[Tom 2] Rozdział 6
22 Sierpnia 2022
- Naprawdę nie mogę, Kiho. - Westchnął ciężko, pocierając oczy palcami. - Mój starszy brat nie lubi obcych w domu, więc nie, nie mogę cię zaprosić do siebie.
Chłopak o jasnoróżowych włosach, jęknął z wyraźnym zawodem, niemal kładąc się na ławce Izuku. Jego ciało zaczęło delikatnie topnieć, ale wystarczyło niewielkie pacnięcie w głowę i zaraz wrócił do stałego stanu. Popatrzył zawiedziony swoimi niebieskimi oczami, ale tym razem musiał odpuścić. Znał Mizudo od drugiej klasy, gdy został przeniesiony do ich klasy i nigdy nikt nie mógł go odwiedzić w domu, ze względu na jego starszego brata, który nie lubił obcych. Wiedział, że była za tym jakaś większa tragedia, ale on nigdy nie chciał o tym mówić, zawsze uśmiechał się smutno. Kiho nigdy nie umiał go rozgryźć i zrozumieć kompletnie. Przyjaciel wydawał się być bardzo skryty, tajemniczy wręcz...
- Nawet jakbyś grzecznie zapytał? - Mruknął cicho, a widząc spojrzenie Mizudo, westchnął. - Tak, wiem, nie jest łatwo przekupny...
- Wybacz, Kiho, ale naprawdę nie mogę.
Izuku włożył ostatnią książkę do brązowej listonoszki i zerknął ukradkiem na siedzącego na uboczu blondyna, który wpatrywał się zamyślony w okno. Był w ich klasie zaledwie od kilku tygodni, ale nie odezwał się słowem do nikogo, nawet z nauczycielami ledwie rozmawiał. Izuku był z natury dociekliwy, a co za tym idzie inteligentny i przebiegły w cholerę. Dwa lata spędzone w państwowej szkole nauczyły go wiele na temat ludzi i obserwacji. Zaczął nawet zabierać ze sobą tablet i laptopa, żeby móc spisywać najciekawsze dane na temat osób z ciekawymi Quirk, poznawać ich życiorys, przeszłość. Wszystko układał tak, żeby mieć w najbliższym czasie ewentualną kotwicę do wykorzystania, a że nie lubił mieć tylko jednego punktu zaczepienia, to miał kilka takich osób, przynajmniej na razie. A od pewnego czasu zaczęła go intrygować rola informatora podziemia i wiedział, że idealnie się do tego nadaje.
- Znowu gapisz się na nowego, Izu.
Spojrzał na przyjaciela i wzruszył ramionami lekko, zarzucając listonoszkę na ramię. Przeszedł z Kiho w ciszy długą drogę do domu, aż w pewnej chwili przystanął i pomachał dłonią, dając znać, żeby kolega poszedł za nim, co natychmiast zrobił z wielkim bananem na twarzy. Czyżby pierwszy raz od dwóch lat znajomości z Mizudo w końcu zobaczy jego dom rodzinny? Czyżby?
Izuku uśmiechnął się nieznacznie, widząc zadowolenie przyjaciela. Kiho był bardzo przydatny, trzymał nie raz język za zębami, a to była idealna sytuacja, bo mógł go przedstawić swojej pokręconej rodzinie i sprawdzić jak bardzo pozostanie wobec niego lojalnym przyjacielem, gdy pozna prawdę. Jeżeli wszystko będzie zgodnie z przypuszczeniami, to Kiho stanie się pośrednim łącznikiem do jego przyszłościowego planu na życie, w końcu chciał zostać kiedyś bohaterem, który zmieni świat. Chciał się stać kimś, kim Izuku nie miał szansy nigdy się stać.
Przystanęli przed wielkimi wrotami przy wysokim, kremowym murze. Drzwi nie miały żadnego zamka czy klamki, tylko płaska metalowa płytka. Różowo włosy chłopak rozejrzał się z konsternacją i wyraźnym zaciekawieniem, bo na pewno nie tego spodziewał się zobaczyć.
- Kiho, jeżeli teraz przejdziesz przez te drzwi, to nie będziesz miał odwrotu, wiesz o tym? - Izuku zerknął na przyjaciela przez ramię. - Jeżeli tam wejdziesz ze mną, to nikomu nie będziesz mógł nic powiedzieć.
- Nie, no spokojnie, luz. - Zaśmiał się lekko zakłopotany. - Jesteś synem polityka czy kogoś sławnego, czy coś?
