Rozdział 16 ⟩ Kruki znów razem

Te dwa dni były jak nieskończoność dla omegi, pozbawionej swojej drugiej połówki. Czas pozbawiony najmniejszego sensu i tułania się od ściany do ściany. Omega w nim czuła się przeraźliwie samotna, sprawiając, że łzy wylewały się potokami z oczu Shoyo. Nawet jeśli nie chciał, większość soboty leżał w łóżku, przytulając się do koszulki w której spała jego alfa. Dopóki wieczorem jego mama nie wrzuciła jej do prania. Kiedy wraz z nią rozwieszał pranie, wszelki zapach czarnowłosego, zastąpił nienaturalna woń wanilii. W tamtym momencie, była po prostu bezużyteczna dla ciemnookiego. 

Pedałował z całych sił, których miał naprawdę niewiele. Całą noc spędził, na próbowaniu przypomnieć sobie co wydarzyło się w chwili, gdy Tobio go znaczył. Chciał już skończyć lekcję i pobiec w stronę sali gimnastycznej, by zobaczyć na żywo jasnookiego i zapamiętać każdy jego fragment. Shoyo czuł jak cała ta miłosna trucizna, wżera się do jego umysłu i serca całkowicie je infekując. Nie czuł się dziś w formie, ale musiał go zobaczyć... To uczucie było o wiele silniejsze niż inne, przyćmiło resztę. 

Przez całe lekcje chłopak próbował skupić się na temacie, choć wzrok zdawał mu się rozmazywać na wszystkie strony. Próbował w końcu przestać myśleć o alfie, lecz bez skutku. Czuł jak tonie w tej całej beznadziei, związanej z tęsknotą i niezbyt mu się to podobało. Nawet jego bazgroły po okładce, ze znaczków koszykówki, na numer koszulki Kageyamy. Definitywnie podchodziło to pod nękanie i osaczanie jego myśli!

Gdy zbliżyła się odpowiednia godzina, chłopak wstał na drżące nogi i ruszył w stronę sali gimnastycznej, nie zabierając nawet torby. Chciał już zobaczyć swojego partnera i piłkę od siatkówki. Nie wiedział co bardziej jest bliskie jego pragnieniom. Za nim pobiegła Mari, przewodnicząca jego klasy. Ta sama, która pomogła mu z bólem brzucha i zaprowadziła go do drużyny cheerleaderek. Uśmiechnął się przyjaźnie, zabierając torbę z podziękowaniem.

– Jak myślę, nie zawitasz na następnych zajęciach? – spytała dziewczyna z wysoko uniesionym podbródkiem. Wyglądała w tej chwili jak wysoko postawiona kobieta z wielkiego biurowca i to dawało naprawdę profesjonalny klimat. Hinata zaprzeczył ruchem głowy, a dziewczyna westchnęła. Jednak w jej ruchu nie było zawarte żadne rozczarowanie, a nawet ulga. – Dziewczyny mówią, byś zachował sobie strój jeśli chcesz. Dobrze się bawiły i przynoszę ich podziękowania.

– Dziękuję Mari – powiedział z lekkim uśmiechem ciemnooki, idąc z nią w stronę wyjścia. Mimo że od trzech dni chłopak nie widział swojej alfy i tak znajdowała się w jego myślach. Nie raz próbował o tym zapomnieć, lecz nieskutecznie. – Jesteś betą, prawda? 

– Zgadza się – potwierdziła, poprzedzając to przytaknięciem głowy. I na tym temat się urwał, ponieważ Shoyo zdawał sobie sprawę, że pewnie dziewczyny też nie interesowały tematy ze świata drugiej tożsamości płciowej. – Ale moja siostra jest omegą.

– Czy ona miała już swoją pierwszą ruję? – spytał cicho rudowłosy, spoglądając na swoje buty. Ciemnooka spojrzała na chłopca, po czym znów zwróciła uwagę na drogę rozciągającą się przed nią. – W-Wiesz po prostu...

