Czterdzieści trzy
Karmelowy Liść.
To przecież on stał przed nią i próbował przemawiać. Musiała otworzyć umysł, by go usłyszeć. I usłyszała.
- Klan Gwiazd zamknął swoje bramy. Nie otworzy ich, dopóty dopóki ktoś godny zasiądzie na tronie Klanu Słońca. - Zerknął na Klan. - Ale ktoś będzie musiał się poświęcić. Tak mi zostało przepowiedziane i tak tobie przepowiadam.
Karmelowy Liść uśmiechnął się słabo, po czym ponownie wniknął w aurę Węglowej Gwiazdy. Zabijał go? Grzmiąca Blizna wątpiła, by był wystarczająco silny, ale z pewnością osłabiał organizm lidera.
Muszę to wykorzystać, pomyślała, patrząc po rozchodzących się do swoich zadaniach klanowiczach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top