Rozdział 25 ) Kolacja cz. 2: Ocean słów
Na stole znalazły się bardzo proste, lecz smakowite potrawy, w które aż chciało wbić się pałeczki. Nie trzeba było mówić, co podano na obiad. Kucharka dzisiejszego popisu kulinarnego kochała kuchnię japońską i właśnie takiej maści okazał się ten posiłek. Dużo ryżu, makaronu i mało mięsa. Starała się ograniczyć spożywaną ilość tego drogiego produktu. Nie kryła się ze swoją ubogą wypłatą, ale nie chciała przesadzać z pieniędzmi. Nie dawały one szczęścia. Przed obiadem cała rodzina omeg, złączyła dłonie, obmawiając modły w stronę boskiej części tego małego świata. W tym samym czasie kwiaty wyglądające znad dzbanka prezentowały swoje kolorowe płatki przed Kageyamą. Od myśli oderwało go trącenie przez pomarańczowowłosego chłopca, siedzącego obok.
Zaczął jeść powoli ramen domowej roboty i skupił się na swoich skrywanych w ciemnicach swojego umysłu wspomnieniach. Nigdy nie jadł dań, przygotowanych przez panią domu. Gdy był mały, przyjeżdżała do jego domu kucharka i sprzątaczka. Wszystko było załatwiane za niego, aż nie ukończył czternastu lat. Wtedy jego mama zaczęła kazać mu przygotowywać sobie jedzenie i sprzątać na własną rękę. To miało go usamodzielnić, ale nie działało zbyt dobrze. W pierwszy dzień spalił prawie kuchnię. Przez okrągły tydzień jadł sam ryż albo wybierał się do restauracji samotnie. Nigdy nie doskwierała mu samotność, bo zwykle pracownicy jego domu mijali się w porach zmiany. Jednak byli wciąż obcymi, nie przyjaciółmi, ani rodziną. Dopiero kiedy poznał uczucie znajomości, dowiedział się, czego było mu brak. Zaprzeczał sobie przez długi czas, aż w końcu odpuścił. Walka z samym sobą nie ma sensu, żadna ze stron nie wygra.
– Wszystko dobrze Kageyama? – spytał Shoyo, patrząc na zamyślonego chłopca. W ustach przeżuwał jedną z bułeczek. Kiedyś poprosił mamę o przygotowanie ich, ale kiedy posmakowało i Natsu, zaczęła je stale przyrządzać. Były dosyć tanie, jeśli chodzi o składniki, a skoro jej dzieciom smakowało, mogła odetchnąć. Chciała dla nich wszystkiego, co najlepsze i pokazywała to subtelnie z każdym dniem. Dopiero po chwili Tobio na niego spojrzał i skinął głową. Krzywy uśmiech rudzielca, nie wydawał się szczery.
– Mamo, mogę już odejść od stołu? – spytała mała dziewczynka z dwoma kitkami. Kiedy zauważyła skinienie swojej mamy, przytuliła się do niej szybko i spojrzała na swojego braciszka z uśmiechem. Chciała przypodobać się mu od dawna, zwrócić jego uwagę. Ostatnio prawie w ogóle nie chciał się z nią bawić. To ją smuciło i w końcu znalazła najlepsze wyjście z tej sytuacji. – Pójdę poodbijać piłkę na dworze, dobrze braciszku?
– Tylko jej nie zniszcz Natsu. Mam tylko tą jedną – odpowiedział Hinata, wkładając do swoich ust kolejną bułeczkę z rybnym nadzieniem. Poczochrał włosy małej lewą ręką, spoglądając, jak radosna skacze w stronę wyjścia. Uśmiechnął się delikatnie, pomimo zawartości w ustach. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że zaraził swoją pasją siostrę. Miał nadzieję, że przyjdzie na jakiś z jego meczów i przyjdzie kibicować Karasuno. Zwykle siedziała wtedy na telefonie, co go zawodziło. Nie wiedział tylko, że robi mu wtedy zdjęcia. Mama wtedy zawsze chichotała na jej zachowanie.
– Twoja siostra lubi siatkówkę? – spytał Tobio, wreszcie zwracając swoją uwagę na młodszego rudzielca. Ten szybko przełknął bułkę i spojrzał na niego uważnie, skinąwszy głową. Przypominała trochę Hinatę, gdy zastanowił się nad tym głębiej. Te same włosy, oczy, zamiłowania i po części zachowanie. Jak mała damska kopia jego kolegi z drużyny.