– Miała i to było straszne. Pierwsza ruja wydaje się najsamotniejszym i najgorszym czasem dla omeg. Gorączka zalewa ich ciało, a te potrzebują osoby przeznaczonej im. Będąc szczerym, nie podoba mi się zamysł, w którym to Alfy mogą jedynie zaspokoić całkowicie omegę. Tłumiki tylko fizycznie pomagają, myślami wciąż zostają przy Alfie. – Przewodnicząca pokręciła głową i po chwili zatrzymała się. – To twoja sala, prawda? Powodzenia na treningu.

– Tak, to moja sala – powtórzył Shoyo, a nogi zdawały mu się być z waty. Nie wiedział czy bardziej on sam cieszy się na siatkówkę, czy jego wewnętrzne ja na zobaczenie Tobio. Wziął kilka spokojnych oddechów nim wszedł do ogromnej sali. Zdawało mu się, że ostatni raz stał na drewnianej podłodze lata temu, a minęły zaledwie dwa mozolne dni. 

– Shoyo! – Krzyk Nishinoyi słychać było z daleka. Podbiegł do chłopaka i uśmiechnął się do niego. Tanaka uśmiechnął się w stronę nowoprzybyłego, mając nadzieję, że ten cały cyrk z wykluczeniem dziesiątki się skończył. Sugawara podszedł do pomarańczowowłosego z delikatnym matczynym uśmiechem.

– Hinata, cieszę się, że znów cię widzę – powiedział spokojnie zastępca kapitana, a jego uspokajający zapach rozprzestrzenił się wokół niego. Woń wanilii uspokajała chłopaka na tyle, by niespełnione sytuacje w głowie atakującego się po prostu rozproszyły. Zapach tak znajomy, pocieszający. W całym pomieszczeniu panowała spokojna, choć sielankowa atmosfera. Duże brązowe oczy rozejrzały się po miejscu, w którym był, lecz nie dojrzał swojego rozgrywającego. To dodało smutek do fasady jego uśmiechu. 

– Hitana! – usłyszał głos Daichiego i wtedy westchnął. Żywił nadzieję, że tym razem nie zostanie ot tak wypędzony z hali. Lecz nim zdążył dokończyć, przyciągnął go zapach dziesiątki Karasuno. Był inny, różnił się od tego, który był obecny wraz z nim w piątek. Dokładnie przyjrzał się jego szyi i zamarł. A gdy Sugawara spojrzał na miejsce, w którym kończył się wzrok swojego ukochanego, również zdawało się, że delikatnie zbladł. – Hinata czy ty...

– Nie... Ty... nie zrobiłeś tego... – mówił szeptem Sugawara, ujmując jego podbródek między palcami. Uniósł go, by dokładnie przyjrzeć się bladej szyi chłopca. Przesunął kciukiem po ugryzieniu, a posiadacz znaku wzdrygnął się. Z jednej strony poczuł jak całe jego ciało drga z zimna, a z drugiej dotyk na ugryzieniu wywołał na nim poczucie ekscytacji i przyjemny dreszcz.

– J-Ja... Nie muszę się przed wami tłumaczyć – stwierdził Shoyo, podchodząc do kosza z piłkami. Jego oczy ucieszyły się samym widokiem, choć miał w planach wykonać całkowity trening. Nim zdążył ją jednak uchwycić, zauważył czarnowłosego, który wyszedł z pokoju klubowego i zmierzał w stronę reszty. Nim zdążył cokolwiek przemyśleć, jego omega podskoczyła radośnie, doszukawszy w nim swojej alfy. – Kageyamaaa! ~

– Hinata? – spytał cicho zaskoczony jego pobudzeniem. Zwłaszcza, że zostawił go po tym wszystkim samego i to było całkiem złe. Ledwie zdołał złapać chłopaka, który nie zdążyłby przed nim wyhamować szczególnie ze szkolnymi butami. Nikt nie widział w tym nic dziwnego, ponieważ oni utrzymywali jedynie kontakt na boisku, a bardziej tak myślała reszta. Prawda była jednak znacznie pogmatwana. 

