15. Inaczej umrę

[Natalia]

- Wow. To niezły odpał - komentuję, po wysłuchaniu historii Karo. Udało nam się wreszcie spotkać i poznałam przyczynę jej zeszłotygodniowej choroby. Wybieganie na dwór, nie zakładając uprzednio butów jest już lekką przesadą. Ale pod wpływem emocji zapominamy o wielu podstawowych rzeczach. Współczuję jej takich rodziców. Bardzo. Ale... gdybym była trans i powiedziała o tym mojej rodzicielce, to najpierw stwierdziłaby, że żartuję, a potem kazała wybić to sobie z głowy. W końcu jeśli nie będę ładna, to nikt nie będzie chciał mnie utrzymać... Jak ja nienawidzę tej kobiety. 

- A co u ciebie? Coś cię trapi? - zmienia temat.

- Może trochę...

Mam straszną ochotę powiedzieć jej o Oskarze i Filipie. Ale obiecałam, że ich nie wsypię... Z drugiej strony, Karo ich nie zna, a ja muszę kogoś poprosić o radę. Bo nie mam pojęcia, co powinnam zrobić w tej sprawie.

- O co chodzi? - pyta.

- Okay, muszę to z siebie wyrzucić, bo nie wiem co mam robić - wzdycham. - Ale obiecałam, że nikomu nie powiem... - zastanawiam się przez chwilę, aż w mojej głowie pojawia się idealne rozwiązanie. - No więc jest taki ziomek, nazwijmy go X.

- Ale kreatywnie. Może od razu Xavier?

- Niech będzie - przewracam oczami. - No więc widziałam jak Xavier całował się w parku z... nazwijmy go Y.

- Mało kreatywna jesteś - prycha Karolina. - Nazwij go Boguś.

- Serio!? - unoszę brew. - Będziemy się teraz kłócić o imiona?

- Jakbyś była bardziej kreatywna nie miałabym takich problemów...

- Ha, ha, ha - śmieję się sarkastycznie. - W każdym razie problem w tym, że Y...

- On ma na imię Boguś!

Wzdycham cierpiętniczo.

- No więc BOGUŚ uderzył Xaviera. Z tego co wiem, to Boguś i Xavier chodzą teraz ze sobą i Boguś sam przyznał, że ma problemy z agresją i zapisał się już do psychologa... niemniej jednak... martwię się. Xavier jest bardzo kruchym chłopcem i...

- To nie jest twój problem - stwierdza Karolina.

- Ale ja nie mogę tego tak zostawić! - irytuję się. - To jest przemoc, nie można tego tolerować.

Karolina spuszcza wzrok.

- Nikogo nie obchodzi przemoc względem mnie - mamrocze. - Słuchaj, to oni są w związku. O ile Xavier nie jest do niczego zmuszany, to nie powinnaś się tym przejmować. To jego wybór. Poza tym jestem zdania, że za bardzo przejmujesz się problemami innych. Uważaj, żeby nie zwariować. Ja nie dałabym rady myśleć o innych tak, jak ty. Z jednej strony cię za to podziwiam, ale uważaj. Pamiętaj, że to nie jest twoja sprawa i nie masz obowiązku im pomagać. Zwłaszcza jeśli nie prosili cię o pomoc.

Wbijam wzrok w swoje kolana. Z jednej strony ma rację, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że mogę to po prostu zostawić. W końcu to przemoc. 

- Jest jeszcze jedna sprawa, dotycząca Xaviera - mówię. - On panicznie boi się swojego ojca. Próbuje to ukrywać, ale po prostu to widać. Nie umiem nic z niego wyciągnąć, ale w jego domu coś się dzieje. Musi się dziać.

Karolina upija łyk kawy. Patrzy zamyślona przed siebie.

- Jeśli nie chce o tym rozmawiać, nie możesz nic z tym zrobić. Jeśli jednak w jego domu dochodzi do przemocy, albo czegoś w tym stylu, to nie możesz tego tak po prostu zostawić.

- Czekaj, czekaj - przerywam jej. - Czyli przemoc w związku jest okay, ale w rodzinie już nie!? 

Dziewczyna wzdycha, zrezygnowana. 

- Rodziny nie wybierasz, partnera owszem. Jeśli pasuje mu sadystyczny partner, to mi nic do tego. Tylko niech dzieci nie adoptują.

- Nie zgadzam się z tobą - oznajmiam. - To tak jak z samookaleczaniem. Niby ktoś krzywdzi tylko siebie, ale to nie jest okay. 

- Jesteś naiwna - stwierdza Karolina. - I to jest nawet urocze. Wracając do tego, co powinnaś zrobić, jeśli chodzicie razem do szkoły, możesz porozmawiać o tym z psychologiem szkolnym. Nie musisz podawać jego nazwiska, ale... no nie wiem.

- Nie chodzimy do tej samej szkoły - wzdycham.

- Hmm... - zamyśla się Karolina. - Myślę, że najlepszym wyjściem jest konsultacja z psychologiem. Umówmy się, żadna z nas nie wie, co powinnyśmy z tym zrobić. A psycholog po coś jednak tam jest. Lepiej zapytać osoby z doświadczeniem, u której nie szaleją hormony. 

