Rozdział 7

28 październik

-To było dziwne- powiedziałam gdy się od siebie oderwaliśmy.
-Zwykle dziewczyny mówią mi coś innego- mrugnął do mnie.
-Ja jestem wyjątkowa-
-To już wiem- powiedział i zaczął się śmiać.
-Tylko zapomnij o ty ok?- zapytał mnie nagle. Kompletnie mnie tym zaskoczył.
-Tak jasne, po prostu za dużo wypiliśmy- powiedziałam cicho.
Do hotelu wróciliśmy dość szybko bo było zimno. Wspólnie postanowiliśmy, że nikomu nie powiemy o tym co się przed chwilą wydarzyło. Andreas wydawał się jakby szczęśliwszy, może to z mojego powodu? Takie myśli kłębiły mi się cały czas po głowie. Razem wjechaliśmy windą na moje piętro, gdy wysiadłam Wellinger bez żadnego pożegnania zamknął windę i pojechał na swoje piętro.
Było mi trochę smutno, no bo w końcu coś między nami zaszło, a on nawet się do mnie nie odezwał. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu, dostałam SMS'a. Byłam lekko zdziwiona gdy przeczytałam jego treść, a jeszcze bardziej, że był to SMS od Andreasa.

Andreas: Hej, przepraszam, że tak bez pożegnania 😂 Mam nadzieję, że kolacja ci się podobała, ja już niestety idę spać bo mam rano trening 😔 Także Dobranoc 😏

Ania: Nic się nie stało 😜 Dobranoc idź spać 😏

Już nic potem nie odpisał, więc pewnie zasnął. Ten dzień był zdecydowanie bardzo dziwny.

