Wstawanko!
Mało kto lubi wstawać- i, na osłodę, odcinek o porannych zwyczajach. Dziś tylko kraje europejskie, bo mam mało czasu.
I wybaczcie dłuższą przerwę. Wrócę z nowym hedcanonem w piątek lub sobotę, bo mam esej z historii do napisania. :3
***
Feliciano, nawet śpiąc, umie wnerwiać wszystkich w zasięgu słuchu. Co prawda nie chrapie, za to, wraz z każdym oddechem, nieświadomie, wydaje z siebie odgłos "ve~!"... i tak całą noc.
Niemcy, z kolei, ma pieruńsko regularny zegar biologiczny. Zasypia- zawsze i wszędzie, o ile pozwoli sobie na spuszczenie gardy- równo o dwudziestej drugiej i budzi się o czwartej trzydzieści.
Mało kto spodziewałby się tego po Anglii ale jako dzwonek w telefonie zawsze ma ustawioną jakąś głupią melodyjkę czy cytat z filmu. Ostatnio króluje motyw muzyczny z Porachunków.
Francis od dłuższego czasu użera się ze sennymi koszmarami. Jakoś mu jeszcze nie przyszło do głowy, że może nie powinien na noc czytać Berserka.
Rosja budzi się o szóstej rano i zaczyna dzień od gimnastyki; przeciągając się, robiąc obowiązkowe sto pompek oraz pięćdziesiąt przysiadów, nie ma dnia, by, nieco zaspany, niechcący nie nadepnął Rosjokotowi na ogon. Na szczęście, Rosjokot chyba do tego przywykł.
Rodericha bardzo trudno zwlec z łóżka- na "wstawaj!" nie reaguje, jak się go ciągnie za girę z wyra, mocno chwyta rogów łóżka i wpija palce w ramę. Najlepszym sposobem na zmuszenie Austrii do wstania jest powiedzenie "Siemka! Zrobiłem/am ci na dzień dobry kawę z cukrem!", na co się na bank zerwie, wołając "Z CUKREM?! NIE BLUŹNIJ!". Za każdym razem się łapie na ten sam numer.
Belgia nie ma problemów ze wstawaniem za to, jak już się ruszy z łóżka i pójdzie się z rana wysikać, bywa, że na sedesie zapada w półsen, z którego budzi ją zazwyczaj Kyan, popędzając, by wylazła już z łazienki, bo on chce się umyć.
Natalię codziennie- idzie przywyknąć ale na początku walczyła z pokusą połamania palców- budzi uścisk Litwy, który przez sen ją przytulił. Zdaniem Białki, uznałaby to za słodkie gdyby nie fakt, że Tolys, cholera wie dlaczego, ma zawsze i o każdej porze zimne ręce. Nie ma to jak przeszywający chłód na szyi z samego rana!
Z kolei Tolys, już ruszywszy zadek z łóżka, każdego dnia gotuje dla siebie i Białki jajka na twardo, wyjmuje chleb, smaruje go masłem, zaparza czarną herbatę oraz wykłada dla ich wspólnego kota, Pana Skarpetki, miskę z jedzeniem. Zazwyczaj czyni to, słuchając radia i budząc tym samym sąsiadów.
Radmila znalazła sposób jak rano poprawić sobie humor; specjalnie rezerwuje dla siebie dodatkowe pół godziny, nalewa ciepłą wodę do wanny, pije w kąpieli mocną kawę z miodem oraz myje się ulubionym, pachnącym mlekiem, mydłem.
Dania to typowy śpioch; zazwyczaj budzi go wrzask jego wersji Nyo!, dużo od niego pilniejszej, obwieszczający, że zaspał. Zrywa się z wyra, prędko się myje, wcina coś na szybko i leci do swoich obowiązków... najczęściej z pianką od golenia na twarzy.
Eduard, już po wysikaniu się i zjedzeniu śniadania, zazwyczaj gra na komórce. Razu pewnego spóźnił się na ważne spotkanie międzynarodowe, bo grał w Game of Sultans na sedesie blisko pół godziny.
Grecja, budząc się, sprawdza najpierw, czy koty nie urządziły sobie aneksji jego osoby, gdy leżał jak kłoda na kanapie lub pod kołdrą; upewniwszy się, że, wstając, nie zrzuci jednego ze swoich pupili, wita się po imieniu z każdym jednym kotem.
Holandia z rana budzi się, odpalając z YT wyjątkowo mocną muzykę; uważa, że nie ma co bulić na kawę czy inne pobudzacze, skoro na Youtubie zwykłym można za darmo budzić się wraz z heavy metalem.
