1
I oto pierwszy one-shot inspirowany zdjęciem znalezionym w internecie! Miłego czytania!
~•~♡~•~
Znów rozległy się strzały. Tym razem pochodziły z blasterów Strażników. Nie da się pomylić dźwięku pracującej broni laserowej z niczym innym. Nie zwracałem uwagi na strzelaninę, zresztą już kolejną tego dnia. W tym mieście bójki i walki gangów były codziennością, a po dwudziestu latach można przywyknąć.
- Łapać ją!
Metaliczny głos zniekształcony przez chełm ochronny Strażnika rozniósł się echem po zaułku. Tego mi brakowało... dać się zatrzymać. Mowy nie ma. Strażnicy może i chronili miasto, ale zdecydowanie nie patyczkowali się z przestępcami. Co z tego, że nie zawiniłem? Przecież byłem w pobliżu. To wystarczy.
Dopiero po chwili usłyszałem stukot ciężkich wojskowych butów uderzających o popękany asfalt. Tyle że one nie należały do obowiązkowego wyposażenia Strażników... Odwróciłem się w chwili, kiedy ktoś przeskakiwał ponad murkiem dzielącym ulicę. Dziewczyna z różowymi włosami miękko wylądowała na ziemi, a po chwili już biegła dalej - prosto na mnie.
Docisnąłem plecy do ściany, mimo że zaułek miał nieco ponad pięć metrów szerokości. Chciałem znaleźć się jak najdalej od niej. Tuż za nią pojawiło się czterech Strażników w zbrojach z szarej stali węglowej i szumiącymi blasterami w dłoniach. Po chwil bez ostrzeżenia otworzyli ogień. Błękitne wiązki laserów przecięły powietrze, znajdując cel w asfalcie i ceglanych ścianach sąsiednich budynków.
- Obywatelko, zatrzymaj się! - rozkazał jeden ze Strażników.
- Mowy, kurwa, nie ma! - odkrzyknęła dziewczyna. Jej głos brzmiał tak, jakby dziennie wypalała kilka paczek papierosów - nisko i chrapliwie, ale też seksownie.
Wyciągnęła za siebie rękę i, nie przerywając biegu, strzeliła na oślep. Kilka kul trafiło celu, a jeden ze ścigających z ciężkim rumorem opadł na ziemię.
- Dajcie sobie spokój, chłopcy! - ryknęła. - Już wygrałam!
Jeszcze zanim jej głos umilkł nad nami pojawił się statek powietrzny Strażników. Jego czarne cielsko doskonale odbijało się na tle nieba i niezliczonych neonowych świateł. Dziewczyna uniosła głowę, a uśmiech ustąpił miejsca wściekłości. Jej twarz wykrzywiał grymas, dopóki nie spojrzała na mnie.
- Nie bierz tego do siebie... - szepnęła, a po chwili jej ramię otoczyło moją szyję. - Jesteś moją przepustką. Jeśli nie będę musiała, nie zabiję cię.
- Jakie pocieszenie... - wykrztusiłem.
Dziewczyna była drobna, niższa ode mnie o głowę, ale jeden drobny szczególik uniemożliwiał wyrwanie się z jej uścisku. Ręka, którą mnie podduszała, była niemal w całości zbudowana z metalu. Bioniczne ramię boleśnie zgniatało moją krtań, a stalowe elementy ziębiły skórę.
- Wstrzymajcie ostrzał, bo zabiję! - krzyknęła w kierunku Strażników, którzy momentalnie się zatrzymali. - Grzeczne pieski, a teraz rzucicie blastery i pozwolicie mi odejść.
Mężczyźni w zbrojach popatrzeli po sobie, ale wykonali polecenie dziewczyny. Zaczęła ciągnąć mnie ku wylotowi uliczki, kiedy usłyszeliśmy szum kilku statków powietrznych. Zaklęła pod nosem.
Strażnicy pozostali na swoich miejscach, jednak nie przestawali nas obserwować. W końcu jeden z nich chciał schylić się po blaster. Chciałem ją ostrzec, ale nie musiałem. Jeszcze zanim otworzyłem usta, poczułem na skroni zimną stal jej broni.
