2
Siedziałam na huśtawce pod zamkiem nie moich rodziców. Podszedł do mnie jakiś chłopak. Na brodzie był plasterek a pod oczami było po trzy pieprzyki. Miał brązowe włosy z niebieskim pasemkiem i cudnymi morskimi oczami w których... Czekaj co ja kurwa mówię?
Wstałam z huśtawki i podeszłam do niego.
- Jestem Lizzie a ty - patrzył na mnie tymi cud.... Dobra pomińmy to
- Jam - wybuchnełam śmiechem a on był zdezorientowany.
- Nazywasz się jak jem - patrzył na mnie z niezadowoleniem.
- Pff przynajmniej jestem przystojny. - uśmiechnął się a moje śmiechy zniknęły
- Jakie ty masz wielkie ego - prychnełam i odeszłam.
Wszedłam do pokoju mojej przybranej siostry. Nazywa się Serena.
- Hej nie pakujesz się? - zapytała uśmiechając się do mnie.
- Ale gdzie? - zapytałam a ona stanęła dretwo jakby wystraszona.
- Eh chodź opowiem Ci o naszym liceum. - westchnęła
- I to tak codziennie? - zapytałam. Opowiadała mi o ośrodku do którego musisz chodzić i jeszcze się uczyć! Co za masakra ale wspomniała też że są tam fajni chłopcy.
- Taa przyzwyczisz się do tej katorgi.
Stanęła przy swojej szafie i zaczęła tam grzebać. Wyciągnęła biały plecak w czarne gwiazdki.
- Tylko taki mam - wyjeła że swojej szuflady, jakąś małą torebkę czy coś takiego. Wrzuciła tam 3 długopisy, 2 ołówki i gumkę do ścierania. Wzięła też parę zeszytów i wrzuciła je do plecaka. - czegoś jeszcze potrzebujesz?
- Wiesz nie wiem czy powinnam ci to mówić ale potrzebuje się wygadać, dać upust swoim emocjom... - uśmiechnęła się, wyjeła z szafki zeszyt i swoją różdżką dotknęła go. Był czarny z różowym symbolem ( takim jaki mam na policzkach) a na dole pisało "Elizabeth Butterfly" - Dziękuję jest taki mój - przytuliłam ją.
- Zapisuj w nim wszystko co czujesz i cco się dzieje - wyciągnęła z pod łóżka fioletowy zeszyt z różą. - Też taki mam.
Wyszłam z jej pokoju j poszłam do swojego. Wyciągnełam pierwszy lepszy długopis, zwykły szary. I wtedy przypomniałam sobie to zaklęcie.
Gdy gwiazdy trącą swój blask
To upływa cały czas
Gdy dziewczyna znika
To wyczytasz sekrety z jej pamiętnika
Na moc Eclipsy i Maney
Spraw żeby to było bardziej jej!
Długopis wyglądał inaczej. Na górze był mały symbol z moich policzków a cały był w zdjęciach najlepszych momentów. Na przykład tu gdzie Luna się urodziła. Albo jak poszłyśmy pierwszy raz do przedszkola w wymiarze Ziemia bo na Mewnii nie ma. Czy tu gdy rzucałyśmy się ciastami z siostrami. Poczułam że za nimi tęsknię no ale muszę być silna, bo ludzie to świnie. Na jednym zdjęciu Stałam ja i Marginet, była moją przyjaciółką aż do... Do pokoju wbiegła Serena.
- Hej zaraz idziemy dk szkoły, ubierają się! - krzyknęła i wybiegła. Popatrzyłam na siebie. Byłam w piżamie. Szybko ją zdjełam i włożyłam T-shirt i czarne spodnie. Na nogi wepchałam stare trampki. Włosy rozpusciłam, sięgały mi do tyłka. Nałożyłam na nie trochę specjalnej mieszanki którą sama wymyśliłam i wyszłam z pokoju. Stała tam moja kumpela i jej rodzeństwo.
- Chodź zaraz lekcje! - krzyknęła i pociągneła mnie do jakiegoś samochodu. Auto ruszyło a ja oglądałam widoki z okna. Było tu tak podobnie a jednak całkowicie inaczej.
Dojechaliśmy do wielkiego budynku w odcieniu żółtego z zielonym dachem. Miał powybijane okna a przed nim stał jakiś wielki szczur. Włożyłam sobie gumę do buzi i weszłam do środka. Nikogo tam nie było. Podeszłam do jekis drzwi. Weszłam do środka. Siedział tam jakiś gościu ok. 60 i jakiś chłopak w na oko w moim wieku.
- Taa co znowu zrobiłem - zapytał chłopak.
- Pobiles kolegę - nie zareagował - wypchałes nauczycielkę z autobusu i podglądałeś dziewczyny w szatni
- Pozwoliły mi - uśmiechnął się złośliwie - dziewczyny mnie lubią, staruszku.
Wszedł na deske i chciał odjechać ale mnie zobaczył.
- Jeszcze się zobaczymy mała - miałam go walnąć ale ten dziadek mnie zatrzymał.
- Usiądź a ty wynocha! - wzruszył ramionami i odjechał. Usiadłam na krześle obok tego gościa - w czym mogę Ci pomóc?
- Jestem nowa i potrzebuje pomocnika. - wyjeła z plecaka sakiewke z monetami - tylko porządnego.
Jeho ręce ODRAZU złapał sakiewke. Pociągnął za sznurek i pojawiło się koło fortuny z imienia i i nazwiskami.
- Tu są wszyscy nasi uczniowie, zakręć i wybierz swojego przewodnika - złapałam jeden róg i pociągnełam w dół wypadło na Jama. No z tyłu osób musiało na niego. - Taa gorzej być nie mogło.
Podszedł do swojego biurka i powiedział prze megafon : Jam do dyrektora, Już!.
Po paru minutach chłopak znów tu przyszedł.
- Co ja kurwa znowu zrobiłem? - powiedział
- Eh to nowa uczennica masz ją odprowadzić - pokazał na mnie palcem - tylko zachowuj się!
Uśmiechnął się do mnie. Wyszedłam z pokoju a on za mną.
- Eh myślałem że cię już nie zobaczę, a to było by źle bo lubię łaski z charakterem. - walnełam go kolanem w brzuch. - A to za co!
- Jestem Lizzie a dla ciebie pani Lizzie. - miałam już odejść - Jeszcze raz powiesz tak do mnie to cię wykastruje! - rzuciłam i odeszłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top