2-Pradawne Ruiny cz.I-

•°★°• UWAGA! •°★°•

•°★°• Duża Ilość Przypisów i Archaizmów! •°★°•


Ciekawe czy oni wszyscy doceniali piękno tego miejsca, bo jest szansa, iż przyjechali tu tylko po to, by zrobić zdjęcie i chwalić się, że byli przy słynnych ruinach. Ich wzrok nie zatrzymywał się dłużej na wyniszczonej budowli. Było tu kilkoro przysypiających dzieci, które opierały się o rodziców lub siedziały na ławkach ledwo przytomne, iż zamroczone przez upały i nudy.

Nawet dorośli wyglądali podobnie jak ci młodsi. Widać było jak parę osób ziewało lub wyciągało telefony pogrążając się w cyferkowym świecie ignorując ten realny. Panowała spokojna, wręcz smętna atmosfera. Monotonne głosy opowiadały historie dziejące się setki, jak nie tysiące lat wcześniej. Każdy był nastawiony sceptycznie do tego wszystkiego. Zupełnie jak w szkole. W głowach powtarzało się pytanie „Czy ta wiedza mi się do czegoś przyda?". Po co mieliby interesować się czymś co wydarzyło się dawno, dawno temu. To jak starożytni budowniczy pracowali by powstał budynek, który i tak się zniszczy, nie wnosiło nic nowego do ich życia.

W takim razie po co tu przyszli? Już był wieczór, a motywacja i jakiekolwiek pokłady energii już się wyczerpały. Po co, zamiast wrócić do domów i poddać się relaksowi, nadal tu stoją i wpatrują się w gruzy? Po co słuchają paplaniny przewodnika?

Gdy tylko niebo zaczęło się zabarwiać na wszystkie kolory tęczy, tłum zaczął się żwawiej poruszać. Wszyscy przemieszczali się w tą i z powrotem. Niektórzy w grupach, inni pojedynczo. Części towarzyszyli dzielni przewodnicy, którzy zdawali się już zupełnie nie kontrolować tego, gdzie idą ich klienci. Usilnie nieprzerwanie próbowali opowiadać o pobliskich ruinach w odpowiednich językach. Była też grupa, której zachowanie się nie zmieniło. Pracownicy chyba coś nadal badali, chociaż nie byli bardzo zawzięci. Cóż się dziwić, już od dawna nie odkryto niczego nowego na Akropolu.

Słońce zetknęło się z linią horyzontu rozlewając na niebo kolejne barwy. Jak na złość, turystów przybyło na tę okazję, chociaż powinno być odwrotnie. Zbliżający się zmrok powinien spłoszyć ludzi, a zachód słońca to sygnał, by powoli wracać. Niestety to właśnie na te kilka chwil zebrała się największa grupa ludzi w tym dniu. Każdy chciał mieć ładne zdjęcie na tle zachodzącego słońca i słynnych pozostałości świątyni jednocześnie. Toczyła się walka o najlepsze miejsca. Ludzie stali ramię w ramię i ukrywając frustrację prosili o przesunięcie się z kadru.

W zasadzie to miejsce od zawsze przyciągało dużo turystów. Gdy ktoś przyjeżdżał lub też przylatywał do Grecji, to głównie do Aten, by zwiedzić Akropol. Było tu dużo budowli, wielkich i majestatycznych. Wiele posągów z tego miejsca się zachowało, tak samo jak niejedna budowla. Nie bacząc na to, tak na prawdę to tylko część wszystkiego. Wojny, które działy się w piątym wieku przed naszą erą, jak i te późniejsze, wyniszczyły dzieła starożytnych Greków. Ale kogo obchodziły jakieś fragmenty posągów i płaskorzeźb. Kogo interesowały fragmenty kolumn? Wszyscy przychodzili tu dla Partenonu, który był tym miejscem z pocztówki u boku wieży Eiffla, Koloseum, Piramid i Statuy Wolności.

