Rozdział jedenasty


Na górze jest Chabrowe Ucho. Planuję powoli kończyć tę książkę. Ale na razie się nie martwcie. Do juterka!



- Broń Klanie Gwiazdy! Nigdy! - Ciemna Noc wrzasnęła. Biały Kwiat uniosła głowę znad wody i krzyknęła.

- Wy nawet nie umiecie pływać!

- Nauczymy się! - zawołał jakiś kocur, nie znany Białemu Kwiatowi.

- Chciałbym to widzieć. - zaśmiał się Perkozi Czubek. Koty Klanu Pioruna skoczyły na wodnych wojowników. Ci cofnęli się nieco do. Wrogowie wpadli do rzeki młócąc łapami wodę. Biały Kwiat usłyszała zduszony śmiech Jasrzębiego Skrzydła.

- Pływają jak ryby po prostu. - syknął ze śmiechu. Biały Kwiat lekko trzepnęła go w ucho.

- Pomóżmy im. - Bzowy Zmierzch zaczęła płynąć w kierunku kotów Klanu Pioruna.

- Co ty robisz! Właśnie chcieli nas zabić! - wrzasnął Perkozi Czubek.

- Nie chcę, żeby się potopili. - odparła kotka i popłynęła dalej. Chabrowe Ucho rzucił się za nią. Biały Kwiat po chwili ruszyła za nimi, a później też Jastrzębie Skrzydło.

- Możesz zginąć. - szepnął jej ciepło do ucha.

- Oni też mogą zginąć. - odparła biała kotka i zaczęła mocniej młócić wodę. Kocur popłyną za nią co sił w łapach. Wiedział, że nie może jej stracić. Biały Kwiat złapała drobną kotkę za kark. Była mała, jeszcze kocię. Była słaba i nie była w stanie się ruszać. Biała kotka pociągnęła ją na brzeg po stronie Klanu Rzeki. Jastrzębie Skrzydło wyrzucił obok na brzeg innego kocura i popłynął jeszcze po dryfującą w wodzie kotkę. Biały Kwiat polizała małą po pyszczku.

- Hej! Wszystko dobrze? - zapytała pomiędzy liźnięciami.

- Szara Burzo... - jęknęła mała.

- Nie, ja jestem Biały Kwiat. Kim jest Szara Burza. - biała kotka nadal wylizywała małą.

- To... to moja mama. Ona nie żyje. - mała wyjęczała nadal nie otwierając oczu. Biały Kwiat skończ skończyła wysuszać małej pyszczek i odsunęła od niej śnieg.

- Ty jeszcze żyjesz. Ile masz księżyców? - zapytała.

- Cztery. - mała powoli otwierała oczy. - Jestem Zimowa Łapa.

- Jesteś bardzo mała. - Biały Kwiat skończyła ją wylizywać.

- Choć Zimowa Łapo. Wracamy do obozu. - jakiś wojownik Klanu Pioruna syknął.

- Ja nie chcę! Ciągle nas tam katujecie! - pisnęła kotka wystraszona.

- Choć. - warknął inny.

- Nie! Ja... Ja... - mała wyszeptała wystraszona.

- Gdzie się podziejesz? - warknął pierwszy.

- Nie! - Zimowa Łapa uciekła w głąb terytorium Klanu Rzeki.

- Dobra, zmykajcie stąd. - Ciemna Noc najeżyła sierść.

- Idziemy! - zawołała Bzowy Zmierzch. Patrol zebrał upolowane ryby i zaczął wracać do obozu.

- A jak przejdziemy przez rzekę!? - zawołała jakaś wojowniczka Klanu Pioruna.

- Dacie sobie radę! - odkrzyknęła Ciemna Noc. Weszli w krzewy. Kiedy koty Klanu Pioruna nie były już w zasięgu słuchu, Bzowy Zmierzch odezwała się.

- Co zrobimy z tą małą. Uciekła gdzieś na nasze terytorium. - zauważyła kotka.

- Nie wiem. Jak ją znajdziemy, poddamy pod sąd Liliowej Gwiazdy. - Ciemna Noc wzruszyła ramionami.

- Myślę, że pozwoli jej przyłączyć się do klanu. Ale będzie kociakiem. Ma tylko cztery księżyce! - Biały Kwiat wtrąciła się.

- To rzeczywiście mało. - Jastrzębie Skrzydło pokiwał głową. Wrócili do obozu. Biały Kwiat usiadła przed legowiskiem wojowników czyszcząc sobie futro.

- Ale jesteś mokra. - zaśmiał się Jastrzębie Skrzydło.

- Musiałam jeszcze zanieść starszyźnie rybę. - kotka wzruszyła ramionami.

- A tym nie zajmują się uczniowie? - zapytał wojownik wylizując jej uszy.

- Mieli dużo dziś do roboty. Trochę im pomogłam. - Biały Kwiat wzruszyła ramionami. - Pod wieczór poluję, pójdziesz ze mną?

- Mogę. Brzozowy Zachód już wie? - zapytał ciekawie.

- Nie. Nie mam zamiaru mu mówić. - powiedziała spokojnie.

- Dobra. To do wieczora. - Jastrzębie Skrzydło odszedł coś zjeść. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top