Kraina Sukkubów
Nastał ten dzień. Dziś zamierzaliśmy odwiedzić Krainę Sukkubów, czyli miejsce w którym żyją przedstawicielki tego gatunku.
Wcześniej jeszcze z ciekawości przeprowadziłem z pomocą Baby i Ann Marii pewne badania, bowiem o ile faktycznie Magiczny Wymiar ma identyczne rozmiary co Ziemia i odpowiada jej położeniom geograficznym, to Kraina Sukkubów, będąca oddalona od ponad 250 kilometrów od Jaskini Portalu, leży na terenie tej małej, Europejskiej części Rosji. Taka ciekawostka.
Wracając do przygotowań, wzięliśmy to co wydawało nam się potrzebne i przygotowaliśmy się już do teleportacji do Samotnej Wieży. Odstawiliśmy jeszcze Gabi do jej wioski (poza tym, jak się okazało to nie Baby, ani Luna, ani nawet Domino jej wtedy nie przysłały. Nie wiem za bardzo co o tym myśleć), pożegnaliśmy się i Luna przeniosła nas w miejsce docelowe. Był godzina 9:00, kiedy wyruszyliśmy spod wieży, kontynuując naszą ostatnią, niedokończoną wędrówkę.
Samotna Wieża jest położona na 2/3 trasy między Jaskinią Portalu, a Krainą Sukkubów, więc dzięki pownemu użyciu zaklęcia Luny, mogliśmy dostać się tam o wiele szybciej, niż byłoby to możliwe ostatnim razem. A to oznacza więcej czasu w samym tym miejscu.
Przemierzając drogi magicznego wymiaru zacząłem z Ann Marią rozmowę, na kilka powiązanych tematów.
- Więc ta wasza Kraina, jest bardzo duża?
- Od certum do najbliższej granicy? Dość sporo, może coś jak z tej waszej góry do tej ludzkiej wioski. Chociaż... może ciut więcej.
- I sporo tam was mieszka?
- Och, żeby tylko nas.
- Co mas na myśli? - zapytała Luna.
- Och, przez te lata, na naszych ziemiach pojawiło się wiele niezwykłych, niespotykanych nigdzie indziej istot. Podobnie z roślinnością.
- Czyli... nowe gatunki? - upewniła się.
- Hm... - Ann Maria położyła palec na brodzie i chwilę popatrzyła w niebo - Chyba tak, raczej nigdzie indziej ich nie widziano, ale nie wiem czy one były tu od samego początku, więc chyba mogą być nowe.
Luna widocznie się zamyśliła. To musiała być dla niej nowość, ona, księga w której spisano wiedzę magiczną z kilku tysiącleci, słyszy o zupełnie nowych gatunkach i to w krainie najbardziej lubieżnych i niebezpiecznych demonów o jakich ma w sobie zapiski.
- A jeszcze mnie ciekawi... czemu Cię tam nie było tego dnia?
- A no bo wiesz... musiałam odetchnąć od tłumu. Kocham te nasze sukkubie orgie, ale... lubie mieć też jakieś kąski na wyłączność - mówiąc to zmniejszyła między nami dystans i zaczęła chodzić palcami po moim ramieniu.
Zdjąłem jej rękę i odsunałem się.
- Wybacz, ale jeśli szukasz kogoś takiego źle trafiłaś.
- A, czyli jednak dobrze wyczułam, że masz kogoś. A mimo to nadal jesteś prawiczkiem? Wiesz, tam gdzie idziemy to niebezpieczne dla Ciebie, więc może poświęćmy chwilę, żeby to zmienić, co? - zaproponowała mrugając kilka razy i śląc mi całusa.
- Hm... bardzo kuszące. Nie - uciołem i szłem dalej.
- Serio?! Niby czemu tak się opierasz? Jaka jest ta twoja dziewczyna, niby?
- Och, ci dwaj idealnie do siebie pasują - odezwała się Baby, zanim zdołałm odpowiedzieć - Czasami to się chyba rozumieją bez słów. Mają bardzo podobne zainteresowane i poglądy, chociaż w tych, to pełno jest różnic. No i bardzo o siebie dbają i na wzajem wspierają, chociaż czasem się kłócą i działają sobie na nerwy. Chociaż jak mam być szczera, to ona może być ciutkę, aż nadto zazdrosna o nie...
- Wystarczy już, miałaś nie rozpowiadać każdemu o wszystkim, co masz w sobie zapisane - przerwałem jej, jednocześnie zasłaniając jej usta dłonią.
- Ech... przynajmniej widać, że kocha, jak taka zazdrosna... - naburmuszyła się sukkubica. Jednak po kilku chwilach wróciła do swojej wcześniejszej postawy - No proszę, zbliżamy się szybciej niż sądziłam.
Kiedy to powiedziała, zdałem sobie sprawę, że niebo zaczęło zmieniać odcień na fiolet, a chmury stały się czerwone, chociaż słońce nie zmieniło za bardzo swojej pozycji. W powietrzu za to pojawiła się swego rodzaju słodka, wszechobecna woń.
- Czy właśnie przekroczyliśmy te "granicę", o której wspomniałaś wcześniej? - zapytałem.
- Aha. Teraz idziemy do centrum, tam żyją sukkuby, takie jak ja i nieco inne niż ja.
- Co?
- Zobaczysz. Mieszanie się gatunkowe i te sprawy. Jak to mówią, ewolucja czy coś.
- Nie podobo mi się to, jeśli mam być szczera - odezwała się Domino, która rozglądała się czujnie.
Szliśmy główną drogą, jeśli tak można nazwać ten wydeptany szlak, a po jego prawej stronie pojawił się las wielu bardzo różnych, niespotykanych drzew. Na przykład, najwięcej było tu poskręcanych drzew o ciemnych pniach i czerwonych, sercowatych liściach.
- Bez obaw, przy mnie nic wam nie grozi. Tylko nie wchodź sami do lasu - powiedziała Ann Maria.
- Spory ten las? - zapytałem.
- Oj tak, zajmuje ponad połowę Krainy, ale to też przez specyficzny kształt naszych ziem. Odległość od centrum do granicy za lasem jest największa w całej Krainie, a jest jeszcze kilka mniejszych lasów po drugiej stronie.
- Jakie gatunki tam występują? - zapytała szczerze zainteresowana Luna.
- Oj różne. Przy samym centrum można znaleźć gniazdo Arachnidów Mlecznych.
- Czego? - zapytała Domino.
- Arachnity to istoty z górną połową ciała człowieka, wyrażającą z ciała ogromnego pająka, w miejscu jego głowy. Mają chitynowe pancerze, osiem nóg i wielki odwłok. Ale nie słyszałam o Arachnidach Mlecznych - powiedziała Luna, wyglądając, jakby była tym z lekka podirytowana - Czym się różnią od zwykłej odmiany tego gatunku?
- Mają Pierś - odpowiedziała Ann Maria, jakby nie było to nic niezwykłego.
- Co? - zapytaliśmy chórem.
- Zamiast odwłoku. W sensie, zamiast zwykłego, pajęczego odwłoku mają wielką pierś. Stąd ta bardziej grzeczna nazwa, Arachnidy Mleczne.
- Eee...
- Jeszcze coś innego tam macie? - zapytała Luna, jakby chcąc zmienić temat, ale wydawała się analizować to co usłyszała.
- Bardzo sporo. Dalej w las jest siedlisko dzików serconosych. W wodach żyją całuśne rybki, sześciornice, syrenki.
- Syrenki? Jak te greckie czy te z bajek o rybich ogonach? - zapytała Baby.
