21. Kłamstwo
[Natalia]
Od samego rana miałam zjebany humor. W nocy nie mogłam spać. Polałam się rano kawą, przez co musiałam wracać do domu, by się przebrać. Spóźniłam się na pierwszą lekcję. Laska od chemii oskarżyła mnie o ściąganie, bo... nawet nie wiem, prawdopodobnie na zegarze napisałam ściągę i miałam soczewki, podświetlające otoczenie światłem UV, przez co mogłam czytać rzeczy napisane sokiem z cytryny. Oprócz tego okazało się, że mam okres. Mam dosyć tego dnia...
Ale Karo obiecała zabrać mnie na lody. Ale z niej dobra dziewczyna...
Wychodzę ze szkoły wraz z fejm - grupką. Mam dosyć tych ludzi, może niedługo zdobędę się na odwagę, by zakończyć tę znajomość...
Ale ja dzisiaj zabawna jestem.
Przed szkołą czeka na mnie mała niespodzianka. Wsparty o barierkę, z plecakiem przewieszonym przez jedno ramię stoi Filip. Na widok naszej grupki wyjmuje słuchawkę z jednego ucha.
- Siema - uśmiecham się, ignorując zdziwione spojrzenia innych ludzi. - Oskar musiał jeszcze coś załatwić, za chwilę powinien wyjść.
- Ok, dzięki - rzuca obojętnie Filip, wlepiając wzrok w swoje jeansy. W tym momencie drzwi od budynku się otwierają, na ulicę wychodzi lekko zdyszany Oskar.
- Cześć, Filip - uśmiecha się, podchodząc do chłopaka.
- Oskar... kto to? - pyta Dominika, nie odrywając wzroku od blondyna. Spojrzenia licealistki i ósmoklasisty się krzyżują. Patrzą sobie w oczy, ale nie jak nieznajomi. Ich spojrzenia przepełnione są goryczą, nienawiścią...
Albo to ja, jak zwykle, nadinterpretuję rzeczywistość.
- Ooo, to Filip, mój eee... przyjaciel - wyjaśnia zakłopotany Oskar.
Blondyn natychmiast się prostujr. Kieruje wzrok na swojego chłopaka. I... jakby to powiedzieć?
Oskar chyba ma przejebane.
- Wybaczcie, dziewczęta, ale muszę ukraść wam na chwilę mojego przyjaciela - na ustach Filipa utrzymuje się uśmiech, ton jego głosu jednak przyprawia o ciarki. Naprawdę współczuję Oskarowi w tym momencie. - Mam już na dzisiaj plany ze swoim przyjacielem, i jeżeli zaraz nie pójdziemy, to się spóźnimy... a nie chciałbym zawieść swojego przyjaciela.
Na miejscu Oskara uciekałabym stamtąd. Jak najszybciej.
I chłopak chyba podziela moją opinię. Jego jabłko Adama przesuwa się lekko, kiedy przełyka nerwowo ślinę. A już po chwili jest ciągnięty w nieznanym sobie kierunku.
Dziewczyny patrzą po sobie zmieszane.
- Nata... a skąd znasz tego... Filipa? - pyta Dominika.
- To mój kuzyn - odpowiadam, zgodnie z prawdą.
- Och... okay - odpowiada lekko zmieszana. Przez chwilę idziemy w milczeniu. Aż w końcu ciszę postanawia przerwać Asia.
- Czy tylko ja odniosłam wrażenie, że ten młody... crushuje Oskara?
Milczę. Pozwalam dziewczynom prowadzić dyskusję.
- Oskar ma branie również wśród chłopców! Jak w jakimś amerykańskim serialu - stwierdza Asia, chichocząc cicho. - Nata, nie zamierzasz walczyć o swojego samca? Jeszcze jakiś gówniarz ci podpierdoli i co wtedy?
- I to jej kuzyn - wtrąca Julia.
- Em... zerwaliśmy ze sobą - przypominam. - Po tym, jak zdradził mnie z jakim plastikiem. Więc nie zamierzam do niego wracać. Możemy się przyjaźnić, ale nic więcej. Tutaj skręcam.
Dziewczyny przytulają mnie na pożegnanie. Niech Asia zmieni perfumy, zaraz się uduszę...
Ruszam w stronę parku. Karolina już na mnie czeka.
- Siema! - uśmiecha się, przytulając mnie na przywitanie. Całuje mnie lekko w policzek. - Jak się czujesz?
- Raczej słabo... - odpowiadam cicho. - Ale Oskar ma przejebane... - uśmiecham się pod nosem. Nie powinno mnie to tak śmieszyć, ale... trudno.
- Wowowow, myślałam, że się kumplujecie... - dziwi się Karolina. - Co się stało?
- Nazwał swojego chłopaka przyjacielem... i Filip się wkurzył...
- Chwila, chwila! - przerywa mi Karola. - To Oskar ma chłopaka?
Zasłaniam usta dłonią. Kurwa! Zapomniałam, że Karo nie ma pojęcia o związku mojego kuzyna z Oskarem. Ale ze mnie gaduła... Ja już nie mam do siebie siły.
- Ty o niczym nie wiesz...
- Okay, o niczym nie wiem - uśmiecha się dziewczyna. - To gdzie chcesz iść na lody?
[Karo]
Nienawidzę miejsca, w którym mieszkam.
Nienawidzę miejsca, w którym się uczę.
Nienawidzę swojego ciała.
Nienawidzę tej płaskiej klatki piersiowej. Nienawidzę tych szerokich ramion. Nienawidzę tych wąskich bioder. Nienawidzę tego narządu, wiszącego między moimi nogami.
Nienawidzę tego, że uwięziono mnie w ciele mężczyzny.
Nienawidzę tego tak bardzo, że mam ochotę krzyczeć.
Zamiast tego szlocham z bezsilności. I śmieję się z zażenowania.
Moi rodzice posłali mnie do psychologa. Ale... nie wiem, kto dał tej lasce prawo do wykonywania zawodu.
Prukwa ma co najmniej sto lat. I upiera się, że jestem rodzaju męskiego. Polska psychiatria naprawdę jest na żenującym poziomie...
Dlatego głosowałam na... a nie, chwila. Ja nie mam praw wyborczych. Oopsie...
Mój telefon wydaje dźwięk, powiadamiający o nadchodzącym połączeniu. Cavetown - This is home. Przez chwilę wsłuchuję się w ciche dźwięki piosenki. A potem odbieram.
- Halo?
- Hej, Karola! Co tam? - wita mnie głos Martynki.
- Ah... raczej słabo? - śmieję się smutno. - Mogę wpaść do ciebie? Nie mam siły siedzieć w tym miejscu...
- Nie musisz się nawet pytać, laska - odpowiada Martynka. - Widzimy się jak przyjdziesz!
- Tak - rozłączam się. Na moją twarz wpływa delikatny uśmiech. Szybko zgarniam potrzebne rzeczy do torby i wychodzę z domu.
Moich rodziców i tak nie obchodzi, co się ze mną dzieje... żebym tylko nie niszczyła wizerunku rodziny.
Tego jednego niestety nie jestem w stanie zrobić.
I nawet mnie to za bardzo nie obchodzi.
[878 słów]
Hej...
Średnio mam ochotę na wattpada ostatnio tak szczerze... ale udało mi się coś naskrobać.
Dzisiaj wrócili moi chłopcy uwu I Karo c;
Aaa jak wam życie mija...? Ogólnie to miejsce na żalenie się na swoje życie --------------------------------------->
Trzymajcie się!
~Podłoga
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top