Pan Przytulanek
- Mamo w szafie jest potwór - powiedziała mała dziewczynka w różowej piżamce, przytulając się do białego pluszowego królika.
- Spokojnie Kochanie, nikogo tu nie ma widzisz? - uspokajała ją jej mama otwierając drzwi szafy - Kładź się już do łóżka. Pora spać.
- Ale on tam jest, pojawia się kiedy jest ciemno, a Ciebie ani taty nie ma w pokoju - powiedziała wchodząc pod kołdrę i zerkając z lękiem na szafę.
- Nie bój się - mama kucneła obok łóżeczka córki - Masz Kicusia, a on Cię na pewno obroni przed wszystkimi potworami.
- Ale Kicuś jest przecież mały i pluszowy, jak on ma mnie bronić przed potworami? One są wielkie i starszne!
- Bez obaw, Pan Przytunalek mu pomoże - zapewniła ją mama z ciepłym uśmiechem.
- Kto? - zapytała dziewczynka przechylając główkę.
- Pan Przytulanek. Jest królem wszystkich pluszaków i toczy wojnę z potworami, które starszą małe dzieci - powiedziała mama pykając córkę w nosek.
- Naprawdę? - zainteresowała się mała.
- Oczywiście - zapewniła ją mama.
- Ale jak on to robi? - dopytywała.
- Bo ma niezwykłe zdolności. Potrafi dawać przytulankom moc do walki z potworami i bronienia dzieci. I zawsze wygrywa - powiedziała biorąc jej króliczka i ustawiając go w zwycięskiej pozie.
- Nie ma kogoś takiego, wymyśliłaś go - zaśmiała się dziewczynka.
- Nieprawda - jej mama zrobiła się poważna - Pan Przytulanek jest prawdziwy. Opowiadała mi o nim już moja babcia, a jej opowiadała to jej babcia. I wielu moich znajomych słyszało o nim.
- No dobrze uwierzę Ci... - zgodziła się dzieczyna ziewając - Dobranoc mamo.
Dziewczynka przytuliła swojego króliczka i zamknęła oczy.
- Dobranoc Skarbeczku - powiedziała jej mama całując ją w czoło i poprawiając jej kołdrę, po czym wyszła z pokoju, kiedy dziewczynka odpływała w odmenty Świata Snów.
Drzwi zostały zamknięte i w pokoju nastała ciemność.
***
Kiedy wszyscy już zasneli, a w domu panowała nieprzenikniona ciemność i głucha cisza, drzwi szafy w pokoju dziecięcym zaczęły się uchylać.
Powoli na wramugę wysunęła się długie pazury, a za nimi chuda, upiornie blada ręką. Ze szpary która powstała między drzwiami szafy łypała parą czerwonych, świecących oczu.
Drzwi otwierały się dalej, aż w całości stanęły otworem, a z szafy wyszła niepokojąca, humanoidalna istota.
Była wysoka, blada i kościście chuda, miała długie pazury u rąk i nieco krótsze u nóg. Ciała istoty nie pokrywał żaden włos, nie licząc kilku pojedyńczych włosków na czupku głowy. Miała całkowiecie czerowne, świecąca się oczy i niekształtne, rozchylone usta. Miała na sobie rozdartą, czarną szatę, przypominającą te, którą noszą Ponurzy Zniwiarze, ale w swoim obecnyn stanie zakrywała tylko klatkę piersiową stworzenia.
Stwór łypał na śpiącą dziewczynkę i powoli ruszył w stronę jej łóżka. Zbliżał się nieubłaganie, krok po kroku, a jedynymi dźwiękami jakie wydawał były jego świszczący oddech i stukot pazurów o podłogę.
Stwór miał jeden cel, chciał usłyszeć płacz dziecka i zobaczyć jego łzy. Chciał pławić się w jego przerażeniu i nasycać dziecięcym strachem. To było wszystko czego pragnął po latach izolacji, zamknięty za granicami Magicznego Wymiaru, aż w końcu udało mu się znaleźć szczelinę.
Kiedy był już na wyciągnięcie swojej długiej, kościstej ręki od łóżka dziewczynki, mały, pluszowy króliczek, do którego się przytulała podniósł się samoistnie do pozycji siedzącej.
Stwór zatrzymał się zdezorientowany.
Królicza maskotka przekręciła głowę, przenosząc spojrzenie na stwora, a z jej pluszowych oczu zaczęły cieknąć strózki krwii, znaczącego jej pluszową główkę.