– Tak, chyba to moja wina – rzucił zadowolony Shoyo, uśmiechając się do siebie lekko. Cieszył się z tego, że siostra przejmowała po nim pasje. Czuł się wtedy dla niej znów ważny. Mogli spędzać razem czas, robiąc to, co najbardziej kochał. Włożył do ust kolejną małą kuleczkę ryżu i zaczął ją przeżuwać pomału. Nie chciał się zakrztusić. Był całkiem podekscytowany i nie panował nad sobą.
– Skoro Natsu uciekła do ogrodu, porozmawiajmy o tym – powiedziała czarnowłosa kobieta bez cienia uśmiechu na twarzy. Całkowicie spoważniała, kiedy jej oczy przesunęły się na szyję omegi. Był na niej nadal paskudny znak, pozostawiony przez alfę. Znak oświadczyn, wiecznej miłości i jeśli ktoś woli, miłosnej katastrofy. – Jesteście wciąż w liceum. Mam traktować cię jak potencjalnego zięcia Kageyama-kun?
Właśnie w tym momencie kulka ryżowa utknęła w gardle czarnowłosego, a on zaczął się krztusić. Kilka kaszlnięć wyszło z jego ust, kiedy próbował przeżuć to, co miał w ustach. Ostatecznie udało mu się przełknąć zmasakrowaną potrawę, ale wciąż pozostał mu słono-gorzki posmak. Nie tylko od tej kulki. Sam nie wiedział, co odpowiedzieć na pytanie niedoszłej opiekunki. Był w tej chwili bardziej onieśmielony, niż wtedy kiedy oznaczył omegę. Stało się to w tym miejscu, ale piętro wyżej.
– Mamo! – wtrącił się Hinata, będąc całkiem czerwony. Zachowywał się tak, jakby to pytanie miało być do niego. Nie było, ale go dotyczyło. To wystarczyło, aby go zawstydzić niziutką omegę. Nie miał odwagi spojrzeć partnerowi w oczy. Nie po tej sytuacji. Sam często zastanawiał się co teraz z nimi będzie, ale taki miał być plan. Dopiero niedawno doszło do niego, że jego pomysł był cholernie głupi. Teraz nie będzie mógł się z nikim związać. Jego obowiązkiem było zostać u boku Tobio. Tak nie się to skończyć.
– Nie rozumiem waszego zachowania. Skoro mieliście odwagę zrobić coś takiego, musicie wziąć za to konsekwencję. Naważyliście sake, to teraz je wypijcie. A wyznam wam szczerze, że to za wiele jak na nastoletnie barki – odpowiedziała zamyślona kobieta, popijając kawę z filiżanki. Sądziła, że na miejscu rozgrywającego znajdzie się wyrzutek, który będzie wypierać ugryzienia. Była mile zaskoczona.
– Nie chcę się wypierać, że zawaliłem – zaczął Tobio, spuszczając odrobinę głowę. Środkowy spojrzał na niego zdziwiony, nie rozumiejąc, co się wyprawia przed jego oczami. Czy Kageyama zaczyna przepraszać? Dobrowolnie przepraszać? Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Miał jednak nieprzyjemny mętlik w brzuchu i nie z powodu rybnych kulek. – Jednak nie chcę zmuszać Hinaty do czegokolwiek. Jego życie jest... po prostu jego. Jest naprawdę świetnym kolegą i dobry z niego zawodnik, ale nie potrafię go pokochać. To, co zrobiła moja alfa, było całkowitym impulsem. On był omegą w rui i nie mogłem się oprzeć... nie zrobiłem mu niczego złego! Nie mógłbym, był wtedy chory... Przepraszam Hinata-san i ciebie Shoyo.