– Co się przedwczoraj z tobą stało? – spytał pomarańczowowłosy, spoglądając w oczy chłopaka. Wydawał się bladszy niż wcześniej, a jego oczy patrzyły na niego o wiele bardziej miękko, niż zazwyczaj. Gdy to spostrzegł, poczuł przyjemne uczucie w brzuchu. Kiedy zorientował się co jego wewnętrzne ja wyprawia, pokręcił głową, robiąc krok do tyłu. Nie potrafił jednak nad tym zapanować. To było zbyt silne. 

– Chodzi ci o ten sms, który ci wysłałem? To nic takiego – wymyślił na poczekaniu Kageyama, próbując odsunąć od siebie sprawę dotyczącą Hinaty. Dobrze wiedział, że kiedy Sugawara i Daichi dowiedzą się, kto zrobił to małemu rudemu siatkarzu, od razu dostanie kilka reprymend i zdziwionych wzroków. Chciał uniknąć tego małego skandalu, by porozmawiać o tym wszystkim z Hinatą na uboczu. – Możemy o tym porozmawiać po zajęciach? Naprawdę się już dobrze czuję.

Shoyo przechylił głowę, nie rozumiejąc o tym co właśnie jasnooki powiedział. Niezbyt wiedział, co sytuacja o której mówił, ma wspólnego z jego odejściem. Odrobinę urażony, przyjął jego propozycje skinięciem głowy. Więcej nie poruszając tematu, odsunął się od gracza siatkówki i swojego przyjaciela. Jednak wiedział, że nie puści mu płazem przemilczenie jego pytania. Nie był człowiekiem, który by tak szybko odpuszczał. 

Trening przebiegał bez przeszkód prócz tego, że pomarańczowowłosy nie mógł wrócić od razu do ćwiczeń. Im więcej jednak minęło czasu, tym bardziej oswajał się z grupowymi ćwiczeniami. Bał się, że zepsuje najprostszy atak z pierwszego tempa przez zbyt dużą ekscytację, ale na szczęście przebił się przez siatkę. Niewykorzystana energia ukazała się w ruchach nastolatka, który był w dużym stopniu szybszy i zdecydowanie większy refleks. Natomiast jego koncentracja znacznie się zmniejszyła z czego chwilami ratowała go szybka nieprzemyślana reakcja.

Po ćwiczeniach, obiecał sobie, że nie straci Tobio sprzed oczu. Był dla niego na tyle ważny, że nie mógłby przepuścić okazji by z nim porozmawiać. Szczególnie dlatego że chciał wyjaśnić z nim co się stało tamtej soboty, kiedy wyszedł, nie pożegnawszy się z nim. Czuł się wtedy trochę wykorzystany, ale zdecydowanie wszystko inne przezwyciężył smutek i strata. Nie był gotowy na konfrontację ze swoją mamą, po tym wszystkim co miało miejsce w jego łożu. 

Gdy już się przebrał, szedł przy czarnowłosym kruku do wyjścia. Tak jak obiecywał sobie wcześniej, nie zamierzał mu tego odpuścić. Jak bardzo musiałoby go to nie obchodzić, gdyby zignorował tą całą sprawę? Świeże powietrze owiało jego ciało i właśnie wtedy chwycił rękaw kurtki swojego partnera, by się zatrzymał. 

– Kageyama? Naprawdę musimy porozmawiać. I nie o żadnym głupim sms-ie, a o tym, że tak po prostu wstałeś i sobie poszedłeś po tym wszystkim. Praktycznie nie pamiętam tej nocy. Tak bardzo mnie to denerwuje! Możesz mi powiedzieć co tam się działo? Spaliśmy ze sobą? – spytał roztrzęsiony atakujący Karasuno, mając przed oczami najczarniejsze scenariusze. Dziwnie by się czuł z wiedzą, że przespał się ze swoim kolegą z drużyny. Na samą myśl niegrzeczny rumieniec cisnął mu się na twarz.

