Rozdział Siódmy

Scarlett

Jedyne czego teraz potrzebowałam to cud, nie miałam pojęcia jak mogłabym się wyplątać z tej sytuacji, zwłaszcza, że ostatnio wszystko udaje mi się zepsuć. W głowie układałam najczarniejsze scenariusze tego, co za chwilę mogło się wydarzyć. Nie było sensu kłamać, no bo po co? Przyłapał mnie. Kiedy tylko usłyszałam jego głos, szybko odwróciłam się w stronę Luke'a, chowając teczkę za plecami.

- Co... Ty... Robisz? - Powtórzył, lecz tym razem wolniej, akcentując każdy wyraz po kolei. Widziałam jak mocno zaciska szczękę i pięści, czekając aż mu odpowiem. Niestety ja nie miałam zamiaru się odezwać, ale nie z własnej woli. Całe moje ciało mi na to nie pozwalało. Luke nie mogąc już znieść mojego głupiego, pustego i przerażonego spojrzenia, zaczął iść w moją stronę. Z każdym krokiem coraz lepiej widziałam mrok w jego oczach, ciemność, którą każdy z nas choć przez chwilę będzie nosił w swoim sercu, być może nawet już jej doznał. Ciężko jest mi dokładnie stwierdzić co czułam. Nie wiedziałam do końca czy bałam się, że plan legnie w gruzach, czy to, że przez to mogę stracić Madeline, kiedy prawda tylko wyjdzie na jaw, bo niestety przecież jest to nieuniknione.  Blondyn był coraz bliżej mnie, a ja z każdą sekundą coraz bardziej się denerwowałam.

Nienienienienienie.

- Luke.

Nagle za drzwiami pojawił się Michael, trzymający telefon w ręce. Hemmings zatrzymał się i odwrócił w stronę swojego przyjaciela.

Taktaktaktaktaktak.

Korzystając z okazji i nieuwagi chłopaków szybko wrzuciłam teczkę z powrotem do szuflady, a do ręki chwyciłam listę, którą rzekomo szukałam.

- Czego? - Warknął zirytowany.

- Mady czegoś od ciebie chce - Powiedział obojętnie, dopiero po chwili zauważył moją obecność. - Scarlett, co ty tutaj robisz?

- Chciałam sprawdzić czy nie ma mnie na liście - Odrzekłam w końcu, starając się zabrzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Tak w zasadzie to starałam się cokolwiek powiedzieć, gdyż jeszcze przed chwilą przychodziło mi to z ogromnym trudem.

- Na jakiej liście? - Luke znów zrobił kilka kroków w stronę mojej postaci.

- Tą Ashton'a - Wytłumaczyłam, chłopak stanął bardzo blisko mnie patrząc mi z uwagą w oczy. Następnie bardzo gwałtownym ruchem sięgnął ręką za moje plecy, łapiąc kawałek papieru, o który co jakiś czas z powodu zdenerwowania stukałam paznokciem. Spojrzał na niego poważnie, a następnie na mnie.

- Tak myślałem - Zaśmiał się cicho, ponownie zwracając swój wzrok na listę.

- Co? - Spytałam, marszcząc brwi. Próbowałam mu ją wyrwać, lecz niestety bez skutku.

- Przykro mi, ale nie jesteś w jego typie - Powiedział, uśmiechając się w moją stronę złośliwie.

- Słucham?

- Nie ma cię na jego liście.

- Naprawdę? A to cham - Zmarszczyłam brwi i wyrwałam papier z rąk Luke'a. - Jednak cieszę się z tego powodu.

Hemmings parsknął śmiechem, a ja spojrzałam na niego. Jego oczy wyglądały już inaczej, były weselsze, jednak widziałam w nich coś co się nie zmieniło, coś co nie mogło go opuścić...

- Ale nie martw się, na mojej liście miałabyś pierwsze miejsce - Zapewnił mnie, puszczając mi oczko i przygryzając wargę.

