Rozdział 15 ) Powrót matki
– Nie – cichy, ale ostry ton głosu wyszedł z ust czarnowłosego nastolatka. Uśmiech zniknął z twarzy Hinaty, a ekspresja natychmiast zmieniła się na zdezorientowanie. Myślał, że niedosłyszał odpowiedzi chłopaka, a ten nikły głosik pojawił się jedynie w sferze jego myśli.
– Co? – spytał zaskoczony Shoyo, zastygając w bezruchu. Jego sylwetka była wyprostowana, a serce poruszyło się niespokojnie. Na jego czole pojawiły się delikatne mimiczne zmarszczki. Natomiast jego oczy, wpatrywały się w niego. Nie wiedział co się stało, a sam fakt, że Kageyama odmawia grania w siatkówkę był niewiarygodny.
– Powiedziałem nie – powtórzył wściekle, zrywając się ze śnieżnego materaca na dwie nogi. Nie ośmielił się podejść do omegi, tylko wyminął go ozięble. Jego kroki nawet się nie wahały, jakby był ze sobą zgodny. Żołądek mniejszego chłopca, podszedł do jego gardła i nim zdążył pomyśleć, pobiegł za rozgrywającym.
– Kageyama zaczekaj! – krzyknął zaciekle, a jego nogi ruszyły się tak, jak robiły to, gdy widział piłkę w powietrzu. Kiedy udało mu się dogonić nabuzowaną alfę, szarpnął jego ramię, by zaczekał. Ale tego nie zrobił. Rudowłosy patrzył osłupiały, jak dłonie jasnookiego mechanicznie nakładają buty i kurtkę. Z szoku nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa, jakby te schowały się na końcu jego języka. – C-Co robisz?
– Wychodzę – oznajmił beznamiętnie i wyszedł, próbując uratować jego i tak zszarganą dumę. Wciąż słyszał z tyłu głowy, że to wszystko co się stało, było tylko i wyłącznie jego przewinienie. Nie mógł temu zaprzeczyć. Wiedział jednak, że gdyby został, poczucie winy nie dałoby spokoju. A gdyby odwrócił się i spojrzał w jego oczy, nie miał pewności, czy by nie zawrócił. Musiał być w tej chwili jednoznaczny, inaczej zabije go sumienie.
Hinata stał jeszcze przez chwilę we framudze, obserwując jeden nic nie znaczący punkt. Jednak w końcu doszedł do niego cały skrypt rozmowy, lecz było już za późno. Zsunął się na kolana, a w jego oczach pojawił się cień łez. Tobio nie było zaledwie przez kilka sekund, a w sercu omegi już pojawił się zalążek niepokoju i samotności.
Przed oczami zawirowały mu czarne plamki, a głowa zdawała mu się pękać od bólu. Nie wiedział czemu zawdzięcza te przeraźliwe doświadczenia, ale zamierzał się tego dowiedzieć. Minęło kilka minut, zanim wstał ogarnięty psychicznie i częściowo fizycznie. Ruszył do swojego pokoju pośpiesznie, chcąc znaleźć jakikolwiek artykuł w telefonie o znaczeniu omeg. Słyszał o tym na godzinach wychowania i rodzinie, ale myśląc, że był zwyczajną betą, nie przywiązywał szczególnej wagi do potoku słów nauczycielki, zajmującej się tym przedmiotem.
Wyciągnął telefon i szybko zaczął klikać w klawiaturę, robiąc przy tym kilka oczywistych błędów. Był tak zniecierpliwiony, że włączył pierwszą lepszą stronę, jaka wyskoczyła przed jego oczami. Oczy powoli przeskanowały długaśny tekst, dotyczący znaczenia omeg. Im więcej literek zostało przeczytane i przyswojone do jego umysłu, tym bardziej robił się bladawy na twarzy. Przy końcu, był bliski wyzionięcia ducha. Musiał się przed sobą przyznać, że dosłownie nic nie wiedział przedtem o swojej drugiej tożsamości płciowej.