Z tej racji, że Antonio uważa dopiero godzinę jedenastą rano za przyzwoitą porę do wstawania, ziewa i śpi na jawie jak się go obudzi wcześniej. Aż do południa wówczas jest istnym, choć nieświadomym tego, wrzodem na dupie; marudzi, przysypia nad kawą, w czasie śniadania gapi się na przeciwległą ścianę, pogadać- nie pogada.
Isiek jest rannym ptaszkiem; wstaje jeszcze przed świtem, zaczyna dzień od ciepłej kawy, potem słucha radia, rozbudza się wraz z powracającym światłem, sprząta po śniadaniu- najczęściej je chleb z konfiturą bądź dżemem, zapija kawą lub mlekiem- i, niezależnie od pogody, idzie pobiegać sobie piętnaście minut wokół swojej posesji.
Liechtenstein, wbrew swojej delikatnej prezencji i dziewczęcej naturze, ledwo wstanie, odpala stosunkowo mocną muzykę filmową, co by się rozbudzić. Zazwyczaj nie spędza rano dużo czasu na robieniu śniadania, bo produkty na nie przygotowuje sobie poprzedniego wieczora. Najczęściej, wcinając tosty, patrzy przez okno jak jej brat kłusuje dookoła domu w ramach porannych ćwiczeń.
Lićka codziennie budzi marudzenie Białki, której nie podoba się, że "ktoś" przez sen ją przytulił i ma przy tym zimne dłonie. Gdy już ruszy się z wyrka, weźmie szybki prysznic- i nie pozwoli, by Pan Skarpeta, to uparte kocisko, wlazło za nim do kabiny lub nie zanurzyło łba w sedesie- oraz, użerając się z wodnikami rezydującymi w łazience ( żądają, za zezwolenie na mycie się, bułek, co by mogły zrobić sobie bułki na parze w czajniku), jako tako się ogarnie, zazwyczaj robi dziewczynie pieruńsko mocną kawę.
Raivis, z powodu swoich lęków i tego, że pije coś za dużo kawy po osiemnastej, ma dość zaburzony zegar biologiczny- od pewnego czasu reguluje go sobie za pomocą dzwonka nastawionego na piątą trzydzieści rano. Ledwo usiądzie na łóżku, blisko czterdzieści pięć minut zbiera się w sobie, by wstać i dać radę z następnym dniem.
Mołdawia, przywykły do życia w jednym, ciasnym pokoju z bratem, nie może przywyknąć, że teraz ma maleńkie ale swoje mieszkanko w jakimś bloku. Z przyzwyczajenia śpi na kanapie, przykryty kocem i pościelą, tuląc do siebie nietoperza z włóczki. Chodzi spać po północy a wstaje o czwartej rano, odpala wówczas radio- na szczęście, dość cicho, więc sąsiedzi jeszcze nie narobili rabanu- i pije aż dwie mocne herbaty, na miły początek dnia.
Gianna sprawia z rana tak urocze, czarujące wrażenie, że wszyscy myślą, że z rana nakłada sobie kremową maseczkę na twarz, słodkie cherubinki malują jej paznokcie, nakładają Monako makijaż piękne odaliski a śniadaniem kobiety są najdroższe cuda z delikatesów. Prawda jest taka, że Gianna większość upiększających kosmetyków nakłada sobie na noc, paznokcie maluje sobie raz na tydzień, w malowaniu się doszła do niemałej wprawy, a na śniadanie zazwyczaj wcina kanapkę z szybką i zapija to zbożową kawą. Mało to książęce ale Giannie bliżej do bizneswoman niż panny Izy Ł.- uważa, że nie ma co marnować czasu na luksusy, gdy robota czeka.
Lukasa rutyna wstawania i robienia sobie śniadania nie różni się od przeciętnej, z tą różnicą, że myjąc zęby po jedzeniu wciąż jest zaspany. Zdarzyło się, że zamiast pasty do zębów wpakował sobie piankę do golenia do ust. Zazwyczaj orientował się o tym, czując pieczenie na języku oraz słysząc nieco cyniczny chichot Pana Trolla; pociesza się, dosyć pesymistycznie, faktem, że CHYBA nie pomyli szczoteczki do zębów z maszynką do golenia.
Feliks budzi się różnie- ale zawsze między piątą a szóstą rano. Wszystkie poranne czynności, łącznie ze śniadaniem ( standard- chleb z masłem, gorzka herbata, czasem owoce do tego) wykonuje w samotności, ze słuchawkami na uszach; budząc się, słucha niekiedy dość smętnych piosenek, nuci pod nosem, rusza nogą do rytmu. Rozpogadza się dopiero po wyłączeniu muzyki, ubraniu się, posprzątaniu stołu w kuchni i sięgnięciu po torbę z ważnymi na dany dzień rzeczami.
