Pen pal AU

Przykuty do wózka inwalidzkiego, marzący o tym, by móc wstać i przejść parę kroków o własnych siłach Tolys wychowuje się wśród szarych, wysysających z człowieka chęci do życia bloków. Odstaje od otoczenia zarówno swoją niepełnosprawnością spowodowaną wypadkiem, jak i marzycielstwem oraz tym, że to, co dla kolegów jest paroma stromymi schodkami, dla niego jest barierą nie do przekroczenia. Kocha książki, które kupuje albo za liche oszczędności, albo wypożycza z osiedlowej biblioteki. Chociaż uczniem jest dobrym, nie pakuje się w kłopoty i nie pyskuje belfrom, czuje się jak powie trze dla wszystkich dookoła, nie licząc może kochających rodziców i psa. Trzyma się z dwoma odludkami- kochającym matematykę ale niezbyt towarzyskim Eduardem oraz chorobliwie nieśmiałym Raivisem. Razem snują plany o byciu kimś więcej i pokazaniu, że się nie jest cieniasem.
W jego rejonowym liceum, znanym jako siedlisko patologii, narkomanów oraz nastoletnich matek, rusza program pisania listów o wiele mówiącej nazwie Znajdź sobie bratnią duszę!. Tolys bez wahania do niego dołącza. Losuje z szerokiej puli nazwisk niejakiego Łukasiewicza F.

Feliksa jedynym wysiłkiem by żyć wygodnie, chodzić do prywatnej szkoły i móc jeździć w tropiki było urodzić się w rodzinie zamożnego biznesmena. Zdrów jak ryba, ruchliwy chłopak, na pozór beztroski i pogodny, drugie dziecko a pierwszy syn, stanowił dumę rodziców. Zwycięzca parunastu olimpiad, konkursów sportowych, niezwykle fotogeniczny i słodki, zwracał na siebie uwagę wszystkich. O ile w szkole wszystkie dzieciaki chciały się z nim kolegować, o tyle, po zamknięciu drzwi do domu, spadały mu różowe okulary z nosa. Ojciec z matką ewidentnie się nie dogadywał, kłótnie wybuchały codziennie o najmniejsze pierdoły, wyzwiska odbijały się od wysokich ścian nowobogackiego domu, a ilekroć któreś z dzieci próbowało załagodzić atmosferę, obrywało zarówno werbalnie jak i w twarz. Do tego relacje Feliksa z jego młodszym bratem, samotnikiem Jakubem, zainteresowanym tylko robotyką i ze starszą siostrą, zdolną i sławną w młodym wieku pianistką Radmilą leżą i kwiczą; często, siedząc przy obiedzie w olbrzymiej jadalni, pośród rodziny, czuje się pieruńsko samotny. Przywykł już do tego, że po powrocie ze szkoły wraca do swojego pokoju, zakłada słuchawki na uszy i, przy ponuro tanecznej muzyce, usiłuje nie słyszeć co tym razem matka ojcu lub ojciec matce ma do wyrzygania. Zgłasza się do programu pisania listów tylko po to, by mieć co robić między zajęciami pozaszkolnymi a potokiem wulgaryzmów z ust rodziców. Wylosował "Laurinatisa T.", co mu się wydało cholernie dziwnie.

Zaczęli ze sobą pisać. Pierwsze listy obfitowały w typowe, nudne formułki, pisane głównie po to, by oderwać myśli od rzeczywistości; pierwszy otworzył się Feliks. Musiał, bo raz tata w gniewie uderzył go w nos, a krople krwi, niezauważone, spadły na papier, co zmartwiło Tolysa, który w następnym liście spytał o to znajomego. Laurinaitis, empatycznie, starał się jakoś podnieść na duchu kolegę, a ten, nie chcąc czuć się jak pasożyt, zaoferował adresatowi swoich listów podobne wsparcie psychologiczne. Im dłużej pisywali do siebie, tym bardziej wiadomości stawały się szczegółowe, szczere, emocjonalne. Żale, rozterki gorycz dostawały wreszcie odpowiedź, najczęściej pełną współczucia i zwyczajnej, ludzkiej życzliwości. Gdy Tolys pisał, że nie wierzy w to, że uda mu się wyrwać z blokowiska, Feliks opowiadał o swoim ojcu, który od syna pijaka dorobił się fortuny; gdy Feliks opisywał schrzanioną przez rodzinną burzę Wigilię, Tolys osładzał mu życie opowieścią o tym jak biednie ale wśród miłości obchodził Święta z rodzicami, psem i babcią. Po jakimś czasie, gdy ojciec Tolysa dostał nieznaczną podwyżkę, kupił synowi przyzwoity telefon; od tego czasu prędzej pisali do siebie SMS-y niż listy. W ten sposób Feliks zakomunikował jak bardzo się boi co dalej; matka sobie znalazła nowego faceta, zapowiadało się na rozwód, atmosfera w domu nie rozpieszczała. Wiadomości od Łukasiewicza stały się pełne chłodu, stonowane, co zaniepokoiło Laurinaitisa. 

Pewnego dnia Feliks przestał pisać; najpierw Tolys myślał, że to poczta nawala ale gdy ujrzał w gazecie ogłoszenie, że syn znanego przedsiębiorcy zaginął, serce w nim stanęło. Cały czas pisał do Feliksa, choć wiedział, że  może nie otrzymać odpowiedzi; błagał, by wrócił, nie uciekał, nie pakował się w tarapaty, uważał na siebie, nie zbliżał się do nieznajomych, pytał gdzie jest, czy wróci, kiedy wróci, prosił, by nic sobie złego nie robił, by nie kończył tego wszystkiego, bo on o nim cały czas myśli.


  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top