- Nie, nie, to takie bardzo rozciągliwe rybki. Są nie większe niż klatka piersiowa. Nazwa pochodzi z tąd, że mają zwyczaj łapać humanoidalne istoty, dużo większe od siebie i popłykać je w całości, przez co całkowicie się na nich rozciągają, przybierając ich kształt, ale krępując ich ruchy. Ich skóra jest bardzo mocna i nie do przebicia. Taka zdobycz jest na łasce Syrenki, utrzymuje pozycję wyprostowaną z rękami przylegającymi do ciała i załączonymi nogami z płetwą rybki na końcu. Z tąd nazwa Syrenki. Potem rybki mają zwyczaj się parzyć, gdzie po tym jest szansa, że wypuszczają zdobyć, lub zachowują ją na stałe.
- Straszne - stwierdziła Domino.
- Nawet nie wiesz ile osób samoistnie oddaje się Syrenkom z różnych powodów. Nie mówiąc o rym, że to ponoć bardzo przyjemne.
- Ta... wolę nie próbować.
- Skoro tak.
Rozglądałem się wokół. W miejscu do którego zamierzaliśmy, za horyzontem majączył mi obraz jakiejś wielkiej, czaranej góry. Droga czasem opadała, czasem szła z lekka pod w górę. Między drzewami widziałem więcej kopulujących ze sobą zwierząt niż miałem okazję zobaczyć w całym swoim życiu.
Myślałem że nic mnie już nie zaskoczy, kiedy Baby przystaneła i kucneła, żeby przyjrzeć się kopulującym kwiatkom. What?!
- Co to jest? - zapytała Domino, z mieszaniną zniesmaczenia i obrzydzenia.
- Co? A, te kwiatki? Narządki. Dzielą się na dwa typy, jeden rozkwita w coś, przypominającego kobiecy narząd płciowy, a drugim na końcu łodygi rozwija coś bardziej podobnego do męskiego narządu płciowego. Kiedy takie dwa kwiatki urosną obok siebie zaczynają kopulację, po czym z tego kwiatkowego wylatuje chmura zapłodnionych pyłków i leci z wiatrem. Same kwiaty wytwarzają barwnik, przez który przybierają barwę podobną do ludzkiej skóry.
- To jest... - zaczęła Domino, ale tym razem nie mógła się zdecydować co właściwie chce powiedzieć.
- Ale dziwię się, że je tu spotukamy. Zwykle rosną gęsto za siedliskiem dzików serconosych. Ale to sprory kawał z tąd i rzadko widuje się je aż tak daleko. To wielki łud szczęścia, dziś czeka nas dobry dzień - powiedziała Ann Maria rozpromieniając się.
- Ta... bardzo - odezwała się Domino. Bawiła mnie jej mina.
- Z jednej strony chcem to wszytko poznać i skatalogować. Z drugiej... nie - stwierdziła lekko zmieszana Luna, a moją uwagę przyciągnęło coś na niebie.
- Hej Ann, co tam lata? - zapytałem.
- Gdzie? - zapytała podążając za moim spojrzeniem - A, to Beznogie Demony. Niech nazwa cię nie zwiecie, to gatunek zwierząt, bez szczególnej inteligencji. Wyglądają trochę jak kobiety, ale brakuje im ciała poniżej klatki piersiowej. Mają długie, mocne ręce ze szponami, skrzydła na plecach i ogon, biegnący jak kręgosłup brakującego ciała. Porywają nieostrożnych przechodniów do swoich gniazd, a potem dłuuugo ich wykorzystują. Czasem rodzą się osobniki z jedną nogą, które traktuje się jako przywódcze, jeśli mamy do czynienia ze stadem. Są też samotniki, ale głównie stada. Żyją w gniazdach ma szczycie skalnych kolców przy Skale Starszych.
- To raczej nie bardzo pasuje do krainy "namiętnych sukkubów" - stwierdziła Domino.
- Oj, bo się zdziwisz - odpowiedziała chytrze Ann Maria i posłała jej szczwany uśmieszek. Nagle jej oczy rozbłysły - Ach, jesteśmy już na łące.
Spojrzałem przed siebie. Stanęliśmy na szczycie niewielkiego pagórka, gdzie kończyła się ścieżka, a zaczynała zielona łąka, pełna czerwonych kwiatków w kształcie serc. Łąka wydawała się bardzo duża, ale sama otaczała górę z czarnej skał, która była wręcz ogromna, bardzo wysoka i niezwykle szeroka, a w dodatku bardzo stroma, więc nie traciła aż tak bardzo na szerokości ze wzrostem wysokości. Jest na niej sporo półek skalnych i bardzo dużo różnych rozmiarów otworów. Ze zbocza góry spływa wodospad czerwonej wody, która tworzy rzeke, przepływającą przez środek łąki i znikająca w otaczającym ją lesie.
Skoro już o lesie mowa, nieco głębiej wśród drzew dało się zobaczyć bardzo duże i pięknie zrobione, mleczno-białe pajęczyny. To musi być wspomniane gniazdo Mlecznych Arachnid. Nie widać jednak żadnego osobnika.
- Wow. To... wygląda imponująco - przyznałem.
- Prawda? - dopytała fioletowowłosa - Spójrzcie, tam na granicy horyzontu, widzicie taką bardzo wysoką, podobną do czarnej wieży górę? To skała starszych. Urzędują tam najstarsze przedstawicielki naszego gatunku. Czyli właśnie Starsze.
- To rodzaj waszej władzy czy coś takiego? - zapytała Baby.
- Hahaha! Nie skąd. Władza u sukkubów? Moja droga, jesteśmy wolne jak gwiazdy na niebie. U nas nikt nie rządzi. Prawda, Starsze mogą wykazywać rolę władczyń, al tylko wtedy, kiedy naprawdę coś się dzieje. Ale kiedy się pokazują, i tak wszystkie stajemy się wobec nich potulne. One głównie pilnują, czy panuje tu jako taki porządek. I rozpoczynają różne uroczystości.
- Są trochę jak Angielska Królowa - powiedziała Baby, która zbiła tym z tropu wszystkich oprócz mnie.
- Zaraz, czyli u was nie ma władzy? A co z prawami, zasadami i całą resztą? - zainteresowała się Domino, jak widać miała najwięcej zdrowego rozsądku.
- Ależ oczywiście że są. Tylko że my inaczej podchodzi do prawa i prawo inaczej nas obowiązuje. Na przykład mamy szkołę, ale nie ma obowiązku nauki, mimo to i tak każdy tam chodził. Wagary są dopuszczalne i normalne, nie ma systemu oceniania, ani kar. Jeśli chodzi o prawo, trudno popełniać zbrodnię, gdy każdy w tym miejscu zna się na wzajem i same egzekwujemy swoje prawa. Pracujemy na wspólne dobro.
- What... to się serio trzyma? - zainteresowała się Baby.
- Ależ oczywiście, że tak.
- No cóż, zobaczymy na własne oczy. To gdzie teraz? - zapytałem rozglądając się.
- Za mną - odpowiedziała Ann Maria i ruszyła w stronę góry. Moje spojrzenie powędrowało do rzeki.
- Czemu jest czerwona?
- Rzeka? Bo to woda i krew. Wypływa z głębin na szczyt wzniesiania i łączy się z krwią, która pojawia się tam cały czas. To w sumie tak, jakby góra miała okres, ale tak nam to tłumaczone kiedy miałyśmy pięć lat.
- Że ma góra ma okres?
- Dokładnie. W rzece pływają też różne rybki. Na przykład różowe węgorze. Mają serduszka po bokach ciała i dwie pary oczu. Podobno robią niezłe lodziki, ale nie mogę stwierdzić. Chcesz spró...
- Nie i nie kończ pytania - odpowiedziałem, robiąc się lekko czerwony.
- Ojoj. Jak sobie życzysz, mój Królu - odpowiedziała i zaczęła chichotać.
- To gdzie idziemy?
- Zaraz zobaczysz - powiedziała rozkładając skrzydła i lecąc w górę góry - Unikaj szerokich otworów, kieruj się w stronę tego mniejszego, gdzie ja.
- Jasne - powiedziałem rozkładając własne skrzydła. Baby, Domino i Luna szybko zmieniły formy i zawiesiły się na mnie.