Gilbert nie uważa się za religijnego, jak już to za agnostyka ale poniekąd pozostał w głębi serca zakonnikiem. Budzi się około wschodu słońca, nie pozwala sobie na słodkie lenistwo; zamiast porannych modlitw praktykuje jednak boksowanie worka treningowego z naklejonym pyskiem osoby, która ostatnimi czasy mu podpadła, dokarmianie Gilbirda, podlewanie kwiatów na balkonie i prasowanie sobie odzieży na nadchodzący dzień.
Rumunia prowadzi nocny tryb życia; ożywia się tak naprawdę dopiero po zmroku, aż do świtu kręci się po mieszkaniu, sprząta, ogarnia otoczenie, wypełnia dokumenty, słucha lofi muzyki, gra na komórce. Z rana jest prawie nieprzytomny, przysypia na stojąco, śniadanie- a raczej, jak na niego, późny obiad- wcina w stanie półsnu, nie patrząc nawet, czy po brodzie nie spływa mu dżem i czy przypadkiem nie zalał płatków wrzątkiem.
Seborga wstaje najwcześniej z braci; może to skutek pewnego nadużywania energetyków.
Jakub zazwyczaj budzi się jeszcze przed świtem- co nie wynika z powodu pracowitości czy bycia rannym ptaszkiem. Zazwyczaj budzi go o czwartej rano kopniak adrenaliny, zmieszany z końską dawką niepokoju i senności. Słowacja, wiedząc z czym się je poranne lęki, zazwyczaj wówczas siada, oplata się ramionami, kiwa się na łóżku, świadom, że stan biologicznego przerażenia, niemającego nic wspólnego z bezpieczną przestrzenią jego sypialni. Po tego typu "stanach", trwających koło kwadransa, a dłużących się niemiłosiernie, by móc z grzecznym uśmiechem na ustach wkroczyć w następny dzień, musi uspokoić się za pomocą ulubionej herbaty, pół godziny w ciszy lub słuchania post rocka.
Szwajcaria, ledwo wstanie, już zapiernicza dookoła domu, byle wyrobić dość srogą dzienną normę ćwiczeń. Póki nie zrobi paruset pompek, iluś okrążeń , kilkudziesięciu brzuszków, nie czuje się wystarczająco wart jakiegokolwiek śniadania. Nie przyzna się, nie chcąc stracić we własnych oczach "męskiej dumy" ale serce w nim mięknie i łagodnieje, gdy słyszy, jak go Lili woła do kuchni, zżymając się, że brat, zamiast po ludzku coś zjeść, musi zaczynać dzień od męczących ćwiczeń.
Berwalda zazwyczaj budzi szczekanie jego psów, skrobiących o drzwi i grożących mu samym popiskiwaniem, że jeśli zaraz nie ruszy zadka z wyrka, obsikają mu dywan. Szwecja, po wciągnięciu jakiejś ciepłej, znoszonej odzieży, bierze swoje psinki na blisko godzinny spacer po okolicznym lesie, hartując się, marznąc i często przeklinając pod nosem swą miłość do czworonogów; jednakże, poranne trudy wynagradza mu radosne szczekanie.
Prawdę mówiąc, Maria nie cierpi porannego wstawania z prostej przyczyny- samo wyrwanie się z objęć snu oznacza początek użerania się z własnymi myślami i z rzeczywistością. Wstając, idąc do łazienki, myjąc się, podnosi się na duchu świadomością, że budziła się w dużo gorszych warunkach oraz okolicznościach niż obecnie, więc nie ma co marudzić. Wcinając prędko śniadanie, słucha radia z najnowszymi informacjami- nad faktem, że od rana zatruwa się złem, przeszła jakoś do porządku dziennego- a potem, ogarniając się przed wyjściem, próbuje uśmiechnąć się do lustra w sieni.
Elizabeta budzi się wraz z budzikiem, koło 5.30 rano. Bluzgając pod adresem wstawania, trochę jak zombie się ogarniając, czesząc i człapiąc w kapciach- liskach do kuchni, odżywa dopiero przy kawie i papierosie. W czasie tego wracania do świata żywych, najczęściej gapi się na świat za oknem.
Włochy Południowe nigdy nie był z rutyną i porządkiem za pan brat; zazwyczaj budzi się tak jak melatonina wywietrzeje mu z łepetyny a ciało poczuje się wypoczęte. Jak już się zmusi do zwleczenia z wyrka, ubiera się pośpiesznie, jednocześnie zaparzając sobie kawę i wcinając resztki z kolacji, odbiera SMS-y. Niedawno nauczył się, że nie należy wyładowywać swojej złości na wiadomość od Antonia na telefonie; rzucił smartphonem o ścianę, wskutek czego wyświetlacz diabli wzięli i potem blisko tydzień Lovino używał telefonu z lat pięćdziesiątych, czekając na kuriera, a następnie buląc na nowy wyświetlacz około stu euro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top