- Czy coś... - Uśmiechnął się tajemniczo. - Moje zaufanie ciężko zdobyć, wiesz o tym najlepiej, więc lepiej nie zniszcz tego, Kiho.
Nim chłopiec odpowiedział, zielonowłosy położył dłoń na metalowej płytce, a z górnego panelu dachu wysunęła się niewielkich rozmiarów kamerka, która nagle wypuściła wiązkę laserową i zeskanowała zielonowłosego.
- Witaj w domu Izuku. - Odezwał się łagodny kobiecy głos. - Czy mam poinformować młodego szefa, o twoim powrocie?
- Tak, dziękuję Glados. - Zerknął na Kiho i jakby nagle coś sobie uświadomił. - Ach, i przekaż proszę, że mam dziś gościa.
- Czy szef lub jego zastępca wiedzą o tym?
- Nie, to spontaniczna sytuacja.
- Rozumiem.
Kamerka zniknęła, a drzwi zostały z automatu otwarte ukazując piękny, stylowo stworzony na klasyczny Japoński ogród. Do sporej posiadłości prowadziła prosta, brukowana ścieżka, a przy samiutkim wejściu stał Kurono. Pomimo maski z dziobem, Izuku doskonale wiedział, że nie był zachwycony sprowadzeniem do siedziby outsider'a i czekała go niemiła pogawędka z Chisaki'm.
- Chisaki na ciebie czeka, Izuku. - Przesunął płynnie głowę na drugiego z chłopców. - Zajmę się twoim gościem.
- Nie morduj go, jest mi potrzebny. - Mruknął, wymijając mężczyznę. - I naprawdę go lubię...
- Co się z nim stanie, zależy od Szefa i twojego brata.
- Izu?
Zerknął przez ramię na przyjaciela, w którego oczach widział idealnie dezorientację, strach i maleńką nadzieję, że go nie zostawi samego. Uśmiechnął się przepraszająco do Kiho, odwrócił się do niego plecami i wszedł w głąb posiadłości z już zniechęconą miną. Naprawdę lubił tego dzieciaka, był jego pierwszym przyjacielem, jakiego samodzielnie zdobył te dwa lata wstecz, a teraz prawdopodobnie zginie. Chyba że jakimś cudem przekona Kai'a do niemordowania i pozwolenia mu działać według planu, który powoli wprowadzał w życie. Yazkuza była coraz słabsza, nie mieli takiej mocy przebicia jak dawniej i potrzebowali świeższej krwi, a dzieciaki w wieku szkolnym były idealne do wprowadzania powoli w ten świat i werbowania. On sam miał soczysty plan na własną przyszłość przestępczą, cokolwiek by Chisaki nie powiedział, Izuku nie miał zamiaru zmienić zdania.
- Jesteś zły? - Zapytał nieśmiało, gdy zajrzał do gabinetu Chisaki'ego. Ten zmierzył go przeszywająco. - Uhh, jesteś... Przepraszam, że go sprowadziłem, ale pomyślałem...
- Izuku, ty wcale nie pomyślałeś. - Warknął. Chłopiec uniósł ramiona, wyraźnie spłoszony. - Zgodziłem się na twoje pójście do szkoły, bo obiecałeś być ostrożnym i nie sprowadzać żadnych outsider'ów do siedziby, a tymczasem po dwóch latach przychodzisz z jakimś obcym dzieciakiem nieznanego pochodzenia. Wytłumacz się i obyś miał dobre argumenty.
Izuku zagryzł mocno dolną wargę, patrząc intensywnie w podłogę. Miał dobry, bardzo dobry powód, żeby sprowadzić kolegę z klasy do siedziby. Znał jego życie, wiedział o nim dokładnie wszystko, co do sekundy. Miał konkretny plan na przyszłość, który powoli chciał wdrążyć w życie, ale jedyną przeszkodą do tego stał Kai Chisaki, jego starszy brat...