Leciałem za Ann Marią aż do środkowej części góry, gdzie ta wylądowała na małej półce, koło średniej wielkości tunelu. Machneła do mni ręką i weszła w tunel, a ja szybko do niej dołączyłem. Dziewczyny wróciły do swoich ludzkich form i szły za nami.
Przeszliśmy kilka metrów i zakrętów, a naszym oczom ukazały się oświetlone tunele, pełne sukkubic, chodzących w różne miejsca. Oprócz nich są tu rzeźbione w skale sklepy i otwory z zasłonami w przejściu. Kości, czaszki i drogie kamienie są losowo umieszczone w ścianie, suficie lub wdeptane w podłoże. Tunel ciągnie się w dwie strony i ma wiele odgałęzień, przypomina mi to podziemny trakt lub galerie.
- Witam w domu sukkubów, największej metropoli naszej krainy.
- O...
- Ra...
- Ny...
- Tak wiem, robi wrażenie. Mamy tu całą sieć tuneli, domy, sklepy, klasy, siłownie, ogrody, pola i wszystko inne. Cześć z nich wychodzi na zewnątrz góry, czyli te wszystkie jaksinie i półki skalne. Głównie są to części domów, klas i ogrodów. Bardzo nisko pod ziemią są lochy i korytarze potępionych, a przy szczycie są pola.
- Pola? Co wy tu chodujecie? - zapytała Luna.
- Zaraz, jak to lochy? - dopytała Domino.
- A korytarze potępionych to jest co? - sam zapytałem.
- Zaraz, zaraz, po kolei. Nie znamy się zbyt dobrze na uprawach, dlatego są to w większości samo rosnące rośliny. Na przykład drzewa owocowe. Ale kilku mężów niektórych sukkubów zajmuje się innego rodzaju owocami.
- A wasze rośliny to też raczej nie są do końca zwyczajne? - domyśliła się Baby.
- Masz rację. A wracając do lochów i korytarzy. Czasem pożyczamy sobie grzeszników z piekieł, którzy spędzają tam czas dla naszej rozrywki. No i niektóre sukkuby zabierają ludziom dusze i je tam trzymają.
- A wy się nimi nie żywicie, czy coś?
- Tak, ale czasem dobrze jest tak je czasem podenerować jakiś czas. No i dusze mają różne inne dobre zastosowania.
- Na przykład?
- Na pewno chcecie wiedzieć?
Spojrzeliśmy po sobie niepewnie, na co Ann Maria się zaśmiała.
- Dobra, potraktuje was łagodnie. Sukkuby mogą na przykład wykorzystywać zdobyte dusze do zasilania.
- Zasilana? Czego?
- Na przykład zabawek seksualnych. Nie są takie jak w waszym świecie, ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. Mimo to też potrafią parę sztuczek, a jedna dusza, zapewnia wieczne zasialanie.
- Jak to masz nadzieję, że niedługo się to zmieni? - zapytałem zainteresowany.
Szliśmy tunelem w lewo, przy okazji rozkładając się wokół, a na nas też padały zaciekawione spojrzenia. Głównie na mnie. Ech, co to mówiła Ann Maria o prawiczkach...?
Miejsce to jest zbudowane bardzo różnorodnie, widzę tu dekoracje pochodzące z różnych części świata, chociaż w głównej mierze dość stare, ale o dziwo było tu też kilka nowszych ozdóbek.
- Bo skoro otworzyliście te bramę, to energia seksualna z waszego świata przepływa do naszego świata, więc nasze magiczne kryształy będą mogły ją wyłapać i rozwinie to nasze wyroby.
- Nic z tego nie rozumiem.
- Ja też.
- Też nic.
- Gadasz bez sensu.
- Ech... - zaczęła pocierać nos dwoma palcami - Mamy u Siebie swego rodzaju magiczne warsztaty. Sercem ich działania są magiczne klejnoty, która pobierają energię seksualną i przetwarzają na konkretne rzeczy. Wasze zabaweczki też po części wysyłają taką energię, głównie w czasie użytku i ta energia przenosi pewne informacje. Kiedy dojdzie ona do naszych kryształów, te zaczyną tworzyć podobne rzeczy, tylko zasilane innymi kryształami w których na przykład można właśnie uwięzić cudzą duszę.
Stanęliśmy jak wryci. Skąd do licha coś takiego się wzięło i jakim cudem działa. Nagle zdałem sobie sprawę, że obok nas jest księgarnia.
- Ej, możemy zajrzeć? - zapytałem. Ann Maria spojrzała na co wskazuję.
- Heh, nie masz już dość książek w swoim życiu? - zapytała.
- Czy ty coś sugerujesz? - zapytała nagle Luna stając między nami. W sumie, Luna jest książką.
- Ja? Nie, skąd? A co, chodzi ci coś po główce książeczko? - wyszczerzyła się do niej, na co ta się lekko zaczerwieniła i zacisneła pięści - Nie? To dobrze. Jak chcecie, to zapraszam - powiedziała i weszła do księgarni przez duży, ładnie zdobiony, kwadratowy otwór.
Weszliśmy za nią, a Ann Maria od niechcenia podniosła rękę w górę i stukneła paznokciem w dzwonek nad drzwiami. Widać tu sporo półek, ladę, zaplecze, kąd do czytania z kilkoma pufami. Kątem oka migneła mi wystawa aktualnych hitów.
Szybko zdałem sobie sprawę, że 95% procent wystawionych książek to erotyki. Było też coś bardziej normalnego, ale głównie były erotyki. I to nie tylko książki, ale też komiksy i mangi. Ale zaraz skąd one tu...
Nagle zza zaplecza wyszła jakąś sukkubica. Ma ona białe włosy i okulary na oczach, krótką, czarną spódnicę, która ledwo zakrywa jej majtki, chociaż wygląda, jakby była nauczycielska. Podbnie ma też białą koszulę nauczycielki, ale z bardzo krótkim rękawkiem, która ledwo zasłania jej piersi i posiada tylko jeden guziczek. Ma też czarna różki, które zakrzywiają się najpier od siebie, a potem do siebie po dość okrężnym ruchu. Posiada również skrzydła sukkuba jak Ann Maria i w przeciwieństwie do Ann Marii, ma dość chudy, czarny ogon zakończony strzałką.
- Przepraszam, mam małe urwanie głowy, nagle zaczęło napływać tu bardzo wiele różnych dzieł i lewo wyrabiam... Och, Ann Maria, dawno Cię nie widziałam.
- Hej Różo, tak, trochę mnie nie było.
- Och proszę, a co to za apteczny kąsek jest z Tobą? - zapytała Róża spoglądając na mnie.
Zdążyła zrobić jeden krok w moją stronę, kiedy między nami znalazłem się Ann Maria.
- Mój! - wycedziła, a po chwili zdała sobie sprawę z tego co powiedziała i zrobiła się cała czerwona.
Jej mina przypomniała mi moment, kiedyś Garion dowiedział się jak doszło do naszego spotkania.
- Eee... ten tego... to znaczy... - szybko stanęła wyprostowana - Ehem, Rożo, to jest Daniel, mój Król.
- Król? - Róża uniosła znacząco brew.
- Tak Król, bo ja... no... miałam wypadek i teraz jestem, tym, nooo, diabłem, należącym do jego parostwa, tak, właśnie tak.
- Jesteś diabłem, tak? - Róża wydała się rozbawiona jej słowami.
- No mówię przecież! - krzyknęła kurzona fioletowowłosa i dla podkreślenia zmieniła swoje sukkubie skrzydła na diabelskie. Róża otworzyła szerzej oczy.
- O! Ty mówisz serio. Hahaha, wybacz mi kochana, myślałam, że to jakaś wasza gra wstępna. O matko, naprawdę...
- Chciałabym... w sensie gry wstępnej, bo nie przeszkadza mi to co się wydarzyło, ale...
