Rozdział 6 Krzywda

  ...



























































  Wszystko mnie bolało. Każda część ciała bolała mnie osobno. Dookoła mnie było pełno krwi, zwłaszcza w okolicach krocza. Nie miałem siły się podnieść, a co dopiero posprzątać cały ten bajzel. Pokój był w totalnej rozsypce, co już mogło się zauważyć po zerwaniu zasłonie, od okna.
  W pokoju było ciemno, a za oknem lało jak z cebra. W końcu zebrałem resztki sił i wstałem z łóżka, ale tylko po to aby się pójść wykompać i wrócić z powrotem do brudnego łóżka. Czułem jak krew zasycha mi w miejscach intymnych. Przełknąłem ślinę i z potężnym bólem wstałem. Poraniłem sobie stopy, od rozbitych szkiełek, po ramkach na zdjęcia.
  Lustro było zbite, i dobrze. Nie chciałem patrzeć na swoje obrzydliwe odbicie. Jestem ochydny i nic więcej. Moje miejsce na pewno nie jest tu, gdzie wszystkie mi bliskie osoby, które mam, ranią mnie w taki spodób.
- N-nathan..? - usłyszałem głos Ethana, jak wchodzi do pokoju. Stałem nagi, nie przeszkadzało mi to w stu procentsch.
- N... - przerwał gdy zobaczył moje nogi. - O-on.. - wydukał.
Spojrzałem na niego pustym wzrokiem. Plecy miałem zmasakrowane, a co dopiero mówiąc o czym innym.
- Jak on mógł... - powiedział.
- Nie mów że nie wiesz. Twoja laska zniszczyła mój reputację w domu i w szkole, a wiesz dlaczego?! - warknąłem. - Dlatego że puszcza się na prawo i lewo. Zabrała mi Leviego, a nawet ciebie!!! - krzyknąłem. Wiedziałem że przesadziłem..
- Ja cie tak bardzo przepraszam. Nie wiedziałem że cie ranie w taki sposób. Nie powinien on ci tego robić, nie powinien cie g... - zatkałem mu usta. Nie chciałem słyszeć tego słowa.
- Ja chce tylko Leviego... - wydukałem patrząc w oczy brata.
- Postaram się coś z tym zrobić...

  ***

  Zauważyłem Clare, wraz z Levim. Wziąłem wdech i szybko do nich podszedłem.
- L-levi... - mruknąłem do jego ucha.
- Czego?! - powiedział.
- L-levi..? - wyglądał na groźnego.
- Nathan?! - warknął. - Nie przyjaź nje się z pedałami! - wykrzyczał.
  No nie powiem bo mnie to ruszyło nieco. Kątem oka zauważyłem że Ethan wyrwał się od Dominica, i zaczął zmierzać bardzo szybkim tępem w naszą stronę. Clare momentalnie od skoczyła od Leviego, na co Ethan się jeszcze bardziej wściekł.
- Czemu mu to zrobiłaś?! - warknął, a Levi go odepchnął. Właśnie tak zaczęła się bójka...

  ***

  Siedzieliśmy przy dwóch stolikach. W bójkę byłem zamieszany niestety ja  Ethan, Dominic, Clare i Levi.
  Nikt się nie odezwał do nikogo słowem. Czułem jak tracę siły powoli. Przełknąłem ślinę z wielkim trudem. Ethan przypatrywał mi się cały czas.
- E-etha... - poczułem że tracę przytomność, i upadam z krzesła na podłogę.

  ***Ethan***

  Cały czas patrzyłem na Nathana. Coś było z nim nie tak. Kiedy wziął wdech, z trudem przełknął ślinę, i wtem jakby opadł z sił, i runął na ziemię.
  Nauczyciela nigdzie nie było więc musieliśmy sobie poradzić jakoś sami. Nikt oprócz mnie nie wie co zrobił nasz ojciec Nathanowi. Cieszyłem się że dałem w r#j temu Levi'emu. Należało mu się, bo nie biję dziewczyn i w ogóle.
  Mniejsza.
  Zerwałem się z krzesła i podszedłem w jednej sekundzie do Nathana. Levi tylko sie odwrócił, i spoglądał na mnie i na Nathana.
- Proszę cię ocknij się... - błagałem. - Jeśli to przez to że zrobił ci krzywdę, to go zaj##ie! - zacząłem klnąć na własnego ojca.
- Czekaj jaką krzywdę..? - zapytał Dominic, z Levim hórem.
- Nie ważne... Trzeba go pilnie zawieść do szpitala...

