Rozdział 3

Jego sen był spokojny jednak gdy otworzył oczy i powitało go słońce delikatnie wpadające do pokoju te wszystkie emocje, które towarzyszyły mu wczoraj wróciły. Był niespokojny, ale też podekscytowany. Jego nudne życie obróciło się do góry nogami, czarodziejem... Był czarodziejem - nadal trudno mu się tego słuchało. Magia istniała, zostało mu to udowodnione. Jego rodzice byli tacy sami jak on - Jacy oni byli? Czy byli ważni w tym świecie? W sposób, w który Gellert mówił o nich, wydawali się znani, wpływowi. Jednak jeśli tak było, czemu nie zostawili go z kimś magicznym? Czemu zostawili go u Dursleyów gdy ci ludzie mają taki żywy wstręt do wszystkiego nienormalnego? Tyle pytań mało odpowiedzi, frustrowało go to.

Przeciągnął się i wstał z łóżka, przynajmniej nie musiał śpieszyć się na autobus, aby zdążyć do pracy.  Jego wzrok powędrował do wysokiej szafy, która stała pod ścianą. Jego nowe ubrania się tam znajdowały, z jednej strony nie był pewny tego nowego stylu - czuł się niepewnie, ponieważ nie wiedział, co dokładnie ma założyć. Z drugiej Gellert byłby zadowolony, a ta myśli sprawiała, że przechylał się bardziej, aby założyć coś nowego.  Westchnął nagle i poprawił dłonią włosy, a z jego nowej kolekcji wybrał białą koszulę z krótkim rękawem, czarne długie spodnie oraz ciemnobrązową szatę bez rękawów. Ubranie się zajęło mu solidną chwilę - czemu magiczni ludzie lubią mieć na sobie tyle guzików? Nie lepiej było użyć zamka, żeby nie męczyć się z tysiącami zapięć? Gdy Harry potrząsnął głową jego włosy poleciały na wszystkie strony, na szczęście zawsze wyglądały jakby były rozczochrane więc nie zawracał sobie głowy poprawianiem ich. Ubrał się do końca, wsunął szybko buty i wyszedł z pokoju. 

Czuł się lekko niespokojnie gdy powitał go pusty salon, chłopak po chwili obserwowania pomieszczenia stwierdził, że nie zaszkodzi trochę poszperać. Otworzył wszystkie szuflady komody, oglądając różne gadżety, w jednej znalazł zestaw szachów. Jego nogi poniosły go do dużego regału, na którym stały różnorodne książki. Niektóre wyglądały staro - zniszczone okładki, ledwo widoczne tytuły. Większość jednak była nowa i zadbana, chłopak zaciekawiony wysunął jedną księgę. Na jasnobrązowej okładce znajdował się tytuł przedmiotu -  Tajemnice Najciemniejszej Magii. Wziął następną - Księga Żniwiarza, Harry mrugnął powoli, te książki na pewno były nielegalne. Zmrużył oczy i odłożył przedmiot na swoje miejsce, może i były nielegalne, ale zawsze można było się coś z nich nauczyć. Przeniósł swą uwagę na dolną półkę, wysunął jedną przypadkową księgę - Zwój Hecate, wziął następną - Kult Na Moim Podwórku. Chłopak nie powstrzymał śmiechu, który wyrwał się z jego gardła, takiej księgi się tu nie spodziewał, tytuł wydawał się komiczny w porównaniu do innych. 

- Czy książki cię interesują? - W pomieszczeniu zabrzmiało pytanie. 

Harry odwrócił się, aby zmierzyć spojrzeniem Gellerta, który opierał się o kanapę, w ręku miał kubek, z którego wydobywał się lekki dym. 

- To źródło wiedzy - Stwierdził krótko chłopak i odsunął się od regału.

- W rzeczy samej - Odparł po chwili ciszy mężczyzna - Ale ważne pytanie to czy lubisz wiedzę czy potęgę?

Brwi Pottera powędrowały w górę. Nie spodziewał się takiego pytania.

- Po co wybierać jedno jak można mieć obydwa - Zakwestionował stanowczo.

Gellert uśmiechnął się tajemniczo i zaśmiał cicho. 

- Myślę, że czas na śniadanie przy okazji opowiem ci parę rzeczy - Mężczyzna zmienił temat wskazując dłonią na stół zapełniony ciepłym, świeżym jedzeniem.

Chłopak kiwnął głową i usiadł przy stole, zabrał się za jedzenie nie czekając na towarzysza.