Osiągnięcia antycznych mieszkańców tego kraju były tak istotne, iż teraz uczyło się ich i wymagano od dzieci, by zapamiętały. Jaki był ustrój Aten i czym się różnił od Spartańskiego? Ile było wojen grecko-perskich i jaki był ich przebieg, przyczyny i skutki? Kim był Aleksander Macedoński i czego dokonał? Jaka była budowa starożytnego teatru? Niejedna osoba od razu po zaliczeniu, wyrzucało te informacje z pamięci. Tylko pasjonaci historii i to konkretnie historii Grecji lub historii antycznej, zachowali ta wiedzę.

Może potem poszli na studia w tym kierunku. Teraz mogli zaciekawić lub zanudzić turystów zaawansowaną wiedzą na temat Partenonu. Iż świątynia, na którą patrzą ma wymiary siedemdziesiąt na trzydzieści jeden na dziesięć i pół metra. Iż nazwa pochodzi od nazwy posągu, który wcześniej stał w środku budynku, jako jego główna atrakcja. Oryginalna Atena Partenos została już dawno zniszczona, ale mniej więcej wiadomo, jak wyglądała. Rzeźbę razem z całą budowlą odtworzono w USA. To tam można było zobaczyć, jak świątynia wyglądała w czasach swojej świetności.

Ja tam wolałam te stare ruiny. Są autentyczne, chociaż liczne bitwy wyniszczyły dzieło, którym kiedyś było. Najpierw pierwsza próba budowy, zniszczona przed zakończeniem przez persów. Dopiero jakiś czas później rozpoczęto budowę od nowa. Budynek przetrwał pożar jaki wkrótce nastąpił, chociaż to też zrobiło sporo zniszczeń. Wiele lat minęło, a został zamieniony w kościół w czasach Bizantyjskich. To wtedy zaginęło część pięknych posągów. Kolejnym ważnym momentem w historii było przejęcie Aten przez Turków, a Partenonowi dobudowano wieżę i zaczęto używać jako meczet.

Wkrótce świątynię zmieniono w arsenał na czas wojny turecko-weneckiej. To chyba było najbardziej katastrofalne ze wszystkich tragedii. Skład amunicji, jaki się wewnątrz znajdował, eksplodował niszcząc środkową część świątyni. Gdy już myślano, iż tego zabytku nie da się bardziej uszkodzić, cudowne płaskorzeźby i posągi zostały zabrane przez brytyjskiego ambasadora. To z tego powodu na Akropolu tak niewiele z tych arcydzieł zostało, bo większość z nich jest umieszczona w Londyńskim British Museum.

Nie bacząc na wszystkie wady, uszczerbki na strukturze, ja nadal odwiedzałam Partenon nie patrząc na ceny biletów. Dla mnie to miejsce, to wzgórze, ta budowla było czymś więcej niż zdezelowanymi szczątkami czegoś, co w odległej przeszłości można było nazwać prawdziwym cudem architektury. Siedziałam z dala od tłumów na jednym z kamiennych odłamów. Wpatrywałam się w ludzi bynajmniej ich nie widząc. Tak naprawdę przed oczami przelatywały mi wspomnienia. Gdybym komuś o nich opowiedziała, uszłabym za wariatkę. No bo kto by mi wierzył, iż widziałam, jak stawiano kolumny Partenonu?

Zamknęliby mnie w psychiatryku, ośrodku dla obłąkanych albo innych instytucjach, które miały na celu „uzdrowienie" mózgu mentalnie chorych. Mogłabym stamtąd uciec, ale musiałabym znaleźć sobie nową tożsamość. Co prawda i tak robiłam to raz na jakiś czas, by nie wydało się, iż żyję setki lat. Jestem istotą praktycznie nieśmiertelną. Nie ma czego zazdrościć, jest więcej wad niż zalet tego daru.

