Rozdział 10 ⟩ harmider spódniczkowy

Pewnie znów nie spodziewaliście się rozdziału, ale w weekend będę pewnie wkuwać do sprawdzianów i może nie być rozdziału pwp
Upomniano mnie o zdjęcie w mediach, a ja znalazłam to ^
i nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego XD
zaczynajmy

___________________________________

Po wizycie u drużyny dziewcząt, Hinata był już całkowicie przerażony. Wiele uczennic wyglądało jakby myślały, że zwariowały. Niektóre powstrzymywały chichot, a jeszcze inne wybuchały śmiechem. Przynajmniej ma już doświadczenie co w takiej sytuacji myśleć i jak dodać sobie otuchy, gdyby nagle któryś z chłopaków zaczął się śmiać wiedział już co zrobić prócz uciekania gdziekolwiek się da.

– Widzisz? Nie było tak źle – odparła energicznie białowłosa dziewczyna, której włosy związane były w dwie kitki. Sama miała strój podobny do jego, ale zamiast nadkolanówek, miała podkolanówki i miała baletki, zamiast trampków. Shoyo myślał, czy gdyby spiął włosy w dwie kitki wyglądałby z twarzy jak Natsu. 

– Było – mruknął cicho, wywołując chichot u niektórych dziewczyn z tej paczki. Przestał już myśleć o siostrze, a zaczął wyliczać ile kroków zostało mu do hali. Stresował się, chcąc jak najszybciej iść do domu. Lecz gdy wyobraził sobie gniew Mari, nie zdecydował się tego zrobić. W końcu sam chciał przyjść i przez pośpiech wybrał głupią decyzję. Choć nie potrzeba było pośpiechu by nierozważnie zadecydować 

– Zgarnąłeś całą chwałę! Cały czas patrzyli na ciebie nie nas, więc nie narzekaj – rzuciła Fuyuka, prychając pod nosem. Wiedziała, że tak może być, ale nie spodziewała się, że nawet jej nie będą słuchać. Żałowała, że nie było tu z nimi ich kapitana. Akurat w ten dzień musiała się rozchorować.

Kilka kroków zostało by rudowłosy dotknął stopami posadzki, na której jeszcze nie dawno ćwiczył najlepsze skoki jakie umiał wykonać. Westchnął, wiedząc, że właśnie teraz będzie musiał się na nowo skonfrontować z drużyną i to w tym stroju. Taki był jego plan, ale wszystko to zaczęło go dobijać. Gdyby nie to, że został wywalony, nie musiałby się posuwać do takich śmiesznych rzeczy.

Słychać już było tak oczekiwany dźwięk uderzenia piłką o parkiet, że aż w brązowych oczach dziesiątki Karasuno zabłysła tęsknota. Tak bardzo chciał poczuć jak ręka go piecze po niesamowitym uderzeniu, które wykonuje z Kageyamą. Pragnął na nowo przebić się przez blok Tsukishimy i słuchać o nowych technikach Nishinoyi.

Patrzeć jak Daichi i Sugawara pomagają im w zrozumieniu danych sytuacji na polu bitwy i słuchać ich opowieści o wcześniejszych meczach. Patrząc jak Tanaka goni za Kyoko, a Yamaguchi ciągle trenuje zabójcze serwy. I wzrok Kageyamy, który odszukuje jego i podaje mi piłkę. Kiedy ufa, że wbiję piłkę w boisko i doskonale mnie widzi, dopasowując się do mojego skoku.

Te wszystkie obrazy sprawiały, że Hinata miał siłę walczyć na tych wszystkich meczach, kiedy zdawało się, że powinien już paść z wycieńczenia.

Słyszał głos Daichiego przez otwarte, który uspokaja resztę graczy i zapowiada przyjście dziewczyn z drużyny Cheerleaderek. Dziewczyn? No to się trochę zdziwi... Wszyscy się trochę zdziwią.

Pierwsza weszła Fuyuka, a zaraz po niej reszta dziewczyn. Słyszał już jak większość je wita. Tylko on i czarnowłosa Shizuka, nie weszli do pomieszczenia. Czarnooka po chwili skinęła ku Hinacie jakby mówiła, że wszystko będzie dobrze i weszła za drzwi.