29 październik

Smacznie sobie spałam gdy obudziło mnie pukanie do drzwi. Zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty Wellinger.
-Co ty tu robisz tak wcześnie?- zapytałam prawie zasypiając na stojąco.
-Potrzebuję twojej pomocy- powiedział i wprosił się do środka.
-Jakiej znowu pomocy? O 6 rano?-
-No sprawiłem komuś przykrość i chcę tej osobie zrobić mały prezent-
-Ah tak wszystko fajnie, tylko wiesz, że o 6:00 nikt ci sklepu nie otworzy?-
-No tak, tylko musiałem cię uprzedzić- uśmiechnął się szeroko.
-To o której idziemy?- zapytałam
-No nie wiem 13:00?-
-Ok, a teraz daj mi spać- powiedziałam i wyprosiłam go z pokoju. Szybko wpełzłam pod kołdrę i natychmiast zasnęłam.
Wkurzyłam się, kiedy ktoś znowu zaczął walić w drzwi. Wstałam i bardzo zła otworzyłam szeroko drzwi. Myślałam, że był to znowu Andreas ale tym razem moim oczom ukazał się Peter Prevc.
-Hej, mogę wejść?- zapytał.
-Tak, tak jasne, proszę wchodź- lekko się uśmiechnęłam.
-Przepraszam, że o 9:00 rano, ale chciałem zapytać, czy nie poszłabyś dzisiaj ze mną, nie wiem na obiad?-
-Przepraszam, ale umówiłam się już z Wellingerem- powiedziałam i lekko się zarumieniłam. W końcu nie codziennie znany skoczek zaprasza cię na obiad.
-Ah no tak, to ja już ci nie będę przeszkadzał- odparł i szybkim krokiem wyszedł z pokoju.
Postanowiłam się ubrać, bo i tak pewnie bym już nie zasnęła. Wzięłam szybki prysznic i wygodnie ubrana zeszłam na dół na śniadanie. Stołówka była prawie pusta, nigdzie nie widziałam Niemieckiej drużyny, więc wybrałam to na co miałam ochotę czyli chleb z Nutellą i usiadłam przy jednym ze stolików. Gdy zaczynałam jeść kątem oka zauważyłam, że wszyscy reprezentanci Niemiec wrócili z treningu i szli w stronę stołówki. Nie chciało już mi się przesiadać, więc zostałam na swoim miejscu, co nie uszło uwadze Andiemu. Wziął swoje śniadanie i usiadł na przeciwko mnie. -Jak się spało?- zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
-Wspaniale, zwłaszcza jak ktoś budzi Cię o 6:00 a potem o 9:00-
-Nie byłem u ciebie o 9:00- powiedział powoli.
-Czy tylko ty możesz odwiedzać mój pokój?-zadrwiłam z niego.
-Kto u ciebie był?-
-Nie interere bo kici kici-
-Co?- parsknął śmiechem.
-Nic a co?- również się zaśmiałam.
-Czyli nie dowiem się kto u ciebie był?-
-Nie- szybko odpowiedziałam. Zjedliśmy śniadanie i rozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Wellinger musiał iść. Ja dopiłam sok i również wyszłam. Do 13:00 miałam jeszcze sporo czasu, więc postanowiłam zadzwonić do rodziców. Jeden sygnał nic, drugi sygnał nic, trzeci sygnał nic. Powoli zaczynałam się niecierpliwić, gdy usłyszałam głos mamy.
-Halo?-
-Hej mamo-
-Cześć córeczko, jak tam u ciebie?-
-A całkiem dobrze-
-To super, tylko powiedz mi jedną rzecz, kim jest ten Andreas Wellinger?-
-A skąd ty o nim wiesz, przecież nie lubisz skoków?-
-Kochanie całe media i Internet o was chuczy-
-Ale, ale jak to?-
-Zaczekaj przeczytam ci kawałek gazety-
-Ok-
-"Czy młody Wellinger znalazł miłość?
Wczoraj zabrał najprawdopodobniej wybrankę swojego serca na romantyczną kolację do najdroższej restauracji w Willingen. Czy to ta jedyna? Tego dowiecie się w następnym numerze"- Przeczytała moja mama. Zatkało mnie, nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
-Mamo ja muszę kończyć-
-Dobrze, tylko proszę nie zrób żadnych głupstw-
Szybko się rozłączyłam, musiałam powiedzieć o tym Wellingerowi. On musi to jakoś odkręcić.
Szybko pobiegłam do jego pokoju, nawet nie czekałam na windę. Zdyszana zapukałam w drzwi do jego pokoju. Po chwili otworzył mi zdziwiony Wank.
-Hej jest Wellinger?- zapytałam ledwo łapiąc oddech.
-Tak, wejdź- zaprosił mnie do środka.
Andi leżał na łóżku i robił coś na telefonie. Był tak zajęty, że nawet mnie nie zauważył.
-Andreas?- powiedziałam dość głośno, przez co chłopak lekko się wzdrygnął.
-Co ty tu robisz? Mieliśmy się spotkać o 13:00-
-Tak tylko ja muszę Ci coś powiedzieć- odparłam lekko zdenerwowana.
-To ja idę się przejść- krzyknął Wank i wyszedł z pokoju. Wellinger za to wstał z łóżka i do mnie podszedł.
-Coś się stało?-
-Tak, znaczy dzwoniłam do mamy i ona powiedziała mi...- nie umiałam dokończyć.
-Co ci powiedziała?- zapytał zdezorientowany.
-Że media o nas mówią, że niby jesteśmy razem-
-To normalne- powiedział już spokojnie.
-Normalne?!- wykrzyknęłam
-Tak, zwykle jak kogoś zaproszę na obiad to zaraz o tym piszą-
-Odkręcę to, proszę- powiedziałam błagalnie.
-Zobaczę co da się zrobić- odpowiedział.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się lekko.
-A teraz chodźmy- powiedział Andi.
-Już?!- wykrzyknęłam.
-No tak jest 12:30-
-Mam jeszcze pół godziny! Idę się przebrać!- i wybiegłam z pokoju.
Wbiegłam szybko do siebie i zabrałam z walizki pierwsze lepsze ubrania. Przebrałam się i wyszłam na holl. Zjechałam windą na parter i musiałam chwilę zaczekać na Andreasa. Spojrzałam na zegarek, była już 13:05. A myślałam, że to ja się spóźnię. Po 10 minutach czekania wreszcie zjawił się Wellinger.
-Gdzie ty byłeś?- zapytałam wściekła.
-No myślałem, że potrzebujesz czasu, żeby się przygotować- powiedział i szeroko się uśmiechnął. Ten uśmiech skruszył moje serce i nie mogłam się już na niego gniewać.
-To co, idziemy?- zapytał.
-Tak, chodźmy- odpowiedziała i ruszyliśmy w stronę wyjścia z hotelu.

______________________________________

Kolejny rozdział z nami!
Jak wam się podobał? Napiszcie swoje opinie w komentarzu!

Pozdrawiam hehe(͡° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top