9. Telefon do przyjaciela

[Natalia]

Czas ostatnio zaczął jakby przelatywać mi przez palce. I tak oto niespodziewanie z listopada zrobił się grudzień. Nie mam pojęcia jak, gdzie i kiedy, ale tak jakoś wyszło. A wraz z grudniem nadszedł czas wigilii klasowej. I jak myślicie, kogo wylosowałam? Karolinę?

Nie, oczywiście że nie. Wylosowałam Oskara. A wiedziałabym nawet, co kupić dziewczynie o zielonych tęczówkach...

Tak więc łaziłam wkurzona po sklepach, zastanawiając się co kupić Oskarowi. Gdybym wylosowała Karo, kupiłabym jej jakąś mangę yaoi, ale w przypadku Oskara... decyzja jest o wiele trudniejsza.

W akcie desperacji kupiłam mu kaktusa i jedzenie. Spanikowałam, okay!?

Zrezygnowana wróciłam do domu. Czy aby na pewno powinnam mu dawać tego kaktusa?

Spytałam się znajomych o opinię i w większości stwwierdzili, że powinnam mu dać roślinkę. W sumie, to dam mu to, co już kupiłam, a czemu nie. Co prawda do wigilii klasowej został jeszcze jakiś tydzień, ale nie dam rady w tak krótkim czasie zabić tego kaktusa...

...prawda?

Z cichym westchnieniem odstawiam roślinkę na parapet, w najbardziej nasłonecznionym miejscu w pokoju. Kaktus jest fotofilem, więc potrzebuje dużo światła słonecznego. Ale ja jestem inteligentna...

Jest dzień przed wigilią klasową, a ja przywiązałam się do kupionego kaktusa. Nazwałam go Teofil. I nie mam ochoty się go wyzbywać, więc kieruję się do galerii handlowej, aby na nowo kupić kaktusa. Bo sukulenty są super.

Postanawiam na chwilę wstąpić do croppa, aby przejrzeć  bluzy, jakie tu produkują. W oczy rzuca mi się T-shirt z napisem „F*cktycznie". I od razu kojarzy mi się on  z Karoliną. Dlaczego nie wylosowałam jej na wigilii klasowej!?

I nagle mnie oświeca. Czy ja muszę mieć karteczkę z jej imieniem, aby dać jej prezent? Oczywiście poza szkołą, ale nadal...

Kupuję t-shirt, stając się tym samym uboższa o 35 złotych. Zdarza się.

Resztę moich pieniędzy przeznaczam na sukulenta dla Oskara. I tak oto wracam do domu spłukana. Ale przynajmniej mam prezenty dla znajomych.

[Karolina]

Nadszedł dzień wigilii klasowej. Wylosowałam Dominikę, o której nie wiem nic oprócz tego, że jest w elicie, ale Maks błagał mnie o zamianę z nim. A tak się składa, że wylosował Natalkę, więc łaskawie zgodziłam się zamienić.

Wybór prezentu nie był łatwy. Musiałam kupić coś, co nie zdemaskuje Natalii jako yaoistki czy otaku, ale też coś, co jej się podoba. I czasami jestem naprawdę wdzięczna za to, że fandom Harry'ego Pottera jest aż tak popularny. Kupiłam jej w sinsayu koszulkę ze Slytherinem. I idealnie zmieściłam się w cenie.

Bo Harry Potter jest na tyle popularny, że fejm może sobie pozwolić na lubienie tej serii... prawda?

Widziałam chyba kiedyś Aśkę w bluzie Gryffindoru. Więc to powinno być dopuszczalne.

Na dno torebki wsunęłam jeszcze mały fan art z Drarry z zapisanym poniżej pytaniem, czy spotkamy się o 20.00 na placu zabaw. Jeśli ktoś zobaczy, to powiem, że włożyłam go tam przypadkowo i nie miał być częścią prezentu dla Naty. Więc chyba powinno być ok.

Blondynka prowadziła ożywioną dyskusję z Oskarem. Dalej nie do końca mu ufam, co prawda mnie przeprosił za swoje zachowanie przed pierwszym listopada, ale i tak coś mi w nim nie pasuje. Ma w sobie ogromne pokłady złości, których Natalia zdaje się nie zauważać. Ale nie mogę jej niczego zabronić...

Natalii chyba spodobał się prezent. Odkryła fanarta i dyskretnie zasygnalizowała mi, że się zgadza.

Tak więc punktualnie o 20.00 czekam na przybycie pewnej blondynki o błękitnych oczach. W lewej ręce tradycyjnie trzymam energetyka. Ciekawe, kiedy w końcu dostanę ten zawał, którym straszą mnie wszyscy nauczyciele...

Po chwili zauważam charakterystyczne blond włosy, wybijające się we wszechobecnym mroku. Natalia siada na huśtawce obok mnie i z lekkim uśmiechem wpatruje się w gwiazdy.

- Dzięki za prezent - mówi. - Ten fan art był bardzo śliczny, aczkolwiek ciut ryzykowny.

- Najwyżej wcisnęłabym wszystkim kit, że włożyłam go tam przypadkowo - wzruszam ramionami.

- A właśnie, ja też coś dla ciebie mam... - mówi Natalia, otwierając torbę. Patrzę na nią zdziwiona. Ona... ma coś dla mnie? - Co prawda nie zdążyłam zapakować, bo nie mogłam znaleźć torebek do prezentów, a papier do pakowania jest nieekologiczny, ale...

Podaje mi czarny T- shirt. W oczy rzuca mi się napis „F*cktycznie".