Shoyo przełknął ślinę, próbując zdławić wszelki strach i wejść do drzwi, lecz po prostu nie mógł się przemóc. Bądź co bądź to była jego drużyna i to byłby dla niego wielki wstyd. Choć czy chodzenie w tym stroju na terenie szkoły nie jest już wielkim wstydem?

– Kageyama zamkniesz drzwi? – spytał Sugawara, czując jak wiatr z dworu wlatuje do pomieszczenia. Dziś był naprawdę zimny dzień, a stanie w koszulce i spodenkach przy tej pogodzie nie należało do najlepszych. Lecz nim młodszy podszedł do drzwi, zatrzymała go blondynka. 

– Poczekaj! To jeszcze nie wszyscy – Fuyuka odparła gwałtownie, a na jej usta wpłynął mały nikczemny uśmieszek, który mógłby się równać z tym należącym do Kageyamy. I inni też to zauważyli. – Shoyuuuuś!

Brązowooki zastygł w nienawiści jaką okazywała mu Kobayashi. Z twarz graczy, którzy mieli na niej uśmiech, zrzedła mina. Czy ona mówi o... Nie, to niemożliwe. Gnieździło się w myślach wszystkich. Nawet nikt by nie pomyślał, że Hinata posunie się do czegoś takiego, byleby być na boisku. Chociaż to ich aż tak nie zdziwiło, nie wpadłoby im to do głowy. 

W końcu rudowłosy zebrał się w sobie i wszedł do sali, pierwszym co usłyszał to gwałtowny śmiech Nishinoyi i Tanaki, którzy w szale śmiechu, przybili sobie piątki. Bo chociaż lubią Hinatę nie mogli się od tego powstrzymać, widząc swojego kolegę w takim stanie. Dziewczyny nie reagowały, choć bardzo chciały ukrócić śmiech dwójki chłopców. A najlepiej wbić ich w takie same stroje.

Tsukishima uśmiechnął się sarkastycznie i wyglądał jakby chciał rzucić zbyt okrutną odwagę i wypomnieć zuchwalstwo oraz położenie brązowookiego chłopca. Yamaguchi widząc TEN uśmiech swojego chłopaka, zatkał mu usta. Wiedział jak bardzo okrutny czy ironiczny potrafił być i wolał uniknąć kolejnej bójki przez niewyparzony język blondyna. Jednocześnie go podziwiał, że miał odwagę mówić to co naprawdę myśli, ale nigdy nie powiedziałby tego na głos.

Daichi wyglądał jakby zobaczył ducha i zastanawiał się, czy w tym leży jego pośrednia wina, a Sugawara obserwował to ze zmarszczonymi brwiami. Chciał jak najszybciej zabrać pisklaka z ich szponów i ukryć go w swoich objęciach. Zastanawiał się ile musi się stać, nim kapitan w końcu sobie odpuści z tym wykluczeniem. Nigdy na nikim tego nie robili, a bywali gracze o wiele gorsi od Hinaty. 

Asahi wydawał się zdezorientowany i nie mógł wyksztusić z siebie żadnego słowa, ale w tej chwili nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Kyoko spojrzała na niego obojętnie i poszła dalej. Kageyama stał spokojnie nie odzywając się, ani nie reagując. To było zbyt spokojne jak na niego. Podszedł do Hinaty, za to chłopak ze strachu nie mógł się nawet ruszyć.

– Coś ty na siebie włożył, głupku?! – krzyknął na niego Kageyama, lecz w świetle promieni słońca, można było zauważyć lekkie rumieńce na jego twarzy. Niebieskooki chciał uderzyć go w głowę, ale Shoyo szybko ją uchylił, przez co chłopak trafił w powietrze. Wokół czarnowłosego chłopca zaczęła wytwarzać się negatywna aura, która tylko uwydatniała jego zdenerwowanie. 

– Ja też chcę się przebrać! – rzucił energicznie Nishinoya z wielkim uśmiechem, na nowo zaskakując resztę osób. Kiedy zauważył wzroki, które na niego patrzył, znów zaczął mówić. – No co? To musi być fajne.

