❧Rozdział XXXVII- "Triss... co to jest?"❧

Time skip *dwa tygodnie*

Minęły kolejne dwa tygodnie. Dwa tygodnie w tym dziwnym świecie.

Nie wiem czy się cieszyć, że tyle przetrwałam, czy raczej płakać, że ten koszmar dalej trwa. Dalej mam nadzieję, że to tylko zły koszmar z którego zaraz się wybudzę.

Odetchnęłam, przymykając oczy.

W czasie tych dwóch tygodni odbyły się dwa zadania. Pierwsze znowu przegraliśmy, jednak z drugim poradziliśmy sobie najlepiej ze wszystkich drużyn. W sumie to może dlatego, że było najbardziej normalne ze wszystkich do tej pory i przypominało bardziej zabawę dla dzieci, aniżeli te co wcześniej.

Pierwsze zadanie polegało na pójściu do lasu, gdzie trzeba było spędzić noc, a następnie wrócić o godzinach porannych. Może i byśmy wygrali, jednak nie było to możliwe przez to, że po drodze zaatakowała nas wielka horda pająków (czyt. dwa) i zgubiliśmy się dwa razy.
To wcale nie jest tak, że ktoś zgubił mapę... ekhem... Jawor... ekhem.

Zadziwiające, że tym razem na głosowaniu nie głosowało na mnie jakoś bardzo dużo osób. Zaledwie dwie, co mnie dość zdziwiło.

Wtedy właśnie zamiast mnie odpadł Pathmage.

Drugie zadanie polegało na strzelaniu do siebie z łuków zakończonych czerwonym czymś co sprawiało, że strzała przyczepiała się do ciała, nie raniąc przy tym przeciwnika. Zaraz po tym nie można było jej odkleić, co mówiło o tym, że osoba została trafiona.

Na koniec były podliczane punkty i muszę się pochwalić, że trafiłam Ewrona z pięć razy, a on mnie, ani razu. Nie wiem jakim cudem, ale jakoś mi się to udało.
Jestem z siebie naprawdę dumna.

---

Siedziałam właśnie przy stole w kuchni, popijając swoją ulubioną miętową herbatę. Było późne popołudnie i dość kiepska pogoda, więc nigdzie dzisiaj nie wychodziliśmy, nawet pobiegać rano. Właśnie. Będąc przy temacie. Dzięki temu codziennemu bieganiu naprawdę poprawiła mi się kondycja, a nawet to polubiłam. Jeszcze nigdy moje nogi nie wytrzymywały tak długo jak teraz.

Wzięłam łyk herbatki, przeglądając jednocześnie dzienniczek w którym do tej pory nie zapisałam żadnych nowych informacji. Przez te dwa tygodnie nie zdarzyły mi się żadne dziwne sytuacje, nie dostałam żadnych liścików, nie widziałam żadnej tajemniczej osoby. Brak nowych informacji. Brak czegokolwiek.

Do kuchni wszedł Graf, więc zamknęłam szybko dzienniczek, który przed chwilą przeglądałam. Spojrzał w jego kierunku, jednak po chwili odwrócił wzrok i podszedł do szafki, by wyjąć z niej kubek.

-Hej Triss- nalał do czajnika wody.

-Hej- odparłam, patrząc jak otwiera następną szafkę, a na jego twarzy pojawia się poirytowanie.

-Czy nie można odkładać, rzeczy na jedno miejsce? To naprawdę takie trudne?- powiedział wkurzony- brudasy- burknął pod nosem.

-Co tym razem?- zapytałam

-Kawa- odpowiedział szybko, przeglądając jednocześnie kolejną szafkę.

-Tam jest- wskazałam palcem w kierunku stojącej na parapecie kawy i zaśmiałam się cicho.

-Dzięki- zabrał z parapetu przedmiot. Po czym podszedł do drzwi- Czy ktoś może łaskawie mi powiedzieć, czemu kawa leżała na parapecie?!

Zaśmiałam się. Prawda jest taka, że dobrze wiedziałam kto ją tam położył, jednak jestem na tyle miłosierna, że postanowiłam nie wkopywać tej osoby.

Nikt mu nie odpowiedział.

-Po prostu brak słów- nasypał do kubka łyżkę ciemno brązowego proszku i zalał go wodą- jak z dziećmi.

-Co oni tam tak właściwie robią?- zapytałam, mając oczywiście na myśli siedzących w pokoju chłopaków.

-Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć- odparł, wzruszając ramionami.

-Ja za to bardzo chętnie się przekonam- wstałam od stołu i wyszłam z pomieszczenia.

Time skip

-Co... wy... robicie?- zapytałam, stojąc w drzwiach pokoju i widząc jak Nexe, Jawor i Nojracht, robią jakieś dziwne rzeczy z poduszkami i kołdrami.

