"...pora policzyć już..."

Nonsens. To słowo nasuwało się Anastazji Natallyi Arsjeniewej przez cały czas, od kiedy odkryła wyprowadzkę Magnety. Jej Magnety... Co ją do tego skłoniło? Czemu nie zostawiła nawet kartki? Nonsens. Świat był, jest i będzie pełen nonsensu. Ale w rodzinie Arsjeniewych pojawiał się zdecydowanie zbyt często.

- Mamo, nie mogę spać...

Anastazja spojrzała przekrwionymi oczyma na Karinę, która nagle pojawiła się w progu jej sypialni. Stopy przejął ktoś inny, bo oto Ana w jednej chwili siedziała na łóżku, kołysząc się w przód i w tył, a w drugiej przytulała swoją córkę, starając się opanować płacz. Obie miały dość tego dnia, po telefonie Anastazji do kapitan Alicji wszczęto wewnętrzne dochodzenie, mnóstwo osób biegało od jednej do drugiej, ich kontakty nie miały nawet chwili wytchnienia, ale nikt nie wiedział nic, co mogłoby im pomóc. Zeszły razem do kuchni, gdzie nie było nawet śladu po porannym wybuchu agresji u Jagody, chociaż ulubiony kubek Any poszedł do śmieci, więc usiadły obok siebie przy wyspie, jedząc kruche ciastka z czekoladą i pijąc ciepłe mleko zagotowane w miedzianym garnuszku z wiórkami cynamonu, choć obie wiedziały, że niezbyt to pomoże. Janukowycz nie mógł przyjechać, a przydałby się w ich domu, zawsze nosił w torbie leki uspokajające. Naraz Anastazja Natallya Arsjeniewa poczuła dziką tęsknotę. Za Leonardem, za Wiktorką, której pomogła odzyskać wzrok, za wszystkimi członkami rodzinki Janukowyczów i swojej małej mafii. Małej mafii, dobre sobie, czynny udział w ich działaniach brało prawie tysiąc osób, drugie tyle zajmowało się sprawami od czasu do czasu, samych bezpośrednich pracowników było około trzydziestu. A tego dnia jeszcze pokazała Jagodzie tajne pomieszczenia...

- Karino, idziemy do biblioteki.

* * *

Prokurator Wiktor Arsjeniewy siedział w swoim biurze, czując potworne zmęczenie. Na jednej tablicy miał rozrysowany schemat działań Króla Śniegu, na drugiej plan wszystkich kroków podjętych przez Kowalskiego. Ale o tej porze nie był w stanie dostrzec już nic sensownego, linie, cyfry i litery zlewały się w jedną całość rozmazanych kolorów, znaków, które nic nie znaczyły. Był wykończony, przez cały dzień zjadł dwie i pół tabliczki czekolady, chciało mu się wymiotować od ilości słodyczy, ale wrzucał w siebie kolejne kostki, byle by tylko dociągnąć pracę do wieczora, do limitu, który sam ustalił, a którego miał już powyżej uszu. Do swoich domów poszli wszyscy, tylko asesor Krzysztof Aaron siedział jeszcze w gabinecie swojej patronki, kończąc uzupełniać papiery. Sam Wiktor chciał wyjść, cholernie chciałby być w domu, pić wino z Sarą, może się z nią kochać, ale nie, nie mógł wyjść teraz. Jeszcze trzy minuty wcześniej miał pewien pomysł, pewną myśl związaną z dwoma seryjnymi mordercami, jednakże ta idea znikła w momencie, w którym Aaron w sąsiednim pokoju zaczął uderzać palcami o klawiaturę komputera jak o klawisze starej maszyny do pisania. Czy on robił to specjalnie?

Telefon znów zadzwonił, tym razem prokurator odebrał, po drugiej stronie odezwała się jego córka. Dawno jej nie odwiedzał, praca, praca, ciągle praca, nie mógł się przez to zapoznać ze swoją przyszywaną wnuczką.

- Tato, wiem, że jesteś zajęty, ale czy mógłbyś sprawdzić dla mnie jedną rzecz? - spytała prosto z mostu, na co Wiktor Arsjeniewy się uśmiechnął.

- Dobrze, córcia, a jaka to rzecz? Okay... Hmmm... Nie, Magnety nie było dziś w pracy. Ana, czy coś się stało?

Naraz stał się całkowicie rozbudzony, nie słyszał szumu kserokopiarek i stukotu klawiatury, tylko głos swojej córki i wnuczki, która musiała być blisko, bo wyraźnie słyszał jej przekleństwa po hiszpańsku i francusku. Kiedy dowiedział się, że małżonka jego Anastazji zniknęła, żołądek podszedł mu do gardła. A jeśli padła ofiarą Kowalskiego albo, co gorsza, Króla Śniegu? Wrzucił do ust kostkę czekolady.

- Córuś, nie ruszaj się z domu, będę za godzinę, może trochę mniej. Tylko niczego nie...

- Nie dotykaj?! Tato, ja przetrząsnęłam cały dom! Nie ma jej rzeczy, ale nie zostawiła też nawet kartki! Jasna cholera, ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła!

- Już wyjeżdżam - zapewnił, wybiegając z prokuratury.

