Rozdział dwunasty
Wybaczcie, zapomniałam się. Coś wczoraj zaspana byłam. Opublikowałam ten rozdział nie w tym miejscu co trzeba :).
Pod wieczór Biały Kwiat wyszła z Jastrzębim Skrzydłem z obozu. Kocur próbował wyciągnąć z kotki czemu nie chce poinformować zastępcy o wyjściu, ale ona tylko kręciła głową.
- Gdzie zapolujemy? - zastanowił się wojownik.
- Może pójdziemy nad rzekę? - zaproponowała Biały Kwiat.
- Dobry pomysł. - Jastrzębie Skrzydło pokiwał głową i poprowadził nad rzekę. Biała kotka podążyła za nim. - Czemu nie chciałaś powiedzieć o wyjściu Brzozowemu Zmierzchowi? - spróbował jeszcze raz kocur.
- Nie mam z nim dobrych skojarzeń. Nie chcę mu wyjawiać osobistych spraw Brzozowemu Zmierzchowi. - kotka westchnęła głęboko. Jastrzębie Skrzydło zdziwił się słysząc wściekłość kotki kiedy wymawiała imię swojego ojca.
- Nie wkurzaj się. - powiedział nieco zdenerwowany. Dotarli do rzeki. Biały Kwiat powoli zanurzyła się w rzece. Jastrzębie Skrzydło wszedł za nią. Polowali przed długi czas w milczeniu, żeby nie wypłoszyć ryb. Nagle z krzaków wyskoczył borsuk. Biały Kwiat zauważyła głód w jego oczach i wychudłe boki na których malowały się żebra. Zwisająca sierść i skóra z kości wyglądała żałośnie. Borsuk skoczył z warkotem na zmoczone koty. Oba wyszły ociężale z wody, ponieważ ich futra były nasiąknięte zimną wodą. Borsuk lekko szedł po śniegu, bo jego waga nie była zbyt duża.
- Nie damy rady! Jest strasznie wygłodniały! - Biały Kwiat zerknęła na towarzysza.
- Nie mamy też jak mu uciec. - kocur zjeżył sierść na karku i podniósł górną wargę warcząc. Borsuk zatrzymał się na chwilę, ale skoczył na oba koty. Biały Kwiat zrobiła krok w bok, borsuk runął na ziemię. Jastrzębie Skrzydło Przeskoczył nad nim i stanął między kotką, a odwiecznym wrogiem kotów. Borsuk w tym czasie podniósł się. Jastrzębie Skrzydło skoczył na niego drapiąc gdzie tylko się dało. Biały Kwiat skoczyła mu na pomoc, ale za późno. Borsuk strzepnął z siebie wojownika i skoczył na białą kotkę. Ta krzyknęła i chciała skoczyć w bok, ale przerażenie wzięło górę. Zwierz runął na nią i przygniótł do ziemi. Kotka wypuściła powietrze. Borsuk obnażył zęby i sięgnął do szyi kotki. W tym momencie na jego grzbiet skoczył z dzikim wrzaskiem Jastrzębie Skrzydło. Borsuk jęknął i oderwał się od swojej ofiary. Miał już wiele zadrapań z których wyciekała powoli krew. Zrzucił z siebie wojownika i uciekł w zarośla. Jastrzębie Skrzydło podszedł do dyszącej kotki.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Nie. Wszystko w porządku. Przepraszam, że ci nie pomogłam. - Biały Kwiat wzięła głęboki wdech. - A z tobą wszystko dobrze?
- Tak. - kocur skinął głową.
- Choć. Potrzebuję już tylko ciepłego legowiska. - Biały Kwiat podeszła do na szczęście nie zniszczonych ryb.
- Poczekaj. - Jastrzębie Skrzydło podszedł do niej.
- Co się stało? - zapytała i spojrzała się w jego chłodne oczy.
- Nie wiem skąd starczyło mi tyle odwagi by zaatakować samemu tego borsuka. - kocur odwrócił wzrok i spojrzał w rozgwieżdżone niebo.
- Twój pobratymiec został zaatakowany. To chyba normalne. - Biały Kwiat usiadła obok niego i zerknęła na jego pysk.
- Nie wiem. - Jastrzębie Skrzydło westchnął. - A chciałbym wiedzieć.
- Zastanów się. Choć. Zaraz będzie wracać wieczorny patrol. - Biały Kwiat wstała i podeszła do ryb.
- Poczekaj. - Jastrzębie Skrzydło dalej patrzył w gwiazdy. Biały Kwiat westchnęła lekko poirytowana.
- Tak? Zimno jest.
- Poczekaj. Poczekaj proszę, chwilę. - Jastrzębie Skrzydło zerknął na nią.
- Dobrze, ale potem idziemy jasne? - zapytała Biały Kwiat i usiadła obok niego. Spojrzała w niebo. Co on widział w tych gwiazdach. Piękno.
- Chyba wiem czemu się nie bałem. - zaczął kocur.
- Ujrzałeś to w gwiazdach? - zaśmiała się szczerze Biały Kwiat. Cała jej złość wyparowała.
- Może...
- Ale czemu? - dopytała kotka.
- Ja... ja ciebie kocham Biały Kwiecie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top