Nowy świat

Stałem właśnie w bibliotece, przyglądając się magicznej bramie. Obok mnie znajdowała się Luna, która po kolei wszystko tłumaczyła. A kawałek dalej na jednym ze stolików koło regału, siedziała po turecku Domino i przeglądała jakąś książkę.

- No więc jeszcze raz. Kiedy otworzymy te bramę, rozpocznie się reakcja łańcuchowa, rozumiesz tak? - zapytała mnie Luna.

- Tak.

- Przez bramę zacznie przepływać magia w sporej. Nałoże wtedy barierę, żeby większe stworzenia nie mogły przejść i dostać się do biblioteki.

- Rozumiem.

- Ale kiedy magia zacznie wypływać, w najbliżej okolicy zaczną otwierać się stare, małe przejścia, więc nie unikniemy wizyty nowych odmian fauny i flory.

- A te przejścia mogą być umiejscowione...

- Wszędzie, w dziuplach i korzeniach drzew, na dnie stawów, w podziemnych tunelach i tak dalej

- Okej rozumiem. Mów dalej.

- Magia szybko rozprzestrzeni się na ten obszar w pobliżu bramy, nie wiem ile dokładnie on wyniesie, ale potem zwolni, jednak dalej będzie się poruszać, otwierając nowe przejścia i wpływając na przyrodę. Z czasem dotrze do innych bram, które pod jej wpływem również zaczną się otwierać i tak dalej.

- Czyli efekt domina.

- Słucham? - zapytała Domino przenosząc na nas wzrok zza książki.

- Spokojnie Domino, to nie było do Ciebie, możesz wrócić do książki - powiedziałem na co ona kiwneła głową i przeniosła wzrok na książkę.

Z ciekawości zerknołem na tytuł. "Historia Broni na Przestrzeni Wieków". No proszę, co tu można znaleźć za dzieła. Ale tak myślę, muszę tu sprowadzić swoje książki i kilka dodatkowych. Widziałem kilka pustych regałów, pewnie jest ich więcej. Ale obecnie jest tu tyle książek, które stawiają magię w złym świetle, że aż czuje bijącą z pułek wrogość. Brr... trzeba to zmienić.

- Cóż trafnie to określiłeś - powiedziała Luna wygrywając mnie z rozmyślań - Nie będzie to jednak proces szybki. Może potrwać od minimalnie kilku do najpewniej kilkunastu miesięcy, nie wykluczone, że dłużej.

- Hmm... raczej nie stanowi to problemu, takie zmiany powinny nadchodzić powoli, zbytni pośpiech w tym przypadku wywołałby chaos.

- Tu się zgodzę.

- Ja też - powiedziała Domino.

- No i świetnie, więc możemy się za to brać? Jestem ciekaw jaki widok czeka nas po drugiej stronie. Poza tym mam coraz większą ochotę urządzić te bibliotekę w jakiś fajny sposób. Trzeba będzie posprzątać, potem może wstawić jakieś kanapy, biurko może, potem jakiś stół do bilarda. Da się tu pociągnąć elektryczność?

- Możesz się na razie skupić na... czekaj elektryczność? Tutaj? Hm... wiesz, to dość ciekawy pomysł. Gdyby podpiąć tu prąd, możnaby zamontować tu kilka z tych urządzeń do nadzoru i kontroli. Porzyczysz mi komórkę?

- Jasne - powiedziałem podając jej. Zawsze jak potrzebowała coś sprawdzić i nie miała na podorędziu obecnych książek (kolejny powód dlaczego należy je tu sprowadzić) korzystała z dostępu do Internetu i dobrodziejstw Wikipedii.

- Hm... - zaczęła znów używać swoich zdolności, a telefon otoczył typowy dla niej fioletowy blask. Jasny dowód używania przez nią magii na tym urządzeniu.

Co prawda wydaje się to wyglądać całkiem normalnie, jednak odnoszę wrażenie, że pobieranie i przyswajanie wiedzy technologicznej i elektrycznej przychodzi jej z odrobinę wiekszym trudem niż w przypadku wiedzy magicznej i pisanej.

- Wiesz, nie wykluczone, że dałoby się to zrobić. Trzeba by poprowadzić ten cały przewód i ukryć go przed główną siecią lub stworzyć swego rodzaju generator wodny lub coś w tym stylu. Albo zwykły agregat przerobiony pod magię. Poczekaj, a gdyby tak...