Stwór przekręcił lekko głowę, patrząc na to z niezrozumieniem.
Nagle dało się słyszeć dźwięk rozgrywanego materiału kiedy w miekscu ust Przytulanki pojawiła się dziura, która zaczęła się poszerzać do rozmiarów przekraczających objętość głowy króliczka, ukazując tuziny rzędów ostrych jak noże zębów, które układając się w kształt koła, wirowąły wokół jamy ustnej jak odwrócone piły mechaniczne, prowadzące w nieprzejrzystą, nieprzeniknioną, ciemną jame, zdającą się prowadzić do brzucha niewinnej z pozoru maskotki, chociaż jej oddalenie od samego początku otworu, sugerowało że prowadzi dużo dalej, niż sięga głową Kicusia.
Stwór zrobił niepewny krok, a następnie zaczął się cofać, kiedy zobaczył jak z policzków przytulanki wyciągają się czarne, smoliste macki i suną przez powietrze w jego stronę.
Nie chcąc ryzykować walki z nieznanym, stwór odwrócił się i ruszył w stronę szafy z której wyszedł, zmierzając obrać inny cel, bez nadmiernego ryzyka.
Już wsuwał ręce w odmęty szafy, kiedy poczuł smoliste macki owijające się wokół jego kostek i ciągnące go w stronę ziejącej paszczy pluszowej zabawki. Zamachnął się szponami planując przeciąć macki i szybko się oddalić, jednak jego największa broń się zwyczajnie od nich odbiła.
Stwór stracił jednak przez to równowagę i padł na ziemie, po której zaczął przesuwać się, będąc ciągnietym w stronę pluszanki. W akcie desperacji próbował wbić pazury w drewnianą podłogę i zatrzymać swoje porwanie. Jednak nie powstrzymało to macek, a zmiast tego zaczął rzeźbić ślady w drewnianej podłodze, które jednak sekundę później same się zasklepiały, jakby coś próbowało ukryć dowody obecności tu Stwora.
Kiedy był już na wyciągnięcie ręki od łóżka, został nagle i gwałtownie uniesiony w powietrze, po czym nastąpiło szarpnięcie i zdał sobie sprawę, że jego nogi są już wciągane w paszcze pluszowego króliczka i nie ma szans się z tego wyrwać.
Minęły go dwie kolejne macki, które uruchomiły jego ręce i tym samym przyśpieszyły jego zgubę, teraz bez oba o zranienie dziewczynki.
Stwór czuł, jak jego dolna połowa jest rozgrywana i cięta prze wirujące rzędy zębów. Jego twarzy minęła twarz spokojnie śpiącej dziewczynki, po czym minęła krawędzie jamy do której był wciągnany, a w jej ślad już szły ręce stwora.
Chwilę później było widać tylko pocięte skrawki jego ręki z kilkoma połamanymi pazurami, tonące w nieprzeniknionej ciemności przełyku zabawki, kiedy otwór zaczął się zrastać i króliczek wrócił do swojej niegroźnej postaci.
Nagle dziewczynka poruszyła się niespokojnie przez sen, co zwróciło uwagę zabawki. Delikatnie wyciągneła pluszową rącze i pogłaskała czoło dziewczynki.
- Już dobrze Zuziu, nie bój się, jestem przy tobie. Ten potwór już Ci nie będzie przeszkadzał - odezwał się delikatnym, miękkim głosem.
Dziewczynka uśmiechnęła się przez sen i mocniej przytuliła zabawkę, która znieruchomiała w jej uścisku, wracając do swojej codzinnej pozycji.
Tymaczasem, na prapecie za oknem siedział grubiutki mężczyzna w czerwonym płaszczyku z kolorowymi łatami, z niebieską muchą na szyki i rudymi, roztarganymi włosami po bokach głowy oraz z zielonym melonikiem na czupku głowy. Jego twarz była przyozdobiona delikatnymi zmarszczkami oraz miał pulchny, różowy nos. Posiadał także czarne spodnie i krótkie nóżki z zielonymi, szpiczastymi butkami. Na dłoniach mial białe rękawiczki, podobne do tych, noszonych przez Myszkę Miki.
- Uwielbiam te robotę - powiedział patrząc z czułością na spiącą słodko dziewczynkę, po czym uniósł się w powietrze i pofrunął po nocnyn niebie, by chronić inne dzieci przed złymi potworami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top