[Tom 2] Rozdział 10
30 Września 2022
Przyjaźń z Mei była niesamowicie przydatna, bo dzięki niej mógł bez problemów obserwować wszystko, co działo się w U.A. i znał każdy gadżet, którego używali inni uczniowie, o ile wyszło spod jej ręki, a niemal wszystko to dzieło dziewczyny. Uważnie obserwował jak uczniowie zostali zaatakowani podczas ataku niejakiej Ligi Złoczyńców. Nazwa głupia jak cholera, ale mieli dwóch silnych graczy i mnóstwo słabych pionków. Obserwował z należytą uwagą całe zajście i zmagania uczniów. W najgorszej sytuacji była dziewczyna w zielonym kombinezonie i niziutki chłopak w fioletowym stroju, bo utknęli na statku otoczeni wodą i zbirami, którzy oczywiście powoli się niecierpliwili. Upił spory łyk przesłodzonej kawy, którą Eri zrobiła dla niego, wciąż nie zdejmując oczu z kilku okienek pokazujących zmagania uczniów, ale nigdzie nie mógł wypatrzeć chłopaka o blond włosach i wściekłych oczach barwy krwi.
- Nikt im nie pomoże?
Odwrócił gwałtownie głowę w prawo, gdzie napotkał drobną postać dziewczynki w białej, zwiewnej sukience, którą dla niej kupił ostatnio na zakupach. Włosy miała lekko splątane w krzywym warkoczu, cena, jaką zapłaciła za spanie w ubraniu. Westchnął cicho i przeniósł oczy na dziewczynę w zielonym kombinezonie oraz niziutkiego chłopaka, bo to ich paluszkiem wskazywała Eri.
- Nie sądzę.
- A ty nie możesz?
Zmarszczył brwi. Banalne pytanie, ale odpowiedź nie do końca satysfakcjonująca, przynajmniej dla niego.
- Nie jestem bohaterem, Eri. - Westchnął, sięgając po kubek przesłodzonej kawy. - Nie mogę się wtrącać. Są przyszłymi bohaterami. Jeżeli nie potrafią wyjść z tak prostej sytuacji, to ciężko widzę ich przyszłość.
- Byłbyś fajnym bohaterem, Izu. - Przyznała z uroczą dziecinną naiwnością. - Pójdę już. Zaraz mam badania. - Zmarkotniała gwałtownie.
Izuku nie lubił, gdy Eri była smutna. Jego serce za każdym razem krajało się na wiele maleńkich kawałków, ale nie mógł powstrzymać Kai'a, bo to, co robił było dla dobra Yakuzy. Oboje, on i Eri, wiedzieli o tym doskonale i starali się przetrzymać wszystko. Yakuza to dom.
- Zjemy później lody i obejrzymy coś, co ty na to?
Oczy dziewczynki natychmiast pojaśniały, a cień uśmiechu mignął nieśmiało na jej buzi.
- Obiecujesz?
- Oczywiście! - Uśmiechnął się ciepło, głaszcząc ją lekko po głowie. - Za godzinę w twoim pokoju, okej?
- Pewnie! - Eri uściskała szybko Izuku i wybiegła z pokoju. - Do później, Izu!
Jego uśmiech natychmiast zgasł, a puste oczy zwrócił na ekran, gdzie nigdzie nie mógł dostrzec chłopaka o blond włosach. Zerknął na dwójkę, którą zainteresowała się Eri.
Nie był bohaterem.
Nie mógł im pomóc.
Nie wolno mu było się wtrącać.
Nawet nie zauważył, gdy włamał się do komunikatorów. Izuku, do cholery, co ty wyprawiasz?! Zamknął oczy, próbując zdusić głos rozsądku, który próbował go przekonać, że robi coś bardzo głupiego.
- Pod statkiem jest pompa, którą mogę zdalnie uruchomić, jeżeli będziecie robić, to co wam powiem.
Dwójka przyszłych bohaterów zesztywniała i oboje natychmiastowo przytknęli dłonie do ucha, w którym mieli słuchawkę z mikrofonem. Zacisnął mocno wargi, wbijając odpowiednie kody, do przeskoczenie przez zabezpieczenia szkolne i uruchomienia awaryjnego wypompowania wody. Cały czas karcił siebie w głowie, że nie powinien im pomagać.
- Kim jesteś? Kum.
Zamarł z palcami nad klawiaturą. Zagryzł dolną wargę. Nie powinien się wtrącać. Nikt nie miał wiedzieć o jego istnieniu. To nie miało znaczenia. Wszystko zniszczy. Zamknął oczy, wypuszczając powietrze z ust. Musi to rozegrać na spokojnie, bez wydania siebie w pełni.
