12. Tajemnice

[Karo]

Budzę się z okropnym bólem głowy. Z cichym jękiem podnoszę się, przywalając w sufit.

Chwila... ja nie mam skosu w swoim pokoju...

W tamtym momencie do mojej głowy wracają wspomnienia z poprzedniego dnia. Zanoszę się kaszlem. Czyli jestem chora... tak się kończy łażenie boso i bez kurtki po śniegu.

Opadam z powrotem na łóżko. Dajcie mi umrzeć...

W tamtym momencie uświadamiam sobie jedną rzecz. Miałam się spotkać z Natalią! A nie mam telefonu i nie wiem, gdzie jest Martyna...

Unoszę się do siadu i spuszczam nogi na podłogę. Biorę głęboki wdech. Wstaję. Kręci mi się w głowie. Zataczam się w kierunku ściany, zachowując dzięki niej równowagę. Oddycham ciężko. Nie jest okay...

Drzwi do pokoju się otwierają.

- Karolina? Wszystko w porządku?

- Głowa mnie boli... - mamroczę. Martyna podchodzi do mnie i przykłada mi rękę do czoła.

- Jesteś rozpalona! Wracaj do łóżka.

Dziewczyna pomaga mi powrócić do najlepszego przyjaciela każdego człowieka.

- Zaraz przyniosę ci jakieś leki i coś do jedzenia. No serio, jakim trzeba być debilem, aby wyłazić boso na śnieg? Załamujesz mnie czasami, naprawdę.

Śmieję się cicho.

- Za to mnie kochasz - odpowiadam.

- Tia... - wzdycha Martyna. Przez chwilę panuje cisza.

- Słuchaj... pożyczysz mi na chwilę telefon? Miałam się spotkać ze znajomą, ale w tym stanie nie mogę, a swój zostawiłam w domu...

- Serio? Jesteś debilem - stwierda, rzucając mi telefon. - Znasz hasło.

- Dzięki - uśmiecham się. Loguję się na swoje konto na instagramie i sprawdzam wiadomości z wczoraj.

Od: YourSweetDeath

Okay, cieszę się, że mi powiedziałaś.

Bo jesteś dziewczyną, nie?

W sensie, jakie końcówki mam używać?

Halooo?

Żyjesz?

No i umarła, ech ;-;

Tylko zmartwychwstań do jutra.

Do: YourSweetDeath

Sorki, że nie odpisywałam, drobne problemy rodzinne...

I tak, rodzaj żeński c:

I strasznie przepraszam, że piszę tak późno, ale jestem chora i średnio mogę wychodzić... więc raczej nici z dzisiejszego spotkania

Naprawdę mi przykro, przepraszam...

Od: YourSweetDeath

Oh... okay

To za tydzień, jeśli wyzdrowiejesz?

Do: YourSweetDeath

Jasne

Od: YourSweetDeath

To zdrówka :*

Do: YourSweetDeath

Dzięki uwu

Aha i raczej nie będę odpisywać, bo nie mam telefonu, a ten należy do psiaps...

Od: YourSweetDeath

Woah, to widzę, że dużo się działo...

Opowiesz mi o tym, jak się spotkamy xd

Do: YourSweetDeath

We will see about that...

Wylogowuję się z konta i odkładam telefon na stoliczek nocny. Ponownie zagrzebuję się pod kołdrą, unikając rażącego światła poranka. I nawet nie zauważam, kiedy pogrążam się w objęciach przysłowiowego Morfeusza.


[Natalia]

Wychodzę z domu. Miałam się spotkać z Karo, ale dziewczyna się rozchorowała. Tylko dlaczego siedzi u psiaps i nawet nie wzięła ze sobą telefonu? Aż tak źle skończyła się ta kłótnia rodzinna...?

Kieruję swoje kroki w stronę parku. Nie ma tu prawie nikogo, co jest dosyć zaskakujące. Chociaż, jest już zupełnie ciemno... uroki zimy.

Na ławce dostrzegam wyraźnie przybitego chłopca. I po chwili orientuję się, że ja znam tego chłopca. Siadam obok, przykuwając jego uwagę.