W przeszłości można było spędzać czas wśród ludzi, zarówno pod ludzką powłoką jak i boską. Teraz w nowoczesnych czasach, gdybyś objawił się jako Bóstwo zamknęli by cię i poddali nieskończonym testom. Jeżeli byś uciekł, zaczną na ciebie polować, będą szukali technologii, która cię unicestwi i pewnie im się uda. A nawet gdyby, podszywając się za człowieka nie jest dużo łatwiej. Matowe włosy i wyblakłe oczy tylko pomagają wtopić się w tłum innych szarych ludzi. A zawieranie głębszych relacji? Odpada. To może prowadzenie spokojnego życia w jednym miejscu? Nie ma szans. A chociaż życie bez strachu, iż w końcu ktoś odkryje kim albo czym jesteś? Na prawdę, czy choć przez chwilę w to uwierzysz? Trzeba w kółko upewniać się, iż nikt nic nie podejrzewa.

Przede wszystkim dbam o to, by nikt nie zauważył, iż nie jestem człowiekiem. Ważne jest, bym co jakiś czas delikatnie postarzała swój wygląd. Naturalnie robiłam to z umiarem, bo to, iż starzeję się szybciej niż inni jest tak samo podejrzane jak to, iż nie starzeję się wcale. Po dłuższym czasie, jak na przykład co pół wieku aranżuję albo wyjazd z miasta i przeprowadzkę albo swoją śmierć. To drugie jest znacznie bardziej skomplikowane, więc ja raczej wybieram pierwszą opcję.

Naturalnie tak naprawdę nie opuszczam Grecji, ani nawet Aten. Wracam tego samego dnia w innym ciele i znajduję sobie inne lokum. Ktoś mógłby teraz powiedzieć, iż organizowanie czegoś takiego co około pięćdziesiąt lat jest drobnostką, w końcu to szmat czasu. Ale dla istoty nieśmiertelnej, lata mijają jak dni. Nie zdążę się oswoić z nowym mieszkaniem lub domem, a już musze je opuścić. Czułam się dosłownie jak koczownik, który nie osiedli się na stałe, bo ucieka przed zagrożeniem. Cały czas w ruchu.

A co do przyjaźni... No przecież nigdy nie potrafiłam kłamać. A jakbym coś wygadała niewłaściwej osobie? Wtedy... gdybym zaufała złemu człowiekowi... Wolę nawet nie myśleć co by się wtedy stało, chociaż to i tak prześladuje mnie po nocach. Czuję się samotna, ale wiem, iż tak musi by. Po prostu moja historia zakończyła się i... ni był to happy end. A zaczęła się właśnie tutaj, w tym miejscu owianym mistycyzmem. Partenon, to tu się wszystko zaczęło, albo raczej zaczęło się kończyć.

Zawsze byłam inna, nawet wśród bogów, ale nie sądziłam, iż przetrwam tylko ja. Prawda, oni zawsze byli ze sobą skłóceni, ale by... Za każdym razem przebywając tu rozpamiętuję upadek greckich bogów. Wewnętrzne spory, wyniszczanie siebie nawzajem, niezgoda, wszystko doprowadziło do klęski. Olimpu już nie było. Grecja przestała być imperium. Legendarne stworzenia wymarły. Nieśmiertelni zginęli.

Tak, jestem nostalgiczną paranoiczką, ale kiedyś to nie tak mnie opisywano. Zostałam swoim cieniem, przez to co przeżyłam, nie byłam tą samą osobą. Zatraciłam siebie, skupiona tylko na przetrwaniu, pogrążona w strachu. Wiem o tym, mam tego świadomość. Podobno to właśnie pierwszy krok do poprawy, ale wieki minęły i nic się nie zmienia.

Nie wiem, gdzie zrobiłam błąd, co mogłabym zrobić, by do tego nie dopuścić. Musiało być coś co zmieniłoby losy świata. Tylko co?

•°★°•

Stałam na wzgórzu koło mężczyzny, mojego męża. Oczy mu lśniły. Słuchał z uwagą o zleceniu jakie miał wykonać. Był architektem, planował budowle, które potem były podziwiane i wywyższane nad inne. Tym razem poproszono go o budowę świątyni, najwspanialszej, takiej jakiej świat jeszcze nie widział.

