Obóz i codzienność

Będąc w skrytce międzywymiarowej, naciągałem liny i wbijałem śledzie w podłoże, kończąc rozstawianie ostatniego z namiotów.

Tak, dzięki diabelskiej robocie udało mi się zabrać pewną ilość pieniędzy, więc postanowiłem wziąść się za urządzanie skrytki.

Luna nadal pracuje nad połączeniem tej skrytki z moją aurą na poziomie pierwotnego śladu energi, żeby udostępnić do niej dostęp mojemu parostwu, moim chowańcom i sługom, takim jak Lena oraz jak sama to określiła, istostom które będą mogły być ze mną połączona na różnym poziomie lub którym sam takieg dostępu udzielę.

A dlaczego namioty? Pomyślałem sobie, że dobrze by było, gdybyśmy mogli mieć tu w razie czego dodatkową bazę. Co prawda, mamy bibliotekę, ale co by nie mówić o jej zaletach, nadal jest możliwość, że ktoś lub coś może się tam dostać i ją zniszczyć. A do skyrtki międzywymiarowej o wiele trudniej włamać się osobom niepożądanym.

Obecnie mam tu trzy różne namioty. Jeden bardzo duży, w kształcie oktagonu, drugi z trzema pokojami (jeden duży na środku i dwie mniejsze sypialnie po bokach) i trzeci z dwoma pokojami (duży pokój przedni i równie duża sypialnia z tyłu).

Oprócz tego kupiłem parę dmuchanych materacy, koce, krzesła i stoły kempingowe (co prawda mogły być zwykłe, ale nie chciało mi się po kilku sklepach jeździć), maty, 3 lodówki turystyczne i kilka innych dodatków.

A oprócz tego, co wydarzyło się od czasu naszego pobytu w Krainie Sukkubów?

Cóż, zrobiliśmy tam w końcu małe zakupy. Te magiczne kamienie faktycznie okazały się ciekawsze od mikstur miłosnych i właściwie bardziej przypominają szklane kryształy, wypełnione jakimś żywiołem. Kupiliśmy po kilka sztuk Kamieni Ognistych, Kamieni Wodnych, Kamieni Elektrycznych (Piorunowych), Kamieni Powietrznych i Kamieni Ziemnych, jak by te ostatnie nie brzmiały, równie ciekawych jak reszta.

Ich stosy leżały nieco dalej obok pałki Leszego. Baby już postanowiła wykorzystać je do stworzenia nowego rodzaju magicznych generatorów i magicznego kranu. Przepraszam, magicznego źródła. Nie mniej przyda się.

Ann Maria wyglądała na dość zamyśloną po rozmowie z matką, ale odzyskała humor, kiedy wróciliśmy do biblioteki (która, warto wspomnieć, robi jej za tymczasowe lokum).

Co do "artefaktu" od Helli, miałem ochotę go zdjąć i nigdy już nie zakładać, ale Baby przy drobnej pomocy namówiła mnie, żebym go zatrzymał na wszelki wypadek i nie ściągał. Zgodziłem się, bo niestety miała "mocne argumenty".

Oprócz kamieni kupiliśmy też obraz przedstawiający Krainę Sukkubów (spodobał się Domino), kilka mang i książek o samej Krainie i jej ekosystemie (Luna się jednak zdecydowała), jakieś pierdułki, które wpadły nam w oko, a Scylla z własnej inicjatywy kupiła nam rzeźbioną figurę małego, lekko pulchnego sukkuba, jak to mówiła, na szczęście.

Ale to było już jakiś czas temu. Ja się teraz zajmuje obozem w Skrytce, a dziewczyny mają swoje zajęcia. Hm... ciekawe co robią?

***

Gabi pomagała ojcu przy pracy w zabezpieczaniu kopalni. Odkąd została diabłem, stała się najsilniejsza z plemia, co równało się z szacunkiem do niej i jej ojca, chociaż wszyscy wiedzieli, że to nie jest jej pierwotna siła, ale i tak to akceptowali.

- Tutaj tato? - zapytała ustawiając drewnianą belkę pod ścianą w taki sposób, że podpierała sufit.

- Tak, bardzo dobrze. To nowe skrzydło kopalni, więc potrzebujemy tymczasowych zabezpieczeń żeby sprawdzić, czy opłaca się stawiać stałe - Garion tłumaczył drwalom, którzy właśnie przywieźli kłody.

