To tylko przysługa
Nessa siedziała na obrotowym krześle, z nogami pod brodą. W dłoni obracała mały bryloczek w kształcie wieży Eiffla, który z niewiadomych przyczyn znalazł się w szufladzie. Jej myśli zaprzatały tylko ostatnie wydarzenia.
Pogrzeb Matta pamiętała, jak przez mgłę.
Wiedziała, że prochy ze spalonego ciała chłopaka zostały wrzucone do pobliskiej rzeki. Podobno był to zwyczaj strażników. Pamiętała zapłakaną twarz Millie i zaciśnięte usta rodziców Matta, którzy porzucili swoje obowiązki i przybyli na tą uroczystość. To musiała być dla nich wielka strata. Dziewczyna nawet nie próbowała sobie wyobrazić, co czuli.
Pośród tego wszystkiego, Nessa miała wrażenie, że zwariuje. Pierwszy raz przed sobą przyznała, że już nie daje rady. Nie była tą samą dziewczyną, która pojawiła się w Katedrze ponad miesiąc temu. Jej upór i temperament bladły z każdym dniem, a szatynka boleśnie się o tym przekonywała.
Potrzebowała kogoś bliskiego. Kogoś, kto zawsze przy niej był, kogoś, komu mogła się wygadać.
Potrzebowała Rachel.
Niewiele myśląc, zeskoczyła z krzesła i chwyciła leżąca na biurku gumkę do włosów. Opuściła pokój, kierując się korytarzem. Między czasie zawiązała rozczochrane, brązowe włosy w kucyk. Jej cel był jeden - pokój Raphaela.
Przycisnęła raz Theodora, przez co wilkołak wyjawił jej, że Rachel znajduje się w lochach, ale nikomu nie można tam wchodzić. Zaznaczył, że może to grozić nawet wydaleniem z Katedry, gdyż znajdują się tam nowo przemienione, nieokiełznane wilkołaki i jeśli ktoś by je wypuścił, mogłoby się to skończyć źle. Jedyną osobą, która mogłaby podjąć takie ryzyko był Raphael.
Dziewczyna wiedziała, że szanse, iż wampir się zgodzi są nikłe, ale chciała spróbować. Nie miała przecież już nic do stracenia.
Gdy stanęła pod znajomymi drzwiami, nawet się nie zawahała. Bez pukanka wtargnęła do pokoju Raphaela, od progu czując zapach jego mocnych perfum.
Pierwszym, co zobaczyła, było legowisko jego psa, leżące naprzeciwko drzwi. Ogromny Doberman spał, ale kiedy tylko wyczuł Nessę, uchylił powieki i zaczął warczeć. Niezrażona dziewczyna przeniosła spojrzenie na Raphaela, który leżał na łóżku i... Czytał? Szatynka zmarszczyła brwi, a wampir przeniósł na nią znudzone spojrzenie.
- Czy ciebie nikt nie nauczył pukać, Goldville? - zapytał i wrócił do czytania. - Już drugi raz wtargnęłaś do mnie bez zapowiedzi. Następnym razem uprzedz, przygotuję się jakoś. - Na jego bladej twarzy wykwitł złośliwy uśmiech, a Nessa miała ochotę na to przewrócić oczami.
- Mam sprawę - odparła dziewczyna, od razu przechodząc do rzeczy. Zamknęła za sobą drzwi, splatając ręce na piersi.
- A to nowość. - Prychnął.
- Muszę spotkać się z Rachel.
- Świetnie, ale chyba pomyliłaś pokoje. Ja nie mam piersi, długich włosów i nie wyję do księżyca podczas pełni.
W Nessie się zagotowało.
Nie masz również mózgu.
- Wiesz dobrze, że nie mam pojęcia gdzie znajdują się lochy... - zaczęła, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź. - Ugh, czy ta durna Petunia może się zamknąć?! - zirytowała się, nawiązując do podszczekującego psa.
Raphael uniósł na nią spojrzenie, a z jego niebieskich oczu biła złość.
- Pusia - poprawił. - Zresztą, to ty nie jesteś u siebie, więc się dostosuj.
Nessa przytaknęła ironicznie.
- Więc? Pomożesz mi?
Raphael uśmiechnął się złośliwie.
- Nie.
- Ale...
- Niby dlaczego miałbym dla ciebie tak ryzykować, Goldville? - spytał. - To nie mój biznes.