– J-Ja... J-Ja wczoraj zrobiłem TO z Kageyamą? – Hinata ledwo wyrzucił te słowa z sinych już ust, czując jak stres obejmuje całe jego ciało. Wyczytał, że przy rui omegi napięcie seksualne staje się dla niego dotkliwe, a alfa często oznacza partnera po skonsumowaniu małżeństwa. Opuszkami palców, przytrzymywał głowę, która zrobiła się nagle cięższa. Czy naprawdę wczoraj uprawiał seks z chłopakiem? Na samą myśl, czuł jak robi mu się nie dobrze. Nie dlatego, że to Tobio, ale z samego występku. – To dlatego wyszedł tak wcześnie? Bo nie pamiętałem?
Ciemnooki zaczął powoli popadać w paranoję, podczas gdy w jego umyśle ciążyły różne sytuacje i kwestie, które bał się poruszyć. Jego twarz oblała się zimnym potem. A co jeśli zaszedł w ciążę? To podobno jest możliwe podczas rui omegi choćby męskiej. Czemu on zawsze robi coś bez przemyślenia sprawy? Nawet nie wiedział, że może w ogóle zajść w ciążę. Gdyby zaszedł w ciąże nie mógłby kontynuować swojej kariery i zniszczyłby życie nie tylko sobie. Nie zaprosił Kageyamy celowo do domu, to był czysty przypadek. Nie wiedział, że to wszystko tak się potoczy. Pociągnął się za jaskrawe włosy, jęcząc przy tym z boleścią. Nie był kobietą i nie mógł tego sprawdzić, a te znaki zapytania powoli go wycieńczały.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi, które rozbrzmiało się echem po mieszkaniu. Zbiegł na dół w ekspresowym tempie i otworzył drzwi, mając nadzieję, że jego alfa wróciła. Zawód był nie do opisania, kiedy na progu zauważył swoją mamę i skaczącą u jej nogi mniejszą dziewczynkę. Nie minęła chwila, a Natsu przytuliła się do boku chłopaka. Nawet nie zauważyła jak roztrzęsiony i blady był na zewnątrz. Za to rodzicielce nie umknął ten fakt.
Spojrzała na syna zmartwionym, ale i podejrzliwym wzrokiem czując jak obcy zapach unosi się w powietrzu. Podeszła do chłopaka, lecz ten cofnął się instynktownie. Nie przemyślawszy niczego, zasłonił dłonią szyję w niewinnym drapaniu. Tak naprawdę jego omega kazała mu schować znak przed innymi. W głębi duszy czuł powinność uważania na szyję, póki więź się nie umocni, ale było mu też po prostu wstyd tej całej sytuacji. Kobieta zrobiła kolejny odważny krok i przysunęła nos do szyi pierworodnego, gdyż tam zapach był największy. Jej zmysł węchu się nie mylił, a oprócz jego naturalnych feromonów, wyczuwała inne, ostrzejsze...
– Shoyo, co się stało? – spytała poważnie kobieta, obwijając troskliwe ramiona wokół jego ramion. Otarła swoją szyję o jego, by nałożyć na licealistę trochę swojego zapachu, ale nadal nie pozostał na jego skórze. Został odrzucony? To wzmogło podejrzenia rodzica. Zabrała dłoń syna siłą, by dokładnie przyjrzeć się jego szyję. I po chwili zbladła, widząc wgryzienie, napiętnowane na gruczole zapachowym nieletniego. – O boże...
– Mamo? – mruknął zaniepokojony chłopiec, widząc jak jego rodzicielka bladnie równie mocno co on. Szybko pomógł jej usiąść na kanapie i wysłał siostrę po szklankę wody. Zdawał sobie sprawę z tego, że to był zwykły szok, ale i tak był przestraszony jej nagłą reakcją. Jego oczy zatrzepotały, gdy przypomniał sobie twarz Kageyamy, który wychodził. Bezwzględna, zdecydowana i uparta. Była idealną mieszaniną tych emocji.
