejscem na puchatym dywanie. Jednak najfajniej było wtedy, kiedy Yuuri z Viktorem znajdowali się w swoich objęciach. Sedzieli wtedy na jednym końcu kanapy, a Makkachin, z łbem na kolanach Japończyka był głaskany i obdarowywany podwójną dawką miłości i pieszczot. To zdecydowanie było najlepsze miejsce w całym mieszkaniu.
~
*składa ręce i się kłania*
Przepraaaszam, że dopiero teraz rozdział, ale wena to wredna suka. Wiedziałam co chcę napisać i nie wiedziałam jak mogę zacząć :/ no ale, rozdział skończony i jestem z niego całkiem zadowolona - zarówno z długości (mimo wszystko nadal będę próbować pisać je dłuższe) jak i z treści (nadal nic się nie dzieje, ale zmieni się to w dość bliskiej przyszłości). Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał ^^
Jak zawsze dziękuję bardzo za gwiazdki i komentarze, bardzo wiele to dla mnie znaczy <3
Mam doła jak tylko pomyślę o tym, że zaraz koniec wakacji, meh </3 więc życzę słonecznej końcówki wakacji (mi niestety pogoda niezbyt dopisuje)
Do następnego!
~Calathiela
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top