[Tom 1] Rozdział 6

26 Kwietnia 2021

Patrzył na zgraję, która była jego klasą. Jedni mało zdolni, drudzy nawet obeznani w temacie. Nie miał ochoty siedzieć w pomieszczeniu pełnym wkurwiających padalców, którzy nic nie potrafili zrobić ze swoim Quirk i jarali się jak najęci z bycia przyszłymi pro bohaterami. Zerknął na swoje obandażowane dłonie i przeklął cicho pod nosem. 


- Katsuki?


Podniósł oczy barwy krwi wprost w te odcieniu fiołków i zaraz odwrócił głowę. Mały wypadek podczas treningu bohaterskiego z All Might'em. Miał grać złoczyńcę wraz z Iidą przeciwko Urarace i Minko. Chciał tak bardzo wygrać, że przypadkiem skrzywdził swoją przyjaciółkę. Huh, jak to dziwnie brzmi mówić o kimś w ten sposób, gdy ma się na duszy plamy krwi jednej osoby niegdyś zwanej tak samo. Można było o nim mówić dużo, że był dzieckiem, że nie wiedział, co robić, że to było bardzo dawno, ale czegoś takiego się nie wybacza. Sam nie może sobie wybaczyć...


- Kat...?


- Zawołaj gównowłosego na dach... - Mruknął jedynie, wstając z krzesła. - Musimy pogadać.


Nie minęło długo, gdy siedząc samotnie na dachu, zjawili się Minko i Kirishima. Dziewczyna milcząc usiadła przy kratach, opierając się o nie plecami i wyjąwszy szkicownik, zabrała się do ulubionego zajęcia. Eijiro zerknął wpierw na nią, po czym na Katsuki'ego z niepewną miną.


- O co chodzi? Jeżeli o sytuacje w łazience, to nikomu nie mówiłem!


Bakugo pokręcił jedynie głową, chcąc zaprzeczyć. Zerknął na swoje dłonie, zaklął siarczyście. Niby nie miało to znaczenia, a jednak łączyło się w jedną kurewską spójność... Zamknął na chwilę oczy przypominając sobie wydarzenia sprzed dwóch dni. Skrzywdził Tamiko podczas egzaminu. Dostał ataku paniki w łazience, szorując sobie dłonie do krwi pumeksem, bo wciąż widział na nich krew dziewczyny. Kirishima poszedł zobaczyć co z nim i próbował powstrzymać, krzyczał, że robi sobie krzywdę. Chciał go uspokoić, ale na próżno. Tamiko wpadła do łazienki i wygoniła drugiego chłopaka po Recover Girl, gdy sama uspokoiła blondyna. Oboje nie chcieli o tamtym wypadku mówić, a Kirishima nie naciskał.


„Bakubro, pamiętaj tylko, że jesteśmy kumplami i możesz pogadać ze mną o wszystkim, co cię dręczy... Chcę ci pomóc, naprawdę..."


Bakugo prychnął i z frustracją wygrzebał paczkę papierosów z kieszeni, po czym wsadził jednego do ust i odpalił od zapalniczki w płomienie. Przetarł kciukiem czoło, mamrocząc cicho pod nosem nieskładnie. Czy naprawdę był gotów komuś znów powierzyć swój mroczny sekret? Dym unosił się z mgiełki papierosa, którego końcówka jarzyła się delikatnie, to znów przygasała. Skierował oczy barwy krwi na chłopaka siedzącego tuż obok. Wiedział, że nienawidził, gdy ten pali, ale nawet nie pamiętał kiedy to właściwie zaczął robić... Siedzieli na dachu szkoły, więc i tak nikt by ich tu nie znalazł.


- Mówiłeś, że mogę z tobą pogadać o czymkolwiek... - Wymamrotał, obserwując końcówkę papierosa, trzymanego w dłoni. - Jesteśmy kumplami, tak?


- Oczywiście!


- Po tym, co usłyszysz, możesz zmienić o mnie zdanie... - Mruknął i zaciął się papierosem, wypuszczając po chwili szary dym z ust. Chłopak obok milczał. - Czyli jednak w końcu ktoś nowy pozna prawdę, heh... - Przeczesał palcami włosy barwy pszenicy. Tamiko zerknęła na nich, po czym wróciła do szkicowania. - Kurwa, nie wierzę, że to będziesz właśnie ty... - Zamknął na chwilę oczy, rozważając coś. - W życiu można było mi zarzucić wiele błędów, ale tylko jeden był tym najgorszym, z którym musiałem się zmierzyć i żyć trawiony poczuciem winy... Wszystko zaczęło się, gdy miałem pięć lat... Kiedyś miałem przyjaciela imieniem Midoriya Izuku. Dzieciak jak każdy inny, ale uwielbiał tak samo jak i ja bohaterów, a najbardziej All Might'a. Uwielbialiśmy wyobrażać sobie, że mamy tak samo super moce jak i on. Niestety los bywa chujowy nad wymiar. Ja otrzymałem wyjebiste w kosmos Quirk, które wszyscy podziwiali, nawet Izuku. On jednak odkrył, że jest Quirkless.