- O rajciu, rajciu... taka byłaś swawolna jeszcze niedawno, a teraz trzymasz kogoś takiego z dala od otoczenia - Róża zaczęła mi się dokładnie przyglądać. Czułem się nieco niezręcznie słuchając ich rozmowy i starałem się odwrócić wzrok, podobnie pozostali.
- Nie patrz na niego tym wzrokiem - wycedziła Ann Maria.
- Ech, no dobrze, zostawię ci go. To w czym mogę pomóc drogim klientom? - jej wzrok stał się bardziej profesjonalny, chociaż nadal tlił się w nim błysk, który zdawał się irytować Ann Marie.
- Zastanawiałem się, skąd macie na składzie takie rzeczy? - zapytałem wskakując mangi.
- Ach, świeżo przybyły. Naprawdę, siedzę sobie ostatnio spokojnie, aż tu nagle kryształy drukarskie zaczynają wariować i tworzą tyle towaru, że muszę wynajmować kilkanaście wolnych lokali, żeby zmieścić to co już zrobiły, a one ciągle wydają nowe powieści, a też pojaiwają się zlecenia na to co już się sprzedało i muszę dodrukowywać nowe, nie mam chwili wolnego - powiedziała, jakby z jedenj strony zadowolona, a z drugiej zmęczona i opuściła ramiona.
Ann Maria posłała mi znaczące spojrzenie, jasno wskazując, że to o tym wcześniej mówiła. Postanowiłem zgłębić temat.
- Kryształy Drukarskie? Jak to działa?
- Och, bardzo prosto. Kiedt ktokolwiek na świecie tworzy powieść o motywie erotycznym, miłosnym, seksualnym lub podobnym, to nawet jeśli jej nie wyda, powieść ta zapsiuje się w linii energi twórczej. Nasze kryształy wyodrębnieniają te szczególne rodzaje powieści, przechwytują je przesyłają na papier, po czym puszczają dalej i łapią kolejne. Ale to co już raz przejęły zostaje w nich na stałe, więc mogę w każdej chwili to dodrukować. Uwzględniają nawet tytuł, utora, okładki i obrazki, jeśli są one obecne. Oczywiście, jeśli coś jest totalnym chłamem, zatrzymuje się to na jednej kopii, a to jest częste przy samodzielnym dziełach amatorskich. Ale nawet wśród takich zdarzają się perełki nie do odparcia. Na przykład dwa takie już trafiły na listę top 5 w naturalnych hitach. O tam - wskazała półkę z hitami.
Spojrzałem tam od niechcenia i aż mnie zmroziło. Na drugim miejscu stała ogromna księga opatrzona tytułem "Harem FubPolishFox". Przed nią znajdowała się równie wielka książka, oprawiona w skórę, opatrzona nazwą "Biblia Sukkuba" a poniżej dopisek "Uroki, sztuczki, transformacje i inne zabawy erotyczne, czyli wszystko co sukkub musi wiedzieć".
Jeszcze z ciekawości zetknąłem na miejsce trzecie, a tam leży "50 twarzy Greya". Zdziwiłoby mnie to, gdybym na czwartym miejscu nie zobaczył książki "Hitler i Stalin, historia miłości zakazanej". ... Okej, mam dość.
- Eee... ta książka na drugiej pozycji...
- Pytasz o Harem FunPolishFox? Sama wzięłam się za czytanie, sprzedaje się jak świeże bułeczki. Uwielbiam ten moment na początku, kiedy Karolina budzi się między swoimi dwoma chłopcami-poduszkami i schodzi na dół, gdzie każdy przygotowuje jej śniadanie, a ona mówi, że ma ochotę na jajka. Ależ to był cudny wstęp do rozpoczęcia akcji. Albo jak później pociesza swojego zaklętogo w broń i zabiera go do namiotu. "Och, Marcin jakiś ty jest twardy. Tego mógłam się spodziewać po moim małym harcerzyku. A skoro o nim mowa...". Marnuję na te książkę każdą przerwę, a nawet nie przekroczyłam 10 rozdziału, ale mogę ci ją polecić jeśli...
- Okej, to mi wystarczy i nie, nie chcę tej książki - przerwałem jej. Zrobiło mi się lekko niedobrze, kiedy pomyślałem, co tam musi się znajdować. Ech, prawda jest taka, że też jestem o moją Karolinkę bardzo zazdrosny.
Baby, która była w temacie, patrzył szybko na mnie, na książkę i na Róże.
- Skoro tak... Hm... a czy wasza przyjaciółka dobrze się czuje? - zapytała wskazując Lunę.
Wszyscy na nią spojrzeliśmy. Była czerwona, spocona i zdyszana... już miałam się martwić, kiedy zdałem sobie sprawę, co się dzieje.
Luna pobiera wiedzę i treść z z każdej książki w jej zasiegu, co oznacza, że zawartość każdego z tych erotyków właśnie do niej spływała. Teraz trzeba się bardzo martwić.
- O kurna, szybko, zabieramy ją z tąd! Dzięki za wyjaśnienie, może wrócę po kilka mang - rzuciłem do Róży i szybko wyciągnęliśmy Lunę z księgarni.
Baby szybko wpadła na to co ja i przekazała to do Domino i Ann Marii, spojrzały na siebie, a potem na Lunę.
- Hej Luna, jak się czujesz? Wszystko okej? - zapytała Domino zbliżając jej dłoń do czoła.
- Jest... okej... tylko chcę... - nie dokończyła, ale jej wzrok przepłynał z Domino na mnie. Zauważyła to Ann Maria która szybko złapała ją za rękę.
- Ona potrzebuje wody, wiecie. Chodźcie, szybko - i odeszła ciągnąc za sobą Lune.
Spojrzeliśmy po sobie i szybko pobiegliśmy za nimi. Kilka chwil później staliśmy przed jakimś małym skepikiem w skale, a Ann Maria kupiła nam kilka szklanych butelek wody. Na szczęście nie była ona czerwona. Ale butelki miały kształt kobiet. Za to zainteresowało mnie coś innego.
- Hej, co to była za dziwna waluta? - zapytałem ją.
- Ta którą płaciłam? To serduszka, oficjalna waluta Krainy Sukkubów. Oprócz tego używamy pewnych rodzajów kryształów i przyjmujemy waluty innych plemion lub stosujemy handel znamienny. Tutaj wszystko przejdzie. Nasze skarpce mają podziały na różne rodzaje monet, więc to nie problem.
- Macie tu skarpce?
- Aha. W cetralnej części jest kantor, gdzie możesz wymienić opcą walutę na serduszka. A wspomniana waluta trafia do skarpca.
Staliśmy oparci o ścianę. Luna nadal była lekko czerowna, ale oddychała już normalnie i przestała się pocić. Patrzyłem na mijające nas sukkuby, większość wyglądała jak ludzkie kobiety, ale niektóre się wyróżniały, na przykład barwą skóry i nie mówię tu o czarnoskórych (chodź takie też były), ale była też sukkubica o zielonej skórze i widocznych mięśniach, albo taka z lisimi uszami i ogonem. Widziałem też taką, która miała ptasie szpony i opierzone skrzydła.
- Sporo tu odmian waszego gatunku.
- Tak, śpimy z czym popadnie. A każda córka sukkuba jest sukkubem. Mimo to często dziedziczą jakieś cechy po ojcach, nawet jeśli sam ojciec jest rzadkim gatunkiem. Jak na przykład męska harpia.
- Męskie harpie to rzadki gatunek? - spytała Baby.
- Tak, przeważającą populację harpii stanowią kobiety, które w celu urodzenia potomstwa, łączą się z innymi gatunkami. Jednak harpie w przeciwieństwie do nas, niezwykle rzasko dziedziczą cechy ojców.
- Wspominałaś, że każda córka sukkuba jest sukkubem. A co z synami? Nie widzę tu prawie żadnym mężczyzn.