- Cześć - witam się. Filip mamrocze tylko coś w odpowiedzi. Milczymy.

- Mogłabyś sobie pójść? - prosi nastolatek. Wzrok ma wbity w podłogę, dłonie zaciśnięte na krawędzi ławki zdążyły już sinieć od zimna.

- To przestrzeń publiczna, mam prawo tu przebywać.

- Wiem, po prostu... wolę, abyś nie oglądała wydarzeń, które za chwilę będą mieć tu miejsce.

Patrzę na niego ze zdziwieniem.

- Co masz na myśli? - pytam.

Chłopiec milczy.

- Wiesz, jeśli coś ci grozi...

- Nie - przerywa mi. - Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy. Rozumiem, że chcesz mi pomóc, ale ja nie chcę twojej pomocy. Dlatego proszę cię, abyś stąd poszła. Jeśli jednak nie pójdziesz - mam to w dupie.

- Okay, okay - postanawiam odpuścić. Może rzeczywiście jestem trochę zbyt wścibska? - Jakby coś się działo, to zawsze możesz do mnie pisać, wiesz?

- Wiem. I dziękuję.

- Do zobaczenia - żegnam się.

W odpowiedzi słyszę tylko mruknięcie.

To nie jest normalne. Filip zazwyczaj wykazuje nienaganne maniery i jest niezwykle uprzejmy, co prawda małomówny i zdystansowany, ale nie chamski.

Na zakręcie ktoś na mnie wpada. Mam ochotę opieprzyć tę osobę za stanowienie zagrożenia,  ale słyszę tylko krótkie "przepraszam" i chłopak biegnie dalej. Marszcze brwi. Co tutaj robi Oskar?

Nie powinnam wtrącać się w nieswoje sprawy, ale...

Odwracam się w stronę ławki, obserwując jak mój były podbiega do Filipa. Zadaje mu jakieś pytanie.

Chłopiec wstaje z ławki. Ujmuje rękę Oskara, patrząc mu prosto w oczy. Nie słyszę słów, które wypowiada, jednak twarz mojego rówieśnika pokrywa się jeszcze głębszym rumieńcem. Odpowiada coś niewyraźnie, wyrywając dłoń z uścisku młodszego. Filip podchodzi bliżej. Patrzę ze zdumieniem na to, co dzieje się przed moimi oczami. Czy oni...?

Oskar odpycha Filipa. Odwraca głowę w przeciwnym kierunku, mamrocze coś pod nosem. Blondyn chwyta szatyna za kurtkę i przyciąga do pocałunku. Zasłaniam usta zdumiona. Oskar jest gejem? Ale... on chodził ze mną. Może jest bi? Chociaż... ja też z nim chodziłam, a jestem stuprocentową lesbą...

Elementy układanki powoli zaczynają wracać na swoje miejsca. Podziękowanie za nasz związek, który pomógł mu coś zrozumieć. Powiedział wtedy, że blondynki nie są w jego typie. Najwyraźniej blondyni są...

Chłopcy odrywają się od siebie. Ich oddechy są przyśpieszone. Na twarz Filipa wkrada się sarkastyczny uśmiech. Mówi coś.

Chyba nie powinno mnie tu być. Naruszyłam ich prywatność, co nie jest w porządku... Ale chciałam wiedzieć, co się stanie. I już wiem, teraz powinnam wracać do domu...

Coś mnie zatrzymuje. Otóż Oskar odpycha chłopaka i odwraca się od niego. Ale... przed chwilą się całowali, jakby świata poza sobą nie widzieli! Stoją, zwróceni tyłem do mnie. Prawdopodobnie coś mówią. A potem...  

Przerażona obserwuję jak Oskar odwraca się i policzkuje Filipa. 

Dlaczego...? 

[942 słowa] 

Rozdział wstawiam dzięki ci3mnosc 

Miałam go wstawić jutro (w sensie dzisiaj po biologii xddd) ale ta pani poprosiła mnie, aby był dzisiaj. Ale ja jestem dobra... XDD 

Tradycyjnie, miejsce na żalenie się na swoje życie ---------------------------------------------------------------------------> 

Dobranoc :* 

Podłoga

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top