* * *

Jagoda zasnęła w jej łóżku, kurczowo wpijając palce w ramię mamy, jakby bała się, że ta również ją zostawi. Anastazja głaskała swoją córkę po głowie, po pięknych kruczych włosach.

Będzie piękną kobietą...

Leżała przodem do Any, jej twarz drgała nerwowo. Mała, krucha, ale nabierająca już prawdziwie kobiecych kształtów. O tak, będzie piękną kobietą. I bardzo mądrą. Kiedy Anastazja pokazała jej korytarz sławy, tłumacząc wszystkie nazwiska przy portretach, ona przyjęła wszystko niezwykle spokojnie. Może czas na pytania miał jeszcze przyjść.

Telefon zawibrował lekko, Wiktor Arsjeniewy przyjechał. Ana wystukała do niego wiadomość, ale nie ruszyła się z miejsca. Kiedy tylko otworzył drzwi do jej sypialni, wpuszczając ostre światło lamp na korytarzu, Karina odwróciła się tyłem, nie wypuszczając dłoni mamy, która pogłaskała ją po ręku. Uścisk zelżał.

- A więc tak wygląda moja wnuczka? - spytał ojciec, gdy Ana zamykała drzwi.

Nie odpowiedziała, tylko zeszła na dół. Einstein, do tej pory leżący na sofie, miauknął gardłowo i wystawił pazury. Tuż obok niego leżeli Dyrektor i Prezes Miau, którzy patrzyli podejrzliwie na przybysza spod przymkniętych powiek.

- Posłuchaj mnie uważnie, tato. Magneta tak po prostu by nie zniknęła, w końcu w przyszłym tygodniu miałyśmy podpisać dokumenty Kariny. Więc radzę ci, żebyś nie wspominał nikomu o naszej rozmowie. Magneta dowiedziała się, że w za trzy dni macie transportować Zwłaszczę do innego więzienia. Jeśli to prawda, ktoś, zapewne ta sama osoba, która pomogła Anubisowi, spróbuje go uwolnić. Po drugie, przeglądałam ostatnio papiery naszej rodziny. I wiesz, że natknęłam się na bardzo interesujący fakt? Kowalski jest mężem Lucyny, która z kolei została przedstawiona jako kuzynka trzeciego stopnia twojej cioci. Jeśli to również jest prawdą, doskonale wiesz, że mamy przejebane. Znają nasz adres. Jeśli wparuje mi tu banda żołnierzy mafii, chcąc skopać nam wszystkim tyłki, to osobiście cię zaszlachtuję, choćby zza grobu. Jasne?

Wiktor Arsjeniewy nie zdążył odpowiedzieć, gdyż w jego kieszeni odezwał się telefon. Szybkie spojrzenie na wyświetlacz, zerknięcie na córkę, odebrał.

- ... Nie, wszystko jest w porządku. Będę za jakąś godzinę...  No tak, praca... Tak, ja też cię kocham... Pa.

Anastazja Arsjeniewa patrzyła na ojca z niedowierzaniem.

- Znalazłeś sobie jakąś dziwkę?! - syknęła głośno, odruchowo kładąc dłoń na wybrzuszeniu szlafroka.

- Sara nie jest dziwką. Kocham ją...

Ana uderzyła pięścią w szklany stolik; koty odskoczyły przestraszone z łóżka.

- Kochasz? Kochasz?! Moją mamę też kochałeś?! Czy może była tylko zabawką?! A może twoja mama postawiła ci ultimatum?! Minęło zaledwie pięć lat!

- Minęło AŻ pięć lat, droga Amastazjo. Chcę sobie ułożyć życie...

- Ułożyć sobie życie na nowo w wieku pięćdziesięciu lat?! Teraz nowe mogą być choroby, ale nie życie!

- Skąd możesz to wiedzieć?

- ...masz mnie, masz Magnetę, masz Karinę, całą rodzinę Janukowyczów, i ty jeszcze chcesz zmian?!

- W tym szlafroku też nosisz broń?

- Wynoś się z mojego domu, ale już! To moja sprawa, co ze sobą noszę! Zaprosiłam cię tu, żebyś mi pomógł! A ty co?! Obwieszczasz mi, że masz zamiar ponownie się ożenić?! Ty?!

- Córcia, mam chyba prawo...

- Prawo, to ty masz gdzieś! Rzeczy mamy też wyrzuciłeś, żeby zrobić miejsce dla szpargałów swojej dziwki?!

- Sara nie jest dziwką, a rzeczy mamy używa z szacunkiem...

- ONA używa rzeczy mamy?! Czy ty kompletnie nie masz rozumu?! Wynoś się! Wynoś się z mojego domu i mojego życia! NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ!

* * *

Pół godziny później Anastazja Natallya Arsjeniewa ułożyła się obok córki, która od razu objęła jej dłoń, a ona wtuliła twarz w poduszkę i pozwoliła sobie na gorzki płacz.

___________________________

Houk.

Tak, ja psuję historię i tak dalej! Jeśli koniec, to ma być smutny, zostało raptem siedem rozdziałów. Będzie ich razem osiemnaście.

Głosujcie i komentujcie, błagam Was!

Całusy z jadem,
J.M.Vector ♡

P.S.: Ja naprawdę nie wiem, czemu z jadem.

Całusy ♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top