- Tak... - wzdycham. - Spróbuję. Ale ja nie wiem, czy w tamtym domu coś się dzieje. On nie chce o tym rozmawiać.

- W niezłe szambo się wkopałaś... - stwierdza Karo po chwili milczenia.

- Wiem... - wzdycham. - Porozmawiajmy o czymś innym. Co sądzisz o moim nowym fanfiku?

[Karolina]

Zaczęłam przygotowania. Nie jestem dobra w planowaniu romantycznych rzeczy i zupełnie się na tym nie znam... ale chuj, przynajmniej mogę próbować.

- O czym mogłam zapomnieć...? - pytam swojego towarzysza życiowego. Jest to kaktus o imieniu Boguś i jest zajebistym przyjacielem. Nie oceniajcie. - Piosenkę mam, outfit wezmę taki jak zazwyczaj, tylko flanelę mogę wziąć czerwoną... - zastanawiam się. - Wiadomość napiszę chyba na messengerze, bo nie mam lepszego pomysłu, co jeszcze bym mogła... - patrzę na Bogusia. I doznaję telepatycznego olśnienia.

- Kwiaty! Skoro chcę jej wyznawać miłość to chociaż kwiatki jakieś powinnam jej dać... - myślę głośno. - Tylko jakie kwiaty...? Może ty mi powiesz, Chuju?

Chuj to jest doniczka, w której znajduje się Boguś. Bo w naszej rodzince brakuje penisów, więc postanowiłam zaadoptować jakiegoś. A tak poważnie, doniczkę dostałam od kolegi, w zamierzchłych czasach kiedy jeszcze miałam znajomych. I narysował na spodzie penisa markerem. I tak jakoś doniczka przyjęła nazwę po tym rysunku...

Odwracam się i napotykam zdumione spojrzenie Sonii, stojącej w drzwiach. Przypał.

- Karolino... - wzdycha. - Już nawet nie będę komentować twojego słownictwa. Mam tylko jedno pytanie. Dlaczego nazwałaś kwiatka Chuj!? I po cholerę ty w ogóle gadasz z kwiatkami!?

- Mamo, to jest kaktus! I na imię mu Boguś! - bronię mojego przyjaciela. - Chuj to doniczka.

Sonia przybija facepalma. Patrzy na mnie, jej wzrok wyraża zażenowanie. I wielkie zrezygnowanie. I chyba nawet jej się nie dziwię...

- Daj jej fiołki - mówi tylko. - Fiołki są kwiatami, którymi od wieków kobiety obdarowują swoje wybranki.

I wychodzi. A ja patrzę zszokowana na drzwi. Po chwili na moich wargach pojawia się delikatny uśmiech.

Czasem przydaje się mieć mamę - lesbijkę...

- To jest to! - mówię do siebie. - Natalia mówiła, że pisze hobbystycznie. Więc pewnie lubi poetyckie rzeczy... a skoro za fiołkami kryje się taka historia, to może jej się spodoba...? Muzyka, w połączeniu z romantyczną atmosferą, nocna bryzą, placem zabaw i wątkiem historycznym... co może pójść nie tak?

Patrzę na Bogusia. On zgadza się z moja opinią.

Niestety, Chuj, który w naszej paczce odpowiedzialny jest za racjonalne myślenie zauważa, że może padać.

Pieprzyć logikę.

Z uśmiechem na ustach chwytam klucze i idę do przedpokoju. Narzucam kurtkę, zakładam buty i wybiegam z domu, uprzednio informując o tym... powietrze. Może Sonia usłyszała.  Śmieję się, ludzie patrzą się na mnie jak na debilkę, ale ja mam to gdzieś. Biegnę dalej, aż w pewnym momencie tracę oddech. Wtedy przypominam sobie o mojej astmie. Chcę sięgnąć do torebki, aby zażyć leki i w tamtym momencie uświadamiam sobie jaką debilką jestem.

Zostawiłam leki w domu.

Próbuję złapać oddech. Duszę się. Upadam na krawężnik. Nie mogę oddychać. Ktoś kuca przede mną. Pyta co się stało. 

- Astma... - udaje mi się stęknąć. 

- Gdzie masz leki? - pyta. 

Zostawiłam w pieprzonym domu, na tym polega cały jebany problem, tak trudno się tego domyślić!? 

Błagam, dzwoń na pogotowie, inaczej umrę... 

[1252 słowa] 

Witajcie, fenoloftaleinki ^^ 

Może bym tak zabiła Karolinkę? Bardzo ją lubię, ale to co dzisiaj odjebała... myślenie ułatwia życie, proszę używajcie mózgu. Nie chcę tracić czytelników (you know, ktoś musi nabijać wyświetlenia XDDD) 

Wyobraźcie sobie mnie dzisiaj, biegającą po pokoju w poszukiwaniu 50 groszy. Bo tyle mi brakowało do energetyka XDDD Ostatecznie znalazłam, więc chill XDD 

Nawet nie wiecie ile razy poprawiałam ten rozdział. Powiem tylko, że miałam go wstawić jakieś 4 godziny tego XDD (okay, byłam na spacerze przez jakąś godzinę, ale ze mnie bad guy) 

Tooo ten... miejsce na żalenie się na swoje życie -------------------------------------------------------------------> 

Trzymajcie się! 

Podłoga C;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top