Rozdział 4 - Orientacja i wspomnienie
**Nathan**
Dzisiaj mamy niedziele, a to oznacza że ten dzień mogę spędzić cały czas siedząc w łóżku. Aczkolwiek pewnie Emily przyjdzie się pochwali czymś czego nigdy wcześniej nie robiła, a więc tak jak przewidywałem tak się wydarzyło.
- Hej Nathan, co robisz..? - powiedziała lekko martwiąc się.
- Leżę, próbuję spać, bo jakiś kwadrans temu wróciłem do domu dopiero.
- to byłeś u tej swojej dziewczyny..? Jak ona miała... - zamyśliła się na chwilę. - Suzi! CO tam między wami jest?? - spytała rzucając się na łóżko obok mnie.
- Nic nie jest...
- Czemu?! - powiedziała siadając na mnie okrakiem. Choć odrobinę się nie zarumieniłem, mówię serio.
- Nie pociągają mnie dziewczyny... no może w jakimś stopniu... ale nie tak jak... - ugryzłem się w język.
- ,,Nie tak jak..." kto? - zacytowała.
- Nie wiem już jakiej orientacji jestem... - powiedziałem zasłaniając twarz dłońmi.
Nie wiem co już mam myśleć o sobie. Czasem gdy spoglądam w lustro nie potrafię spojrzeć sobie samemu w oczy.
- Wiesz że jak ojciec się dowie...
- Nikt się nie dowie... na razie ty wiesz... i nikomu więcej ani słowa! - powiedziałem i zwaliłem ją ze swojego krocza.
- N-nathan...?
- Idź już sobie..! - nie sądziłem że to kiedy jej powiem.
Suzi dzwoniła kilka razy do mnie i pisała, ale nie potrafiłem spojrzeć na telefon. Zastanawiałem się nad swoją orientacją seksualną... może jestem Bi? A może homo? Już sam nie wiem. Mama zawołała mnie na dół. Jej głos nie brzmiał przyjemnie.
Tak jak prosiła przyszedłem na dół. Ethan minął mnie w drzwiach do salonu, odwracając głowę aby na mnie nie patrzeć. Mama jak zwykle coś dziergała, a ojciec jak to zwykle on zmęczony po pracy miał ochotę tylko na dzisiejszą gazetę z miasteczka. Po chwili gdy mnie zauważył przejrzał się jednej stronie gazety i rzucił ją przed mój nos na stolik. Chwyciłem za skrawek papieru i przeczytałem artykuł który najwyraźniej został przez któregoś z domowników zakreślony czerwonym, grubym markerem. Przeczytałem w sumie całą stronę, bo każde słowo było powiązane z poprzednim i następnym. W końcu po przeczytaniu artykułu, zgniotłem gazetę i wyrzuciłem do kominka.
- I myślisz że to prawda o tym co napisali?? - warknąłem.
- Mam nadzieję że to nie prawda, chyba że mi powiesz prawdę..?? - powiedział.
***
Nastała niezręczna cisza. Od już dobrej godziny milczymy. Ja, matka i ojciec. W końcu usiadłem na kanapie i zacząłem mówić.
- Chcesz znać prawdę..? - spytałem spoglądając na ojca. Matka unikała mojego wzroku.
Ojciec pokiwał tylko głową.
- Prawda jest taka... byłem z Clare cztery lata, nasz związek wyglądał na niby idealny. Ale zacząłem coś podejrzewać. Unikała mnie za każdym razem ilekroć bym nie próbował jej pocałować, ona ode mnie uciekała. Pomimotego że jąkochałem wybaczałem jej to... Ale... Wtedy poczółem jie swój zapach na jej ubraniach. Wtedy były pierwsze podejrzenia... Że mnie zdradza... - uciąłem wycierając twarz od łez.
- Czyli uważasz że te „Brednie” które napisali w tym artykule o mnie, a w szczególności o tobie, to nie prawda..? - powiedział wstając. - A ta twoja cała orientacja?! -podniósł głos i mnie uderzył.
W tamtym momencie upadając uderzyłem o szafkę. Musiałem poważnie zasłabnąć, bo utraciłem świadomość chyba na dwa dni. Bo kiedy się obudziłem, obok mnie nie było nikogo, a w telefonie miałem już środę. No to pięknie.
***
- Podobno zasłabłeś w domu... - powiedział Dominic.
- Tia... A zgadnij kto mnie wsypał... - powiedziałem z żalem w głosie.
- Nie gadaj... Emiliś?! - powiedział.
- Mogę nie gadać, ale tak ona mnie sprzedała dla rodziców... Nie mam życia w domu. - mruknąłem zamykając z wielkim impetem szafkę. Chuk rozniósł się przynajmniej na całą szkołe, jak nie boisko.
- Muszę z nią pogadać żeby to odkręciła...
- Tobie naprawdę zależy? - przerwałem mu.
- Tak zależy... - powiedział na co tylko prychnąłem.
- Nie masz o co walczyć. Bo Emily skacze z kwiatka na kwiatek. Złamie ci serce... ~
***
Leżałem, a dokładniej siedziałem z rozwalonym nosem pod metalowymi szafkami. Dominic walnął mnie, przy czym łamiąc mi nos. Suzi najwyraźniej wszystko widziała skoro przechodziła obok pytając się mnie czy nic mi nie jest. Jednak po chwili zrozumiałem że wszystkich straciłem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top