11. Prawda

[Natalia]

Z zadowoleniem publikuję pierwszy rozdział nowego opowiadanka. Teraz tylko czekać na komentarze... ale ze mnie atencjuszka.

Przeciągam się i ziewam cicho. Jest to leniwy piątkowy wieczór, a mój humor jest podejrzanie dobry. Matka jeszcze nie opuściła domu, ale powinna wyjść za chwilę. W weekendy pracuje dłużej, niż normalnie...

- Wychodzę! - jak na zawołanie, do moich uszu dociera krzyk tej kobiety. Oczywiście go ignoruję, nie potrafię z nią rozmawiać.

Schodzę na dół, aby zrobić sobie herbatę. Czekam, aż wrzątek się zagotuje, nucąc pod nosem Tag, you're it Melanie Martinez. Ostatnio mam fazę na tę piosenkę, więc w moim następnym fanfiku można spodziewać się sporej ilości wątków związanych z molestowaniem seksualnym... Zwłaszcza, że piszę opowiadanie z shipem Sebaciel, więc molestowany Ciel i Sebastian jako demon ze starszej klasy... mam już pomysły na parę ciekawych fragmentów.

W tamtym momencie do moich uszu dociera dźwięk wiadomości. Nie chce mi się nikomu odpisywać, ale...

Wyjmuję telefon z kieszeni i zerkam na wyświetlacz.

Od: xxYaoiQueenxx

Hej

Uśmiecham się lekko. W tym roku czas jakoś mega szybko mi leci. Minęło już piętnaście dni od jego rozpoczęcia... a jutro spotykam się z Karoliną. TĄ Karoliną. Cieszę się, gdyż jest to pierwszy krok w realizowaniu mojego postanowienia noworocznego.

Do: xxYaoiQueenxx

Siema

Od: xxYaoiQueenxx

Jutrzejsze spotkanie nadal aktualne?

Do: xxYaoiQueenxx

Tak

Chyba, że nie chcesz...?

Od: xxYaoiQueenxx

Nie, to nie tak.

Po prostu... jest coś, co powinnaś wiedzieć, zanim się spotkamy.

Patrzę zdziwiona na ekran telefonu. O co chodzi?

Do: xxYaoiQueenxx

Zamieniam się w słuch.

Patrzę w napięciu na ekran telefonu. W okienku konwersacji wyświetlają mi się trzy kropeczki, oznajmiające, że Karolina coś pisze. Opowiada mi teraz historie swojego życia, czy co?

Od: xxYaoiQueenxx

Ja... um

Jestem trans.


[Karo]

Do: YourSweetDeath

Jestem trans.

Rzucam telefon na łóżko. Nie wierzę, że to napisałam, po prostu nie wierzę. Ale czy miałam jakiś wybór? Nie chcę, abyśmy jutro miały jakieś spiny...

Przychodzi do mnie dźwięk wiadomości. Trochę boję się jej reakcji, ale... nie mogę być tchórzem. Drżącą ręką chwytam telefon. Teraz, albo nigdy.

W tamtym momencie drzwi do mojego pokoju się otwierają. Dostrzegam w nich mojego ojca.

- Synu, musimy porozmawiać - oznajmia twardo. Ty nie masz syna.

- Chwila, tylko...

- Nie - przerywa mi. - Teraz.

Wstaję. Idę z nim do kuchni. Siadamy na krzesłach, na przeciwko siebie. Unikam jego wzroku.

- To się musi skończyć - oznajmia. Patrzę na niego, zdezorientowana. W głębi duszy jednak wiem, o co mu chodzi. - Nie bądź pedałem. Przynosisz mi wstyd. Malujesz się, ubierasz się jak dziewczyna, jeszcze zaraz zaczniesz się pieprzyć z chłopakami, jak dziewczyna?

Na to ostatnie nie licz, ojczulku. Ale poza tym, owszem, jak dziewczyna.

- Ja jestem dziewczyną - odpowiadam twardo.

- Nie, nie jesteś. Byłem przy twoim narodzeniu i wiem, że jesteś facetem. To pewnie te chińskie bajeczki namieszały ci w głowie...

- Nie, ojcze - wstaję. - Wiesz, jak to było. Od zawsze chciałam zakładać sukienki, pamiętasz jak na balu w przedszkolu chciałam być księżniczką? To nie jest faza. To tylko moja płeć. Ktoś po prostu dał mi złe ciało. To wcale nie jest tak trudne do zrozumienia...