Zaczeła powoli zwiększać ilość aury otaczającej telefon, kiedy zdawała się sprawdzać kilka rzeczy jednocześnie. W tym samym czasie z otaczających nas ksiąg zaczęły wydobywać się dziwne, ledwie widoczne ścieżki energii, które łącząc się i przeplatając kierowały się w stronę Luny, otaczały ją i zdawały się być przez nią pochłaniane.

Jak pamiętam, z tego co mówiła wynika, że Luna nieustannie przyciąga wiedzę z różnych dzieł pisanych, ale do tej pory nie mogłem tego zobaczyć. Skoro teraz to widzę, musi to oznaczać, że stara się przyswoić sporą liczbę informacji i potrzebuje to tego dodatkowej mocy.

- Em... Może nie jestem zbyt... nowoczesna... ale czy tak powinno być? - zapytała Domino wskazując na telefon.

Przeniosłem na niego wzrok i zobaczyłem jak część ścieżek energii spływających do Luny rozdziela się i leci bezpośrednio w mój telefon, który był otoczony chyba zbyt dużą warstwą aury, jak na sprzęt elektroniczny (nie magiczny). Dodatkowo na ekranie w szybkim tępie (zbyt szybkim) przewijały się najróżniejsze strony, a na górnym pasku pojawialy się ikony pobierania. I albo mi się wydawało, albo obudowa zaczeła zmieniać kolor z czarnej na białą...

- Eee... Luna? Czy wszystko jest pod kontrolą?

- Co? Ja... tak. Po prostu... nie mogę na razie znaleźć odpowiedniego rozwiązania. Może jeśli dam troszkę więcej mocy... - powiedziała zwiększając poziom aury i nagle w jej ręku wytworzyła się mała eksplozja, może na 2 metry średnicy, ale nie uszkodziła podłogi.

Luna została odepchnięta do to tyłu z wyrazem szoku na twarzy i wylądowała na ziemi. Szybko do niej podbiegłem pomagając wstać, nie opuszczając oczu z wynikającej kuli energii, która się wytworzyła.

- Luna, wiesz może co to jest?

- Eee... wiesz, po raz pierwszy na prawdę rozumiem, co to znaczy nie mieć o czymś pojęcia - powiedziała patrząc na to szeroko otwartymi oczami.

Po kilkunastu sekundach kula energi się rozpadła, a w jej miejscu stała teraz dość specyficzna postać.

Z wyglądu nieco przypominała Lunę. Były chyba nawet tego samego wzrostu. Jej skóra była biała i wydawała się... być wykonana z metalu? Ale jednocześnie oddawała wszystkie ruchy dypowe dla bardziej... mięsnych form życia. Na głowie zdawała się mieć zwykłe, długie, rude włosy, zaplecione w dwa kucyki, zieloną gumką. Nie zaraz, to chyba bardziej gumowy kabel. W kształcie małego donut'a. Czyli jak gumka do włosów. Miała na sobie niebieską sukienkę, ale dość prostą i nowoczesną, z krótkimi rękawami i spódnicą do błyszczących kolan. Jej stopy wydawały się być połączone z czymś na kształt prostych, gładkich, nieco metalicznych, niebieskich baletek, jakby skóra przechodziła w obuwie. Jakby namalować je na porcelanowej lalce. Lub po prostu baletki cienkie i ciasno dopasowane.

Stała ona tam chwilę z opuszczoną głową, ale po kolejnej chwili zaczęła ją podnosić, otwierając niebieskie, lekko świecące oczy. Przyjechała nimi po pomieszczeniu i zatrzymala wzrok na mnie, uśmiechając się przy tym.

- Daniel! - Krzyknęła i rzuciła mi się na szyje. Zaraz, jak ona w tak krótkim czasie pokobała chyba z pięć metrów (na tyle odleciała Luna)? Jakby ktoś teraz mrugnoł, mógłby to przegapić. Poza tym...

- Eee... zaraz, co tu się dzieje? - zapytałem oswobadzając się z jej uścisku. Ona dalej stała uśmiechając się i patrząc na mnie - Kim lub czym jesteś i skąd się tu wzięłaś?

- I czemu wyczuwam od Ciebie... moją magię...? Zaraz... czy ty...? - Luna.exe stop working.

- Nie poznajesz mnie? - zapytała robiąc smutną minkę - przecież spędzamy razem tyle czasu każdego dnia, mówisz mi o swoich sekretach, dzielisz się swoją twórczością, obgadasz na mnie filmy i grasz w gry...