-Fort- odparł Nexe jak gdyby nigdy nic. Szczerze mówiąc bardziej przypominało to iglo, aniżeli fort, jednak postanowiłam, że nie będę niszczyć ich dziecięcych marzeń i ambicji.

-Eeee... rozumiem- mruknęłam- mam nadzieję, że chociaż potem to posprzątacie i oddacie mi moją pościel.

-Zastanowimy się- Nojracht wychylił się zza czegoś co prawdopodobnie było oknem - faktycznie jak z dziećmi- mruknęłam pod nosem, jednocześnie, powtarzając słowa Grafa, po czym wyszłam z pokoju.

Wróciłam do kuchni.

-Masz rację. Zachowują się jak...- przerwałam, gdy zobaczyłam jak ten przegląda dziennik, który jak idiotka zostawiłam na stoliku.

-Triss... co to jest?- zapytał w moim kierunku.

-Uwierzysz jeśli ci powiem, że piszę książkę, a to mój zbiór pomysłów?- byłam świadoma tego, że nie zabrzmiałam, ani trochę przekonująco.

Pokręcił głową. Odetchnęłam.

-Później ci powiem- podeszłam do niego i wzięłam z jego ręki swój dziennik- obiecuję- nie czekając na jego odpowiedź, wyszłam z pomieszczenia.

Ale ze mnie idiotka. Czemu ja go tam zostawiłam? Oparłam się o ścianę w korytarzu i spojrzałam na dzienniczek, trzymany przeze mnie w jednej ręce. Może uda mi się później jakoś uniknąć tego tematu?

Skierowałam się w kierunku wyjścia z budynku. Muszę trochę się przewietrzyć. Trudno, że pogoda nie jest najpiękniejsza.

Gdy znalazłam się w przedpokoju, założyłam buty i bluzę, a następnie wyszłam na dwór.

Niebo zdawało się być praktycznie czyste, jednak wiatr, wiał niemiłosiernie mocno, wywołując nieprzyjemny dreszcz na skórze. Otuliłam się szczelniej materiałem i skierowałam w kierunku jeziora, tylko po to, żeby usiąść na brzegu i wpatrywać się w swoje odbicie.

-Ile bym dała, żeby ten koszmar się wreszcie skończył- podniosłam wzrok w kierunku nieba, po czym odetchnęłam i zaczęłam malować jakiś wzór palcem na piasku, znajdującym się jedynie w niektórych miejscach brzegu.

Po chwili wiatr ustał. Zmazałam ręką obrazek.

-To wszystko nie ma sensu- powiedziałam sama do siebie- to niemożliwe, żebyśmy na stałe wszyscy tu utknęli. Musi być jakaś inna możliwość ucieczki niż wykonywanie tych głupich zadań i ryzykowanie życia.

Usłyszałam za sobą jakiś cichy odgłos, więc szybko odwróciłam się w tamtym kierunku. Niczego, ani nikogo tam nie zobaczyłam. Zaniepokojona z powrotem odwróciłam wzrok. Dźwięk się powtórzył. Teraz na pewno się nie przesłyszałam.

Podniosłam się z ziemi i podeszłam do lasu.

-Halo?- krzyknęłam, a w oddali zobaczyłam jakiś niewyraźny kształt.

Przed oczami przemknęła mi podobna sytuacja sprzed trzech tygodni. Cień się poruszył, a już po chwili tuż obok mnie, na najbliższym drzewie sterczała strzała z wbitą do połowy piłeczką tenisową.

Spojrzałam w jej kierunku wystraszonym wzrokiem. Jeszcze kilka centymetrów, a to ja bym oberwała. Wyjęłam przedmiot z drzewa. Obróciłam strzałę tak, żebym mogła odczytać to co jest napisane na piłce.

"5"

Witam. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Będę szczęśliwa mogąc przeczytać waszą opinię na temat rozwijającej się fabuły. Ja już biorę się do pisania następnego rozdziału <3

---

A tu macie osoby w poszczególnych drużynach, które jeszcze żyją:

Drużyna czerwona:

- Macgajster- Zaha- Dzunior- Sitrox- Nitashi- Skkf (pierwsze wyzwanie wygrali, a po drugim wyrzucili Dariatke)

Drużyna zielona:

- Paczol- Nexe- Triss- Graf- Jawor- Nojracht (Pathmage odpadł w pierwszym z wymienionych tutaj zadań, a drugie wygrali, wiec nie musieli nikogo wyrzucać)

Drużyna niebieska:

- Mandzio- Ewron- Thorek- YoungMiki- mrBlaszka- Bremu (po pierwszym odpadł Naruciak, a po drugim Jahumen)

Drużyna żółta:

- Tobiasz Gaming- Leesoo- Żelazny- JDabrowsky (Po pierwszym odpadł Hadesiak, a po drugim Tidżimi)

---

Do zobaczenia!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top