9. Lawina

Wszystko leci.

Chyba nadchodzi coś złego.

Nie opuszczam czerni.

Chociaż, że wokoło tyle koloru białego.

Dzisiaj tylko czuję zimny stan.

Szkoda, że dawała tyle ciepła, a nie daje.

Nigdy już nie chcę odbijać się od ścian.

Ona dzisiaj tylko podana jak dobre danie.

Zjedzone i mówię do widzenia.

Chociaż,  że się już nie zobaczymy.

Myślała, że będzie jak szczęścia dolewka.

Ja nie jestem jak kupon loteryjny.

Nie jestem dalej twoją wygraną.

Przecież mój dotyk taki chłodny.

Jestem zimy wystawą.

Ich porażka płoszy.

Ja stoję tylko w tle.

Obserwuję upadki.

Znikam w świetle.

Im świecą tylko kaganki.

Nie dotykaj mnie.

To światło napędza zimno.

Ja tak skupiony na szkle.

W końcu jestem tak siebie blisko.

W końcu widzę prawdziwy obraz.

Choć jest on dzisiaj dla garstki.

Dla reszty jestem jak bohomaz.

Nie przebijam waszej bańki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top