Tu, na tym wzgórzu miał powstać budynek poświęcony bogom, który miał zapierać dech w piersiach. To miało być dzieło nas dziełami, miało przewyższać wszystkie inne kunsztem, wielkością i wytrzymałością. Miało być idealne, a nawet lepsze niż jest to fizycznie możliwe...

Chwila, chwila, ale co ja tam robiłam? Dlaczego kobieta stała sobie na przyszłym placu budowy? To była zachcianka mojego męża architekta. Nie mogłam powiedzieć, iż to było szczęśliwe małżeństwo, zupełnie brakowało uczucia, które zwą miłością. Jeżeli już miałam naszą relację jakoś nazwać pokusiłabym się bardziej o użycie słowa „przyjaciele" na ile można mówić o przyjaźni między mężczyzną i kobietą w ówczesnych czasach Grecji. Nie bacząc na przeciwności, wzięliśmy ślub na łasce bogów z woli naszych rodzicieli. Od tamtego dnia minęło trzynaście lat. Nie mieliśmy dzieci, chociaż inne pary w naszym wieku już dawno miały nawet kilkoro. Może któreś z nas jest bezpłodne?

Może z tego powodu mój mąż mnie wszędzie ze sobą zabierał. Zwykle małżonki zostawały w domostwie i zajmowały się uczeniem córek, podczas gdy ich mężowie wybierali się z synami, by pokazać im na czym polega życie. Mój partner zabierając mnie wszędzie pokazywał, iż nie jest samotnym i bezdzietnym kawalerem. Nieprzerwanie niejedno miejsce było dla mnie jako kobiety niedostępne. Wszystkie posiedzenia, rady, zgromadzenia ludowe. W takich przypadkach miałam zaczekać przed budynkiem.

Nie ukrywałam tego, iż taki tryb życia był męczący. Życie jako ozdóbka, która ma nic nie mówić i tylko wyglądać, nie był przyjemny, ale dzięki temu zyskiwałam informacje. Miałam dostęp do wiedzy i ludzi, o których zwykłe kobiety nie miały pojęcia. Wątpiłam, czy którakolwiek słyszała o szczegółach wojny perskiej. A ja owszem. Znosiłam to wszystko w zamian za te informacje.

Wiedza była ważna dla każdego ateńczyka, w końcu to polis zyskało nazwę od bogini mądrości. To tu rozwijali się uczeni: filozofowie, matematycy, stratedzy, wynalazcy i przede wszystkim architekci. Ja nie chciałam odstawać od tej mody, chociaż kobiecie nie przystało zajmować się tymi sprawami. Ucząc się zaczynałam się wyróżniać. Nieczęsto zabierałam głos, ogółem rzadko rozmawiałam. Zawsze byłam typem słuchacza, ale gdy już mi się zdarzyło coś powiedzieć nieraz otrzymywałam burkliwe odpowiedzi: „Nauka nie jest dla kobiet", dla przykładu.

Z tych powodów, mogłam stwierdzić, iż byłam jedną z bardziej rozwiniętych i wykształconych kobiet.. przynajmniej w owych czasach.

— Iktinosie1 — mówił mężczyzna o brązowych, kręconych włosach i grubej puchatej bodzie. Jego czaszka była nieco zniekształcona, jakby wydłużona. Najbardziej charakterystyczna cechą jego wyglądu była puchata broda, która trzęsła się wraz z ruchem jego szczęk — pewnie słyszałeś o pokoju Kallisa2. Ustaliliśmy ugodę — zrobił krótką pauzę, by spojrzeć na ruiny

— Mieliśmy nie odbudowywać tych świątyń Iktinosie, ale teraz uzyskaliśmy zgodę. Chcę, byś ponownie zaprojektował i nadzorował budowę Hekatompedona3 wraz z Kallikratesem4, naturalnie. Rozmawiałem też z Fidiaszem5, zgodził się rozpocząć rzeźbienie kolejnych posągów, by udekorować nimi budowlę. Będziecie z góry sfinansowani. Sam plan nie powinien odbiegać od pierwowzoru, powinniście tylko uwzględnić to co zostało z poprzedniej świątyni — przerwał na moment, by zerknąć na oblicze mojego małżonka, który zmarszczył brwi, choć błysk z jego oczu nie zniknął. Zapatrzył się na pola obsypane szczątkami jego dawnego projektu.