Mózg Hinaty powoli przetwarzał informacje, wypowiedziane przez jego wspólnika. Był zdziwiony samymi przeprosinami, a sposób, w jaki wymówił jego imię, poruszyło jego serce. Był zadowolony z tego, że jego przyszłość nie skończy się na braku siatkówki, dzieciach i sprzątaniem domu. Nie lubił zostawać w domu, nienawidził też obowiązków. Słaba byłaby z niego gosposia domowa. Wiele osób trafia do takich alf i zawsze mu niedobrze, gdy widzi, jak się puszą. Raptem do pustej głowy wpadły słowa, które wypowiedział ze skruchą. Nie potrafił mnie pokochać... – pomyślał, spuszczając wzrok na blat. Rdzawe włosy przysłoniły całkowicie smutny wzrok. Nigdy nie czuł się aż tak wybrakowany, jak w tym momencie. Nawet kiedy nie miał zapachu, te uczucie nie było aż tak dotkliwe.
– Muszę iść do toalety – powiedział szybko chłopiec i uciekł w stronę łazienki. Sam nie wiedział, czemu tak się zachował. Jego wewnętrzna omega, zawyła boleśnie w jego głowie. Poczuła się odrzucona przez swojego partnera i dostarczyła niesprawiedliwych cierpień Hinacie. Teraz i on czuł się wybrakowany, niepotrzebny oraz niekochany. Nie wiedział, jak może przestać o tym myśleć, tak jak nie mógł powstrzymać potoku łez, który go zaatakował. Usłyszał pukanie, ale zbył nadawcę dźwięku dwoma słowami. – Wszystko dobrze!
– Kageyama-kun już poszedł do domu synku – powiedziała pogodna kobieta, opierając się o drzwi. Jej instynkt podpowiadał jej, co tak naprawdę się stało. Od początku Tobio zachowywał się dziwnie, ale nie sądziła, że da kosza Hinacie przy niej na obiedzie. Szkoda jej było syna, ale wiedziała, że niebieskooki był pewny swoich słów. Tak przynajmniej brzmiał. Co nie zmienia tego, że czarnowłosa kobieta martwiła się o swoje dziecko. – Otwórz, proszę.
Zamek puścił, a wtedy rodzicielka weszła do środka. Wtedy czekała ją siurpryza(1). Nastolatek przytulił się do niej mocno, zakrywając swoją twarz w jej ubraniu. Pogłaskała go po włosach delikatnie, czując jak jego łzy, moczą jej bluzkę. Nie była jednak zła. Widziała, jak jej syn to przeżywa. Nie miała serca go odepchnąć, a nawet nie zamierzała. Potrzebował jej. A ona musiała zrobić wszystko, żeby uspokoić rudzielca. Był strasznie roztrzęsiony. Nie dziwiła mu się. Sama nie wiedziała, jak zareagować na te słowa i zwyczajnie milczała.
– Shh, spokojnie skarbie – szeptała cichutko starsza omega, głaskająca jego plecy. Ramiona brązowookiego drżały, a jego oddech był płytki i się urywał. Wydawałoby się, że opadł na dno wszechmogącego oceanu. Próbuje się wydostać. Zaczyna się dusić. Ręce drgają mu znacznie, aby spróbował wypłynąć na powierzchnię, lecz umysł nie słucha. Topi się wraz z nim, wraz z jego sercem. Miał nadzieję, że ktoś go wyłowi. Tym kimś mogłaby być jedna osoba. Ta, która już wyszła poza progi jego domu. Chciał opaść na miękki piasek u dna lazurowej głębi i poczuć znajome mu ręce, które wyławiają go z otchłani morskiego świata. Bańka jednak musiała kiedyś prysnąć i zamiast swojego ukochanego, widział jedynie swoją matkę. Nie ma go... To koniec.
– Zrobić ci herbatę na uspokojenie Sho-chan?
– Mamo? – spytał cicho chłopiec o ponurym wyrazie twarzy. Miał wrażenie, że popada w coraz większą paranoję i bał się tego. Zaczął bać się samego siebie, swojej popsutej wersji. Spuścił wzrok. Wiatr, który przeleciał przez małe, uchylone okienko, musnął nieprzyjemnie jego karminowe od płaczu poliki.
– Tak synku?
– Powiedział, że mnie nie kocha. Prawda?
........................................................................................
(1) - ( rzecz nieoczekiwana, niespodziewana, efekt zaskoczenia )
Witajcie na moim kolejnym rozdziale gwiazdeczki
Chcę wam podziękować za tysiąc gwiazd pod tą książką
Jesteście niemożliwi
Mam nadzieję, że podobał wam się ten rozdział
Wszystkiego najlepszego ^^
P.S. Jak wam się podoba zmieniona okładka?
~ Disa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top