Rozdział 2
26 październik
Przeklinałam siebie w myślach, jak mogłam dać się w to wciągnąć. Oczywiście osobą, które miały nas zawieść pod skocznię w Willingen popsuł się samochód. Kasia miała szczęście, bo pojechała tam już wczoraj, gdyż miała tam do załatwienia jedną sprawę. Ja zatem musiałam sama jechać pociągiem ponad 5 godzin. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, w końcu z nudów zaczęłam czytać książki na Wattpadzie. Jedna tak mnie wciągnęła, że zdążyłam ją całą przeczytać, akurat gdy pociąg stanął. Zauważyłam, że to moja stacja, wzięłam swoją walizkę i szybko wybiegłam, aby czasem pociąg nie pojechał dalej. Gdy wyszłam ze stacji zobaczyłam piękny krajobraz. Góry, wszędzie góry! Był to tak piękny widok, że nawet nie zauważyłam mężczyzny, który do mnie podszedł.
-Ania Szmit?- zapytał.
-Tak- odparłam zdziwiona jego strojem. Był ubrany w czarny garnitur, dość elegancko jak na kogoś kto miał zabrać tylko mój bagaż.
-Poproszę o pani bagaż, zawiozę go do hotelu. Mam nadzieję, że wie pani jak trafić na skocznię- odburknął tak jakby musiał za karę tam pracować.
-Tak proszę to moja walizka, tylko proszę uważać bo mam tam laptopa i aparat- powiedziałam uśmiechnięta.
-Postaram się- powiedział cicho, zabrał moją walizkę do auta i odjechał z piskiem opon. W końcu przypomniało mi się o czymś. Uderzyłam się w czoło. Nie mam pojęcia jak trafić na skocznię! Zaczęłam panikować. Po chwili zdecydowałam, że zadzwonię do Kaśki. Ale ona jak na złość nie odbierała telefonu. Zrezygnowana zaczęłam iść przed siebie. Byłam tak zdenerwowana, że nawet nie zauważyłam kałuży, która była lekko pokryta lodem. No i upadłam, bolała mnie cała prawa noga. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak.
-Hej nic Ci nie jest?- zapytał. Zauważyłam w jego niebieskich oczach jakby zmartwienie.
-Nie, tylko trochę boli mnie noga- odparłam zgodnie z prawdą. Chłopak pomógł mi wstać.-Gdzie tak pędziłaś, że nawet tego nie zauważyłaś?- Zapytał z uśmieszkiem na ustach.
-Ja, no, znaczy- zaczęłam się jąkać.
A on zaczął się ze mnie perfidnie śmiać.
-Pewnie zakochana co?- zapytał z wieeelkim uśmiechem. Nigdy jeszcze nie widziałam, tak pięknego uśmiechu.
-Nie, no coś ty- zaczęłam śmiać się razem z nim. -Idę, znaczy próbuję dostać się na skocznie narciarską- odburknęłam cicho.
-Próbujesz?- znowu zaczął się śmiać.
-No bo nie wiem gdzie ona jest- odpowiedziałam smutno.
-Jak chcesz to mogę Cię zaprowadzić- odrzekł.
-Nie chcę Ci zabierać czasu- odparłam.
-Idę w tamtym kierunku, więc to żaden kłopot- uśmiechnął się.
-W takim razie chodźmy- wykrzyknęłam trochę za głośno.
-A tak w ogóle jak masz na imię?- zapytał.
-Ania, a ty?- chciałam wiedzieć kto mnie uratował przed opresją.
-Andreas- odparł trochę smutno.
-Ładne imię- wydukałam cicho.
Na skocznię nie było jakoś daleko. Po około 15 minutach ciągłych rozmów byliśmy na miejscu. Pożegnałam się z Andreasem i poszłam szukać Kaśki. Po paru chwilach widziałam ją rozmawiającą z jakimś mężczyzną.
-Dzień dobry- powiedziałam dość głośno aby oboje mnie usłyszeli.
-Dzień dobry- odparł mężczyzna.
-O Ania jesteś wreszcie! Już chciałam po policję dzwonić- wykrzyknęła Kaśka.
-Mogłaś odebrać telefon- odparłam udawając złą.
-Oh przepraszam rozładował mi się- odpowiedziała zawstydzona.
-To jak chciałaś zadzwonić na policję?- parsknęłam śmiechem.
-Przepraszam, że przerwę- odpowiedział tajemniczy mężczyzna. Był ubrany w zieloną kurtkę. Chyba domyślałam się kim on jest.
-Nazywam się Werner Schuster i jestem trenerem niemieckiej kadry, ale możesz mówić do mnie po prostu Schuster- odparł wesoło.
-Ania Szmit- podałam mu rękę.
-Za chwilę zaczynamy trening, wy w tym czasie możecie jechać do hotelu, bo pewnie jesteście zmęczone. O 20 zaczyna się kolacja zapoznawcza, więc mam nadzieję, że się pojawicie. Odbędzie się ona w hotelowej restauracji, powinnyście trafić bez problemu- wyrecytował szybko.
-Ja niestety muszę już iść, do zobaczenia-
-Do zobaczenia- odparłyśmy razem.
