Rozdział trzynasty
Publikuję i uciekam. Życzę zdrówka. Pa, patki! Na górze jest Muszysty Grzbiet.
Biały Kwiat siedziała chwilę cicho. Sama zdziwiła się nieco, że nie zareagowała ostrzej. Czuła na sobie palące spojrzenie Jastrzębiego Skrzydła, ale nie spojrzała na niego. Sama nigdy nie myślała o swoich uczuciach. Wiedziała, że kocha siostry i nienawidzi ojca, ale nad czymś głębszym - nigdy. Zamyśliła się. Wiedziała oczami wyobraźni wszystkie momenty spędzone z Jastrzębim Skrzydłem. Może... może te dogryzania były oznaką miłości? Ile razy kłóciła się z siostrami bo... bo były siostrami. Zerknęła z ukosa w lodowate oczy kocura.
- Też cię kocham - zamruczała. Przytuliła się do niego mrucząc cicho. Odwzajemnił gest. Biały Kwiat poczuła się nagle mała, ale zaopiekowana i kochana. Minęło trochę czasu, zanim Jastrzębie Skrzydło odezwał się.
- Choć, wracajmy. Zaraz naprawdę będzie noc - Biały Kwiat niechętnie podniosła się, wzięła kilka z upolowanych ryb i ruszyła ocierając się bokiem o bok kocura. Czuła... jakby było nieco cieplej. Weszli do obozu i położyli zdobycz na stercie zwierzyny.
- Zanieś tę rybę karmicielkom - Brzozowy Zachód odezwał się do Jastrzębiego Skrzydła. Kocur już miał wziąć wskazaną rybę, kiedy Biały Kwiat wybuchła.
- Jastrzębie Skrzydło nie jest uczniem! - warknęła i wbrew własnym słowom uniosła wysoko ogon, wzięła rybę i zaniosła ją karmicielkom. Te spały już przytulone do swoich kociąt. Wojowniczka ułożyła rybę na środku i z dumnie podniesioną głową wyszła ze żłobka. Brzozowy Zachód stał nadal przy stosie zwierzyny, ale Jastrzębiego Skrzydła nie było. Pewnie poszedł spać.
- Czemu go wyręczyła? - zapytał przez zaciśnięte zęby biały kocur.
- Nie twój zakichany interes - Biały Kwiat warknęła.
- Czyżbyś się zakochała? - Brzozowy Zachód ciągnął temat. Biały Kwiat zjeżyła sierść, ale zaraz ją wygładziła.
- Nie wtrącaj się w życie innych - powiedziała stanowczo i nie czekając wślizgnęła się do legowiska wojowników. Większość kotów już spała. Kotka znalazła puste posłanie przy Jastrzębim Skrzydle.
- Czemu mnie wyręczyłaś? - zapytał ją.
- Nie podoba mi się wszystko co robi. Nie jest dla mnie zwykłym ojcem - Biały Kwiat zwinęła się w kłębek i usnęła.
Otworzyła oczy w gwiezdnej krainie. Szukała wzrokiem znajomej sylwetki matki.
- Idę, idę - usłyszała jej przyjemny głos. Odwróciła się. - Cieszę się, że znalazłaś sobie bratnią duszę.
- Obserwujesz mnie?
- Obserwuję wszystkie moje dzieci i cieszę się ich szczęściem - zamruczała karmicielka. - Jestem dumna z ciebie i twoich sióstr. Jesteście wspaniałe.
- Miło mi - Biały Kwiat uśmiechnęła się. - Chciałaś mi coś powiedzieć?
- Tak. Żeby powstrzymać klątwę musisz... - kotka nie zdążyła skończyć.
- Nie możesz tego mówić Melisowy Liściu. Brzozowy Zachód chciał zesłać nieszczęście na klany i to zrobił. Biały Kwiat nie może go tak po prostu powstrzymać - młoda wojowniczka usłyszała głos. Szedł ku nim niski szary kocur.
- Niska Gwiazdo, czy chcesz zagłady dla klanów? Mają mało pożywienia i niszczy je kaszel! Niedługo nic nie zostanie z klanów, które pamiętaliśmy - Melisowy Liść zwróciła się do kocura.
- Tylko Brzozowy Zmierzch może wiedzieć jak powstrzymać porę nagich liści. Nikt więcej. I to on zadecyduje co zrobi z tą wiedzą! - Niska Gwiazda wysyczał.
- Ale...
- Nie Melisowy Liściu. Nie - Niska Gwiazda pokręcił głową. - Nie ma mowy.
Biały Kwiat zerkała to na matkę, to na nieznajomego.
- Czy Brzozowy Zmierzch wie jak powstrzymać klątwę? - zapytała niepewnie.
- Tak - odpowiedziała Melisowy Liść za nim Niska Gwiazda ją powstrzymał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top