- A tak. Synowie dziedziczą gatunek ojca. Matki dla ich ochrony się z nimi przenoszą gdzie indziej. Mężczyźni tu żyją, ale najczęściej siedzą w domach, ponieważ wtedy jest dla nich mniejsze ryzyko lub pracują przy zawodach, gdzie my się nie nadajemy. Ach, sukkuby mają specjalne relacje rodzinne.
- To znaczy?
- Na przykład każda córka jest podobna do matki. Matka z kolei nigdy nie porzuca swojego dziecka i stawia go zawsze przed innymi, głównie z tego powodu, ponieważ wyzwala on instynkt. Także jeśli sukkub zawrze związek małżeński, bardzo rzadko pozwala innym dobierać się do swojego męża.
- A co z inkubami? Ich też tu nie widać - zapytała Baby, na co Ann Maria Zrobił z kwaśną minę.
- Oni mieszkają daleko z tąd. Nasze relacje nie są zbyt pozytwne. Ostatnio co prawda nieco złagodniały, ale nadal nie jesteśmy w pełni pogodzeni, chociaż pojawiają się już związki między naszymi rasami.
- Sukkuby mają spór z Inkubami? O co?
- Są zbyt nachalni, pewni siebie, bywają brutalniejsi przy stosunku i robią nam złą sławę. Kiedyś wam o tym opowiem.
- Spoko. A mogłabyś nam teraz coś polecić? - zapytałem, kiedy odchodziliśmy od ściany.
- Hm... chcieliście coś kupić, więc może sklep magicznych kamieni. Albo z miksturami. Mamy świetne mikstury miłosne.
- To może te kamienie, co? - zapytałem, uznając, że to coś ciekawsze od mikstur.
- Jasne. To dwa piętra niżej. Za mną, mój Królu - powiedziała, a po chwili zrobiła się czerwona, najpewniej przypominając sobie rozmowę z Różą. Szybko się odwróciła i ruszyła przed siebie, a my za nią.
Szliśmy jakiś czas, pytając o jakieś drobiazgi, kiedy nagle ktoś zwrócił szczególną uwagę na Ann Marie.
- Hej patrz, to ona!
- Ann Maria! Dziewczyno, gdzieś ty była?
Spojrzeliśmy w stronę głosów i zobaczyliśmy jak dwie... chyba to są sukkuby, biegną w naszą stronę.
Pierwsza wygalda jak wielki, humanoidalny szczur. W dodatku biały.
Cała jej ciało oprócz dłoni, stóp, wnętrza szczurzych uszu, szczórzego ogona, jest pokryte białym futerkiem. Miała lekko wydłużony, bardzo szczurzy pysk, ale tylno w obrębie ust i nosa, zielone oczy jednak są normalnie umieszczone na jej "twarzy" (przez co przupomina nieco głowkę psa lub lisa). Miała też czarna włosy tylko wokół głowy, ale wydawały się mieć one blond obwodkę, co jak zgaduje, jest zasługą sukkubiej magii. Z włosów wystawały jej wcześniej wspomniane uszka, a przed nimi dwa proste, krótkie, szare różki. Szczurzyca miała na sobie fioletowy top (odsłaniajacy cały brzuch) i czarną, luźną spódnicę (o dziwo, do połowy ud). Jej dłonie i stopy przypominają szczurze łapki, ale nieco dłuższe i w pełni pięciopalczaste, z małymi pazurkami w roli paznokci. Jej ogon jest bardzo długi i jak wspomniałem, wygląda na szczurzy. Całości dopełniały jej sukkubie skrzydła.
Druga za to wygląda jak... humanoidalny, ciemnoróżowy królik z gumy. Dosłownie. Jej ciało jest w większości ciemnoróżowe za wyjątkiem białego obszaru od szyi, aż do końca brzucha oraz białych zakończeń nóg i rąk. W przeciwieństwie do towarzyski, ta jest całkowicie bez ubrań, jeśli nie liczyć czarnej obroży ze złotą zawieszką z napisem "Pinky". Także, zdawaje się ona nie mieć żadnych widocznych miejsc intymnych, a jej klatka piersiowa jest całkiem płaska, podkreślając gumowy efekt jej skóry. Jej twarz nie jest jednak w żaden sposób królicza, ale nie licząc bycia całkiem różową, wydaje się typowo ludzka, tylko że z niebieskimi białkami i jasnoniebieski źrenicami. Na głowie ma fioletowe włosy, przycięte ma jakieś pięć centymetrów każdy. Z czoła, dokładnie pod grzywką wystają jej krótkie różki tej samej barwy co reszta ciała i zakręcające w górę. Z jej włosów na czupku głowy z kolei wyrastają dwa ogromne, ciemnoróżowe, królicze uszy, sięgające jej aż do bioder. Ich wnętrza są białe. Również ma czarne, sukkubie skrzydła i długi, chudy, czarny ogon zakończony białym pąponem, przypominającym króliczą kitkę i będącym jedynym miejscem, które pokrywa u niej futerko.
- Hej dziewczyny! - odpowiedziała im radośnie Ann Maria - Tak trochę wypadłam z obiegu.
- Trochę? Zniknełaś w samym sercu święta i od tygodnia ani widu po tobie, gdzieś ty była? - zapytała różowa.
- Ale, ale, widzę że sprowadziłaś kilka zabawek - zauważyła szczurza sukkubica.
- Hahaha - Ann Maria zaśmiała się serdecznie kładąc im ręce na ramionach po czym gwałtownie spoważniała - Są nietykalni, jasne? Łapy precz.
Najwyraźniej jej mina musiała poważnie wystraszyć jej znajome, ponieważ otworzyły szeroko oczy i zaczęły enwrgicznie kiwać głowami.
- Świetnie. To może wpadniemy do jednej z was i opowiem wam co się działo, a także przedstawię was sobie, co? - zapytała wracając do radosnego tonu.
- Ta... jasne... chodźmy do mnie - zgodziła się jej szczurza przyjaciółka i odwróciła się na pięcie idąc przed siebie. Jej towarzyszka szybko się z nią zrównała, a Ann Maria wcisneła się między nich, kładąc im ręce na ramiona.
Ruszyliśmy za nimi.
***
Kilka chwil później chodziliśmy do domu wyżej wspomnianej. Przeszliśmy kilka pięter w górę i kawałek korytarza i dotarliśmy do wejścia zasłoniętego kocem.
Wnętrze było spore, było kilka osobnych pokoi i spory pokój główny z kopułowatym dachem, wykutym w skale i kamienną kolumną na samym środku. Podłoga była pełna wielu nakładających się na siebie, różnobarwnych dywanów i poduch ułożonych w stosy. W powietrzu wynosiła się woń pieczonego sera.
- Ach, uwielbiam do ciebie wpadać, zawsze jest wygodnie - powiedziała Ann Maria padając na jeden ze stosów poduch.
- Wiesz, że tak lubie - odezwała się szczurka siadając na poduchach obok.
- To co, przedstawisz nas? - zapytała różowa, też siadając obok.
My sami też po chwili usiedliśmy, a Ann Maria zaczęła od opowiedzenia przyjaciółką co się wydarzyło od jej "zniknięcia". Te w przeciwieństwie do Róży, słuchały jej na poważnie i co chwila wracały jakieś pytania, aż w końcu skończyła opowiadać.
- Wow. Sporo tego - odezwała się czarnowłosa, patrząc na nas - Diabłem i anioł w jednej osobie, inny wymiar, wibratory zasilane piorunami... ech, mnie nigdy nic nie spotyka, jak chodzę na jogging.
- Ja tam nie żałuję. Ale może teraz przedstawisz nas? - zapytała uszata.
- A no tak, pewnie. A więc moi drodzy, to jest Vi - zwróciła się do nas Ann Maria, wskazując na szczurkowatą - Znamy się od jakiś stu lat, to moja dobra przyjaciółka.