- Jest cudowny - zapewniam szczerze. - Ten nadruk jest zajebisty. Dziękuję - posyłam jej szczery uśmiech.

Blondynka spuszcza głowę, chcąc ukryć rumieńce, zdobiące jej twarz.

- Nie ma za co.

Nie mam czego zrobić z t-shirtem, więc zdejmuje kurtkę i flanelę, zostając w samej koszulce na ramiączkach. Szybko narzucam na siebie koszulkę i upycham ją do spodni, następnie narzucam pozostałe elementy garderoby, aby się nie przeziębić. 

- Jako, że nie mam nic dla ciebie, to zapraszam cię na wizytę w jakże prestiżowej restauracji McDonald's. Ja stawiam - oferuję, aby chociaż minimalnie wynagrodzić jej koszt mojego prezentu.

- Ale... dałaś mi już na wigilii...

- Ale dlatego, że cię wylosowałam. Bez dyskusji, idziemy.

Ciągnę Natalię na przystanek. W tramwaju nie ma zbyt wielkiego tłoku, udaje nam się nawet znaleźć miejsca siedzące. Nie sądziłam, że to się zdarza. 

Dyskutujemy na temat LGBT w Polsce. Ta starsza pani, siedząca przed nami chyba ma ochotę nas zamordować. Zdarza się. 

Wychodzimy na odpowiednim przystanku i kierujemy się w stronę maca. Natalcia zamawia wrapa, frytki i kawę, ja zamiast bomby kofeinowej decyduję się na colę. Po odebraniu naszego zamówienia udajemy się na górę, aby znaleźć jakiś fajny stolik. Natalia jednak zatrzymuje się w pół kroku. 

- Słuchaj, wiem że spotkałyśmy się tu razem, ale jest tu człowiek, do którego naprawdę muszę zdobyć kontakt. Tak więc mogłabyś chwilkę na mnie poczekać? - pyta niepewnie. 

- Okay, ale się pośpiesz. 

- Dziękuję. I przepraszam, postaram się załatwić to szybko. 

Patrzę, jak Natalia podchodzi do jakiegoś blondyna i zajmuje krzesło na przeciwko. Z jednej strony czuję się trochę olana, ale jeśli to naprawdę ważne... tylko niech załatwi to szybko. 

[Natalia] 

Naprawdę nie chciałam zlewać Karoliny, ale gdzieś w rogu zauważyłam tego chłopaka z cmentarza. A nie mogłam tej sprawy po prostu zostawić, ziomek mógł być przecież moim kuzynem. I dalej widziałam to przerażenie w jego oczach, kiedy ojciec położył dłoń na jego ramieniu. Możliwe, że hiperbolizuję, ale wolę się upewnić, że wszystko jest w porządku.

- Cześć - mówię, przysiadając się do stolika. Chłopak podnosi głowę i gwałtownie się prostuje. Zauważam siniaka na jego lewym oku, częściowo przysłoniętym grzywką. 

- Hej... - mówi cicho, wbijając wzrok w swoje kolana. 

- Wszystko w porządku? - pytam. 

- Tak. 

- Słuchaj, nie mam dużo czasu, chciałam cię tylko poprosić o numer telefonu, abyśmy mogli się spotkać i przedyskutować to, co powinniśmy zrobić - wyjmuję z kieszeni telefon. - Jak w ogóle masz na imię? Nie przedstawiliśmy się sobie. 

- Filip. A ty? 

- Jestem Natalia - uśmiecham się ciepło, wchodząc w kontakty. - To wpiszesz mi swój numer? - proszę, podając mu urządzenie. 

- Jasne - uśmiecha się niemrawo, stukając w ekran urządzenia. Oddaje mi telefon. Zapisuję go jako "Filipek". 

- Dziękuję. Napiszę do ciebie później - wstaję od stolika z zamiarem powrotu do Karoliny. Zatrzymuje mnie jednak nieśmiały głos Filipa. 

- W zasadzie to... mogłabyś mi pożyczyć swój telefon? Bateria mi padła, a muszę do kogoś zadzwonić... 

- Okay - zgadzam się, nieco zdziwiona. Podaję mu telefon, a on wykręca numer. 

- Cześć, z tej strony Filip - wita się. - Nie, bateria mi padła. Słuchaj, mógłbyś mnie przenocować? - przez chwilę milczy. - Wiem, że nie chciałeś ze mną rozmawiać, ale naprawdę nie mam gdzie się podziać i... - głos mu się załamuje. - Dzięki, jesteś wielki! To do zobaczenia. 

Rozłącza się i oddaje mi telefon. Jego twarz wydaje się odrobinę mniej ponura niż wcześniej. 

- Dziękuję. Do zobaczenia! 

Patrzę zdumiona, jak chłopiec zbiega po schodach. Wzruszam jednak ramionami i zerkam przelotnie na ekran telefonu... 

W oczy rzuca mi się rejestr połączeń. Patrzę w osłupieniu na nazwę widniejącą na samej górze. 

"Oskar  <3 "

Ale... jak?   

[1324 słowa] 

Witajcie, fenoloftaleinki ^^

Wielkanoc: *exists*

Wigilia klasowa w opku Podłogi: hello, bitches

Tak więc z okazji świąt życzę wam wszystkiego najlepszego i pójścia sobie wiruska c: 

Od jakiegoś miesiąca pragnę jedynie głupiego wrapa z maca. Dlatego ostatnio tyle w tym opku łażenia do maca. Ja chcę wrapaaaaa i energetyki... 

Miejsce na żalenie się na swoje życie --------------------------------------------------------------------------------------------------------------->

Miłego dnia! 

~Podłoga

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top