Persowie najechali nas trzydzieści trzy lata wcześniej i wygraliśmy. Dzięki Militadesowi6, który poprowadził nasze wojska pod Maratonem i wytrwałemu Filippidesowi7, który ostrzegł w porę Ateny przed atakiem, opóźniliśmy nieuniknione o dziesięć lat.

Niestety, w tym czasie na tronie perskim zawitał Dariusz8, który poświęcił tą dekadę na przygotowywania do wojny z nami. My też się przygotowaliśmy tworząc koalicję polis, na której czele stała Sparta9. Tym razem przegraliśmy, chociaż nadal podziwiałam odwagę Leonidosa10 i spartian, który polegli w bitwie pod Termopilami11. Wszyscy Ateńczycy włącznie ze mną i moim mężem uciekliśmy z miasta. To były dla nas czarne dni.

Ateny zostały przejęte, a Akropol jako wzgórze pełne fortec było ważnym punktem strategicznym, z tego powodu został doszczętnie zniszczony. Wszystkie świątynie i posągi wraz z ledwo zaczętym Hekatompedonem, zostały zrównane z ziemią. Naturalnie odbiliśmy te ziemie i oddaliśmy persom z nawiązką, ale traktat pokojowy zabraniał odbudowywać świątyń zniszczonych w wyniku najazdu.

— Skąd mamy na to pieniądze? — zapytał mój mąż. To chyba jedna z cech która sobie u niego chwaliłam. Nie był naiwny. Nasze polis zostało ograbione ze wszystkich pieniędzy. Nic się nie zachowało. Nie jedna budowla była nadszarpnięta, rzeczywiście dopiero odbudowaliśmy najważniejsze struktury, choć i tak zniszczeń było dużo, a zajmujemy się tworzeniem bogatych pałaców, gdy ludzie nie mają domów?

—Zażądaliśmy Kontrybucji12 — wypalił zapewne mając nadzieję, iż

jeśli powie to szybciej, te słowa nie zabolą tak bardzo. Widział niezrozumienie na obliczu Ikinosa, więc westchnął i wyjaśnił — Od Związku Morskiego — była to nazwa dla powojennej greckiej koalicji. Sparta co prawda się wycofała, więc to Ateny stały się liderem polis. Mało na ten temat wiedziałam. O tym rozmawiano na zgromadzeniach ludowych, gdzie jak mówiłam, nie miałam wstępu. Mało też mówiono o tym publicznie, więc moja wiedza na ten temat była ograniczona, ale najwyraźniej mój mąż wiedział o czym mowa.

— A czy składki Związku Morskiego nie miały być przeznaczone na cele obronne Grecji? — podpytał zdziwiony. Faktycznie wśród ludzi chodziły pogłoski o zmuszaniu innych polis do płacenia, chociaż te chciały się wycofać. Krążyły szeptem przekazywane informacje o gromadzących się wokół Sparty państw. Szumnie wietrzono wojnę.

— Iktinosie, wiesz, jak jest. To my najbardziej ucierpieliśmy na tych wojnach i mieliśmy duży w jej wkład... nasz majątek został przejęty... nie mamy z czego żyć... Mamy prawo zażądać e... odszkodowania — mówił mężczyzna tonem jakby się bronił ostatnimi argumentami. Na jego obliczu łatwo było wyczytać zmieszanie, a ja już widziałam prawdę kryjącą się w jego oczach.