Trolle Goblinie mieli swój własny system prowadzenia kopalń. Kiedy robili nowe tunele, zabezpieczali je tymczasowo i sprawdzali, czy są warte kontynuowania prac.

Jeśli trafili na ślad czegoś wartościowego, stawiali faktyczne zabezpieczenia i rozpoczymali przedłużanie tunelu. Jeśli tunel był nic nie wart, usuwali zabezpieczenia i sprzęd i zasypywali go. Ten system może nie był zbyt skuteczny, ale trwał od pokoleń, więc nie ma mowy o jego zmianie.

Gabi brała kolejne belki (które, warto znaczyć, były sporo większe od niej) i ustawiała je w wyznaczonych miejscach, kiedy nagle zobaczyła coś interesującego.

Od jednej ze ścian odpadł spory kamień i pojawiło się na nim pęknięcie, z którego dało się dojrzeć jasny blask.
Wzięła kamień i poszła z nim do ojca.

- Tato, czy to coś cennego? - zapytała podnosząc kamień w obu rękach.

- Co tam masz córeczko? - zapytał odwracając się do niej i spoglądając co znalazła. Zrobił wielkie oczy, kiedy zobaczył bijacy z kamienia blask i wziął go od córki - Niemożliwe, czy to...

Położył go na jednym z grubych stołów w głównym tunelu, wziął dłuto i młot, a następnie rozłupał kamień na pół. Jego oczom ukazała wewnątrza strona kamienia, który był pusty, ale jego ściany były wyłożone klejnotami.

- To geoda! Mam tunel geodowy. To wspaniałe! - krzyknął podekscytowany, po czym podniósł stojącą obok córkę i ją przytulił - Gabi, właśnie oszczędziłaś nam nieco pracy. Od razu stawiamy tu faktyczne podpory. Idę powiadomić resztę, niech je przygotują, a ty masz teraz przerwę, idź na świeże powietrze. Aha, to dla ciebie - powiedział dając jej połówkę geody.

- Dzięki tato! Odezwała się podekscytowana patrząc na piękne kryształy i pobiegła zanieść je do ich namiotu, a Garion poszedł zorganizować faktyczne podpory do nowego tunelu.

***

Luna korzystając z przerwy między pracami nad skrytką międzywymiarową, a aurą swego Pana, przeglądała Encyklopedie Fauny i Flory Krainy Sukkubów.

Z jednej strony była przerażona tym, jak to ewoluowało, z drugiej był w zafascynowana tym, jak to ewoluowało.

- Jezus Maria, czy to nie przesada? - zapytała sama siebie patrząc na szkic przedstawiający chojnie obdarzoną przez naturę samice zwierzęcia, podobnego do hieny, ale z rządem wyraźnych wypustków na brzuchu i grubym trzonem między tylnymi łapami.

Jeśli dobrze pamięta, naturalnie też żyje gatunek hien, gdzie samica ma ptaszka, ale to co tu widzi przekracza granicę. On sięga jej do brody.

- Ciekawe co by Darwin powiedział o takiej ewolucji... hm... Piesek Harmonijkowy. Harmonijkowy? Zaraz...  samice posiadają męski organ rozrodczy, który w stanie spoczynku jest nie dłuższy od kciuka i umożliwia wejście w siebie jednolitej długości członkowi samca. Jednak pod wpływem podniecenia, potrafii wydłużyć się na imponującą długość ponad jednego metra... że niby co...? Często przerywa to stosunek między osobnikami... rodzenie młodych jest sporym wyzwaniem, jednak powoduje u samicy silny or... koniec przerwy.

Luna szybko zamknęła książkę i wróciła do pracy, mimo, że jej przerwa powinna trwać jeszcze ponad pół godziny.

***

Ann Maria wykorzystała dzień wolny od jej nowej diabelskiej roboty i skoczyła do ludzkiego miasta. Oczywiście kazano jej ukryć skrzydła i ogon, co zrobiła za pomocą prostego zaklęcia kamuflującego. Bardziej jednak bolało ją to, że zmuszono ją do założenia ubrań zakrywających ciało.

Tak więc miał na sobie tymczasowo czarne spodnie dresowe, różową bluzkę dresową z kapturem, niebieskie trapki i dostała pieniądze na zakup ubrań bardziej pasujących do jej stylu, bo takich pod ręką nie mieli.