- Ciebie by na mojej nawet nie było - Stwierdziłam po chwili, wzruszając ramionami. Odłożyłam kartkę na jej poprzednie miejsce i jak najszybciej opuściłam pomieszczenie, zostawiając rozbawionego chłopaka z wciąż przyglądającym się nam Michael'em, który na schodach obdarował mnie ponownie swoim pedofilskim uśmiechem.

Wróciłam do salonu gdzie zastałam Madeline wraz z Ashton'em i Calum'em. Dziewczyna siedziała na kanapie, a na jej kolanach leżał kot, który co jakiś czas pomrukiwał zadowolony w wyniku dotyku Mady, głaszczącej go po grzbiecie. Hood i Irwin zaś grali w jakąś samochodówkę, nie zwracając na nic innego uwagi, całkowicie skupili się na grze. Ruszyłam w stronę kuchni, która była połączona z salonem, a jedyne co oddzielało te dwa pokoje był długi, drewniany blat wystający z jednej ze ścian, przy nim stało kilka krzeseł barowych, dostosowane kolorem do reszty mebli. Podeszłam do lodówki, a następnie wyjęłam z niej jedną z puszek pepsi i powróciłam do salonu, następnie zajęłam miejsce na fotelu i zaczęłam obserwować chłopaków.

- I co? - Spytała Madeline zdejmując sobie sfinksa z kolan. Spojrzałam na nią pytająco nie wiedząc o co jej chodzi.

Westchnęła.

- Pytam czy znalazłaś listę - Wytłumaczyła.

- Och, tak - Powiedziałam, a następnie wyprostowałam się i założyłam nogę na nogę.

- I jaki wynik? - Zapytała chichocząc cicho.

- Pozytywny.

- To znaczy?

- No nie ma mnie tam - Zaśmiałam się. - No chyba nie myślałaś, że będę zadowolona, gdy znajdę tam swoje nazwisko - Dodałam.

- Codziennie mnie zaskakujesz, więc...

Zachichotała, a ja pochyliłam się w jej stronę uderzając ją lekko w ramie.

- Fu - Skomentowałam jednym słowem, które dokładnie określiło to co teraz myślałam.

- Masz rację, fu - Stwierdziła Mady z politowaniem i lekkim obrzydzeniem, patrząc na zafascynowanego grą brata.

Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Michael, zajęty robieniem czegoś na swoim telefonie.

- Gdzie jest Luke? - Spytała Madeline, obdarowując Mike'a lodowatym spojrzeniem. Zgaduję, że spodziewała się tu raczej powrotu blondyna.

- Gdzieś pojechał - Mruknął, nie odrywając wzroku od komórki.

- Jak to? Prosiłam byś go zawołał - Fuknęła.

- To co zrobiłaś nie było zdecydowanie prośbą - Prychnął rozbawiony.

- W takim razie czym to twoim zdaniem było?

- Pozwól, że zacytuję - Odchrząknął, wyprostował się, a ręce schował za plecami. - "Zawołaj Hemmings'a, albo nie będziesz miał już czego farbować"

- Słuchaj, powiedzieć coś idiocie tak by było kulturalnie i grzecznie, ale i zarazem dla niego zrozumiale jest naprawdę trudne, nie wymagaj ode mnie tak wiele - Wzruszyła ramionami i poprawiła się na swoim miejscu, spuszczając na chwilę wzrok z (tym razem) niebieskowłosego chłopaka.

- Oj żebyś wiedziała, że naprawdę mało od ciebie wymagam.

Ding ding ding


Chyba mamy zwycięzcę!


Madeline przymrużyła oczy, marszcząc brwi.

- Co masz na myśli? - Spytała przez zaciśnięte zęby.

- No właśnie - Pokręcił głową. - Nawet tego nie rozumiesz.