  ***

  Stałem oparty rękoma o ścianę. Nie mogłem uwierzyć w to co powiedział mi lekarz. Nathan dostał krwotok wewnętrznego, i dlatego zemdlał.
  Minęła mnie już chyba piąta pielęgniarka, w ciągu dziesięciu minut... Każda wchodziła po kolei i wychodziła z pomieszczenia w którym leżał Nathan.
~ Braciszku ocknij się... - mruknąłem pod nosem.

  ***Tym czasem*** Levi***

  Nie musiałem się pytać Ethana co się stało Nathanowi, bo od razu wiedziałem co się stało. Żywiłem do Clare jakieś uczucie ale głównie umawialiśmy się na trzy litery a potem do domu. Nic między nami nie zachodziło oprócz tego. A Nathan..? Widzę teraz jaki jest uczuciowy. Musiał się zmienić, z opowiadań Dominica, Narhan jest dobrze, i szczelnie zabudowanym człowiekiem w sobie. Nigdy do siebie nikogo nie dopuszczał, więc pewnie dlatego żywił do mnie co więcej niż przyjaźń.
  Stałem pod jego domem zdystansować. Jego ojciec właśnie ukończył dzisiejszy a zmianę, więc miałem czyste pole do manewru.
  W biegłem na weganie i po gnałem do wejścia. Drzwi wywarzylem jakimś cudem  i w biegłem do domu. W salonie zastałem ojca bliźniaków.
  Skończyło się na pocałunku z moja pięścią i że złamanym nosem. Ja u szedłem na tym wszystkim cało. Przyrzekłem dlaatka bliźniaków, że Nathan  tutaj już nie wróci. Po gnałem do pokoju chłopaka i zabrałem jego bieliznę, koszulki, spodnie i bluzy. Jakieś drobiazgi sprzątnąłem do jednej z bocznych kieszeni.
  Poszedłem do jego łazienki i wziąłem jego kosmetyki. Nie wierzyłsm własnym oczom gdy na drodze swoich oczu ujrzałem. Kawałek lśniącego, ale wciąż zabrudzonego metalu. Lekko się skaleczyłem ale schowałem to do torby.
  Gdy się upewbilem czy wszystko mam, wyszedłem z jego pokoju. W progu u drzwiach próbował mnie zatrzymać jeszcze raz jego ojciec, ale dostał dzban gonga i się zatkało już chyba na dobre. Wątpię żeby był w stanie zrobi  jakieś dzieci jeszcze.

  ***Dominic***

  Siedze już tam przy Ethanie z jakąs godzinę, a Nathan się nie ocknął. Tak żałuję że nie posłuchałem się go na początku. Było mi żal tego co się stało między nim a Levi, Clare nke powinna także psuć jego reputacji, ale czy ja wiem? Może to nie Nathan na kablował na Clare, a raczej Suzi musiała nakablować.
- Nathan ocknij się proszę... - powtórzył ponownie Ethan.
- Dajmy mu odpocząć. Zaraz powinien przyjsc Levj... - o wilku mowa...
  Ethana zignorował Leviego który chciał podejść do lozka szpitalnego.
- Od razu mówię, ze to nie jest miejsce na kłótnie czy bijatyki to jest szpital chłopaki. - mruknąłem do nich obojga. - mnie tu nie było  jeśli się mielibyście zacząć bić. Bo żadnego z was nie będę zciągać z komisariatu. - warknąłem, a twedy Nathan jakby kaszlnął i się ocknął na chwile.
  Ethan przerażony spojrzał na mnie omijając Leviego...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top