Boski żigolo
Dwanaście. Dwa razy sześć. Sześć dodać sześć. Dziesięć plus dwa. Trzy razy cztery. Dwadzieścia odjąć osiem. Piętnaście minus trzy. Dwanaście.
Tyle trupów zostawił po sobie Anubis w niespełna trzy dni od swojej ucieczki. Musiał robić wszystko, żeby go nie namierzyli. Zabił czterech strażników więziennych, kierowcę taksówki, dwie ekspedientki, trzy przypadkowe osoby, którym zabrał pieniądze, dwóch policjantów. I tyle. Dopiero dwanaście osób. Będą następne. On to wiedział. Wiedział to prokurator. Wiedziała to Anastazja. Już bardzo niewiele zostało mu do powrotu, choć prawie wszyscy współpracownicy zostali aresztowani. Zbierze nowych, dla niego nie był to duży problem. Jego uczeń dobrze się spisał. Bardzo dobrze.
* * *
- No dobra, poznaliśmy już naszego seryjnego mordercę, to teraz wymyślmy sposób na pozbycie się go. Ktoś musi zatrudnić się w prokuraturze, żeby mieć oko na pracowników i dostawać informacje praktycznie z pierwszej ręki. Mój tata nie jest w stanie kontrolować wszystkich. Słyszałam, że potrzebują ochroniarza. Panie Krupa? Zgodzi się pan na to?
Po drugiej stronie ekranu zapanował ruch, ktoś się przesunął, ktoś wszedł w zasięg oka kamery. Ta wideokonferencja była teraz ich jedyną opcją, kardiolog Anastazji kategorycznie zabraniał jej wyjść ze szpitala, co kobieta przyjęła z wyraźną niechęcią. Po chwilowej panice doszła do wniosku, że muszą jak najszybciej zebrać informacje o ucieczce Anubisa, miejscu jego potencjalnego pobytu, osobach, z którymi mógł się kontaktować. Jednym słowem: wszystko. Wywiad w prokuraturze był póki co najlepszą możliwą opcją.
- Pamiętajcie, że już raz złapaliśmy drania, więc uda nam się to po raz drugi. A teraz wybaczcie, ale mam jeszcze konferencję z ośrodkiem pośrednictwa adopcji. Wszelkie instrukcje wysłałam kapitan Alicji, teraz ona wam przewodzi. Czekam na wieści.
Rozłączyła się. Nigdy nie mówiła "do widzenia". Poprawiła mikrofon przy ustach i szybko odebrała kolejne połączenie.
* * *
Prokurator Wiktor Arsjeniewy wychodził z budynku w stanie niekontrolowanej złości. Znaleźli następne zwłoki. Znów na trasie Anubisa. A miał jeszcze zajść do córki, w niedzielę rano miała być przetransportowana do szpitala w Niemczech, sama zapłaciła za operację w tamtejszej klinice. Był zły już godzinę wcześniej, kiedy ktoś z podwładnych zorientował się, że brakuje czterech tomów akt ze sprawy Kowalskiego. Potem dostał wiadomość o trupie pod wiaduktem na drodze w kierunku Jurowiec. Jeśli nie wyrobi się w ciągu godziny, złoży dymisję i zostanie fryzjerem. Zawsze chciał być fryzjerem. Dlaczego, do kurwy nędzy, został prokuratorem? No dlaczego? Wracał by do domu o normalnych porach, żadnej mafii, pezetów, ani morderców. Tylko on, nożyczki fryzjerskie i ten nieszczęsny człowiek, który porwał się na strzyżenie w jego salonie.
* * *
Trzynaście. Dwanaście plus jeden. Dwadzieścia minus siedem. Trzydzieści odjąć siedemnaście. Dziesięć dodać trzy.
* * *
Zamknij oczy i po prostu to zrób. Nie bój się. Nikt nie widzi. Tylko ty i ta kobieta. No dalej. Złap ją za włosy. Pociągnij. Dopchnij się mocniej. Doskonale. A teraz weź nóż. Przyłóż jej do gardła. Śmieje się. Myśli, że żartujesz. Śmieje się z ciebie. Pokaż jej. Daj tej dziwce lekcję. Niech zna swoje miejsce. Przyciśnij ostrze. Mocniej. Mocniej! MOCNIEJ! Dobrze. Teraz przesuń. Od prawej do lewej. Jeszcze raz. I jeszcze. Kolejny. Połóż ją na plecach. Wbij nóż w jej podbrzusze. Znowu. I znowu. Widzisz, jakie to proste? A teraz załóż jej tą białą sukienkę. Niech ma halki przesiąknięte krwią. Doskonale. Do kontenera z ciekłym azotem. Słyszysz, jak jej ciało syczy? Widzisz, jak staje się kruche? Wystarczy jeden cios, żeby je stłuc. Jak niehartowane szkło. A przy tym jest takie naturalne. Dobra, dobra! Wyjmij je, zanim pojawią się pęcherze. Nie chcemy tego. Owiń folią termiczną. Pora zawieźć trupa na miejsce. Nie zapomnij koca! Kim byłby Król Śniegu bez odpowiedniej inscenizacji? Nikim. Podrzędnym mordercą. Żulem, który zabija po pijaku. Kimś, kto nigdy nie zwrócił by uwagi mediów. A Ty nie jesteś taką osobą. Ty jesteś nowym mistrzem. Geniuszem zła. Królem królów. A wszystko to osiągnąłeś dzięki mnie. Teraz biegnij do samochodu. Zwłoki zaczynają się roztapiać.
* * *
Prokurator Wiktor Arsjeniewy zmienił zdanie. Złoży dymisję, ale nie zostanie fryzjerem, bo przedstawiciel tegoż zawodu właśnie został zabity, na dodatek własnymi nożyczkami. Może ogrodnik? Nie, też nie, jeszcze by z niego żartowali. Żigolak. To chyba najbezpieczniejsza opcja. Będzie codziennie spotykał się z bogatymi kobietami, pił drogiego szampana i zarabiał krocie, a ludzie z mafii nie próbowaliby go zabić.
_____________________
Houk.
Krótko i na temat.
Całusy,
Wasza J.M.Vector.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top