- Bo tylko ty jesteś w stanie zaryzykować i mi pomóc - wyjaśniła przez zęby. Jeśli był cień szansy, że Creswell się zgodzi, Nessa musiała utrzymać nerwy na wodzy. A wychodziło jej to fatalnie.
Raphael udawał zaciekawionego.
- Masz mnie za szaleńca?
Tak.
- Skąd. - Prychnęła. - Jesteś tylko technicznie martwą istotą, wyjętą z fantastycznych książek. Codzienny widok.
- Moja odpowiedź nadal brzmi NIE - odparł, nie zważając na wcześniejszą odpowiedź Nessy i niezwykle z siebie zadowolony, wrócił do czytania.
Goldville w duchu przeklęła tego nieznośnego wampira. Mimo jego zachowania, nie ruszyła się nawet o milimetr. Spojrzała na okładkę książki, którą właśnie czytał.
Jane Austen.
- Świat cierpi na brak mężczyzn, szczególnie tych, którzy są cokolwiek warci - wyrecytowała Nessa, przybierając na twarz zwycięski uśmiech.
Raphael spojrzał na nią niemal zaskoczony.
- Wow, cytujesz Jane Austen - mruknął z udawanym podziwem. - Ty w ogóle umiesz czytać?
Nessa miała ochotę przewrócić oczami, ale tego nie zrobiła. Fakt, nie znosiła czytać książek. Ten cytat znała tylko z ciągłych opowiadań Rachel, która była zagorzałą fanką twórczości Austen.
- Pomożesz mi czy nie? - Zmieniła temat, tracąc resztki cierpliwości. - Jeśli nie, to żegnam pana. Ale i tak znajdę sposób, żeby dotrzeć do Rachel.
Raphael uśmiechnął się tylko lekceważąco, ale w ciągu tych kilku tygodni poznał Nessę na tyle, że wiedział, iż dziewczyna była do tego zdolna. Odłożył książkę na bok i westchnął męczeńsko. Wstał z tą swoją nieodłączną gracją i przechodząc obok szatynki, szepnął:
- Masz u mnie dług, Goldville.
Dziewczyna puściła jego odzywkę mimo uszu, czując się wygrana. Najwidoczniej Raphael chciał uniknąć zamieszania, jakie powstałoby, gdyby ktoś przyłapał Nessę na próbie włamania do lochów.
Dziewczyna wybiegła za wampirem z pokoju, doganiając go w połowie korytarza. Szli w ciszy, gdyż Creswell nie był skory do rozmowy, a i szatynka nie była w dobrym nastroju na ich wieczne docinki.
Minęli jadalnię, idąc wzdłuż wąskiego korytarza. Nessa nigdy nie zapuszczała się w te rejony, więc uważnie obserwowała ciemnozielone ściany, przyozdobione starymi zdjęciami. Dziewczyna miała wrażenie, że dostanie ataku klaustrofobii, choć korytarz tak naprawdę nie należał do najwęższych. Po prostu w Katedrze wszystko było tak ogromne i przestronne, że ten hol wydawał się nienaturalnie mały.
Raphael zatrzymał się na rozwidleniu korytarza. Zrobił to tak gwałtownie, że Nessa niemal na niego wpadła. Zaczął nadsłuchiwać, a szatynka przyglądała się mu podejrzliwie.
- Czysto. - Odezwał się w końcu. - Tak jak myślałem, strażnicy poszli na lunch.
Wampir skręcił w lewo, a oszołomiona Nessa ruszyła za nim kilka sekund później.
- Chcesz powiedzieć, że teraz nikt nie pilnuje lochów? - szepnęła z niedowierzaniem, doganiając go.
- Nie musisz szeptać. Oprócz wampirów, nikt nie ma wyostrzonego słuchu, więc nie usłyszą nas. A wątpię, żeby któryś wampir się tym zainteresował.
- A strażnicy? I łowcy?
- Pytasz, czy mają wyostrzony słuch, czy się nami zainteresują? - zapytał, unosząc brew.
- Matt zawsze mówił... - zaczęła, ale głos ugrząsł jej w gardle. Na wspomnienie zmarłego strażnika przeszły ją ciarki. Otrząsnęła się, kiedy Raphael spojrzał na nią wymowie. - Pytam o słuch.
- Faktycznie, mają - przytaknął. - Ale tylko wtedy, kiedy założą tą swoją durną biżuterię. A pierścienie zakładają tylko przed misją - dokończył prześmiewczo.