- Hej, miło was poznać - powiedziała podnosząc rękę i patrząc po nas - Szkoda, że jesteście nie do wzięcia, lubię zabawy z dziewczynami - powiedziała, jakby nie było to nic niezwykłego.
Poczułem jak zadrzały na jej słowa. Ann Maria za to wstała z poduch i zbliżyła się do drugiej z koleżanek.
- A z kolei ta urocza, fatalnie przeklęta ślicznotka to... - dla efektu podniosła do oczu jej zawieszkę - Pinky.
- Ech... - westchneła omawiana - Czy ty zawsze musisz to przywoływać? Jestem Izzy - rzuciła do nas.
- Sama się w to wpakowałaś, to teraz cierp. Gdyby nie ja, byłoby dużo gorzej - odpowiedziała jej Ann i pykneła w nos.
- Ech... wiem...
- Em... o co chodzi? - zapytałem zmieszany. Oczy Ann Mari zalśniły.
- A no bo wiecie, ja i Pinky znamy się już od małego, ale nie zawsze byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Na początku strasznie drałyśmy ze sobą koty.
- Zaczyna się...
- No i pewnego razu, nasza Pinky przez przypadek zrobiła coś bardzo głupiego i strasznie podpadła jednej ze Starszych. Akurat byłam w pobliżu i chociaż starsznie jej nie lubiłam, to wiedziałam, że może stać się coś bardzo złego, więc wstawiłam się za nią i zaczęłam ją wytłumaczać przed Starszą. Starszej bardzo się to spodobało, więc żeby mnie nagrodzić i ukarać Pinky, rzuciła na nią małą, prostą, trwałą klątwę.
- Błagam skończ...
- A mianowicie, Pinky stała się moją własnością. I musi zrobić wszystko co jej rozkaże. Bez wyjątków. Ale jako, że jestem taką dobrą osobą, powstanowiłam się z nią zaprzyjaźnić.
- Ta... nadal pamiętam jak Starsza odeszła, a Ann spojrzała na mnie z tym przesłodzonym uśmieszkiem i powiedziała że "zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami". Myślałam, że mi oba serca wyskoczą, a moje życie właśnie dobiegło końca. Nigdy bym się nie spodziewała, że mówiła na serio. No, przynajmniej częściowo.
- Częściowo? - zaciekawiła się Domino.
- W pełni korzysta ze swojej pozycji - sprecyzowała Izzy wzdychając.
- Dziękuję Pinky, miło że dokończyłaś. A teraz przynieś mi szklankę wody - powiedziała Ann Maria.
Nie zdążyła minąć chwila, a Izzy już stała na nogach, jakby te zadziałały samoistnie, co tylko potwierdziło westchnienie różowej, która powlokła się do kuchni Vi.
- Wybacz pytanie, ale czy ona... jest z gumy? - zapytała Baby, która od początku ją obserwowała.
- Tak, przyznaje, na początku trochę mnie poniosło i kazałam jej poddać się paru... zabiegom. Ale efekty są zadowalające.
- Jakie efekty?
- Och, zaraz wam pokaże - powiedziała Ann Maria i przyjęła szklankę wody od Izzy, która właśnie z nią wróciła - Dziękuję Pinky. Wiesz, w sumie przydałaby mi się bransoletka - powiedziała chytrze z błyskiem w oku.
- Nie no, serio? - zaczeła narzekać Izzy, a jej ciało zaczęło się jakby roztapiać i maleć, by po chwili przybrać kształt różowej bransoletki, którą Ann Maria złapała w powietrzu.
- Urocza, prawda? - zapytała zakładając ją na rękę.
- Fajnie, pozwoliłaś się, możesz mnie już odmienić? - zapytała słyszalnie Izzy.
- Nie - odpowiedziała jej tylko Ann Maria i przesuneła palcem po bransoletce. Po tym dało się usłyszeć tylko stłumiony głos - Tak lepiej.
- Hej, Ann, pożyczysz mi ją na wieczór? - zapytała nagle Vi, jakby zdąrzyła do tego przywyknąć.
- Jasne - odpowiedziała jej fioletowowłosa, zajmując z ręki Izzy-letkę i rzucając ją do Vi - Słuchaj Pinky, za 24 godziny możesz się odmienić, masz na to moją zgodę. Raczej od tej pory nie będę zbyt często w domu, więc będziesz mieć więcej spokoju, ale jak pojawią się warunki, to po prostu wezmę Cię ze sobą. Nie masz nic przeciwko?
W odpowiedzi Izzy, będąca teraz na nadgarstku Vi, wydała tylko stłumione dźwięki.
- Miło, że się zgadasz - uśmiechneła się - Hej Vi, a ty znowu kapki zapiekane z serem robiłaś?
- Tak, masz mnie. Ale co poradzić, bawi mnie ten stereotyp.
- Jasne rozumiem.
- To co, macie jakieś plany?
- Właściwie, to mieliśmy iść do sklepu z tymi magicznymi kamykami, Daniel chciałby posprawdzać jakieś ciekawe rzeczy z naszego świata.
- Dla mnie to jest nic niezwykłego, więc raczej się z wami nie zabiorę. Ale jakby co, przyślij serduszko.
- Jasne. Fajnie było pogadać, ale nas czas - powiedziała Ann Maria wstając z poduch. Poszliśmy za jej przykładem.
- Rozumiem, teraz masz swojej "priorytety". Czekam aż znowu gdzieś wyskoczymy - powiedziała Vi, opierając głowę na poduszkach.
- Masz to jak w banku. A razie ciao i pilnuj mi Pinky - rzuciła jeszcze Ann Maria idąc do drzwi i machneła ręką na pożegnanie.
- Ciao! - odpowiedziała jej Vi ze śmiechem.
Też się pożegnaliśmy i poszliśmy za Ann Marią. To miejsce wydaje się być coraz bardziej... no właśnie, jakie Dziwne? Interesujące? Niezwykłe? Chore? Nie dane było mi się nad tym dobrze zastanowić, ponieważ kiedy wracaliśmy do części sklepowej, nagle coś do nas podleciało.
- W końcu Cię znalazłam Ann Mario - odezwało się stworzonko.
Po przyjrzeniu się wyglądało to jak sukkub, ale w wersji 20-centymetrowej. Wyglądała jak figurka, gdzie jej głową stanowiła 1/3 całego jej wzrostu, a reszta jej ciała jest mała i pulchna z przysadzistymi kończynami. Miała na sobie czarny strój pokojówki, dodatkowo posiadała białe, długie jak na jej rozmiar włosy, przesadnie duże rogi, które wyrastały z boków jej głowy i przy niej szły w górę oraz bardzo duże, niebieskie oczy. Miała też zabawnie małe, sukkubie skrzydła i czarny ogon.
- Och, witaj Scyllo. Miło Cię widzieć.
- O matko, co to jest? Wygląda jak chibi, ale na żywo! - podekscytowała się Baby szybko skracając między nimi dystans, co wyraźnie wystraszyło Scylle.
- Ej, spokój no, bo ją zjesz - zaśmiała się Ann Maria, chociaż przyciągnęło to wyraźną uwagę Scylli, która szybko odsuneła się od Baby.
- Baby, nie strasz nieznajomych - sam się zaśmiałem - Ann, możesz nas przestawić?
- Ależ oczywiście mój Królu, to jest Scylla, mini-sukkub... mojej matki - nagle wydawała się lekko spięta.
- Mini-sukkub? - zaciekawiła się Domino.
- Tak, dokładnie - Ann Maria wyraźnie się ucieszyła na zmianę tematu - Nie wiemy skąd się biorą, ale te małe stworzonka często pojawiają się w naszej krainie. Zywkle latają sobie bez celu aż dostrzegą kogoś, kto zwrócił ich uwagę i zaczynają za nim podąrzać. Jeśli sukkub zda sobie z tego sprawę, ma szansę zdobyć zaufanie mini-sukkuba i go przygarnać. A te, mogą być bardzo użyteczne.