— Peyklesie13 , to jest... — zaczął mój mąż, ale brutalnie mu przerwano. W końcu postanowił sprzeciwić się najbardziej wpływowemu człowiekowi ówczesnych czasów. Czego się spodziewał? Iż polityk i strateg, który tak wiele dał Atenom, da sobie wytykać błędy? To nie mogło się udać.

— Dostajesz pieniądze i albo je bierzesz i projektujesz Hekatompedon, albo ty wraz z twoją żoną zostajecie gladiatorami. Wybieraj — zmienił ton głosu na ostry i stłumił tym próbę protestu — To jak?

— Zgadzam się, zaprojektuję Świątynię Ateny.

★°•———————————————•°★

Iktinosie1 — Iktinos był antycznym architektem, który zaprojektował m.in. Partenon, ale również wiele innych budowli. Nie wiem, czy miał żonę, jaki miał charakter i jak wyglądał, więc tutaj zadziałała moja wyobraźnia.

pokoju Kallisa2 —pokój zawarty między grekami i persami. Jedyne co więcej o tym wiem, to fakt, że dzięki temu mogli odbudować zniszczone w drugiej wojnie świątynie, bo wcześniej nie mogli.

Hekatompedona3— oznacza stustopniowy czy jakoś tak i był roboczą nazwą dla Partenonu. Czyli zanim nadano nazwę Partenon, kiedy nie było jakiegoś dokładnego określenia na budowlę, używali właśnie nazwy Hekatompedon.

Kallikratesem4 — Kallikretes to drugi architekt Partenonu, zaprojektował tez świątynie Nike i parę innych budowli.

Fidiaszem5 — Fidiasz był antycznym rzeźbiarzem. Miał dużo różnych posągów, ale nie będę tu wymieniała ich nazw.

Militadesowi6 — ogółem... to gościu, który dowodził wojskami w bitwie pod Maratonem, nie jest ważną postacią.

Filippidesowi7 — poseł, który przebiegł te nasze 42 kilometry i zmarł po przekazaniu wyniku bitwy i nadciagających wojsk do Aten. To przez niego (lub dzięki niemu) mamy tradycje biegania maratonu.

Dariusz8 — A to jakiś gostek, on po prostu zasiadał na tronie persów.

Sparta9 — ogólikiem, to inne polis, to była dosłownie maszyna do tworzenia wojowników... zagłębiła bym się bardziej w temat, ale nie o to tu chodzi.

Leonidosa10 — to był chyba król/dowódca wojsk spartańskich, no i zginął w bitwie pod Termopilami (patrz niżej).

bitwie pod Termopilami11 — więc to była bitwa, w której zginęło wiele (300) spartian, którzy walczyli do ostatniego przeciwko o wiele liczniejszym persom. Polecam sobie poczytać o tym albo obejrzeć film (bo jest), mega ciekawe.

Kontrybucji12 — jest to odszkodowanie za wojnę

Peyklesie13 — no... to jest ważna postać. Był strategiem (to ważne stanowisko w Atenach) i ogółem ważna osobistością. Finansował rozwój sztuki i nauki, również rozpoczął odbudowę Partenonu.

•°★°•

2723 słowa, a to dopiero połowa, przynajmniej teoretycznie...

Praca konkursowa dla @ZuziaKoliberek dziś wstawiam pierwszą część, a do pierwszego października pojawi się druga, chciałam po prostu coś wstawić dziś jak obiecałam.

W sumie... to tutaj właśnie robiłam największy reserch, nigdy nie robiłam większego, plus te archaizmy... mam nadzieję, że było czytelne. No i ten... Mnie tez się to ciężko pisało. Wattpad nie przyjął mi moich pięknych przypisów w indeksie górnym, wiec musi zostać tak... Tez mam nadzieje, ze nie utrudnia czytania.

Dajcie znać co myślicie i jak wam się podoba, bo pierwszy raz pisze w takim stylu.

Do następnego!

~Puchonka05 26.09.2024 r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top