– Co? Jasne, że nie! Głupek.. – mruknął z zażenowaniem rozgrywający, wywracając oczami. – Z niewiadomych mi przyczyn dostałeś gorączki. Z początku chciałem iść do innego pokoju, by się nie zarazić, ale miałeś naprawdę wysoką temperaturę. Zrobiłem ci chłodny okład i herbatę.  Kiedy dałem ci ją wypić, miałeś  niezadowoloną minę, lecz to zrobiłeś. Potem jednak twój głos stał się miękki, a twoje oczy były wypełnione iskierkami. Błagałeś o to, bym cię oznaczył. Od razu odrzuciłem twoją ofertę, wiedząc, że nie jesteś w pełni świadomy. Po czym sam straciłem w pewnym stopniu świadomość i ugryzłem cię. 

Hinata był zdumiony, słysząc opowieść wychodzącą z ust chłopaka. Zdawała się to być zwykła bajda o dwójce zakochanych, którzy zatracili się za bardzo w swych uczuciach. Zdziwiło go również ilość słów wypowiadanych przez jego kolegę. Zwykle jeśli nie chodziło o wytykanie błędów i siatkówkę, czarnowłosy naprawdę mało mówił. I nie było w tym żadnej przesady. Nie mógł sobie też wyobrazić jak przymila się do Tobio, prosząc go uwodzicielsko o ugryzienie.

– To tyle? – spytał nieprzekonany brązowooki siatkarz, patrząc uważnie na wyższego. Kageyama pochylił się nad nim, dotykając kciukiem jeszcze świeżego ugryzienia. Ruch ten wywołał dreszcz na ciele Shoyo i sprawił, że delikatny gorąc oblał jego twarz. W stosunku do innych ludzi, nie czuł potrzeby odsuwania piętna od tego, który je stworzył.

– Nic więcej. Myślisz, że zataił bym przed tobą ten fakt? – spytał czarnowłosy, grymasąc się, kiedy wytykanięto mu niedopowiedzenie. – Naprawdę nie wiem co działo się w twojej małej główce, ale za pewne nic dobrego. Nie zależnie od tego jak otumaniony bym był, nie wykorzystał bym cię, rozumiesz? Nie musisz się o to martwić.

Spojrzał na niego odrobinę zmartwiony ten ostatni raz, po czym odwrócił się i odszedł w stronę wyjścia. Shoyo patrzył za nim nie wiedząc przez moment co ze sobą zrobić. Gdy ogarnął, że stoi już dobrą chwilę bez ruchu, ruszył szybko w stronę roweru. Próbował dogonić Kageyamę, żeby spytać o to, o co chciał od początku wiedzieć. Jednak Tobio nie było. Rozpłynął się w powietrzu i nie sposób było uchwycić go wzrokiem. On zawsze próbował być pierwszy... A Hinata bał się, że pewnego dnia będzie tak daleko, że nawet z daleka go nie ujrzy.

...........................................................

Witam na kolejnym rozdziale poświęconym historii Hinaty, który wrócił do drużyny. Było to dosyć dziwnie wyjaśnione, więc zrobię to jeszcze raz. Daichi powiedział, że każdy inny ma już znakowanie ( czyli ugryzienie ). Teraz jako że Hina też je ma, nie mógł go po prostu wyrzucić. To głupie rozumowanie, ale w pewnym pojmowaniu jedynie logiczne.

Dziękuję za każde wsparcie typu: gwiazdka czy komentarz.
Nie będę błagać o nie ( bo nie jestem polskim YT-berem), ale jeśli wam się podoba ta historia lub nie podoba — daj jakiś znak ❤️

Do przeczytania gwiazdki
~ Disa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top