- Przystań, bo mnie zawstydzasz - zarumieniła się Scylla wylatując przed Ann Marie i naszą grupę - Twoja matka chce się z Tobą widzieć, doszły ją słuchy o twojej obecności.
- Ech, to pewnie Róża... słuchajcie, może moglibyście na chwilę wrócić do Vi, a ja pójdę spotkać się z...
- A, a, a - przerwała jej Scylla - Twoja matka wie o obecności tej grupy i ich też chce widzieć.
- Och... - Ann Maria wygaldała jabky zmiękły jej kolana - No cóż... w takim razie nie ma wyjścia. Z chęcią się z nią spotkamy, prawda? - spojrzała na nas z desperacją w oczach.
- To twoja matka? Coż, raczej kiedyś musi to nastąpić, prawda? - zapytałem, co jak widać było równoznaczne ze zgodą.
- W takim razie za mną - odezwała się Scylla przejmując rolę Ann Marii i zaczęła powoli lecieć korytarzem w stronę schodów na wyższe piętra.
Ann Maria powlokła się za nią, a my po (nie zliczę już którym dzisiaj) spojrzeniu po sobie, poszliśmy za nimi.
Szliśmy na wyższe piętra góry, a do naszych uszu dochodziło nucenie Scylli, ponieważ zdawało się, że część mieszkalna jest wyjątowo pusta o tej porze. Po kilku piętrach i korytarzach stanęliśmy przed typowym, chodź nieco większym otworem z faktycznymi drzwiami. W całej górze widziałem tylko może 19 drzwi, a te tu są dodatkowo podwójne.
(Jak później się dowiedziałem, sukkuby dekorują domy jak im się żywnie pogoda i zawsze są otwarte na gości, więc zwykle w przejściach wieszają koce, zasłony, firanki lub zostawiają je wolne. Jeśli już pojawiają się drzwi, to tylko dla tego, że się komuś spodobały, bo i tak zawsze stoją otwrate, a niekiedy są bardzo luźno osadzone i mają spore szczeliny między skalną ramą)
Scylla zyczajnie płynęła drzwi bez dotykania klamki, a te się otworzyły i weszliśmy do środka.
Pokój główny był większy niż u Vi, podtrzymywany przez cztery kolumny i z wyrzeźbionym w skale kominkiem, gdzie płonął różowy ogień z którego wydobywał się słodko pachnący dym, ale mie było czuć wielkiego gorąca. Z pomieszczenia wychodziło też więcej pokoi. Wzdłuż ścian, między wejściami stały piedestały z seks-zabawkami, posążkami bóstw płodności (czego dowiedziałem się później od Baby) i wykonanymi z brązu figurami sukkbów. Między kolumnami stały dwie kanapy wykonana z drewna i chyba kości, obite czerwoną skórą. Przed samym kominkiem stał kryształowy stolik kawowy i dwa krzesła w tym samym stylu co kanapy. Jedno z krzeseł było zajęte.
Siedziałam tam kobieta, która wstała na nasz widok.
Ma ona około 1,80 m i jest bardzo skąpo odziana; czarne szpilki, czarne, delikatne rajstopy oraz czarny stanik i majtki, które więcej pokazują niż zasłaniają. Ma nieco dłuższe od przeciętnych kobiet, pomalowane na biało paznokcie. Białe ma też włosy, które sięgają jej do kolan, przy okazji im niżej są, tym bardziej się rozkładają, tworząc wrażenie białej peleryny, nadającej jej królewskiego wdzięku. Na czupku głowy wyrastają jej dwie pary rogów, jedne krótkie czarne różki z przodu oraz długie, idące w górę, rozchodzące się lekko na boki i znów idące w górę z tyłu. Na jej plecach, spomiędzy włosów wystają dwa, spore sukkubie skrzydła, przypominające nietoperza lub smoka, ale jednak z długim rogiem wychodzącym z czubka i małym na końcu każdego z "palców". Dodatkow posiada ona ogon, który mimo bycia zgiętym w kształt litery S, spokojnie macha końcówką za jej głową. Jest on nieco gruby i zakończony pączkiem w kształcie serca, podobnie jak ten Ann Marii. Zarówno skrzydła, jak i ogon są białe. Jej twarz jest delikatna, uwodząca, ale na pewien sposób surowa, co podkreśla jej obecne spojrzenie, którym patrzy na naszą grupę, a konkretnie na Ann Mari. Na jej twarzy nie ma żadnej skazy, posiada ona tylko delikatny cień na powiekach i błyszczyk na ustach. Jeśli się przyjrzeć widać znaczne podobieństwo między nią, a Ann Marią.
Ann Maria wyszła nieco do przodu i klękła na jedno kolano, co zdziwiło resztę naszej grupy.
- Witaj matko - powiedziała nie podnosząc głowy.
Jej matka patrzyła na nią chwilę po czym się uśmiechnęła i zbliżyła do córki.
- Wstań dziecko - powiedziała, a kiedy Ann Maria to zrobiła, przytuliła ją delikatnie i pogłaskała po głowie - Dobrze Cię widzieć - jej głos jest stanowczy, nie znoszący sprzeciwu, a zarazem czuły i uwodzicielski.
Ann Maria odwzajemniła uścisk i stanęła u boku matki, która spojrzała na nas. Emanuje od niej silna kobiecość, zmysłowość i sexapil, ale też macierzyństwo i doza surowości. Można ją uznawać za świetną kobietę, matkę i kochankę z która jednak trzeba się liczyć.
- Witajcie. Miło mi gościć was w moich skromnych progach. Nazywam się Hella Esmeralda Valentino i jestem matką Ann Marii. Wy musicie być jej nowymi przyjaciółmi o których mi pisała?
Skierowała do nas pytanie, a skoro Ann Maria już nie rwała się do odpowiedzi, to mimo lekkiej tremy wystąpiłem na przewód. Ta sukkubica potrafiła odebrać pewność siebie samym spojrzeniem.
- T-tak, nazywam się Daniel i jestem hybrydą człowieka, diabła i anioła. Ann Maria od niedawna należy do mojego parostwa. A to są moje grimoire, Luna i Baby oraz moja wierna zaklęta w broń Domino. Miło nam Panią poznać - stojące za mną dziewczyny szybko się skłoniły.
- A więc to ty jesteś tym chłopcem, który przemienił moja córkę w diablicę. Cóż, skoro tak, muszę ci podziękować. Lepsza już taka zmiana, niż gdybym trafiła na jej martwe ciało. Nie chciałabym tego przeżyć. Poza tym czuję, że moc mojej córki jest większa niż kiedy ją ostatnio widziałam, a więc jestem zadowolona z tego efektu. Usiądźcie.
Wskazała nam kanapy, a w tym czasie Scylla przenosząc w powietrzu fotel od kominka, postawiła go za nią, a ta usiadła na nim zachowując swoją elegancję i sexapil. Ann Maria dalej stała u jek boku, a my usiedliśmy na kanapach.
- Oczywiście nie mam nic przeciwko temu co się wydarzyło i rozumiem, że moja córka będzie od tej pory rzadko wpadać do domu, jednak nie uważam, że jest to wiekszy problem i udzielam na to zgody - powiedziała od razu kiedy usiedliśmy.
- Bardzo dziękuję, miło wiedzieć, że nie sprawia to Pani problemów - odpowiedziałem. Nie bardzo wiem jak się zachować. Mam wrażenie, że jeden zły ruch skończyć się może nie przyjemnie.
- Cieszy mnie to. Wezwałam was tu wszystkich, żeby podziękować za uratowanie i opiekę nad moją córką, ale chciałabym z nią porozmawiać w cztery oczy. Czy jest coś, na co mielibyście ochotę? - zapytała.
- Coż planowaliśmy zwiedzić sklepy waszej krainy i może kupić kilka przedmiotów, ale nie wiemy za bardzo jak się tu poruszać.