- Doskonale wiesz, że Yakuza potrzebuje więcej młodej siły, a ja powoli wdrążam się w bycie informatorem podziemia i zanim zaczniesz mówić, że jestem za młody, to pragnę przypomnieć, że ty byłeś niewiele młodszy ode mnie, gdy zaczynałeś! - Wydusił błyskawicznie, gdy w końcu poukładał w głowie, co chciał powiedzieć. - Kiho jest jednym z najlepszych uczniów w mojej klasie, potrafi w milisekundę obliczyć co najmniej trzy ewentualne możliwości drogi ucieczki czy rozwiązania. Ja doskonale znam się na zbieraniu informacji, analizowaniu ludzi i ich zachowań, a do tego w naszej klasie pojawił się około dwa tygodnie temu nowy, który z moich informacji doskonale zna się na komputerach i hackerstwie, dlatego został przeniesiony do mojej szkoły. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli i tak jak zaplanowałem, to w najbliższe lata zbiorę grupę nowych, lojalnych członków Yakuzy i odzyskam jej dawny blask. Ich Quirk są również niesamowite, ale brak im dobrego przeszkolenia!
- To tylko dzieci jak ty, skąd pewność, że za kilka lat nie zmienią wobec ciebie zdania?
- Bo doskonale umiem czytać z ludzi, a manipulacja to dla mnie jak oddychanie, sam o tym doskonale wiesz, Kai. - Izuku założył ręce, wyraźnie naburmuszony. - Poza tym, naprawdę lubię Kiho, to mój pierwszy prawdziwy przyjaciel i do tego w moim wieku... - Ostatnie słowa wymamrotał cicho.
Chisaki obserwował młodszego długi czas. Znał doskonale słowa o potędze Yakuzy i przywróceniu jej dawnej świetności, że nie jest za młody na to wszystko. Niemal identyczne słowa wykrzyczał jako dzieciak do staruszka, a teraz był w jego butach i miał nie lada orzech do rozgryzienia. Westchnął przeciągle, pocierając czoło. Wiedział, że jeżeli się nie zgodzi, to Izuku i tak zrobi po swojemu, ale za jego plecami, a z drugiej zaś strony...
- Jesteś stu procentowo świadomy, że jeżeli ci nowi zostaną wprowadzeni, to nie będą w stanie wrócić do dawnego życia, a ich los będzie spoczywał w twoich rękach?
- Oczywiście!
- I jeżeli nas zdradzą, to osobiście ich zamordujesz.
- Tak...! Czekaj, co? - Uśmiech chłopca natychmiast zbladł. - Ale nie mogę zabić Kiho, to mój przyjaciel i nigdy by mnie nie zdradził!
- Pamiętasz dzień, gdy się tu pojawiłeś? - Chisaki taksował dziesięciolatka uważnie. - Ci dwaj, którzy zginęli z twojego powodu, byli moimi wieloletnimi przyjaciółmi. Ufałem im jak nikomu, ale to ty pokazałeś, że chcieli mnie zabić, bo uważali za słabą jednostkę bez przyszłości dla Yakuzy. Dlatego zapytam jeszcze raz, jesteś gotowy mieć krew na swoich rękach, gdyby ktokolwiek z tych, których tu sprowadzisz, zdradzi?
Zielonowłosy zacisnął mocno dłonie w piąstki, patrząc uparcie w podłogę. Nie chciał nikogo zabijać, a zwłaszcza przyjaciela, któremu ufał ponad wszystko. Chciał być w przyszłości kimś wielkim i znaczącym w przyszłości, a jako wychowanek Yakuzy nie mógł pozwolić sobie na zostanie bohaterem, więc może... Ściągnął nieznacznie brwi. Nie mógł stać się bohaterem jak All Might, którego uważał za niesamowitego, ale mógł być kimś, kto go pokona i przewyższy, a do tego musiał podejmować ciężkie decyzje. Rozluźnił mięśnie i spojrzał hardo wprost w złote oczy. Starał się zebrać w sobie całą pewność siebie, jaką miał w tamtej chwili.
- Rodzina jest ważniejsza niż błahe więzi, więc jeżeli sytuacja będzie wymagała zabicia, to tego dokonam.
Patrzył uważnie na lekko drżące dłonie dziecka, ale widział idealnie w jego oczach, że wiedział doskonale, o czym mówi i nawet jak nie miał świadomości, co oznacza odebrać komuś życie, to mógł zrozumieć w przyszłości.
- Jesteś zbyt młody na uśmiercanie kogokolwiek, ale musisz być w przyszłości na to gotowy. - Wstał z fotela, wyminął Izuku, kładąc dłoń na jego głowie, lekko roztrzepał włosy. - Nie zawiedź swojej rodziny, Izuku.
- N-Nigdy nie zawiodę! - Zakrzyknął w plecy Chisaki'ego, gdy ten wychodził. - Nigdy nie zdradzę i nie zawiodę rodziny, możesz być pewien, Kai...
- Ufam ci, Izuku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top