Problem w tym, że nie żadne ubrania nie były w jej stylu, oprócz bielizny. Sukkuby mają delikatną, wrażliwą skórę, a te najładniejsze ciuszki były ze sztucznych, nie oddychających materiałów, albo były przyciasne i bardzo się ocierały. Przeszukała połowę sklepów w galeri, a teraz siedziała zrezygnowana na najwyższym piętrze i podjadała jedzenie, które zamówiła w tym całym Mc'Donaldzie.

Nagle ktoś się do niej przysiadł.

- Co taka ładna twarzyczka robi tu całkiem sama i to w takim nie pasującym stroju - zapytał jej.

Podniosła głowę i zobaczyła umięśniowego bruneta posyłającego jej pewny siebie uśmiech bialutkich zębów.

- Czekam, aż ktoś mnie z niego uwolni - powiedziała zaczynając swoją grę.

- Uwolni mówisz? Cóż za odpowiedzialne zadanie. Chyba byłbym gotów się go podjąć - powiedział zadowolony.

- Ale pytanie czy jesteś odpowedni - stwierdziła wkładając frytkę do ust.

- A chcesz się przekonać? - zapytał przesuwając jej ręką po udzie.

- Mmm... co proponujesz? - zapytała śląc mu konkretne spojrzenie.

- Mieszkam niedaleko, ale jeśli chcesz szybko uwolnić się z tych dresów, możemy pójść do łazienki na dolnym piętrze - zasugerował jej.

- Kuszące... - powiedziała Ann Maria wyobrażając sobie siebie z tym chłopakiem w łazience, na jednej muszli, przyciśnietych do siebie... i nagle cały zapał z niej uleciał. Nie tego chciała - Kuszące, ale muszę odmówić - powiedziała wstając.

Wzięła swoje jedzenie w rękę i odeszła zostawiając zdezorientowanego brązowowłosego przy stoliku. Gdzieś w pobliżu rozległy się śmiechy i słowa "gratulacji" skierowana do przystojniaczka.

Ann Maria jednak tego nie słuchała, zastanawiając się nad tym co właśnie zrobiła. Jak mógła spławić takie ciasteczko, które właściwe miała już w garści i wystarczyło złożyć je do ust, by poczuć jego smak. Kiedy sobie to zaktualizowała, miała wrażenie, jakby ciasteczko było otrute i jeszcze bardziej się zniechęciła. Co się z nią działo?

Musi zjeść spokojnie w jakimś cichym miejscu i spróbuje jeszcze poprzeglądać sklepy, ale jakoś czuła, że ten dzień jej uciekł. Szkoda, serio miała ochotę na tego blondynka. Zaraz, blondynka? Na bruneta. Myślała o brunecie. Czy nie?

- Ech, nie da się myśleć w tym tłoku - powiedziała idąc w stronę wyjścia z galeri.

***

Baby przeglądała Internet. Szukała wpływów uwolnienia magii na świat. Pod koniec miesiąca miała omówić wszystkie nowości. Poza tym przeglądała portale randkowe.

Nie chodziło jej o to, że szukała kogoś dla siebie, ale bardziej zaciekawiło ją znalezienia kogoś dla innych. Po wizycie w Krainie Sukkubów miała wrażenie, że to może być zabawne, dobieranie ludzi w pary.

Nawet jeśli nie chodziło o jej Pana i ich grupę, bo tu miała swoje zdanie na ten temat, to zaczęła dopasowywać do siebie kąta innych użytkowników takich portali, a nawet użytkowników między różnymi portalami randkowymi.

Kilku nawet postarała się nakierować na siebie na wzajem i zamierzała obserwować aktywność na ich kontach w najbliższym czasie.

Jak tak dalej pójdzie, przypiszą jej łatkę swatki. Ale chyba nie będzie jej to przeszkadzać, wydaje się zabawne. Zobaczymy czy z czasem jej pasja się rozwinie czy to tylko chwilowy etap.

***

Domino korzystając z okazji poszła biegać. Miała na sobie kaptur i szalik, żeby jak najlepiej ukryć swoje niepokojące dla ludzi oblicze.

Lubiła jogging i inne aktywności. Większość może powiedzieć, że to jej nie potrzebne, bo i tak w ewentualnej walce służy ona jako broń, więc nie potrzeba jej dobrej kondycji.