- Czekaj, to ten, co...


- Tak... - Odpowiedź padła od strony dziewczyny.


- Tak, to właśnie ten sam. - Skinął krótko głową. - Właściwie miałem na wyjebkę, że był bez zdolności, w końcu przyjaźniliśmy się od robienia w pieluchy. Zawsze był tuż za mną, nigdy nie wyprzedzał ani nie szedł tuż obok, tylko szedł z tyłu. Obserwował mnie, podziwiał niemal na równi z All Might'em, jeżeli mogę to tak stwierdzić... - Prychnął rozbawiony. - W pewnym momencie, zacząłem się śmiać, że Izuku nie potrafi niczego dobrze, a według zapisu kanji jego imienia, można było Izuku przeczytać również Deku czyli „Ten, co nic nie potrafi"... Wtedy uważałem, to za drobny żart, dziecinne naigrywanie się ze słabszego, właściwie gorszego ode mnie Izuku. Mieliśmy swój mały gang, Deku do niego przynależał i wszystko było cacy, serio. Ciągle bazgrolił w zeszytach, które nazywał „Zapiskami Bohaterów na Przyszłość", w nich było mnóstwo o mnie, All Might'cie i kilku innych ciekawszych bohaterach tamtych czasów. Chyba nawet wspominał coś o tym twoim ulubieńcu.


- Poważnie?!


- Tia... Deku miał świra na punkcie tych swoich badań bohaterskich, ale nie zaprzeczalnie miał kurewski czerep do tego typu rzeczy... - Prychnął kpiąco. - Jednak pewnego dnia, wszystko się spieprzyło...


Tamiko przestała rysować, zaciskając mocniej palce na ołówku, po czym odłożyła wszystko na bok, jakby obawiała się, że przyjaciel zaraz dostanie ataku paniki. On zaś zamilkł, obserwując powoli sunące ciemne chmury, które niby mogły zwiastować deszcz, ale zbyt szybko pchane porywistym wiatrem, zdawały się nie mieć na to cienia szansy. Westchnął ciężko.


- Tamtego dnia, poszliśmy z chłopakami na przeprawę przy rzece. Deku był wtedy z nami. Ja oczywiście kierowałem, bo to była moja banda. - Uśmiechnął się i zaraz zmarkotniał. - Spadłem z kłody i wpadłem do rzeki. Było wkurwę płytko, więc gówno mi się stało. Obróciłem to w żart, żeby pokazać chłopakom że jestem niezniszczalnym twardzielem i taki upadek to dla mnie nic takiego. Niestety Izuku myślał, że coś sobie zrobiłem i patrzył na mnie tymi swoimi ślepiami jak na ofiarę...


„Nic ci się nie stało? Możesz wstać, Kacchan?"


- W życiu tak się nie wkurwiłem jak tamtego dnia... - Zacisnął dłonie w pięści, z których zaczął ulatywać dym. - Nie mogłem znieść jego jebanego spojrzenia, jak patrzy na mnie z góry ktoś całkowicie gorszego sortu ode mnie. Nie mogłem tego znieść. Chciałem je zniszczyć, te patrzące na mnie oczy pełne żalu i troski. Nie wytrzymałem i...


„...!? Ka-Kacchan...?"


„Jak śmiesz?! Nie dotykaj mnie ty śmieciu! Jesteś niczym tylko Deku!"


- Co zrobiłeś?


„Kacchan! Przestań! Zostaw go!"


- Bakugo?


Spojrzał na chłopaka pustymi oczami i uśmiechnął się słabo, jakby z żalem. Czuł w gardle wielką gulę, która nie chciała pozwolić, żeby głos wydostał się z krtani. Znów zaciągnął się papierosem.


- Uderzyłem go moim Quirk prosto w oczy... - Westchnął. - Uderzałem go na zmianę moim Quirk i pięściami. Chciałem zniszczyć te wesołe zielone oczy, które patrzyły na mnie z góry. Nie słyszałem niczego, byłem wściekły. Chłopaki odciągnęli mnie od niego. Krzyczeli, żebym się uspokoił, przestał, zostawił go, ale nie umiałem. Długo się wyrywałem, a Izuku płakał. Krew z odrapanych policzków i rozcięcia pod okiem mieszała się z łzami. Ryczał, przepraszał, mimo, że niczemu nie zawinił...


Jesteś śmieciem! Gównianym Quirkless! Nienawidzę takich jak ty!! Nie chcę cię widzieć na oczy! Obyś zdechł!!"