Nessa nie miała więcej pytań. Pozwoliła wampirowi prowadzić. Kiedy minęli kolejny zakręt, dziewczyna już straciła nadzieję, że ta wędrówka się kiedykolwiek skończy. Dopiero, gdy zeszli po kilku schodkach i znaleźli się na jakimś zaciemnionym korytarzu, odetchnęła, ale zaraz się spięła. Na samym końcu znajdowały się stare, masywne drzwi.
- I co teraz zrobimy? - Odezwała się, gdy podeszli bliżej. - Zamknięte. - Oceniła od razu.
Raphael nic nie mówiąc, sięgnął do okrągłej gałki i przekręcił ją. Drzwi stanęły otworem i wampir mógł patrzeć ze znudzoną miną, jak Nessa zbiera szczękę z podłogi.
- Zdradzić ci największy sekret strażników? - spytał retoryczne, kiedy oboje znaleźli się za drzwiami. - Są niesamowicie próżni - mruknął tuż nad jej uchem.
Goldville poczuła się dziwnie. Wokół panowała zupełna ciemność, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach stęchlizny. Na samą myśl, co może czekać ich na dole, przeszły ją ciarki.
- Strach cię obleciał, co? - Obok jej głowy rozległ się niski głos wampira. Jego ton przypominał ten, którym posługiwał się kiedyś jej kolega, opowiadając straszne historie przy ognisku.
Nessa oczami wyobraźni widziała ten kpiący uśmieszek na ustach Raphaela.
- Nie wygłupiaj się - odparła zirytowana i zaczęła badać nogą teren wokół siebie. Zdezorientowało ją zachowanie bruneta, ale starała się po sobie tego nie pokazywać. Wampir specjalnie przedłużał tę dziwną sytuację, czerpiąc z tego niezwykłą radość.
- Uważaj, zaraz spadniesz. Tu zaczynają się schody - wyjaśnił Creswell, a Nessa czuła, że świetnie się przy tym bawił.
- Właśnie jesteśmy w jakiejś ciemnej klitce, ryzykujemy, że ktoś nas może przyłapać, a przez to możemy wylecieć stąd dosłownie na zbity pysk, a ty się cudownie bawisz!
Raphael nie odpowiedział. Stali chwilę w ciszy, a Nessa czuła, jak dziwne uczucie rozlewa się po jej ciele. Miała wrażenie, że brunet nadal specjalnie przedłużał tę chwilę, chcąc ją jeszcze bardziej zirytować. Dziewczyna niezręcznie poprawiła szybko pas, zza który miała wetknięte noże. Od jakiegoś czasu każdy w Katedrze, nawet ona, chodził w pełni uzbrojony. Śmierć Matta była tak niespodziewana i wstrząsająca, że w umysłach wszystkich zakiełkowała niedorzeczna myśl, że oni mogą być następni.
- Wbijasz mi ostrze noża w plecy - rzuciła Nessa, kiedy poczuła, że coś z tyłu dotyka jej skórę.
- To nie nóż - odparł z rozbawieniem, a dziewczynę zmroziło. Poczuła, że jej policzki zachodzą czerwienią.
- Ej, gdzie ty idziesz?! - zawołał za nią, kiedy Goldville na ślepo pomknęła schodami w dół. - Tylko żartowałem. Zabijesz się!
- Jesteś porąbany - wymruczała, kiedy wampir ją dogonił i złapał za ramię.
Dziewczyna miała przed oczami tylko ciemność, ale Raphael widział wszystko bardzo dokładnie.
Cholerny wampirzy wzrok.
Zeszli razem na sam dół i dopiero tam drogę rozświetliła goła żarówka, wisząca tuż pod sufitem. Przed oczami Nessy zmaterializowało się dużo wolnej przestrzeni, która rozgałęziała się na kilka wąskich korytarzy. Ściany wyglądały jak ulepione z gliny, ale dziewczyna była niemal pewna, że było to coś innego. W powietrzu unosił się mocny, charakterystyczny zapach staroci.
- Idziemy, czy dać ci jeszcze chwilę, żebyś się pogapiła? - rzucił zaczepnie Raphael, choć widać było, że spoważniał. Nessa zastanawiała się, czy kiedykolwiek już to robił. Czy włamywał się do lochów.