- Przyjacielem. - Mruknął. - Nie powinienem tego robić, więc jeżeli ktokolwiek się o mnie dowie, będę miał poważne kłopoty... - Mówił to bardziej do samego siebie niż owej dwójki.
- Skoro nie powinieneś, to czemu nam pomagasz?!
Niski chłopaczek wyraźnie panikował, ale Izuku nie widział dużego zainteresowania tym faktem. Jeżeli nie umiał zachować zimnej krwi w takiej sytuacji, to marny z niego przyszły bohater. Zmarszczył brwi, wracając do przeskakiwania pomiędzy okienkami i liniami kodu.
- Nie wiem... - Wydusił w końcu. Nie czekając na ich odpowiedź, szybko dodał. - Na mój znak odpalę pompy, więc musicie znaleźć się w dużej odległości, najlepiej w powietrzu, żeby nie wciągnęło was również.
Z fascynacją obserwował, jak woda niczym wielka turbina ściąga złoczyńców w jedno miejsce, a dwójka niedoszłych bohaterów umyka w powietrze. Dziewczyna miała bardzo dobry, potężny skok typowy dla żaby, ale chłopaczek miał bliżej nieokreśloną dla Izuku moc. Uniósł brew w górę, gdy fioletowy chłopak zaczął wyrywać swoje kulkowe włosy i rzucać z nimi z przeraźliwym płaczliwym wrzaskiem. Ku zaskoczeniu zielonowłosego, wszyscy zetknięci z kulami, przyklejali się do nich jak muchy do lepu. Intrygująca moc, chociaż mało przydatna jako bohater, prędzej wsparcie, ale kto tam wie, co U.A. ma z doborem uczniów do odpowiednich klas.
- Dzięki za pomoc, doceniamy, nawet jeżeli nie chciałeś tego robić. Kum.
Spiął się gwałtownie, czując dziwny ucisk w żołądku. Nie rozumieli. On chciał im pomóc, ale nie powinien. Nie wolno mu było się wtrącać, ale to zrobił. Był kimś pokroju złoczyńcy, a nie bohaterem. Złamał złotą zasadę. Pomaganie bohaterom było złe. Był przeciwieństwem bohatera i nie powinien był pomagać.
- Mimo to, dziękuję, że złamałeś własne zasady.
Wielkimi jak spodki oczami, spojrzał na ekran, gdzie dziewczyna o brązowych włosach i fiołkowych oczach uśmiechała się nieśmiało w kierunku kamery. Nie mogła go usłyszeć. Nie odezwał się słowem. Zerknął na konsolkę i zrozumiał, że przez swoje roztargnienie przełączył na ogólną komunikację, więc w teorii mógł go usłyszeć każdy, kto był wystarczająco blisko dwójki nastolatków, którym pomagał.
- Nie dziękujcie mi. Przy kolejnym spotkaniu, mogę być tym, który was wymorduje. - Odpowiedział chłodno, rozłączając wszystko, co łączyło go z USJ. - Jestem najgorszy...
Oparł łokcie o blat, a twarz ukrył w dłoniach. Był najgorszym, co Yakuza mogło posiadać w swoich szeregach. Miał jedno pieprzone zadanie, jedna cholerną zasadę i wszystko porzucił, żeby pomóc wrogowi. Spojrzał na telefon, który zaczął głośno dzwonić. Pokręcił głową, sięgając po komórkę, uruchomił ponownie monitoring z uwzględnieniem wyłączenia mikrofonu.
- Mów.
Zmarszczył brwi, słuchając rozmówkę dłuższą chwilę. Z konsternacją spojrzał na godzinę. Przesiedział w pomieszczeniu dłużej niż sądził. Zerknął na monitoring z USJ, ale nic ciekawego nie miało miejsca. Dostrzegł blondyna, którego wynosili na noszach, mimo jego protestów.
- Zajmę się tym później. - Mruknął, rozłączając się i szybko wybrał numer. - Zdobądź dla mnie wszystko, co masz o chłopaku z twojej klasy. Blond włosy, czerwone oczy, wybuchowe Quirk. - Obserwował uważnie wszystkie sceny z monitoringu, ale nie działo się nic ciekawego. - Jesteś zdolny, Denki, dasz radę. W razie problemów, dzwoń.
Rozłączył się i odłożył telefon na biurku. Oparł się ciężko o fotel, zagryzając kciuk. Kim u diabła był ten blondyn i czemu miał wrażenie, że to ktoś bardzo dla niego ważny? Musiał odkryć prawdę, choćby miało to kosztować życie kilku osób.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top