- Rozumiem to nie problem. Scyllo, zajmiesz się naszymi przyjaciółmi, zabierzesz ich gdzie będą chcieli i kupisz im to co będą chcieli na nasze nazwisko, czy to nie problem?
- Nie Pani - odpowiedział jej mini-sukkub, podlatując do niej.
- Świetnie, a teraz przynieś to, k co prosiłam - powiedziała Hella, a Scylla zasalutowała i szybko pofruneła do innego z pokoi.
- Ann Mario, przynieś mi filiżankę herbaty. Golden Heart Leaf. Dodaj mi trzy krople krwi do smaku.
- Dobrze matko - powiedziała Ann Maria i szybko udała się do pomieszczenia, które jak sądzę, jest kuchnią.
Po chwli nadleciała Scylla, niosąc ze sobą średniej wielkości pudełko.
- Proszę moja Pani - powiedziała, kiedy Hella wzięła od niej pudełko.
- Dziękuję Scyllo. Zostań przy mnie - powiedziała otwierając je - w naszej Krainie grupa taka jak wasza może być dość narażona, dlatego kazałam przygotować dla was te amulety. Scyllo, rozdaj je - zwróciła się do mini-sukkuna podając jej amulety.
Scylla zaczęła nam je rozdawać. Byłby to białe kryształy w kształcie serc, w srebrnej bransolecie.
- Oznaczają one, że jesteście nietykalni dla żadnego sukkuba z poza mojej rodziny. Powinno to skutecznie wyrzucić im z głowy chęć zaczepiania was, ale w przypadku takiego chłopca może im być trudno się oprzeć, więc przygotowałam dla ciebie coś jeszcze - powiedziała Hella wyciągając mniejsze pudełko i podając je Scylli, która podała je mnie.
Zanim je otworzyłem, Scylla pokazała nam jak prawidłowo zawieszać bransoletę na ramieniu, żeby była dobrze widoczna i spełniała swoją funkcję.
Kiedy bransoleta była zaczepiona, otworzyłem otrzymane pudełko i wyjąłem z niego skórzaną opaskę jak od zegarka na rękę, z małym pokrętłem i dziwnymi symbolami.
- Hę? - przyjrzałem się opasce nie wiedząc co myśleć.
- Załóż to na rękę. Bez obawz nic ci się nie stanie. To prosty, ale silny artefakt.
- Artefakt? I jeszcze te amulety... naprawdę nie wiem czy mogę... - zacząłem, ale przerwała mi podniesiem ręki.
- Nie przejmuj się. Uratowałeś życie mojej córki, chciałabym ci się odwdzięczyć bardziej, ale puki co mogę tylko tyle. A teraz założ to na rękę i przekręć pokrętło - poinstuowała mnie.
Nie pewnie założyłem owy artefakt, przy okazji zdając spbie sprawę, że obserwują mnie przyjaciółki i po chwili zawachania przekręciłem pokrętło.
Nagle poczułem sie dość dziwnie, a moje ciało zaczęło się zmieniać. Poczułem jak maleje gdzieś do 1.40 metra, moje włosy nieco się wydłuży i sprostowaciały, moje ciało stało niezwykle drobne, a moja sylwetka zmieniła się w jeszcze nie znany dla mnie wtedy sposób. O dziwo ubranie zmieniło się razem ze mną.
- Hę? Co się stało? Co to ma być? Co jest z moim głosem? - zapytałem sprawdzając siebie, kiedy zadałem sobie sprawę, że mój głos jest nieco wyższy i sprawia wrażenie cichrzego i delikatniejszego.
Spojrzałem zdezorientowany na Helle, a ta zakryła usta dłonią tłumiąc chichot.
- Ojej. Chyba na start wybrałeś tryp lolitki - powiedziała, przy czym odrobina jej surowej postawy znikła, jednak dalej się mocno utrzymywała.
- Co? Jaki znowu tryp lo... - zacząłem, kiedy nagle zdałem sobie z czegoś sprawę i poklepałem się między nogami. Nic - Jestem... Jestem... - zrobiłem się cały czerwony.
- Uroczą dziewczynką. Artefakt pozwala zmienić twoją płeć na przeciwną na dwa sposoby. Oba możliwe do modyfikacji, ale to wymaga prawy, wiec na razie tego nie próbój.
- Ale czemu? Po co to? - zapytałem czerwony jak burak, kiedy usłyszałem chichoty za plecami. Zdrajczynie.
- Sukkuby będą mniej zainteresowane dziewczynką, więc łatwiej będzie ci się poruszać po naszej Krainie. Oczywiście, jeśli taka postać cię krępuje, masz jeszcze drugą do wyboru - powiedziała Hella wracając do poważnego tonu, chodź był i wyraźnie widać, że sytuacja w jakiej mnie postawiła ją bawi.
Niechętnie ponownie przekręciłem pokrętło, po cichu licząc na powrót do poprzedniej formy, ale oczywiście nie może być tak łatwo.
Wróciłem do moje naturalnego rozmiaru, ale moja sylwetka pozostała kobieca, klatka piersiowa się powiększyła, a włosy znacząco się wydłużyły. Moje ręce i twarz były nieco drobniejsze niż zwykle, a uda i nogi stały się pełniejsze.
- Och, taki wygląd nawet mi się podoba. Poprzedni trochę zbytnio cię odmładzał, ale też miał swój urok.
Oglądałem swoją formę z czerwoną twarzą, dalej nie wierząc, że to się wydarzyło.
- Jest mniej zarządzającą niż tamta, ale czy to naprawdę konieczne? - zapytałem licząc, że jednak nie jest mi to potrzebne.
- Teraz mie będzie z wami mojej córki, a Scylla jest zbyt mała, żeby odgonić inne sukkuby. To najbezpieczniejsza opcja, chyba że po cichu liczysz na przeżycie orgii w stylu haremówki.
- Chyba pozostanę w tej formie - zdecydowałem szybko. Wierność przede wszystkim, jak to mawiam, nie ma nic gorszego od zdrady, a zwłaszcza takiej i to na taką skalę. Zresztą chyba i tak bym tego nie przeżył. Chociaż mam respaw. Ale zdrady są złe.
Nagle do pokoju weszła Ann Maria z filiżanką herbaty i spotkiem.
- Matko, przyniosła ci... - zatrzymała się nagle, kiedy mnie zobaczyła. Poza tym, jestem pewien, że z robiłem się jeszcze bardziej czerwony - Daniel? Co się z tobą... - nagle zauważyła opaskę - Aaa... w sumie to najbezpieczniejsza opcja. Gratuluję Matko, jak zawsze myślisz o wszystkim - zwróciła się do niej, podchodząc i podając jej filiżankę.
- Dziękuję kochanie. Dobrze czas, żebyśmy porozmawiały. Scyllo, zajmij się gośćmi.
- Tak jest! Proszę za mną - powiedziała Scylla i zaczęła wyprowadzać nas z pomieszczenia.
Zostawialiśmy Ann Marię samą z jej mamą i miałem wrażenie, że była bardzo spięta z tego pwodu, ale na pewno nie tak, jak ja teraz.
Po wyjściu i zamknięciu drzwi podaliśmy Scylli pierwszy cel wizyty, a ta zaczeła nas prowadzić do schodów na dolne piętra.
Zakupy w Krainie Sukkubów czas zacząć... chociaż chyba nagle straciłem na to cały zapał. Chcę się zmienić, bo Baby cały czas rzuca mi znaczące spojrzenia. Przeklęta, musi mieć zapisane moje wszystkie rozmowy i znać każdy szczegół.
Ech... zróbmy te zakupy, wróćmy po Ann Marie i wracajmy do domu. Mam już dość tego dnia. Oby przynajmniej w księgarni była już interesująca mnie manga.
Ajajaj... ciekawe co nas jeszcze czeka w tym niezwykłym i czasem męczący świecie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top