Zobaczyłyśmy jak podjeżdża po nas czarny samochód. Weszłyśmy do niego. Po 5 minutach byłyśmy już na miejscu. Dostałyśmy kluczyki do pokoju i od razu tam poszłyśmy. Nasz pokój był bardzo duży. Miał dwie osobne sypialnie, duży salon i ogromną łazienkę. Nasze bagaże czekały już w środku. Dobiegała godzina 16 więc postanowiłyśmy zacząć się przygotowywać. Gdy Kasia się kąpała ja myślałam o poznanym dzisiaj blond włosym chłopaku. Andreas, skądś kojarzyłam to imię, ale nie miałam pojęcia skąd. Z rozmyśleń wyrwała mnie Kasia, która kazała iść mi się szybko wykąpać. Tak jak powiedziała tak też zrobiłam. O godzinie 20 zeszłyśmy na dół. Przy dużym stoliku siedziało kilku mężczyzn. Spośród nich poznałam trenera Schustera. Gdy podeszłyśmy wszyscy panowie wstali a ich trener zabrał głos.
-Witam piękne panie- zaczął swoją przemowę. -Pragnę wam przedstawić moich podopiecznych- oznajmił.
-To jest Severin Freund- wskazał na pierwszego z nich, który się do nas uśmiechnął.
-To Richard Freitag- pokazał następnego z nich.
-Markus Eisenbichler, Marinus Kraus i Andreas Wank- Takim oto sposobem poznałam jak mi się wydawało wszystkich.
-A to są Ania Szmit i Kasia Kamel-
Gdy usiedliśmy zauważyłam, że jedno miejsce obok mnie jest puste.
-Niestety nasz jeden kolega jest bardzo spóźnialski- zaczął śmiać się Wank.
Do jego śmiechu doszli pozostali i tak oto wszyscy zaczęli się śmiać. Po chwili ktoś wbiegł do restauracji.
-Tak a oto nasz spóźnialski Andreas Wellinger- odparł Schuster. Kogoś on mi przypominał. Szybko przywitał się z kolegami i Kaśką. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Tak to był ten Andreas, który dzisiaj pomógł mi dojść na skocznię. W końcu Freitag odkaszlnął, wtedy spuściliśmy z siebie wzrok. Na moje nieszczęście usiadł obok mnie. No tak tylko tam było wolne miejsce. Na kolacji nic nie mogłam przełknąć. Wszystko stawało mi w gardle. Kaśka to zauważyła i lekko mnie szturchnęła. Rozmawialiśmy o wszystkim, skokach, nauce itp. Gdy kolacja dobiegła końca panowie zaprosili nas na imprezę. Kasia oczywiście się zgodziła. Ja odmówiłam pod pretekstem zmęczenia po podróży. Wszyscy to zrozumieli, chociaż mój powód był zupełnie inny. Nie chciałam zacząć rozmowy z Wellingerem. Sama nie wiem czemu, może przez to, że nie powiedział mi dokładnie kim jest. Powiedział mi wtedy, że jest mało znanym sportowce. Gdy chciałam dowiedzieć się czegoś więcej nie odpowiadał. W końcu zrezygnowałam. A teraz dowiedziałam się, że jest dość popularnym skoczkiem narciarskim. Gdy szłam w stronę windy nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Tak to był on Andreas.
-Hej przepraszam, że nie powiedziałem Ci całej prawdy, po prostu byłem zdziwiony, że mnie nie znasz- powiedział to wszystko na jednym wdechu.
-Nic się nie stało- odpowiedziałam.
-To co idziesz na imprezę?- zaczął innym temat.
-Nie jakoś nie mam dzisiaj ochoty- odparłam z lekkim uśmiechem na ustach.
-Wiesz co ja też nie mam dzisiaj ochoty się bawić- powiedział uśmiechnięty.
-Gdy dotarliśmy na 3 piętro zdziwiłam się, że Andreas też wychodzi.
-Em a ty czasem nie masz pokoju piętro wyżej?- zapytałam zawstydzona
-Tak mam- odparł powstrzymując śmiech.
-To co tu robisz?- zapytałam.
-Idę do Ciebie- i parsknął śmiechem.
-A mogę wiedzieć czemu?-
-Przecież nie zostawię Cię samą w tak piękną noc- odrzekł już na dobre wybuchając śmiechem. Ja potem do niego dołączyłam i oboje się z siebie śmialiśmy. Nasze śmiechy ktoś usłyszał i wyszedł z pokoju.
-Hej co się tu dzieje!?- zapytał trochę zły, widać było, że go obudziliśmy.
-O hej Daniel- odparł Wellinger.
-Poznajcie się Daniel to jest Ania Szmit wygrała ten konkurs, o którym Ci mówiłem. Ania to jest Daniel Andrè Tande norweski skoczek narciarski- przedstawił nas sobie Andreas.
-A teraz przepraszam ale musimy iść- powiedział do Daniela co go trochę zdziwiło tak samo jak mnie. Weszliśmy do mojego pokoju a Wellinger od razu położył się na kanapie.
-To co robimy?- zapytała mnie
-No nie wiem jak ty, ale ja chciałabym pójść spać- odparłam siląc się na powagę.
-Ah jasne już sobie idę- wstał z kanapy smutny.
-Do zobaczenia jutro- odparłam
-Do zobaczenia- smutny wyszedł z mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i ułożyłam się wygodnie w łóżku. To był naprawdę bardzo dziwny dzień. Poznałam dużo fajnych ludzi. Jeśli ten wyjazd ma tak wyglądać to ja się bardzo z tego powodu cieszę. Nim zdążyłam zauważyć już smacznie spałam.
______________________________________
Ojejku! Ponad 1200 słów! Mam nadzieję, że ktoś to przeczytał i że ten rozdział wam się podobał :)
Jeżeli chcecie to zostawcie jakiś komentarz bo on zawsze motywuje do dalsze pracy. Myślę że w poniedziałek będzie nowy rozdział. Ja niestety już kończę ferie, ale myślę, że nie przeszkodzi mi to w pisaniu. Do zobaczenia! ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top