- Specjalizuje się w robieniu różnych kaw, przypomnij mi to kiedyś ci zrobię - Powiedział Harry po chwili ciszy.

- Byłbym zachwycony - Odpowiedział kiwając głową - W Hogwarcie uczniowie zawsze są przydzieleni do jednego z czterech domów, Slytherin, Gryffindor, Hufflepuff oraz Ravenclaw.

- Kiedy zaczyna się tę szkołę?

- Normalnie szkoła zaczyna się od jedenastego roku życia, kończy się na siedemnastym. 

- Siedemnastym? - Zapytał lekko zdziwiony. 

- W naszym świecie jesteś uznawany za dorosłego gdy skończysz siedemnaście lat - Wytłumaczył i zabrał łyk swego napoju.

- Te domu? Czym one się różnią?

- Każdy dom opiera się na różnych cechach. Na przykład Ravenclaw to kreatywność, inteligencja, Hufflepuff to wierność i pracowitość, Slytherin to ambicja i spryt, natomiast Gryffindor to szczerość i odwaga. 

Harry pokiwał głową, przez chwilę podrzucał jabłkiem w zamyśleniu, a po chwili zapytał - A ty? Do jakiego domu należałeś?

- Niestety nie uczyłem się w Hogwarcie, należałem do Drumstrangu.

- To, czemu jesteś dyrektorem tutaj? - Zakwestionował chłopak.

- Hogwart to bardzo niezwykłe miejsce, od zawsze mnie tu ciągnęło - Odparł, a na jego twarzy pojawił się melancholiczny uśmiech.

- Jak myślisz, do jakiego domu trafię?

- Jestem przekonany, że do Ravenclaw, ale koniec końców to Tiara zadecyduje gdzie należysz.

- Tiara?

- Tiara Przydziału to artefakt magiczny, który od wieków przydziela uczniów do domów. Po prostu wkładasz ją na głowę i czekasz - Wytłumaczył mężczyzna. 

- Wydaje się ciekawe. Będę mógł z nią porozmawiać? 

- Jeśli ona tego będzie chciała to tak.

Gdy skończyli śniadanie Gellert zniknął na chwilę, aby wziąć z gabinetu Tiarę. Harry był podekscytowany, sama myśl o tym, że będzie mógł dotknąć takiego artefaktu, a na dodatek z nim porozmawiać wywoływała u niego niesamowitą ciekawość. 

Zaintrygowany patrzył na stare nakrycie głowy spoczywające na stołku. Wzdrygnął się lekko gdy nagle Tiara ożyła. Szybko spojrzał na Gellerta, który kiwnął głową dając mu odwagę nałożyć nakrycie na głowę. Przez chwilę nic się nie działo, ale potem usłyszał melodyjny głos z tyłu głowy - był to szept tak cichy, że wydawało mu się, że go sobie wyobraził. 

- Co my tu mamy? - Mruknął głos w jego głowie.

- Jesteś Tiarą - Stwierdził, nie mogąc powstrzymać swej ciekawości.

- Owszem - Odgłos jakby śmiech potoczył się w jego głowię sprawiając, że dostał gęsiej skórki. 

- Jesteś bardziej skomplikowany niż małe dzieci, ale było to do przewidzenia, żyłeś dłużej i masz więcej ambicji i chęci - Stwierdził artefakt.

- Uznam to jako komplement - Oznajmił Harry.

- Z drugiej strony ciężko mi cię przeczytać, ponieważ za bardzo się chowasz.

- Nie jestem książką - Prychnął oburzony - Co masz na myśli?

- Twoje emocje, ciężko mi je odczytać.

- Nie powinnaś patrzeć na moje cechy? Co emocje mają do tego?

- Wszystko.

- Nie lubię emocji, są takie bałaganiarskie - Powiedział po chwili, próbując się obronić. 

- Myślę, że mylisz uczucia z farbą - Prychła sucho Tiara.

Harry zachichotał lekko i westchnął, kto by pomyślał, że taki stary artefakt ma poczucie humoru.

- Problem nie jest, z tym że nie lubisz emocji. Ty się przed nimi bronisz, bo się ich boisz, a przynajmniej niektórych z nich, pomyśl o tym.  Ravenclaw

Harry ściągnął z siebie Tiarę i uśmiechnął się do Gellerta.

- Wygląda na to, że miałeś rację. 

- Owszem. Teraz z twym przydziałem dokończonym mogę cię przedstawić Profesorom. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top