Ona jednak była zdania, że w zdrowym ciele, zdrowy duch, a im lepszą ma kondycję, tym lepiej może służyć w walce i tym mniejsza szansa, że się złamie.

Biegała luźno wydeptaną ścieżką wokół lasu, mając nadzieję, że na nikogo nie wpadnie, a w razie czego będzie mogła wbiec między drzewa.

Jej tępo było równe, oddech stabilny, a cel jasno wyznaczony. Lata praktyki ułatwiały jej pokonywanie długich dystansów bez śladów zmęczenia.

Teraz pokonywała odcinek obok ulicy, gdzie przyjeżdżało kilka samochodów, od czasu do czasu. Było widno, więc nie martwiła się, że ktoś może spróbować jej coś zrobić (chociaż łatwo by się mogła obronić) i jedyne co musiała, to zakrywać twarz.

S

łuchała ćwierkania ptaków, cieszyła się lekkim wiaterkiem na twarzy i zapachami lasu. Gdzieś między drzewami mignął jej machający Leszy, więc odmachała mu, wiedząc, że i tak to zobaczy.

Przypomniało jej się, jak za młodu chodziła po swojej ojczystej Japonii i zdarzało jej się widzieć yokai między drzewami. Wtedy była przerażona i uciekała, teraz te wspominania powodowały jej zawstydzenie.

Ech... musi namówić swojego obecnego Pana na podróż do Japonii. Chciałaby zobaczyć jak zmieniła się jej ojczyzna.

Ale teraz musi dokończyć bieg. Zwolniła od tych myśli.

***

Lena właśnie robiła 45 kółko wokół sali treningowej, patrząc jak reszta dziewczyn z jej oddziału męczy się na drabinkach, ściance wspinaczkowej i czołga się pod drutem.

To była dla niej norma. Każdy miał swój sposób treningu. Każdy miał swoją specjalizację. Wiedziała kto się nadaje do czego i gdzie się sprawdzi. Nic nie mogło jej zaskoczyć.

Tak myślała, a ostatnio cały czas się zaskakuje. Nadal nie przedstawiała dziewczynom Daniela, więc nie wiedzą z czym miała do czynienia.

Nie wątpią słowom jej, ani generała, al widać, że podchodzą do tego z lekkim niedowierzaniem.

Zresztą nie ma się co im dziwić, sama by w to nie wierzyła, gdyby tego nie przeżyła.

Ma nadzieję, że niedługo będzie mógł zorganizować ich spotkanie, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, a przy tym ma nadzieję, że nie dojdzie do tego na kolejnej misji.

Chociaż znając jej szczęście, okoliczności będę raczej właśnie takie. Cóż, wtedy pozostaje tylko międź nadzieję, że nie będą znowu lecieć samolotem w stronę oceanu.

Ale, co by nie było, maszyna dalej działa. Jeśli za działanie można uznać przemieszczenie się samolotu po ziemi. Ale kamuflaż jest sprawny.

Ta... musi poprawić swoje umiejętności prowadzenia pojazdów. Bardzio.

Ech, które to kółko? Pięćdziesiąte chyba, jeśli nie straciła rachuby. No to jeszcze drugie tyle i na strzelnicę.

***

Hm... cóż, mam nadzieję, że nie mają żadnych problemów. Okej, namioty stoją. Ej, a w sumie... może poproszę Gariona o jeden z ich namiotów i rozbiję go tu razem z Gabi? Pewnie będzie jej miło, jeśli będziemy musieli tu siedzieć z jakiegoś powodu. A może też takie tipi, byłoby fajne.

Myślałem też o zakupie przypeczy kempingowej, albo samego kampera. Ale na to trzeba jeszcze pozbierać. Ech, dobra, na razie koniec roboty.

Muszę niedługo wybrać się na spokojny spacer do lasu w pojedynkę.
Ale raczej nie w najbliższym czasie, teraz muszę zająć się szkołą i diabelską pracą. Ciekawe czy anioły też mają jakiś sposób na zarobek. Muszę niedługo pogadać o tym z Michałem.

Okej, idę zobaczyć jak radzi sobie Luna. Chociaż chyba powinna mieć przerwę, to będzie można z nią pogadać chwilę.
To lecimy.

Otworzyłem wyjście ze skyrtki międzywymiarowej do kręgu w bibliotece i przeszłem przez nie, na razie opuszczając to miejsce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top