Samotna
Idę samotna przez piaszczystą drogę. Pył unosi się z pod moich nóg. Duszę się nim. Kaszlę cicho. Słońce pali niemiłosiernie. Żar leje się z nieba. Nieznaczne ilości zaschniętej krwi widnieją na mojej twarzy. Ubrania mam poszarpane. Już nie czuję głodu i zmęczenia, tylko idę przed siebie. Mój wygląd odstrasza ludzi, ta zszarzała skóra, potargane włosy, podkrążone oczy. Nikt nie chce pomóc żywej śmierci, nikt nie udzieli mi schronienia.
Gdy szłam przez miasto, matki zakrywały oczy swym dzieciom, by nie patrzyły na mnie, nastolatkowie uciekali z krzykiem, a starzy ludzie spoglądali na siebie z niedowierzaniem. Jedna tylko kobieta, żebraczka, podzieliła się ze mną ledwo zdobytą wodą i bułkę. Na zapłatę oddałam jej srebrne łańcuchy, które wcześniej pobrzękiwały na moich przedramionach, by sprzedała je i zarobiła trochę grosza. Sama zostałam bez niczego, ale już przynajmniej nie doskwierała mi pustka w żołądku.
Odeszłam stamtąd, nie chcąc już znosić zdziwionych i przerażonych spojrzeń skierowanych w moją stronę. Dziś śmieję się pustym śmiechem, na wspomnienie ludzkich twarzy. Moja już nie jest ludzka.
Nie wiem co to miłość, przyjaźń, już nie pamiętam co to dom rodzinny. Znam tylko pustkę, przeraźliwy chłód, zmieszany z bezlitosnym upałem i samotnością. Jestem samotna. Nawet dzikie zwierzęta uciekają ode mnie w strachu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top