- Wiesz, gdzie przetrzymują Rachel? - zapytała Goldville, unosząc do góry jedną brew. Ziarenko niepokoju już zaczęło kiełkować w jej żołądku. -Wygląda na to, że jest tu co najmniej osiem korytarzy.
- Jasne, że wiem - odparł z pewnością Raphael, kierując się do wąskiego przejścia po prawej stronie.
- Strażnicy zapełniają wszystkie cele od lewej. Ostatnio stan był niemal pełny, więc, jak mniemam, twoja przyjaciółeczka musi znajdować się w ostatnim korytarzu.
Odgłosy ich kroków odbijały się od pustych ścian. W całych lochach panowała zupełna cisza, która zaczęła drażnić uszy szatynki. Wokół panował pułmrok, gdyż jedynym światem oświętlającym przejście były pochodnie, przymocowane co kawałek do ściany. Nessa miała wrażenie, że znalazła się w scenie rodem wyjętej z jakiegoś taniego horroru.
W końcu doszli do takiego miejsca, że po dwóch stronach pojawiły się cele. Długie, grube pręty ciągnęły się pod sam sufit, a zerdzewiałe zamki pokryte kurzem wyglądały tak, jakby nie były używane od wieków. Dziewczynie serce podeszło do gardła, gdy za kratami ujrzała postać, która wyciągnęła rękę w ich kierunku, błagając o pomoc. Był to stary mężczyzna, na oko sześćdziesiąt lat, z długą, siwą brodą i mętnymi oczami. Nessa automatycznie się zatrzymała, ale Raphael ponaglił ją.
- Chodź. I tak mu nie możemy pomóc - rzucił oschle, a szatynka się wzdrygnęła. Popatrzyła ostatni raz na mężczyznę, i choć jej serce pękało, ruszyła za wampirem. - Strażnicy trzymają tutaj również przestępców, oczekujących na proces. Rada ma na głowie wiele rzeczy, więc nieraz taki stan rzeczy trwa miesiącami, a nawet latami.
Rada. Nessa przypomniała sobie, jak Matt opowiadał jej raz o bezwzględnych członkach Rady. Po podpisaniu pokoju w jej skład wchodziło kilku przedstawicieli każdej rasy, aby panowała sprawiedliwość. Mówił, że choć każda rasa ma swój "ustrój", postanowienia Rady dotyczyły każdego. Kto złamał ustanowione przez nią prawo, uznawany był za przeciwnika pokoju.
Szli coraz szybciej, a Goldville starała się nie patrzeć na boki. Było to ciężkie, gdyż na dźwięk ich kroków więźniowie unosili głowy, a ciężkie łańcuchy szurały o ziemię. W końcu po kilkudziesięciu sekundach, które ciągnęły się w nieskończoność, przystanęli. Rapchael wskazał na jedną z ostatnich cel, po czym zaczął rozglądać się na boki.
- Pospiesz się. Mamy niewiele czasu.
Nessa skinęła głową, podchodząc do grubych prętów. Jej serce biło jak oszalał, kiedy znalazła się zaledwie kilka centymetrów od celi i wykrztusiła ciche
- Rachel...
Nawet nie wiedziała, kiedy upadła na kolana, a jej oczy napełniły się łzami. To było zupełnie niekontrolowane i dziewczyna już nic nie mogła na to poradzić.
Po drugiej stronie ujrzała postać, która pod wpływem jej głosu uniosła głowę. Szatynka niemal wrzasnęła, kiedy z odległości dwóch metrów zobaczyła brudną i posiniaczoną twarz przyjaciółki. Jej długie, ciemne włosy były tłuste i pokryte jakąś mazią. Zniknęły okulary, przez co dziewczyna musiała zmrużyć oczy, żeby dokładniej się przyjrzeć otoczeniu.
Goldville miała wrażenie, że Rachel w pierwszej chwili jej nie poznała. Dopiero po jakimś czasie, który dłużył się Nessie niemiłosiernie, przez twarz Carter przeszedł cień zrozumienia, ale i niedowierzania. Brunetka zaczęła posuwać się po ziemi w stronę krat, a głośny szczęk łańcucha rozległ się po lochach. Goldville zmarszczyła brwi, widząc, że dziewczyna nie idzie o własnych nogach. Była jednak zbyt szczęśliwa na myśl, że w końcu zobaczyła przyjaciółkę, żeby się tym bardziej przejąć. Dopiero w tamtym momencie dostrzegła, iż Rachel była okryta tylko jakimś starym, czarnym płaszczem, a pod nim była zupełnie naga. Kiedy doczołgała się do krat, Nessa miała wrażenie, że jej serce staje.
