Strach

  Siedzę sama w domu, za trzy minuty północ, w telewizji leci jakaś denna komedia romantyczna, która i tak mnie nie interesuje. Miała odciągnąć moje myśli od lęków, lecz wcale nie pomogła. Coś stuknęło za oknem. Podeszłam do niego, na bezpieczną odległość, spoglądając przez nie. Nic nie dostrzegłam.

- Pewnie tylko gałąź spadła... - Powiedziałam, jednocześnie przerażona faktem, iż wypowiadam swe myśli na głos, będąc w zupełnej samotności. Czy aby na pewno to była tylko gałąź? Wróciłam na kanapę, przykrywając się kocem. Czemu w tym cholernym domu nie było zasięgu i internetu, jedynie telewizja. Chciałam zapalić światło, ale bałam się podejść do włącznika, poza tym, pomyślałam, że może lepiej jak nie widzę reszty domu, a innym na zewnątrz też jest trudniej zobaczyć, że tu jestem. Za oknem rozpościerał się las i przebiegała wąska ścieżka. Akurat spadł śnieg i wszędzie było pełno zasp. "Całe szczęście" pomyślałam "Może przez ten śnieg jest trudniej tu komukolwiek przyjść". Jednak trudniej było też komukolwiek mi pomóc i znaleźć mnie, gdyby coś mi się stało.
  Spróbowałam się skupić na migającym ekranie, na którym właśnie jakiś gość wyznawał swojej dziewczynie miłość, ale moje myśli uciekły gdzieś indziej. Co jeśli to moja ostatnia noc? Co jeśli ktoś przyjdzie tu i mnie zamorduje? Nie mogłam tego znieść. Byłam sama w wielkim budynku, na totalnym odludziu zdala od wszelakiej cywilizacji. Przeklinałam samą siebie, za to, że się na to zgodziłam.
  Niechętnie wstałam i udałam się schodami na piętro, po strzelbę mojego ojca. Nie mogłam nie mieć broni przy sobie. Nie chciałam stać się dziś ofiarą porwania, gwałtu i morderstwa.
  Schody skrzypiały niemiłosiernie, na dodatek słyszałam jak wiatr świszcze w kominie. Wył jak dusza potępiona, aż zrobiło mi się zimno. Weszłam do pustej sypialni rodziców. Krzyknęłam, widząc czarną postać w kącie, ale okazało się, że to tylko płaszcz mamy. Wystraszyłam się własnego krzyku, niosącego się echem po całym domu. Na szczęście broń wisiała na swoim miejscu. Wzięłam głęboki wdech i zdjęłam ją ze ściany. Na całe szczęście było w środku jeszcze kilka naboji. Zeszłam ostrożnie po schodach, rozglądając się dookoła. Cisza. Tylko telewizor grał w salonie. Film się chyba skończył i darła się jakaś reklama pasty do zębów. Nie ważne. Było mi wszystko jedno co oglądam. Byle tylko jakiś głos gadał z tego głupiego pudła. "Czy mi się zdawało, czy ktoś chodzi po strychu? " - Pomyślałam. "Zdaje mi się." Było mi trochę słabo. Wróciłam na kanapę ze strzelbą w ręku. "Cholera, ja nigdy w życiu nie strzelałam..." Pomyślałam. "Ale przecież tyle razy widziałam to w filmach"
  Nagle stało się coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Ktoś zadzwonił do drzwi. "Boże, ratuj mnie. Teraz albo nigdy, raz kozie śmierć."Pomyślałam. Powoli, po cichu podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez wziernik. Moje oko spotkało się z innym, zielonym, błyszczącym złowrogo w bladym świetle księżyca i podpsutej lampy na fotokomórkę. Słyszałam jakieś głosy. Szli po mnie. Powoli, z duszą na ramieniu przekręciłam zamek i nacisnęłam na klamkę. Ujrzałam trzy postacie. "Nie załadowałam strzelby" Pomyślała. Na ślepo rzuciłam się z kolbą broni do przodu na najwyższego typa. Usłyszałam wrzask i po chwili razem z nim wylądowałam na miękkim śniegu.

- Cholera! Klaudia, pojebało cię? - Usłyszałam nagle znajomy głos. Przez chwilę zastanawiałam się do kogo może on należeć. Mozolnie wstałam z ziemi i z "mordercy". I co zobaczyłam? Na śniegu leżał mój kuzyn Andrzej, a obok stała oszołomiona reszta mojego kuzynostwa, czyli Olek i Daria.

- Kobieto, czy ty chciałaś zabić Andrzeja? - Zapytał młodszy chłopak, pomiędzy spazmami śmiechu.

- Co ty za ruskie porno tam oglądasz? - Dodała moja kuzynka, poprawiając rude dredy i spoglądając przez okno domu na telewizor. Nie mogąc się otrząsnąć ze zdziwienia, podniosłam strzelbę z ziemi. "Co też mi odwaliło? " - Pomyślałam. Było mi cholernie wstyd.

- Bitwa na śnieżki! - Wrzasnął Andrzej, wstając z ziemi zaśnieżony jak bałwan i skacząc mi na plecy. Zabiję skurwysyna.
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■
Nawet nie wiem jak to skomentować 😂

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top