Białowłosa licząc na dobrą zabawę skinęła głową i ruszyła w stronę, drzwi, omijając dwóch chłopców, którzy na siebie warczeli. Nie minęło dużo czasu zanim wróciła z całą paczką mundurków i przekopała się przez te czerwone, podając drugoklasiście jeden pomarańczowo-czarny zestaw. Yuu uciekł do przebieralni, a na sali oczy znów skierowały się na Hinatę i Kageyamę.

– Boke Hinata, Boke! Jak mogłeś się w to wciągnąć?! – rzucił Kageyama, którego rumieńce już były dobrze widoczne. Był zawstydzony zaistniałą sytuacją, nie wspominając o tym, jak te dziewczyny teraz patrzą na ich całą drużynę.

– Normalnie! Przez głowę i nogi, a jak inaczej? – bąknął chłopak, unikając morderczych oczu Kageyamy. Nie wiedział, że Tobio chodzi o zupełnie coś innego niż ubranie tego stroju, a przynajmniej nie dosłownie. Chyba naprawdę się przejął wizytą Cheerleaderek. 

– To jest prawdziwy "Rolling Thunder"! – rzucił anioł stróż Karasuno, przybiegając do reszty już przebrany. Wywołało to większe rumieńce u Asahiego, niż u samego Yuu. Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha, zabierając pompony z rąk Hinaty. – Yamaguchi! Sugawara! Też spróbujcie! 

– A mówiłem, by zachowywali się normalnie – mruknął do siebie Daichi, patrząc na cyrk, który się tu dział. Wszystko było w tak wielkim zamęcie, że pół dziewczyn już stąd zniknęło, a reszta chciała się dołączyć do tej nietypowej zabawy. 

Tsukishima patrzył na Yamaguchiego wzrokiem "Tylko spróbuj, a po tobie", lecz nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Nishinoya pociągnął wcześniej wspomnianą dwójkę do kantorka i podał im kolejne dwie paczuszki ubrań. To nie tak, że lubił się przebierać w te ubranka, lecz to było takie przepraszam, w stronę Hinaty, za to, że byli tak złymi przyjaciółmi. Yuu wie, że jest to po fakcie, ale mógł zrobić chociaż to. 

Kageyama po wyrzuceniu większości emocji z siebie ruszył w stronę pokoju klubowego i zamknął za sobą drzwi. Hinata był zdezorientowany tym co tu się odgrywało. Chyba lepiej by było gdyby tutaj nie wchodził, ale to stwierdził już po zobaczeniu skutków swojej decyzji. Nim się obejrzał przed jego oczami stanął Yamaguchi i Sugawara przebrani w podobne stroje co jego, różniące się jedynie krojem. Na twarzy szarowłosego można było zauważyć lekki zawstydzony  uśmiech, a na twarzy Tadashiego, można było zauważyć tylko zagubienie. Wszyscy stanęli jak wryci, podczas gdy Kageyama wrócił z jakimś materiałem w rękach. 

– W-Witajcie. Wybaczcie za spóźnienie, ale musiałam zostać po lekcji by- – Yachi próbowała się usprawiedliwić za spóźnienie, ale przestała mówić, jak tylko zobaczyła co się dzieje w tym pomieszczeniu. Wyglądało to niezbyt normalnie z zewnątrz i dostatecznie przestraszyło pierwszoklasistkę. 

Uspokojony choć wciąż lekko zarumieniony Tobio, włożył na Hinatę swoją bluzę, która zdawała się z niego wisieć jak z wieszaka. Ciemna bluza przepełniona była zapachem chłopca, wywołując czerwoność na twarzy niższego chłopca. Nadal był omegą, a ostry zapach alfy działał na niego drażniąco. Przez ten cały zamęt Kageyama wyprowadził Shoyo za drzwi i ruszył z nim w stronę mniejszej hali, po jego ubrania.

– Auć! Kageyama! Nie musisz urywać mi ręki – odparł rudowłosy, czując jak dłoń chłopaka coraz bardziej ściskała jego nadgarstek. Po usłyszeniu tego niebieskooki rozluźnił uścisk, ale go nie puścił jego ręki. – G-Gdzie idziesz?