Moja głowa odskakuje w bok. Policzek mnie piecze. Zszokowana przykładam dłoń do twarzy. Czy on właśnie...?

Wybiegam z mieszkania, zapominając o założeniu butów, nie mówiąc już o kurtce. Biegnę przed siebie, ignorując zszokowane spojrzenia mijających mnie ludzi. Nie dbam o nic. Po prostu biegnę. Moje nogi instynktownie wiodą mnie w jedno miejsce. I już po chwili znajduję się przed dobrze mi znaną klatką schodową. Zagryzam wargę. Czy powinnam...?

Wybieram odpowiedni numer mieszkania. Drżę z zimna. Nie zamierzam wracać do domu. Po moim trupie. Na pewno nie dzisiaj.

- Halo...? - w domofonie słyszę dobrze mi znany głos Martyny.

- Hej, tu Karo. Sorry, że tak nagle, ale czy mogę zostać na noc?

- Jasne, tylko następnym razem użyj telefonu - słyszę jej cichy chichot. A potem do moich uszu dociera sygnał, umożliwiający mi otworzenie drzwi.

Wbiegam na górę. Drzwi otwiera mi Martyna. Patrzy na mnie zdumiona, jednak chyba postanawia oszczędzić mi wywodu. Po prostu przyciąga mnie do siebie i pozwala szlochać cicho w swoje ramię.

- Idź się umyć, przyniosę ci jakieś ciuchy. I następnym razem przynajmniej buty załóż, co ci odwaliło aby w styczniu biegać boso po ulicy? I to w dzień, kiedy akurat mamy kurwa śnieg!? Za brak kurtki załatwiłaś sobie opieprz, ale buty!? Twoi rodzice nie są dobrymi rodzicami, od teraz zostaję twoją matką - frustruje się Martynka. Chichoczę cicho.

- Dobrze, mamusiu - prycham w odpowiedzi. W tym momencie dochodzi do niej, co powiedziała. Jej twarz pokrywa delikatna warstwa czerwieni.

- Znaczy się... ja... e... - plącze się nastolatka. Z rozbawieniem obserwuję jej zakłopotanie. - Idź się myć.

Śmieję się w odpowiedzi.

- Ale skoro jesteś moją mamusią, to chyba ty powinnaś mnie umyć... - mruczę jej do ucha.

- Pfff, chciałabyś - prycha Martyna. - Idź do tej łazienki, za chwilę przyniosę ci jakieś ciuchy.

Posłusznie kieruję swoje kroki do pomieszczenia, przeznaczonego do mycia. Przypatruję się swojemu odbiciu w lustrze. Policzki mam zaczerwienione od zimna. Oczy podpuchnięte od płaczu. Wyglądam okropnie.

Słyszę pukanie do drzwi. Pozwalam Martynie wejść, dziewczyna zostawia mi jakieś ubrania i wychodzi. Ostatni raz patrzę w lustro, po czym się od niego odwracam. Nie lubię się myć. Wtedy najbardziej widać, że moje ciało nie odpowiada mojej płci.

Myję się najszybciej jak potrafię i ubieram ubrania, pożyczone od Martynki. Patrzę w swoje odbicie w lustrze. Wyglądam źle, jak zawsze. Wychodzę z łazienki.

- Oglądamy coś dzisiaj? - pyta, zgarniając swoją piżamę. Zastanawiam się przez chwilę na odpowiedzią. Jestem roztrzęsiona, więc może jakaś komedia romantyczna...?

- Kaguya-sama? - proponuję. Na wargi Martyny wkrada się lekki uśmiech.

- Dobry wybór - pochwala.

[957 słów]

Witajcie, fenoloftaleinki ^^

Coś wena mi chyba ostatnio ucieka... jakoś tak, nie mam za bardzo ochoty na to opko. Staram się najbardziej jak umiem, ale i tak prawie nikt tego nie czyta...

Hah, ale nikogo to zbytnio nie obchodzi XD Tak więc chciałam zaprosić was do zerknięcia do mojego yaoica c: "Powieść spisana krwią", niestety linki na wattpadzie mi nie działają, więc nie wkleję, ale byłoby mi bardzo miło, gdybyście tam zerknęli uwu

I tradycyjnie, miejsce na żalenie się na swoje życie ——————————>

Do zobaczenia!

~ Podłoga

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top