– Synku... Co się stało? – powtórzyła pani Hinata, przełykając całą wodę ze szklanki. Była zarówno zdezorientowana co wystraszona. Pomarańczowowłosy nigdy nie widział swojej matki w takim stanie i czuł się odpowiedzialny za stan jej zdrowia w tej chwili. Przytulił mamę, zamykając delikatnie oczy. W jego oczach zagnieździły się łzy, a sam nie był w stanie niczego wypowiedzieć. Tak bardzo pragnął swojej alfy u boku, jej ciepła, zapachu, dotyku, że nie potrafił odrzucić tych myśli. Będzie musiał przeżyć ten weekend. Tylko jak?
Dziesiątka Karasuno uśmiechnęła się pogodnie. Wiedział, że teraz będzie musiał kłamać, by uspokoić swoją matkę. Nie chciał jej zwodzić, ale z pewnością przeniosłaby go do innej szkoły, gdyby dowiedziała się prawdziwej sytuacji. A przynajmniej tak wydawało się w tej chwili omedze. Chciał dmuchać na zimne, by nie doprowadzić do tej sytuacji. Musiał być blisko Kageyamy. I miał się stać małym gigantem Karasuno... Nie potrafił tego odrzucić.
– Chyba pokochałem kogoś mamo – zaczął powoli nastolatek, spoglądając w oczy rodzicielki. Kiedy nie zauważył żadnych nowych emocji na jej twarzy, kontynuował. – Znaczy się... Na pewno go kocham.
– To ktoś kogo znam? – spytała słabo, ściskając w ręce kubek. Cieszyła się ze szczęścia syna, choć nie wiedziała czy to na pewno ktoś dla niego odpowiedni. Troska zalała jej umysł, kiedy zastanawiała się, kto wyrwał go z tego szału siatkówki. Zawsze kibicowała mu i cieszyła się, że robi coś co kocha. Nigdy jednak nie wiązał miłości do żadnej z osób. Myślała z początku, że to przez lekarstwa, bądź przez późne dorastanie. Chciała poznać tego, który wyrwał go spod klosza własnych przekonań.
– Raczej nie mamo – mruknął licealista pod nosem, wiedząc, że zbliża się masa pytań ze strony jego matki.
– Chodzi z tobą do klasy? Jak się poznaliście? Co lubi robić? Jaki jest? – Kobieta ożywiła się, zadając te pytania z lekkim uśmiechem. Naprawdę dobrze to przyjęła ku zdziwieni brązowookiego. Wiedział, że gdyby oboje mieliby dużo czasu, z pewnością znałaby go bardziej, niż on sam. Zaczynając od imienia, kończąc na numerze buta.
– Sho-chan! Siatkówka, zakochanie... A gdzie w twoim planie jestem ja? – Natsu zgrymasiła się jednak, myśląc, że straci miłość swojego braciszka i będzie spędzać z nią jeszcze mniej czasu. I tak jej miłość została przebita przez siatkówkę.
– Może nie do klasy, ale do szkoły. Poznaliśmy się na meczu siatkówki. Lubi grać w siatkówkę i... Jaki jest? Ymmm miły, cierpliwy i prawie nigdy się nie denerwuje. – Shoyo zaśmiał się nerwowo, drapiąc się po głowie. Natsu na nowo skrzywiła się w niezadowoleniu, za to oczy kobiety zabłysły odrobinę.
– Poczekaj Shoyo, pójdę zrobić sobie tylko kawę i skończymy rozmowę – oznajmiła spokojnie, po czym wstała i ruszyła do kuchni. Jedyny mężczyzna w rodzinie uśmiechnął się sztucznie i poczochrał włosy swojej siostry. Po chwili można jednak było usłyszeć krzyk z kuchni:
– Shoyo! Wypiłeś cały litr mleka?!
..................................................................................................
Witajcie, dziś właśnie oznajmiam, iż nie przyznaję się do swojej książki oraz konta.
Dziękuję za każde wsparcie typu: gwiazdka, komentarz.
Do przeczytania gwiazdki ^^
~ Disa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top