Rozdział 7
***Levi***
Ethan się do mnie nie odzywa, wiem że prze leciałem jego laskę ale... On mógł być z nią dalej, ale Clare wybrała drogę puszczalskiej w naszej szkole. I dobrze. Ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Zraniła mnie, Ethana i mojego aniołka...
Ethan był przeciwny co do tego, aby Nathan zamieszkał tymczasowo u mnie, ale w końcu się zgodził.
Nathan po przebudzeniu się, i wypisaniu ze szpitala, nic nie mówił, albo jak mówił to bardzo mało i pomrukiwał coś pod nosem.
Gdy chciałem go przytulić, ten się odsuwał i na przykład wychodził z pokoju. Minął dopiero tydzień od zasłabnięcia, lekarz mówi że to normalne...
- Levi... - szturchnął mnie aniołek. - L-levi g-głod-dny j-jeste-em... - wyjąkał. Spojrzałem na niego kątem oka. Zarumieniłem się na jego słodki ziew. Przetarł oko i spojrzał na mnie.
- Uhm... - spojrzał zakłopotany.
- Zaraz ci zrobię coś... - mruknąłem i odwróciłem się do niego plecami.
- L-levi..? - mruknął po cichu. Na swoim brzuchu poczułem czyjś delikatny dotyk. Moje wszystkie mięśnie się momentalnie napięły.
- K-koch-ham C-ci-ie... - wymruczał jąkając się trochę.
- Ja ciebie też aniołku... - odwróciłem się do niego przodem. Przyciągnąłem go do siebie, i pocałowałem w czółko.
Chłopak przymknął lekko oczka i zaczął mruczeć. Zrobiło mi się strasznie słodko.
- Ty mój słodki aniołku. Ja idę do kuchni, a ty tutaj się ubierz w coś, zrobię ci śniadanko. - powiedziałem i wstałem. Fakt faktem, byłem w samych bokserkach, ale miałem to gdzieś. Matka z siostrą eyjechały na camping, więc cała chata dla mnie.
I dla mojego aniołka.
***Nathan***
Zrobiłem się głodny. Więc się odwarzyłem odezwać do Leviego. Od jakiegoś czasu jesteśmy bliżej siebie z Levim.
Z jechałem z łóżka i podszedłem do szafy Leviego. Zignorowałem tego „diabełka" na ramieniu i chwyciłem pierwszą lepszą bluzę chłopaka. Była to czarna bluza, że zdjęciem róży na środku. Spodobała mi się.
- Aniołku! Śniadanie! - krzyknął Levi.
- J-już id-de!!! - krzyknął.
Ściągnąłem brudne bokserki i założyłem czyste, ale już swoje bokserki. Uśmiechnięty spojrzałem w lustro. Wyszedłem z pokoju. Włożyłem ręce w kieszeń z przodu i poszedlem do kuchni, gdzie Levi w samych bokserkach stał, i robił coś na patelni.
- Misiu..? - mruknąłem.
- O już... - spojrzał na mnie i nie chciał dokończyć. - Ściągaj... - powiedział.
- D-dlacze-ego..? - powiedziałem.
- Po prostu ją ścianie okej?! - warknął.
Wróciłem do pokoju i zmieniłem bluzę na swoją. Była uje#ana moją krwią więc podwinąłem rękawy i zszedłem na śniadanie.
- Chcesz..? - spytał i spojrzał na mnie.
- Tak.. - powiedziałem z kreską na ustach (tzn. Nie miałem uśmiechu na ustach).
Leci podał mi naleśnika z dżemem. Zjadłem go, i miałem już dość. Levi popatrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami.
***
- Levi... - zawołałem cicho, słysząc śmiechy na podwórku.
Wstałem z łóżka i poszedłem ja dół do wyjścia. Wyszedłem i zobaczyłem nie ciekawy widok. Levi obejmował jakąś dziewczynę, a dokładniej dał jej bluzę którą ja miałem na sobie rano, gdy ten mnie skrzyczał...
Nim Levi się odwrócił i mnie zobaczył, dziewczyna pierwsza się odwróciła... Wróciłem do domu. Zamiast do pokoju Leviego poszedłem do salonu. Położyłem się tam na kanapie. W oczach miałem łzy. Wziąłem wdech i wróciłem się w swoją bluzę.
***Levi***
Siedziałem na wer nadzieję kiedy przyszła Kate. Byliśmy że sobą, a ja czuje że coś dalej między nami jest. Po akcji z Nathanem rano dałem sobie spokój i zacząłem nowy rozdział. Nie jesteśmy z nim nawet razem, więc „heloł". Moje życie moja sprawa. Oddałem Kate bluzę bo było jej zimno.
- A to kto..? - spytała kiedy dosłownie widziałem kawałek ręki Nathana.
- Chłopak który się we mnie podkochuje... Ja nic do niego nie czuje. - mruknąłem.
- Levi ty nie umiesz kłamać. Tylko kurczaki kłamią. Wiesz ze on cię kocha ponad życie i myślę że powinieneś to zaakceptować i zrozumieć. Nawet jest nie jesteście w związku. Ale on nie ma nikogo. I nie pytaj skąd to wiem. Moja intuicja mi podpowiedziała.
Zamurowało mnie. Kate oddała mi bluzę i poszła już do siebie do domu, zaczęło się powoli ściemniać więc sam poszedłem już do domu. Poszedłem do pokoju ma górę i róże kr żalem się po pokoju. Nathana nigdzie nie było. Poszedłem do łazienki ale jego też tam nie było. Zacząłem panikować że przez własną głupotę nie daj Bóg mogły sobie coś chłopak zrobić. Kate miała rację.. Na szafie zobaczyłem wycięte serduszko, było na nim wyryte „L+N". Poczułem motylki w brzuchu. Szybko się ocknąłem i pobiegłam na parter, czyli na dol i tam się rozejrzalem, aż e końcu go znalazłem. Miał zapłakana twarz, i w dodatku leżał na kanapie. Skulił się gdy mnie zobaczył.
- Aniołku...wybacz mi proszę... - powiedziałem i usiadłem przy kanapie.
- D-dlaczego..? - powiedział. - Mówiłeś że mogę ci zaufac... Nawet cię pokochałem... - powiedział i zaczął powoli płakać.
Zrobiło mi się go szkoda, i zaczęło mnie gryźć sumienie. Obrucilem Nathana na plecy. Chłopak się lekko wzdrygnął na co ja go smyrnąłem po policzku.
- Aniołku, wybacz mi proszę...- powiedziałem.
- No dobrze... - powiedział i spojrzał w moje oczy. Po chwili podniósł się, i oddał mi buziaka.
- W-wyba-aczas-sz mi?! - powiedziałem cały czerwony.
- M-mhm.. - powiedział i spojrzał na mnie.
- Teraz rozumiem, że cię bardzo kocham, że te uczucie było od pierwszego wejżenia... Kocham cie mój 𝕄𝕒𝕝𝕪 𝔸𝕟𝕚𝕠𝕝𝕜𝕦... -powiedziałem tutaj się w jego tors.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top