- Cofnąć się albo będziecie zdrapywać jego mózg ze ściany! - warknęła.
Znów wykonali jej polecenie. Bez przeszkód wytaszczyła mnie na niewielki plac przed moim blokiem. Wciąż służyłem jej jako żywa tarcza, ale jakoś nie czułem strachu. Strażnicy nie podejmą ryzyka, a dziewczyna nie byłaby w stanie zabić mnie z zimną krwią. Może kompletnie oszalałem, ale ufałem tej pokręconej, mechanicznej uciekinierce.
- No to jestem w grobie... - mruknęła, patrząc w górę.
Podążyłem za jej spojrzeniem i już wiedziałem, o co chodziło. W naszym kierunku leciały kolejne trzy statki powietrzne.
- Co zamierzasz...
Nie dała mi skończyć. Jej bioniczne ramię z nadludzką siłą pchnęło mnie na ziemię, a sekundę później oddała pierwsze strzały do Strażników. Dwóch padło na ziemię niemal od razu. Ostatni zdążył wybiec na plac, odpalając kilka wiązek z blastera, ale nic tym nie zyskał. Rozległ się dźwięk stłuczonego szkła, a jego ciało osunęło się po ścianie budynku.
- A mama mówiła, nie baw się bronią... - mruknęła, siadając na stercie gruzu.
Pogrzebała ręką w jednej z wielu kieszeni szerokich, dżinsowych spodni, wyciągnęła pełny magazynek i przeładowała pistolet. Po chwili sięgnęła do kolejnej, tym razem wyjmując...
- Papierosy? - zdziwiłem się. Zaraz ją zabiją, a ona chce sobie zapalić?
- Nałóg to nałóg - odpowiedziała, wypuszczając dym przez nos. - Poza tym, to może być ostatni papieros w moim życiu.
Dopiero w tej chwili mogłem jej się przyjrzeć. Poza wielkimi, ewidentnie męskimi, spodniami miała na sobie najnowszą tarczę magnetyczną, która znajdowała się na jej piersiach. Bez problemu można było zobaczyć migoczące pole siłowe. Nie tylko to zwracało uwagę. Jej włosy miały intensywnie różowy kolor, a z jednej strony zostały wygolone. Dodawałoj to niezrozumiałego dla mnie piękna.
To, jak w nonszalancki sposób siedziała na kupce gruzu z spluwą w jednej, a papierosem w drugiej ręce, było zupełnie szczere. Nie udawała, nie grała na czas, nie chciała wyglądać na zbyt pewną siebie. Ona była świadoma tego, że w starciu ze statkami powietrznymi nie ma najmniejszych szans.
Zaciągnęła się po raz kolejny, kiedy z pancerzy odrzutowców wysunęły się ponadprzeciętnej wielkości blastery. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zgasiła fajkę, przeczesała długie, proste włosy i wyciągnęła do mnie rękę.
- Rava - przedstawiła się, a drgania jej głosu rozeszły się po moim ciele.
Chciałem ująć jej rękę, ale wtedy stało się to, czego najbardziej się bałem. Statki otworzyły ogień, a palące wiązki błękitnych laserów przecięły jej ciało. W powietrzu rozniósł się gryzący zapach palonej skóry. Rava zwaliła się niedaleko mnie, ale na jej twarzy nie było bólu. Uśmiechała się.
Gdzieś niedaleko nas było słychać szamotaninę i echa wielu metalicznych głosów. Zbliżali się za szybko, bym mógł cokolwiek zrobić. Zresztą co, miałem zabrać Ravie broń i ją pomścić? Narazić się na niebezpieczeństwo?
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie i dopiero wtedy byłem w stanie spojrzeć na nią. Dostała w nogę, kilka razy w brzuch, a fragment lasera przeciął jej twarz. Jednak rany nie krwawiły, a tuż pod skórą dostrzegłem... metal. Całe mnóstwo węglowej stali.
- Mówiłam, że wygrałam - wychrypiała do Strażnika, który podszedł do nas, tym samym odwracając moją uwagę od jej ciała.
I wtedy usłyszałem huk.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top