– Po twoje ubrania, idioto – rzucił Kageyama, patrząc na niego w jednym z kilku przerażających sposobów. Wyglądało to tak, jakby Hinata zrobił coś naprawdę złego. Najpierw Daichi, potem Kageyama. O co im wszystkim do cholery chodzi?!

Kiedy weszli do sali Kageyama rozejrzał się za zwykłym ubraniem chłopca, a nie mogąc go zauważyć zmarszczył brwi. Hinata natomiast stanął jak wryty, nie mogąc dostrzec swoich ubrań tam gdzie je zostawił. Spojrzał zdezorientowany w te konkretne miejsce na podłodze, gdzie leżał jego niezłożony mundurek. Czyżby białowłosa zdążyła coś z nim zrobić, gdy tu przybiegła po strój dla Yuu? 

– Gdzie zostawiłeś swój mundurek? – spytał Kageyama szorstko, puszczając jego obolały nadgarstek. Nigdy nie chciałby zrobić chłopakowi poważnej krzywdy, ale w tamtym momencie nad sobą nie panował. Myślał o Hinacie, jak o Hinacie. Nie chciał myśleć o nim jak alfa o omedze, a jego zapach był wystarczająco intensywny i rozkoszny, że obudził dawną alfę śpiącą w Kageyamie, co wystarczyło, by zaczął panikować. 

– Były tu – chłopak wskazał na podłogę, wciąż zdziwiony, że ich tutaj nie było. Czuł jakby to był jakiś nieprzyjemny sen, z którego nie może się dobudzić. W dodatku wydawać się to mogło tak surrealistyczne, że aż niemożliwe. 

– Więc dostały nóg i uciekły? – spytał sarkastycznie niebieskooki, wywołując czystą irytację w oczach pomarańczowowłosego. Nie dość, że to on go pierwszy zwyzywał i chciał nawet uderzyć, to jeszcze zaciągnął go tu siłą, pozostawiając po sobie lekko opuchnięty nadgarstek oraz robi mu wyrzuty przez zaginione ubrania. Chyba nie schował ich dla zabawy, prawda? – Odprowadzę cię do domu i nie chcę słyszeć żadnych ale. 

– Nie potrzebuję ciebie, dam sobie radę! – wyrzucił z siebie nastolatek, choć feromony zawarte w bluzie chłopaka i te które na bieżąco produkował, sprawiały, że kolana mu nieprzyjemnie drżały, a sam czuł się słabszy. Nigdy by tego nie przyznał, ale ten zapach, był o wiele bardziej uzależniający dla niego niż swój własny. Omega w nim krzyczała by w końcu przestał walczyć, ale on nie zamierzał się poddać. Nie jeśli chodzi o króla boiska. 

– Nie rozumiesz, że to niebezpieczne?! Zwłaszcza, że wyglądasz jakbyś miał mi tu zemdleć – mruknął sucho chłopak, chcąc przemówić rudzielcowi do rozsądku, choć to mogło być nadaremne, bo gdy Hinata się uprze nie słucha prawie nikogo. Jednak Kageyama był tak samo uparty, więc znalazł przeciwnika godnego sobie. – Więc skończ w końcu narzekać, bo chyba tak samo jak ja chcesz wrócić już do domu.

– Dobrze, chodźmy. Im szybciej tym lepiej – Hinata dał się w końcu przekonać, czując jak długi zdawał się być ten dzień. Ruszyli razem w stronę pokoju klubowego, omijając cały ten harmider. Ciemnowłosy przebrał się i zabrał swoją torbę, a następnie ruszył w stronę wyjścia, nie czekając ani razu na Shoyo.

_____________________________________

Więc, rozdział mi się o wiele bardziej przedłużył niż myślałam.
Aktualnie ma 1983 słów i jest naprawdę nieźle.
Oceńcie od jeden do dziesięć moje "Cudowne" opisy uwu
Do przeczytania Gwiazdki i dziękuję za aktywność szczególnie Mengio i Fuyumisan <3
~ Disa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top