- Krzyczałem dalej wyzwiska i słowa, których do końca sam nie rozumiałem. - Obrócił w palcach końcówkę papierosa, która zaczęła powoli dogasać. - Powiedziałem coś niewybaczalnego, krzywdzącego... Deku nie wytrzymał i uciekł z płaczem, ale nikt z nas za nim nie ruszył. Ja umyłem ręce w strumyku. Patrzyłem, jak woda zmywa niewielkie ilości krwi z moich rąk i znika powoli.


- To wtedy...


- Tak, wtedy po raz ostatni ktokolwiek widział Izuku Midoriye... - Mruknął. - Tego samego wieczoru jego matka dzwoniła do mojej, pytała czy jest u nas. Wtedy to zignorowałem, w końcu miał mi się na oczy nie pokazywać, heh... - Zakrył oczy dłonią, uśmiechając się krzywo. - Jak kurwa żałowałem tego później, to sobie nie wyobrażasz... Nikt z nas nie powiedział, co się wydarzyło tamtego dnia. Baliśmy się, że dostaniemy po dupie od rodziców, więc milczeliśmy... Tak minął tydzień, później miesiąc, a nim się obejrzałem byłem już w gimnazjum, ale Izuku Midoriya pozostał uznany za zaginionego. Poczucie winy tak bardzo mnie wyżerało od środka, że nie mogłem spać po nocach. Budziłem się z krzykiem i płaczem, widziałem wciąż jego krew na rękach, mimo, że jej tak naprawdę tam nie było... Jak tylko ciocia Inko dostawała wiadomość o odnalezionym chłopcu z zielonymi włosami, natychmiast dzwoniła po mnie i oboje ruszaliśmy na komisariat, ale Izuku nigdy nie odnaleziono. Nie jeden raz przytulałem ją, pozwalałem wypłakać żal i nadzieje, które umierały w niej z każdym dniem. Nigdy się nie poddała i wciąż wierzy, że jej syn żyje. Według prawa, po dziesięciu latach osoba zaginiona zostaje uznana za martwą, a sprawę za umorzoną.


- Ale... Bez ciała, nie udowodnią niczego, prawda? - Wymamrotał niepewnie. - Nie mogą stwierdzić, że nie żyje...


- Tak, ale jeżeli nie ma ciała, to nic już nie jest pewne, jaki go los spotkał. - Bakugo westchnął ciężko, prostując się, a ręce położył na kolanach. Spojrzał na chłopaka, który klął pod nosem różne soczyste epitety na prawo. - Chciałeś wiedzieć, to teraz wiesz...


- Spodziewałem się wszystkiego, ale...


- Nie tego, co Kirishima? - Prychnął z nuta rozbawienia i żalu. - Dusiłem to w sobie przez ostatnie dziesięć lat, więc kurwa doceń, bo nawet stara wiedźma, moja matka, nie wie o tym, co odjebałem przeszło dziesięć lat temu. Teraz możesz mnie wyzywać, oczerniać i chuj wie, co dalej ci przyjdzie do głowy. To już mnie nawet nie zaboli...


- Jesteśmy kumplami, nie mam zamiaru oceniać cię za coś, co zrobiłeś jako pięcioletni gnojek. - Kirishima położył rękę na jego ramieniu. - Każdy popełnia błędy, a największą odwagą odnoszą się ci, którzy nie ukrywają swoich emocji. Twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna do czasu, aż sam nie zechcesz jej opowiedzieć światu, przysięgam!


Bakugo uśmiechnął się nieznacznie, zamykając oczy. Przez dziesięć lat dusił w sobie ten jeden cholerny błąd, który kosztował życie jego przyjaciela z dzieciństwa i wreszcie znalazł znów kogoś, kto mógł go wysłuchać i podzielić ten sekret wraz z nim. W końcu nie był z tym całkiem sam z Tamiko...


- Dzięki...


- Wiesz... - Kirishima potarł kark, a gdy spojrzenie Bakugo stało się wręcz palące, westchnął. - Mina też jest częścią naszego teamu i myślę, że... wiesz... powinna wiedzieć...


Tamiko przestała rysować i spojrzała na chłopaków uważnie. Eijiro zgarbił się nieznacznie na jej przeszywające spojrzenie pełne chłodnej kalkulacji, a Bakugo bez słowa zaciągnął się papierosem, kończąc go. Wypuścił dym z ust, zgniatając niedopałek o mur szkoły. Opuścił głowę, ale nie wstał, czując, że teraz na nim skupiła swoją uwagę szatynka. Rozumieli się bez słów nawet w czasie gimnazjum. Tamiko Minko była jego drugą kotwicą, trzymającą przy zdrowych zmysłach.


- Przekażę jej. - Szepnęła, wracając do szkicowania.


- Dzięki, Tam...


- Zawsze...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top