- Ness. - Usłyszała niski, zachrypnięty głos. Przebijał się w nim cień goryczy, wzruszenia i radości.
Ness. Nikt tak się do niej nie zwracał. Nikt, oprócz Rachel.
- Boże, Ness, to naprawdę ty - mruknęła z wysiłkiem Carter, wywołując tym samym łzy przyjaciółki.
- Co oni z tobą zrobili - wyjąkała szatynka, zbyt poruszona, by przejąć się słabością w swoim głosie. W jednej chwili poczuła taką złość, że miała ochotę coś rozwalić. Pojawiła się w niej nienawiść do tej przeklętej Katedry, strażników i każdego, kto przyczynił się do stanu, w jakim znajdowała się Rachel.
- To nic takiego - rzuciła brunetka, choć Nessa widziała, że krzywi się przy każdym ruchu. Carter posłała jej nikły uśmiech, który lekko rozświetlił jej bladą twarz i przybliżyła się do krat. - Przyszłaś tu po mnie, prawda? Jestem już bezpieczna? Uratujesz mnie? Jasne, że uratujesz...
Wtedy żółć podeszła Nessie do gardła. Dziewczyna miała wrażenie, że jej krew zamieniła się w małe sopelki lodu. Zrobiło się jej tak niewiarygodnie głupio i była zła na siebie, że musiała odebrać przyjaciółce chwilę radości.
- Rachel - przerwała jej z bólem w głosie. - Wydostanę cię stąd, obiecuję, że wydostanę. Znajdę sposób, ale jeszcze nie teraz. Poruszę niebo i ziemię, żeby stało się to jak najszybciej.
Rachel zamarła. Z jej przekrwionych oczu biła dzikość z jaką Nessa jeszcze nigdy się nie spotkała.
- Znajdziesz sposób, oczywiście, że znajdziesz - powtórzyła za nią, jak w amoku. - Ty zawsze dopinasz swego.
Dziewczyna nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc powiodła ręką w stronę brunetki. Jej chuda dłoń zmieściła się między prętami i pogłaskała delikatnie Rachel po zmierzwionych włosach. Carter na ten gest nieznacznie odskoczyła, a na jej twarzy odbił się cień szaleństwa. Nessa zdusiła okrzyk.
- To nieludzkie, co z tobą zrobili - mruknęła z bólem.
- Nie panuję nad tym, Ness, nie panuję - mówiła roztrzęsionym głosem, drżąc na całym ciele. - Codziennie każą mi się zmieniać po kilka razy, a to tak boli. Jeśli mi się nie udaje, biją mnie. Nie daję rady, Ness, nie daję rady... - bełkotała, a Goldville rozszerzyła oczy. Choć przyjaciółka mówiła niejasno, dziewczyna domyśliła się, że każą zamieniać się jej w wilkołaka. Nie wiedziała do końca jak to działało, ale widząc Carter w takim stanie, domyśliła się, że to nic przyjemnego.
- Boże - wyrwało się jej. - Już nic ci nie zrobią. Dopilnuję tego osobiście.- Choć jej myśli przypominały huragan, jej głos brzmiał pewnie.
Rachel uśmiechnęła się, pochlipując cicho.
- Tak się cieszę, że widzę cię całą i zdrową. Słyszałam, że nie żyje ktoś ważny. - Widząc pytający wzrok Nessy, uśmiechnęła się lekko. - Nawet tutaj dochodzą takie plotki. Strażnicy czasami szepczą między sobą.
Goldville od razu pomyślała o Matt'cie.
- Ach, tak. Słyszałaś pewnie o śmierci Matta.
Twarz Rachel po chwili rozjaśniała w zrozumieniu.
- To ten Matt...?
Nessa skinęła głową. Już chciała coś odpowiedzieć, ale nagle usłyszała za sobą zimny głos. Prawie zapomniała o stojącym za nią Raphaelu.
- Musimy iść, Goldville. Strażnicy się zbliżają.
Dziewczyna jeknęła przeciągle, patrząc w przerażone, brązowe oczy przyjaciółki. Musiała ją tu zostawić samą.
- Goldville - warknął niecierpliwie Raphael, kiedy Nessa nie ruszyła się nawet o milimetr.