Mogłabym przysiąc, że Mady właśnie w tym momencie zabijała go tysiącami różnych sposobów w swojej głowie. Nie zdziwiłoby mnie to również, gdyby Clifford obudził się rano bez brwi. Przyjaciółka zostawiła jego wypowiedź bez komentarza, z czego ogromnie się cieszyłam. Gdyby ich kłótnia jeszcze trochę potrafiła zapewne doszłoby do rękoczynów, głównie ze strony Madeline. W każdym bądź razie nie skończyłoby się to dobrze, a w szczególności dla Mike'a.

- Co chciałaś od Luke'a? - Spytałam, odwracając uwagę dziewczyny od Clifford'a, który topił się w wyniku jej okropnego spojrzenia.

- Kilka dni temu pożyczył ode mnie pendrive'a - Powiedziała, spoglądając na mnie.

- Po co go pożyczył? - Spytałam zaciekawiona.

- Nie mam pojęcia, właśnie dlatego chciałam z nim pogadać i wszystkiego się dowiedzieć - Wytłumaczyła.

- Nic ci nie mówił?

- Powiedział tylko tyle, że nie wie kiedy mi go odda - Westchnęła.

- To zastanawiające i dziwne... - Powiedziałam ściszonym głosem, bardziej do siebie.

- Przywykłam już do tego - Mady wzruszyła ramionami.

- Że niczego ci nigdy nie mówią?

- Do tego też, ale chodzi mi o to, że wszystko co robią jest dziwne - Parsknęła śmiechem, a ja wraz z nią.

- Cholera! - Nagle Ashton poderwał się z podłogi zdenerwowany. - Oszukiwałeś! - Wrzasnął w stronę śmiejącego się Calum'a

- Nie prawda, po prostu jestem od ciebie o wiele lepszy - Powiedział dumnie, wciąż się głośno śmiejąc.

- Gówno prawda Hood, jeszcze nigdy w to z nikim nie wygrałeś! - Krzyknął.

- No widzisz, a jednak ciebie pokonałem - Mruknął rozbawiony zachowaniem Irwin'a.

- Bo oszukiwałeś - Warknął.

- Lajf is brutal przyjacielu, lajf is brutal - Zaśmiał się, a w Ashton'ie aż się gotowało.

Chłopak rzucił się na płaczącego ze śmiechu Calum'a i zaczął okładając go pięściami. Jednak z każdym jego ruchem Hood był coraz bardziej rozbawiony, co go wprawiało w jeszcze większą złość.

- Nie zamierzasz nic z tym zrobić? - Spytałam patrząc na Mady, która znudzona im się przyglądała.

- Zasłużył sobie - Wzruszyła ramionami, wciąż na nich patrząc.

Po kilku sekundach również Ashton zaczął się nieopanowanie śmiać i wylądował na podłodze obok przyjaciela, zalewając się ze śmiechu łzami.

- A nie mówiłam, że wszystko co robią jest dziwne? - Prychnęła dziewczyna, kręcąc głową, nie odrywając wzroku od brata.

Chciałam już coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili przerwały mi wibracje mojego telefonu. Ręką sięgnęłam po komórkę do kieszeni i powoli ją wyjęłam, odblokowując wyświetlacz.

"Musimy się spotkać. Teraz." - Rick.



***

Na początku chciałabym Wam bardzo podziękować za ponad 4,3tyś wejść! Naprawdę nie macie pojęcia jak jestem za to wdzięczna. Dziękuję również tym, którzy komentują rozdziały, jest to dla mnie ogromna pomoc, a do tego wielka radość czytać wasze opinie na temat ff. Naprawdę jestem baaaaaaardzo wdzięczna ♥ 

Rozdział krótki, bo przejściowy, następny powinien być ciekawszy.

Słowo autorki! 

Liczę na komentarze z waszej strony oraz tweety z hasłem #ZemstaFF 

Jeszcze raz dziękuję za wszystko! #ZemstaFF

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top