Rozdział 26


Dodatkowo jeszcze zarzucił na Rzeszę szalik. Było wyjątkowo chłodno.

- Dz-dzięki! – szczęknął zębami Niemcy. Przytulił się do szalika i mimowolnie go powąchał. – Pachnie jak ty. – mruknął, patrząc z dołu na ZSRR. Ten się zaczerwienił. – N-nie wąchaj go, głupku! – jęknął, wymachując rękami. Wyglądało to dość komicznie. Weszli do McDonalda. Rzesza od razu zamówił cheeseburgera i do tego dwie paczki frytek. ZSRR zdecydował się na coś treściwszego, czyli na hamburgera w wersji XXL, dodatkowo Drwala plus wielkie pudełko frytek.

Niemiec aż pisnął, gdy zobaczył zamówienie. – Ty to wszystko zjesz? – zapytał, wgryzając się w swojego cheeseburgera. Rosjanin musiał przyznać, że Rzesza jedzący bułkę, wyglądał wprost uroczo. Był taki malutki i drobniutki w przeciwieństwie do niego. Chłop jak dąb! Stuknął się mimochodem w klatkę piersiową, aż zadudniło, a mniejszy popatrzył na niego z przestrachem. Po jedzeniu poszli do galerii. Rzesza wchodził do każdego sklepu z ciuchami i zabierał całe garści ubrań do przebieralni.

- Jak myślisz? – zapytał się raz, ubrany w super obcisłe spodnie i krótką koszulkę, ledwo zakrywającą sutki.

- Eeeeem...- ZSRR wolał nie patrzeć na ściśnięty przez materiał tyłek byłego kochanka. – Zaraz pęknie. – pomyślał. – Skąd żeś wytrzasnął te ubrania? Z działu dla prostytutek?

- Co? Nie! – zaśmiał się Rzesza, machając mu tyłem prawie przed nosem. – To po prostu spodnie!

- Ale chyba nie twój rozmiar. – mruknął, odsuwając część cała Niemca od swojej twarzy.

- Czemu tak sądzisz? – spytał niewinnie Nazista, trzepocząc rzęsami.

- No bo to widać. Zaraz pękną. Ja nie będę płacił za szkody. - mruknął.

- Dobra, dobra panie marudo! – zaśmiał się znowu chłopak i poleciał do przebieralni. Wrócił ubrany w dość eleganckie ciuchy.

- No i to jest ubranie! – pochwalił Sowiet, przyglądając się wyborowi Rzeszy. Koszulka polo i czarne spodnie (tym razem w odpowiednim fasonie). – Jest git! – pokazał kciuk w górę.

- To teraz jeszcze piżama i będzie wszystko! – zawołał Rzesza.

Już kilka godzin chodzili po galerii, ZSRR się zastanawiał, czy będzie miał w ogóle jeszcze siłę na kolację. Bo było mu aż niedobrze ze zmęczenia. A Niemiec skakał jak piłka, pokazując coraz to nowsze sklepy z artykułami do spania.

- Na litość! – westchnął Sowiet, gdy został zaciągnięty do chyba piątego pomieszczenia z bielizną. – Czy on się nigdy nie męczy.

Jak w końcu wrócili do domu (kolację na mieście sobie odpuścili, Rosjanin i tak nie miał już na nią siły), ZSRR legnął jak długi na łóżko. Miał dość jak na jeden dzień. Dobrze, że Niemiec zajął się jedzeniem.

Nagle zadzwonił jego telefon. Kto to mógł być o tej porze?

- Halo? – odparł do słuchawki.

- Witam. – zabrzmiał dobrze mu znany głos.

Oh nie! Minęły dopiero dwa dni! Za wcześnie!



 Hejka! Właśnie się dowiedziałam, że pewna osoba dodała parę moich ff, w tym ten na swoją listę tzw. Toksycznych książek/shipów. Napisała, że robi to dla innych by nie tracili czasu na czytanie tych książek. I mam tutaj pytanie do Was, drodzy czytelnicy. Jak Wy postrzegacie moje książki? Czy rzeczywiście są choć trochę toksyczne? Jeśli tak, to mówcie co powinnam zmienić.

~MadokaAi

26.08.21

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top