- Wrócę po ciebie. Obiecuję - szepnęła, po czym z ociąganiem i bólem w sercu podniosła się z klęczek. Dopiero w tamtym momencie zobaczyła żółte ślepia, które wpatrywały się w nią z celi z naprzeciwka. Wzdrygnęła się, ale nie skomentowała tego ani słowem. Odchodząc, wciąż patrzyła za Rachel. Opuściła, kiedy znaleźli się tak daleko, że jej cela była zupełnie niewidoczna.
Niemal biegiem pokonali resztę drogi, a gdy Nessa już myślała, że im się udało, na schodach pojawiła się jakaś postać. Barczysty chłopak ze znudzeniem jadł jabłko, niespiesznie schodząc po szczeblach. Oboje przystanęli. Raphael chwycił dziewczynę za ramiona, przyszpilając do ściany. Prawy korytarz, z którego wychodzili zakręcał lekko, więc strażnik ich nie widział. Szatynka czuła nieprzyjemny chłód bijący od ciała bruneta. Poczuła się dziwnie na tą nagłą bliskość. Nieznajomy pokonał w końcu ostatnie schody i wyrzucił ogryzek gdzieś za siebie. Przeciągnął się ziewając i stanął na dole szczebli, pilnując wejścia. Nessa chciała coś szepnąć do Raphaela, więc odkręciła głowę, ale wampir posłał jej mrożące spojrzenie i przyłożył palec do ust.
Dziewczyna zrozumiała.
Patrzyła, jak brunet schyla się, po czym podnosi całkiem sporej wielości kamień. Zamachnął się, a Nessa wstrzymała oddech. Kilkanaście metrów dalej rozległ się łomot. Zalarmowany strażnik ruszył w tamtą stronę. Nie czekając ani chwili dłużej, rzucili się do wyjścia. Dziewczyna nawet nie poczuła, kiedy Raphael złapał ją w pasie i uniósł lekko nad ziemią. Dosłownie w ułamku sekundy pokonali dzielącą ich odległość do drzwi. W głowie Nessy zawirowało i nagle znaleźli się tuż przy wyjściu. Zanim szatynka zrozumiała co się stało, Raphael dosłownie wypchnął ją na korytarz.
Dziewczyna wypuściła powietrze z płuc i dopiero w tamtym momencie zauważyła, że je wstrzymuje. Raphael, który znajdował się obok niej, uśmiechnął się w ten swój złośliwy sposób.
- A jednak. Udało nam się.
- Dziękuję - wyszeptała cicho i niewyraźnie Nessa.
Raphael spojrzał na nią z ukosa, kiedy ruszyli korytarzem, a jego złośliwy uśmiech poszerzył się.
- Co tam szepczesz? - Nessa zacisnęła wargi w wąska linię. - Mówiłaś coś?
Szatynka westchnęła, patrząc na neigo z politowaniem. Wciąż nie mogła wyrzucić z głowy przerażającego obrazu Rachel.
- Wal się - rzuciła tylko.
- Trochę wdzięczności, Goldville...
Nagle głowę Nessy przeszł taki ból, że ledwie utrzymała się na nogach. Wrzasnęła, przykładając dłoń do skroni. Raphael na ten dźwięk przystanął i powiedział coś do niej, ale dziewczyna nie mogła się na tym skupić. Czuła, jakby coś rozdzierało jej głowę od środka. Gdy przeszła przez nią kolejna fala bólu, nie wytrzymała. Krzyknęła osuwając się na kolana.
- N-nesso, Ne-sso. - W pierwszej chwili myślała, że mówił to do niej Raphael, ale szybko zorientowała się, że ten głos był w jej głowie. Przerażona i odrętwiała z bólu ponownie krzyknęła, przyciskając ręce do głowy. - U-uważaj. - Niewyraźny i przerywany głos rozległ się poraz ostatni, po czym zniknął.
Nessa otworzyła powoli oczy i zauważyła stojącego nad nią Raphaela. Jego mina nie wyrażała żadnych emocji, choć wiedziała, że był zaskoczony. Głowa nadal pulsowała jej niewyobrażalnym bólem, a tajemniczy głos ponownie rozległ w jej uszach.
Uważaj.
xxx
Witam wszystkich w kolejnym rozdziale! W następnym tyle się zadzieje, że już nie mogę się doczekać.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top