Rozdział 11 - 𝚔𝚊𝚛𝚖𝚊 𝚠𝚛𝚊𝚌𝚊

**𝙿𝙾𝚅. 𝙽𝚊𝚝𝚑𝚊𝚗**

Posprzątałem pokój tak jak mi kazano. Jednakże dalej czegoś mi brakowało. Brakowało i pewnie jakiejś figurki czy coś.. ale po przeszukaniu pokoju, stwierdziłem że to nie jest rzecz. Zignorowałem swoją myśl i z szedłem na dół. Ogarnąłem buty przy wejściu i byłem już w sumie ogarnięty z takich rzeczy materialnych. O padłem na kanapę, i wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niczego nie spodziewający się ja, podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem wysokiego blondyna z błękitnymi oczami. Jego oczy jakby na chwilę mnie zachipnotyzowały...
- Siema, jesteś tam? - Machnął mi przed twarzą. - Nathan tak? - pstryknąć przed nosem mi ostatni raz i wtedy się ocknąłem.
- Tak.. t-tak to ja... wpuściłem jasno okiego do środka małego pomieszczenia zwanego przed pokojem i wtedy zobaczyłem plakietkę, na której było napisane jego imię.
- Jesteś Cameron prawda? - mruknąłem zamykają drzwi od domu. Zasnąłem gurny zamek i pognałem za chłopakiem.
- Tak jestem Cameron, ale możesz mówić mi Cami albo Cam. - Powiedział zrzucając z pleców plecak, a przed tem torbę z ramienia. - Byłbym w siódmym niebie gdybyś pokazał mi gdzie mogę się przebrać, a ewentualnie umyć? - powiedział kasując bark.
Wskazałem mu niewielkie, czyste pomieszczenie w swoim pokoju, i pokazałem co gdzie jest bardziej szczegółowo. On natomiast się ciepło do mnie uśmiechnął i poszedł w głąb pomieszczenia

**𝚃𝚒𝚖𝚎 𝚂𝚔𝚒𝚙**

Poszedłem do salonu. Zmęczony całkiem dziwnie, oddałem na kanapę, ponieważ moje łóżko było tymczasowo okupowane przez Camerona, który nawet nie przyszedł ani nie pogadał. Stwierdziłem że nie wbije tam do pokoju, a bo ja wiem co on będzie robił tam sam? A może n..
Puknąłem się w czoło, na tyle mocno że ktoś się zaśmiał zza ściany. Sam się do siebie najpierw zaśmiałem, ale zdałem sobie sprawę jak bardzo brakuje mi mojego byłego chłopaka... Byłem mu wierny choć wielokrotnie mnie zdradzano..  𝚔𝚊𝚛𝚖𝚊 𝚠𝚛𝚊𝚌𝚊.
Poczóułem szturchanie  i wtedy się ocknął emocji. Leżałem na podłodze, a nade mną i wpatrywał się we mnie.
- Jest trzecia w nocy, usłyszałem huk, i wtedy przyszedłem tutaj do ciebie. Leżałeś na podłodze obok stołu więc odsunęłam stół i szturchnąłem cie i wtedy się obudziłeś... - powiedział spuszczając wzrok.
- Jak masz że mną mieszkać powiedz młody ile masz lat. - powiedziałem kasując bolące miejsce na skroni.
- P-pietnaście.. - wydukał.
- Młody, nie ma się czego bać. Ja nie gryzę a my się możemy dogadać.- poklepała go po plecach i wróciłem z powrotem na kanapę. - powiedziałem.
Chłopak jednakże złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Wiesz że dorosły człowiek potrzebuje takiego gestu, conajmniej osiem razy na dzień? Masz ode mnie jednego.. widzę że tego potrzebujesz. - powiedział przytulając mnie. Lekko byłem w szoku ale jego ciepłe małe rączki pocierały i moje plecy. Wtuliłem się jeszcze bardziej w niego.
- Nathan.. nie chce abyś spał na kanapie, czuję się intruzem...
- Nie..
- Albo śpisz w swoim łóżku albo ja śpie na kanapie... - mały szantażyk lubię takie.
- Albo ja śpię na kanapie, albo śpię z tobą. - powiedziałem spoglądając na Camiego zgóry Jego zakłopotanie było widać bardzo dobrze i wyraźnie na jego policzkach. Miałem całe czerwone jak takie twa dojrzałe pomidorki...
- Wybieram tą drugą opcję... - powiedział podchodząc bliżej. Chwycił moją bluzę i się w nią wtulił.
- M-masz d-drug-gi... - wyjąkał.
Cameron odszedł ode mnie i poszedł do pokoju, a ja udałem się za nim. Kiedy wszedłem do pokoju panowała tu kompletna cisza, a w pół mroku który panował w pomieszczeniu, dało się dostrzeć parę, jaskrawych, czerwonych oczu, które z sekundy na sekundę się ciągle przybliżały.
- Zapal światło..
Sięgnąłem palcami do światła, ale w strachu nie trafiłem w włącznik tylko w ściane.
Po chwili i tak stała się jasność w pomieszczeniu i wtedy zauważyłem parę kiełków, w buzi młodego.
- Wszystko w porządku? Czemu twoje oczy się świecą? - spytałem lekko ciekawy tego co mi o sobie powie.
- Trudno jest mi o tym rozmawiać. - powiedział wybierając nos rękawem swojej bluzki.
- Ja mam czas.. - powiedziałem i zbliżyłem się bliżej łóżka.
Usiadłem na nim ostroznie i wskazałem miejsce obok siebie, aby mógł spokojnie usiąść ale najwyraźniej się lekko krępował, i wolał usiąść z daleka...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top