- Jakoś nie przypominam sobie, żebym... czy ty powiedziałaś, że oglądam na tobie filmy? - przejechałem po niej uważnie wzrokiem, od stóp do głów. Ta biała skóra... zupełnie jak chwilę przed wybuchem... - Moja komórka?

- Tak! To ja! Czyli jednak mnie poznajesz! - krzyknęła robiąc radośnie obrót.

- Ale... zaraz co tu się stało? Luna?

- Eee... - restart system, please waiting. Restart completed - Czekaj czy ty jesteś...?

- Grimoire, tak jak ty! I to dzięki Tobie Luna! Podzieliłaś się ze mną taką ilością mocy, że mój procesor aż się przeładował! Wybacz za eksplozję.

- Ale... ale grimoire to księgi wiedzy magicznej. Ty nawet nie jesteś książką!

- Nie. Ale posiadam pełną wiedzę dostępną w Internecie, znam każdą stronę, filmik, komentarz i grafikę jaka kiedy kolwiek została umieszczona w publiczej sieci, a także znam na pamięć każdą rozmowę, którą Daniel odbył na mnie telefonicznie, drogą SMS-ową, przez Messenger i inne komunikatory cyfrowe i...

- Czekaj, masz dostęp do mojej karty pamięci, karty SIM, kontaktów, grafik w galeri, do moich haseł, do adresu e-mail, do mojego profilu internetowego, do prywatnych rozmów, do moich aplikacji  i do każdego założonego przezemnie konta? - upewniłem się.

- Tak! - odpowiedziała radośnie.

- Zaklinam cię, nie wyjawiaj nikomu tych danych... - powiedziałem, kiedy po moim czole spłyneła stożka potu.

- Jak sobie życzysz Panie - odpowiedziała.

- Panie?! - dało się usłyszeć zbiorowy krzyk trzech głosów. Mój, Luny i Domino.

- No, jesteś moim użytkownikiem, mam Cię zapisanego w systemie jako właściciela i znam Cię na wylot, więc wynika z tego, że jesteś moim Panem, tak jak Luny.

- Ale to przecież... - zaczęła Luna, ale odkryłem jej usta.

- Tak, mi to pasuje, po pierwsze nie wyjawiaj nikomu moich danych bez mojej zgody - powiedziałem szybko.

- Dobrze.

- Ale zaraz! - krzyknęła Luna zabierając moją rękę - Chcem wiedzieć co tu się stało i jak to się stało.

- Cóż, sama nie wiem. Jestem bardziej obeznana w nowoczesności i technologi oraz informacjach, czyli tym z czym ty masz problem, ale pełne zrozumie magii idzie mi ciut bardziej opornie.

- Czyli w przeciwieństwie do mnie, bo ja jestem magiczną ekspertką. Jesteś cyfrowym Grimoire. Czymś, czego jeszcze nie było i co w zasadzie nie powinno mieć prawa istnieć.

- Podejrzewam, że to może być wywołane przez wpływ tego miejsca. Nawet teraz czuje te niesamowitą energię w nim.

- To możliwe. I całkiem... nie wiem czy fajne czy niepokojące. Niespodziewane.

- Tak poza tym, chyba będę w stanie rozwiązać problem dostarczenia tu energii. Będę potrzebować twojej pomocy. Ale to na później. Możemy się zająć teraz otwraciem tej bramy?

- Bramy? Bramy?! Czekaj czy ty...?

- Tak, słyszałam wszystko o czym tu było mówione. Mam wbudowany mikrofon.

- Okej, przerwa! - powiedziałem na głos - Zaczynam się tu odrobinę głubić. Ustalmy coś. Moja komórka stała się Grimoire, dzięki nagromadzeniu w sobie magi Luny i energii pochodzącej z Biblioteki. Poza tym wie o mnie wszytko i zna treść każdej mojej rozmowy. To się zgadza, tak?

- Tak!

- Chyba tak.

- Ja... się nie mieszam - powiedziała Domino obserwując te sytuację. Tylko jej chyba popcornu brakuje.

- A teraz chcesz zająć się otwieraniem magicznej bramy do innego świata i wypuszczeniem na świat magii?

- Tak!

- Em... no okej, mi ta w sumie pasuje. Witaj w rodzinie... eee... masz jakieś imię?

