3. "Zdjęcie z dzieciństwa"

Siedziałam na ławce przed pokojem do pielęgniarki, a Jeongguk trzymał chusteczkę, tamując lecącą krew z mojego nosa.

- Miałaś złapać piłkę idiotko, a nie przyjmować ją na twarz – rzucił z ironią, a ja odepchnęłam jego dłoń.

- To nie moja wina, dobra? – Wstałam. – Wymyślimy inny plan.

- Nie wiem, czy nie lepiej się poddać, chyba jest mi dana nieszczęśliwa miłość – oznajmił chłopak, za co dostał ode mnie kopniaka w nogę.

- Nie! Nie możemy poddawać się tak łatwo. – Chwyciłam go za rękę i ciągnęłam za sobą. Nie dam mu tak łatwo odpuścić.

Weszliśmy razem do klasy, na co wszystkie osoby spojrzały na nas zaciekawione. Nie dziwne, bo trzymaliśmy się za ręce! Jak tylko zorientowaliśmy się, o co chodzi, puściliśmy dłonie i ruszyliśmy do swoich ławek.

Jeszcze mało tego, żeby jakieś plotki zaczęły krążyć, że niby ja i ten kundel jesteśmy razem.

Jiwoo podrapała się w kark i poprawiła ciemne włosy.

- Mijin – zaczęła – czy ty i Jeongguk... - Nie dałam jej dokończyć.

- Nie! – krzyknęłam zbyt głośno, aż Taehyung odwrócił się, by spojrzeć, czemu tak krzyczę.

Zawstydziłam się i schowałam twarz w dłonie, czując na sobie spojrzenia innych. Jeon musiał czuć to samo.

Po skończonych lekcjach złapałam Jeongguka jak wychodził ze szkoły. Chwyciłam go za rękaw od marynarki mundurka i spojrzałam błagalnym wzrokiem.

- Spróbujmy ostatni raz. – Puściłam materiał. – Jeśli nam się nie uda, odpuszczamy.

Szatyn tylko skinął głową i ruszył przed siebie. Szłam w ciszy za nim, w końcu idziemy w tym samym kierunku. Ale zachowywałam pewną odległość, bo ludzie i tak zaczynają już jakieś spekulacje o naszym rzekomym związku. Przyglądałam się jego plecom i tyle głowy. Miał ładne włosy, wydawały się miękkie w dotyku, aż chciałoby się zatopić w nich dłoń. Wyciągnęłam nieświadomie rękę przed siebie, ale gdy zorientowałam się, że wyglądam jak idiotka, uderzyłam się w nią. Chłopak słysząc klapnięcie, zatrzymał się i odwrócił z pytającym wzrokiem. Podeszłam do niego i uderzyłam go w tył głowy.

- Kundel.

Stanęliśmy pod domem. Jego mieszkanie w porównaniu do mojego było dużo większe i ładniejsze, nic dziwnego, jego rodzice byli bogaci, a moi żyli od wypłaty do wypłaty.

- Nie zaprosisz mnie do środka? – wypaliłam i skrzyżowałam dłonie.

- Nie – rzucił i otworzył furtkę.

- Musimy opracować przecież plan! – Tupnęłam nogą jak małe obrażone dziecko.

Jeon westchnął i niechętnie wpuścił mnie do środka.

Wow. Tyle mogę powiedzieć po ujrzeniu wnętrza jego domu. Marmurowa posadzka, piękne meble ze złotymi zdobieniami, wysokie sufity a na nich powieszone kryształowe żyrandole. Imponujący i zapierający dech w piersiach widok miał jednak pewien mankament, było tu zupełnie pusto, ani żywej duszy.

Ściągnęłam buty i poczułam przeszywający chłód w stopy.

- Twoich rodziców nie ma w domu? – zapytałam, podchodząc do chłopaka.

- Nie – odpowiedział obojętnie i ruszył po schodach na górę.

Gdy znaleźliśmy się na górze, nie byłam w stanie zliczyć, ile jest tam pokoi. Korytarz ciągnął się, aż mogłoby się wydawać, że nie ma końca. Na ścianach powieszone były obrazy przedstawiające chłopaka wraz z rodziną. Wyglądali na szczęśliwych, jednak mogły być to jedynie pozory i sztuczny uśmiech do zdjęć.

Po otwarciu jednych z białych drzwi weszliśmy do pokoju jak się okazało Jeongguka. Pomieszczenie było idealnie wysprzątane, łóżko ładnie pościelone, ciuchy ładnie poskładane, panował tu aż zbyt duży porządek. Zupełnie jakby nikt tu nie mieszkał.

Rzuciłam się na łóżko, psując idealny porządek tego miejsca, poduszki, których było aż zanadto na posłaniu spadły na panele. Było tak miękkie, że aż się w nim zapadałam. Stanęłam na nich na kolanach i zaczęłam skakać.

- Co ty robisz? – zapytał szatyn, siadając na obrotowym krześle.

- Testuje sprężystość materaca. – Uspokoiłam się i usiadłam na brzegu.

- Nie musisz, już przetestowałem – zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.

Jeongguk oparł głowę na dłoni i wpatrywał się we mnie. Czując się onieśmielona jego wzrokiem, odwróciłam się, patrząc na jakże interesującą ścianę.

- O co ci chodzi? – zapytałam, nie patrząc na niego.

-Czekam.

- Ale na co?

- Aż mi łaskawie powiesz, jaki masz plan. – Wyprostował się i oparł na krześle.

- Muszę go najpierw wymyślić. – Podrapałam się po głowie.

- Eh, wiesz co – zaczął i wstał. Podszedł do mnie i dosiadł się na brzeg łóżka. – Mogę ci pokazać.

- Co-o? – zacięłam się. Boże jedyny co on chce mi pokazać? Jesteśmy sami w pokoju, jego rodziców nie ma w domu, jeszcze mnie chce zgwałcić? A najlepsze jest to, że sama wpakowałam się do niego na chatę.

- Zdjęcia Tae jak był młodszy. – Uf, odetchnęłam z ulgą. – Ale nie za darmo! Też chce zdjęcie Jiwoo!

- Jasne! – Szatyn wstał i podszedł do półki. Wyciągnął z niej album ze zdjęciami.

Otworzył na pierwszej stronie, a ja ujrzałam małego Jeongguka.

- Omo, jaki słodziak. – Chłopak skrzywił się i przerzucił kartkę.

- To Tae. – Wskazał palcem na małego chłopca, który stoi dumnie ze swoim pluszowym misiem.

Mimo że był dzieckiem, już wyglądał ładnie. Ten wyjątkowy szczery uśmiech, który był jednym z powodów, dlaczego go pokochałam i te śliczne oczy, w których można się utopić i...

- I co jeszcze? – zapytał szatyn. Boże to ja to powiedziałam na głos?

Zarumieniłam się i przykryłam wypieki dłońmi.

Jeon zamknął głośno album i wskazał na mnie.

- Oczekuje zdjęcia Jiwoo za to!

Jedynie przytaknęłam, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć ze wstydu. Odchrząknęłam i spojrzałam na szatyna.

- Wpadłam na pewien pomysł! Jutro mamy lekcje gotowania. Upieczemy dla nich ciasteczka – powiedziałam uradowana – i napiszemy na nich „I love you".

- Chyba śnisz, że będę bawił się w kucharza.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top