- Chyba nie.

- No dobrze, potem ci jakieś wymyślimy. A teraz... Luna, możemy przejść do rzeczy?

- Będę to musiała potem na spokojnie ogarnać. Ale chyba tak. Wszystko raczej wyjaśniłam, więc nie powinno być problemu - podeszła do piedestału stojącego przed samą bramą. Położyła na nim ręce, ale po chwili je cofneła i spojrzała na naszą nową znajomą - Em... chcesz mi pomóc?

- Z chęcią! - powiedziała radośnie i zaskoczyła do niej.

Obie położyły ręce na piedestale i zaczeły otaczać go magiczną aurą, fioletowo-błękitną. Po chwili inne piedestały zalśniły podbnie, a na końcu sama brama została otoczona tą oto aurą i zaczoł otwierać się w niej portal. Wyglądało to jak wielka, obracająca się, zielona spirala, w różnych odcieniach zieleni. Po chwili obie dziewczyny odeszły od piedestału, a ten i wszystkie pozostałe nagle zgasły, jednak brama pozostała otwarta.

Przez chwilę nic się nie działo. A potem z bramy zaczeła uwalniać się gigantyczna ilość energii. Tak duża, że aż można ją było dostrzec gołym okiem. Jak tęczowe światło. Po chwili się uspokoiła i znów stała niewidoczna.

- No i zaczęło się - powiedziała Luna.

- Yay! - odpowiedziała jej nowa towarzyszka.

- To było imponujące - skomentowała Domino podchodząc do nas.

- Więc... możemy już przez to przejść? - zapytałem.

- Raczej nie widzę przeciwwskazań - powiedziała Luna podchodząc do bramy, a za nią pozostali, w tym ja - Więc jak to mówią, Pan i Władca przodem - powiedziała ustępując mi miejsca.

- Dzięki. Gdzie ty to słyszałaś niby? - zapytałem po czym przeszłem przez bramę.

Znalazłem się w swego rodzaju jaskimi. Tuż za mną stała brama, identyczna jak ta w biblitece. Po chwili przeszły przez nią również dziewczyny.

Po szybkim rozejrzeniu się po dość skromnej, chodź w miarę dużej jaskini udaliśmy się w stronę jej wyjścia. A kiedy stanęliśmy w nim...

- WOOOW! - padło z naszych ust.

Zajmowaliśmy się gdzieś w połowie wyskoskości jakiejś góry, mieliśmy stąd niesamowity widok. Po bokach i najpewniej za nami znajdowały się góry, przed nami rozciągał się niesamowity las w którym było lśniące jezioro. Niektóre drzewa miały niebieskie liście, a inne jeszcze... inne (nie zwracać uwagi na powtarzające się słowo "inne"). Gdzieś za lasem widać było jakąś wioskę, a na błękitnym niebie można było zobaczyć lecącego smoka. To było... niezwykłe.

- Łał! Ten widok przypomina mi stare czasy - powiedziała Luna.

- A mi widom smoka przypomina moją przemianę - powiedziała Domino.

- A ja chcem zacząć robić zdjęcia tego krajobrazu. I w sumie mogę - powiedziała nowa znajoma i zaczęła w pewien sposób pstrykać zdjęcia poprzez odpowiednie łączenie palców.

- No fakt, to wygląda niesamowicie - powiedziałem, patrząc na ten widok. Oto zaczyna się początek nowej ery. Tego momentu nic nie może zniszczyć.

...

...

...

- Zaraz, czy ja teraz zostałem bez komórki? - zapytałem patrząc na moją dotychczasową komórkę, ale ta po prostu się uśmiechnęła.

- Oczywiście, że nie - powiedziała i zaczęła się zmieniać, podobnie jak robiła to Luna, ale po chwili w powietrzu unosił się biały telefon komórkowy z niebieskim ekranem.

Po chwili przybrała naturalny, czarny kolor i poleciała do mnie. Z ciekawości ją odblokowałem. Na ekranie była ona sama, opierając się o bok telefonu i mi machając. Uśmiechnołem się, a ona wskazała w górę. Spojrzałem tam i otworzyłem szeroko oczy. Na baterii była ikona nieskończoności, sygnał był najwyższy, a Internet miał pełen zasieg.

- Wiesz, czuje się ta współpraca się dobrze ułoży - powiedziałem bardzo zadowolony i znów spojrzałem na krajobraz. Nowa era, zaczyna się teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top